Pokazywanie postów oznaczonych etykietą świadomość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą świadomość. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 16 maja 2024

ŚWIADOME ŚNIENIE

Wszystko jest jedną Jaźnią...

 "Moje doświadczenia" są doświadczeniami kreacji swiadomości -  nieskończonej, ponadlokalnej jaźni doświadczającej swojej kreacji w formach lokalnych ograniczeń umysłu.

Zawsze, nawet gdy bawię się w ukrywanie siebie przed sobą i ograniczam swoją nieskończoność i ponadlokalność do lokalnych, ograniczonych przestrzennie form kreacji, uaktywniam część siebie w swojej nieporuszoności, by móc doświadczać ruchu swojej kreacji i śnić sny o sobie.

Używam do tego części siebie i tę część nazywam umysłem uniwersalnym (obrazami, myślami, czuciem), który ma dar ograniczania siebie i postrzegania siebie jako lokalną i odrębną cząstkę niepodzielnej całości. Wtedy bawię się w zaśniewanie w snach o sobie.

Wyśnione światy można doświadczać tylko we śnie. Wyśnione światy i doświadczenia można obserwować i kontemplować we śnie i spoza snu jednocześnie. Jestem jednocześnie tym, co śni światy, pozornie zaśniewa się w nich, doświadcza i je w rzeczywistości je obserwuje - jestem w części iluzorycznie nieświadomym i rzeczywiście świadomym śnieniem snów o sobie. Jestem tym, co łączy sobą pozornie nieświadome i rzeczywiście świadome.

Świadome śnienie jest podobne do doświadczenia elektronu, który jednocześnie jest falą (o ponadlokalnych, nieskończonych właściwościach i cechach) oraz cząstką (o lokalnych, ograniczonych właściwościach i cechach). To, w jaki sposób elektron siebie doświadcza, zależy od pytań, jakie sobie zadaje. Jeśli pyta o swoje cechy fali i obserwuje siebie jako ponadlokalną falę, dostaje doświadczenia i odpowiedzi dotyczące swoich cech jako ponadlokalnej fali. Jeśli zadaje pytanie o swoje cechy jako cząstki i obserwuje siebie jako cząstkę, dostaje doświadczenia i odpowiedzi dotyczące swoich cech jako lokalnej cząstki. Raz śni o sobie, że jest falą a raz że jest cząstką. Gdy utożsamia siebie z falą, nie zna siebie jako cząstka. Elektron utożsamiony z falą ukrywa przed sobą cechy cząstki. A gdy utożsamia się z byciem cząstką, ukrywa przed sobą cechy fali.

Gdy elektron zadaje pytanie o swoją naturę falowo-cząstkową, otrzymuje odpowiedź o swoich właściwościach i cechach, które ujawniają się jako jednoczesne bycie falą i cząstką. 

Człowiek obserwujący elektron nie obserwuje siebie jako człowieka, ale obserwuje siebie jako elektron. Gdy obserwuje elektron czy to jako cząstkę czy falę, może nie być świadomy, że obserwuje siebie pod postacią elektronu i ukrywa przed sobą, że jest tym, co w danym momencie obserwuje. A obserwuje w danym momencie pewien aspekt całości siebie. Obserwuje i bada elementy ponadlokalnej świadomości bawiącej się w poznawanie lokalnych przejawów swojej kreacji za pomocą umysłu. Jest świadomością, która część siebie angażuje w ruch umysłu kreujący lokalne zjawiska i formy oraz ich doświadczanie.

Potencjał elektronu zawiera w sobie cechy i właściwości fali i cząstki. A potencjał nieskończonej, ponadlokalnej świadomości zawiera w sobie cechy i właściwości wszystkiego, co może być doświadczane i obserwowane jako i poprzez wszystkie lokalne formy kreacji.

Świadomość ukrywa siebie przed sobą, by mogła doświadczać swojej kreacji jaźniącej się wszystkimi formami uniwersalnego umysłu.... Nieświadomość jest obszarem świadomości ukrytym przed sobą. Dla zabawy w odkrywanie i poznawanie siebie...

środa, 15 maja 2024

O INTELIGENCJI NIE TYLKO TEJ "SZTUCZNEJ ;) część 1.

 

Część 1.

Państwa i mocarstwa to umowne stwory potrzebne dla zabezpieczania jakichś, czyichś interesów. A według tzw. technokratów państwa terytorialne to relikt przeszłości. Teraz państwa to fejbuk, yutube, X itd. 😀 Ktoś dostaje bana to jak banicja - nie należy już, bo oczywiście nie nadaje się do "naszej społeczności", bo "nie przestrzega standartów, bo nie spełnia planów i oczekiwań..." tych wirtualnych społeczności.

Grupa technokratycznych interesariuszy ma teraz ambicje globalne, więc dla nich państwa terytorialne dla nich to przeżytek. Tworzenie społeczności "internetowych państw platformowych" to kreowanie wirtualnej rzeczywistości zasilanej energią ludzi. Tu tak zwana jawa i iluzja splata się ze sobą i zaprzęga nieświadomych do wpółtworzenia "nowego porządku", "nowej rzeczywistości". Bo interesariuszom o globalnych zapędach chodzi przecież o stworzenie "internetu ciał". Żeby móc "eksplorować energię ludzkich zasobów". Stąd propagandowe parcie na zrobienie ze sztucznej inteligencji autorytetu niemal we wszystkich dziedzinach życia.

No, ale sztuczną inteligencję tworzą programiści... na czyjeś zlecenie i za czyjeś pieniądze... I ci co płacą, chcieliby wykreować sztuczną inteligencję na nowego "Boga"... Bo to "sztuczna  inteligencja" i sprzężeni z nią "eksperci" oraz "weryfikatorzy" mają decydować, co jest prawdą, co słuszne i pożądane, a co jest fejkiem, co niewłaściwe i nietolerowane... w nowych społecznościach wirtualnych  internetowych.

Na pewno są też tacy, dla których programowanie to zabawa i pasja, więc robią to za darmo dla siebie i innych - altruistycznie. Dla nich sztuczna inteligencja nie jest "Bogiem", lecz narzędziem, które ma służyć ludziom, więc nie potrzebują z niej "robić Boga".

Frank Herbert w książce Diuna (lata 60-te xxw) napisał, że "ludzie scedowali myślenie na maszyny, nie wiedząc, że za maszynami stoją ludzie".

Robienie ze sztucznej inteligencji autorytet we wszystkich dziedzinach (że s.i. ma możliwości i wiedzę iks razy przewyższającą ludzkie), to świetna zagrywka tych, dla których sztuczna inteligencja jest/ma być narzędziem władzy i kontroli. Chodzi o to, żeby ludzie zachwycali się tą "mocą" sztucznej inteligencji albo bali się jej. Co w sumie na jedno wychodzi. Bo w obu przypadkach sztuczna inteligencja zostaje uznana za posiadającą wielki potencjał i wręcz jakąś niepoznawalną, tajemną 😏 moc. A dzięki temu może być uznawana za wyjątkowy, największy autorytet. Niemal boski. Niezła ściema.

Wychodzi na to, że bogów albo różne wersje jednego boga zawsze "kreują" jacyś ludzie "na swój obraz i podobieństwo" - bo jest on ich projekcją i jednocześnie symbolem - metaforą (aktualnych na dany czas) marzeń, ambicji i kondycji tych, którzy pragną owej "boskiej" władzy. Taki "Bóg" często staje się narzędziem do manipulowania ludźmi. A ludzie, którzy go "kreują" chowają się za nim i działają "w imieniu takiego Boga" z ukrycia. Taki "Bóg" jest tylko i aż narzędziem do sprawowania władzy. A boskość jest w każdej i każdym z nas... do zintegrowania (uświadomienia i puszczenia, uwolnienia). Podobnie jak i inne aspekty i archetypy ukryte w nieświadomości w tzw. strefie cienia ludzkiego potencjału.

W sumie nie ma znaczenia, czy jakiś Bóg jest umieszczany w Niebie czy gdzieś na Ziemi czy w maszynach, czy "robi się Boga" z umysłu i wiedzy ludzkiej czy ze sztucznej inteligencji. Bo Bóg to idea, którą można wykorzystywać na różne sposoby i w którą "mają wierzyć potencjalni poddani - niewolnicy". To są przejawy i w pewnym sensie kontynuacja "patriarchatu", który opiera się na wzorcach walki o władzę, kontrolę i wpływy. A i wiele kobiet w tym uczestniczy z wielkim oddaniem i zaangażowaniem.

O nic innego w tych grach nie chodzi, tylko o czyjeś interesy. I od tysięcy lat takie gry się toczą. Na coraz większą skalę. Wyświetlają się te gry jak scenariusze filmów z jednym tematem przewodnim, z jednym fraktalowym wzorcem zmieniającym się tylko pozornie w czasoprzestrzeni. Fraktal powiększa się przestrzennie a potem zmniejsza stwarzając w ten sposób iluzję zmienności i samoudoskonalania jednego podstawowego wzoru.

Czymś innym jednak jest samoświadomość...


sobota, 2 marca 2024

PRZYWIĄZANIE DO WIEDZY ILUZJĄ MĄDROŚCI

   Wolność od przywiązania do wiedzy i utożsamiania siebie z różnymi myślami, konceptami, ideami ograniczającymi to, co jest doświadczane, postrzegane i poznawane, jest cechą mądrości...

Przywiązanie do jakiejkolwiek wiedzy ogranicza i warunkuje ludzki umysł. Taki umysł ograniczony przywiązaniem do jakiegoś zakresu wiedzy ma tendencje do utrzymywania swojej ograniczoności i realizowania tej wiedzy nawet, gdy jest mu dostarczana mądrość, która wskazuje na możliwość przekroczenia tej ograniczoności. 

Nie chodzi tu o przyjmowanie nowej wiedzy. Ta może być przyjmowana albo ze strachu albo dla jakichś korzyści. Chodzi o uwalnianie umysłu z ograniczeń blokujących dostęp do mądrości. 

Uwarunkowany umysł woli operować w ramach ograniczoności wiedzy niż otworzyć się na nieznane. Traktuje swoją ograniczoność jak drogocenny skarb, którego boi się utracić. Ograniczony umysł bywa nazywany ja-ego, ponieważ jego struktura utkana jest z przywiązania do przekonań (idei, konceptów, myśli) będących fałszywymi wyobrażeniami o sobie, o innych i o świecie. Te wyobrażenia ograniczonego umysłu ja - ego sprawiają, że boi się ono unicestwienia. Lecz żeby granice jego ograniczoności rozpuściły się, to ja - ego musiałoby zrezygnować z przywiązania do tego, co wie, w co wierzy, co chce osiągnąć i zdobyć (czego pożąda) dla siebie. A nie chcąc stracić tego, co jest dla niego wartościowe z powodu przywiązania wciąż zasila się wiedzą będącą fałszywymi wyobrażeniami. Jest otwarty na nową wiedzę, ale wyłącznie taką, która wzmacnia ograniczoność umysłu.

Ja - ego wyobraża sobie między innymi, że rezygnacja z przywiązania do tego, co wie, w co wierzy i chce wierzyć (czego pożąda), byłaby jego śmiercią. Wierzy, że wtedy stałoby nikim, zapadłoby się w nicości, więc funkcjonuje kierowane strachem przed unicestwieniem. Nie wystarcza mu wyobraźni, by sięgnąć poza swoją ograniczoność. Pochłania i zasila się wyłącznie wiedzą, która wzmacnia struktury jego ograniczeń.  Szuka takich idei i koncepcji (wiedzy), które służą zabezpieczaniu się przed tym, czego się boi. Podąża za takimi ideami i koncepcjami, które mają zapewnić mu stałe szczęście i bezpieczeństwo. Stąd bierze się między innymi negowanie transcendencji i wiedzy o doświadczeniach mistycznych czy doświadczeniach wykraczających poza ograniczenia umysłu ja - ego. Nie wierzy, że owa nicość, pustka jest rodzajem czarnej dziury, w której zachodzi proces podobny do anihilacji, transformacji, w którym ja - ego uwalnia się od ograniczeń umysłu i staje się nikim. A stając się nikim - staje się wszystkimOgraniczenia umysłu rozpadają się i uaktywnia się ponadintelektualne zrozumienie, czym Jest jako Ja o nieograniczonym umyśle.

Ja nieprzywiązane do żadnych idei, koncepcji (żadnej wiedzy) ma nieograniczony dostęp do różnych warstw i obszarów uniwersalnego, nieograniczonego  utożsamianiem siebie z ideami, konceptami i myślami umysłu. 

Natomiast ograniczone ja - ego zawsze próbuje budować takie systemy zależności, które mają mu dać poczucie bezpieczeństwa, dobrobytu, sprawczości, kontroli i szczęśliwości. Coraz bardziej rozwijające się ja - ego w ten sposób coraz bardziej uzależnia się od tych systemów. A te nigdy nie dają trwałego szczęścia i poczucia bezpieczeństwa w świecie konstruowanym przez ograniczone umysły. I to, co jest, nigdy nie jest wystarczające dla ja- ego, nie jest w stanie zaspokoić nigdy nienasyconego pożądania ja-ego. Za to zawsze w rezultacie te struktury generują kolejne konflikty i sprawiają cierpienie: ból mentalny (opory i niezgoda na to, co jest, co się jaźni) i ból fizyczny (konsekwencja tych oporów, niezgody i napięć), z którymi ja-ego nie umie się nie-utożsamiać.

Trwała szczęśliwość czy raczej błogość i spokój istnienia oraz radość życia dostępna jest jedynie wtedy, gdy Ja nie jest przywiązane do żadnych idei, koncepcji (do jakiejś wiedzy), nie jest skonfliktowane z tym, co się przejawia, co się jaźni. To Ja ma nieograniczony dostęp do różnych warstw i obszarów uniwersalnego umysłu. Jest samoświadomym Ja Jestem, ponadintelektualnym zrozumieniem. Wówczas działa spontanicznie i w każdej chwili, w każdej sytuacji ma dostęp do takiej wiedzy, która jest najdoskonalsza na dany moment, która ma potencjał rozwiązywania konfliktów tworzonych przez ograniczone umysły ja-ego. 

Nie znaczy to, że samoświadome Ja, które Jest nie korzysta z jakichś idei, koncepcji, myśli, ale nie przywiązuje się do nich. Dlatego może działać spontanicznie, bez  przywiązania do idei, koncepcji, myśli w radosnym natchnieniu oraz bez przywiązania do rezultatów tych działań.

Ja - ego zawsze dokonuje błędnej interpretacji doświadczeń i w ten sposób generuje kolejne swoje tzw. karmiczne doświadczenia. Całkowite utożsamienie z doświadczaną formą i tym, czego ona doświadcza sprawia, że świadomość pogrąża się w doświadczeniach i wówczas nie jesteśmy w stanie rozumieć natury doświadczeń. Także całkowite utożsamianie się z wiedzą o sobie, o innych i o świecie ogranicza zrozumienie natury doświadczeń. 

Dlatego ja - ego błędnie interpretuje doświadczenia świadomości grzęznąc coraz głębiej w sieci fałszywych wyobrażeń i interpretacji. Przeżywa wówczas doświadczenia emocjonalnie, bezrefleksyjnie, nie obserwuje w nich siebie i nie zdaje sobie sprawy z tego, że...

wszyscy jesteśmy świadomością (jednocześnie duszą i Duchem) doświadczającą skutków przywiązania do różnych idei, koncepcji, myśli (do wiedzy), które malują obrazy tych fałszywych wyobrażeń o sobie, o innych, o świecie. To przywiązanie uniemożliwia dostrzeżenie przyczyn i skutków naszych doświadczeń oraz źródła wszystkich doświadczeń.

Szczerze nie wiem, kim - czym jestem w swojej esencji. Absolutem wypełnionym swoją kreacją, pustką pełną nieskończonego potencjału, niczym i wszystkim, niezmiennym doświadczającym zmienności? Opisami nieopisywalnego? 

W prawdzie po prostu jestem... Poza słowami, poza myślami, poza pojęciami i obrazami... I jestem tym, co nazywane bywa świadomością. Świadomością świadomą, że to coś, co jest - czym jestem, jest wciąż tym samym - niezmiennym pomimo zmian, które wciąż zachodzą w tym niezmiennym. Pomimo zmian, które zachodzą także w osobowej formie ludzkiego ciała, w fizyczności i psychice, w umysłowym i zmysłowym oraz ponadzmysłowym postrzeganiu i w rozumieniu różnych zjawisk.

Jestem czymś, co może być świadome swojego istnienia, lecz nie wie, kim - czym jest w swojej esencji. Nawet obserwując różne zjawiska w tym także myśli, idee, koncepty, wyobrażenia i marzenia w głębi siebie nie wie, kim - czym naprawdę jest w swojej istocie, esencji. Ale może obserwować różne myśli, idee, koncepcje, zjawiska oraz to, co zadziewa się w ludzkim umyśle i w ciele ludzkim. Może doświadczać i obserwować lokalne przejawy umysłu, który ponadlokalnie jest snem świadomości - absolutu o sobie. Jest kreacją, stworzeniem, ruchem w bezruchu, wiedzą w niewiedzy... 

To, co jest na zewnątrz postrzegane i to, co wewnątrz pochodzi z uniwersalnego umysłu jako lokalne przejawy. 

Mogę utożsamiać się z myślami i odczuciami albo mogę nie utożsamiać się z nimi. Mogę utożsamiać się z ciałem i rolami odgrywanymi przez to ciało albo nie utożsamiać się. Mogę także jednocześnie utożsamiać się z bezruchem i ruchem, niezmiennością i zmiennością, ponadlokalnością i jej lokalnym przejawem...

A gdy obserwuję to wszystko nie utożsamiając się z tym, co widziane, widzę jakby to wszystko samo się zadziewało, bez mojego udziału. Jakby Coś niezmiennego obserwowało taniec czegoś zmiennego. A jednak to niezmienne i zmienne to jedno Coś jakby o dwóch cechach.

Wiem jakby ponadintelektualnie i czuję jakby ponadzmysłowo, że wszystko, co zadziewa się, tańczy (pojawia i znika) we mnie. Jednocześnie czuję jakby ludzkie ciało było we mnie i ja w nim. I to ciało jest rodzajem kotwicy zarzuconej w porcie jakiegoś świata. I dzięki tej kotwicy doświadczam postrzegania zjawisk tego konkretnego świata. Zjawisk, które wynikają z praw, przekonań i zasad działania w tym konkretnym świecie. Poznaję przyczyny i skutki tych różnych praw, przekonań i zasad działania poprzez doświadczenia uczestnictwa i współdziałania (gdy utożsamiam się z jakimiś myślami - konceptami na temat siebie i zjawisk tego świata) oraz przez obserwację. 

Jednocześnie dzięki temu zakotwiczeniu w ciele jaźnią się różne wizje i sny, które są doświadczeniami z innych, czasem całkowicie odmiennych światów, w których poznaję inne zjawiska wynikające z innych praw oraz zasad działania. I fascynuje mnie poznawanie i integrowanie tych różnorodnych światów w sobie. A jednocześnie (jakimś cudem ;)) odkrywam, że pragnę dla siebie i wiem o sobie coraz mniej i niczego nie wiem, niczego nie chcę dla siebie - mał-ego ja. A i tak coś wciąż pojawia się, tańczy i znika we mnie...  Ja w Jest.

Samoświadome Ja, które Jest dostrzega, jakim cudem jest jaźń i uniwersalny umysł - kreacja świadomości doświadczającej zabawy w poznawanie siebie ukrytej w jaźniącej się swej kreacji. I wie, że wszystko jest doskonałe takie, jakie jest.

Z perspektywy ograniczonego umysłu ja - ego czyli każdego ja oddzielonego od swego źródła - źródła całego s-tworzenia ta zabawa bywa postrzegana jako okrutna. Lecz z perspektywy świadomości (wiecznej, niezmiennej, nieskończonej, nieograniczonej, ponadlokalnej), która bawi się swoim własnym stworzeniem (czasowym, zmiennym, skończonym, ograniczonym, lokalnym) całe stworzenie i zabawa świadomości w doświadczanie poznawania siebie w swojej kreacji są doskonałe. 

Każda myśl i koncepcja, idea jest podobna do rośliny, która dla jednego może być trucizną, której trzeba się wyrzekać, dla drugiego lekarstwem, a dla trzeciego zwykłym pokarmem. Jednak również dla jednego (na przykład na jego różnych "etapach rozwoju" - różnej samoświadomości) ta sama roślina najpierw może być trucizną, następnie lekarstwem, a potem zwykłym pokarmem. Roślina sama w sobie jest neutralna, a jednocześnie zawiera w sobie potencjał bycia postrzeganą i doświadczaną jako: trucizna, lekarstwo i zwykły pokarm. 

Jeśli umysł ogranicza wiedza generująca strach, myśli mogą stać się trucizną.

Jeśli umysł ogranicza wiedza generująca potrzebę uzdrawiania, myśli mogą stać się lekarstwem.

Jeśli umysł jest wyzwalany z ograniczeń, myśli mogą stać się pokarmem wspierającym proces wyzwolenia...

ciąg dalszy tutaj: 

INTENSYWNY CZAS ZMIAN I DWA KIERUNKI TRANSFORMACJI: 1. PODDANIE SIĘ NOWEMU OPROGRAMOWANIU DUALNEGO ŚWIATA ALBO 2. PRZEBUDZENIE ZE STARYCH PROGRAMÓW DUALNEGO ŚWIATA KU WOLNOŚCI OD NOWYCH

środa, 6 czerwca 2018

O RÓŻNYCH DROGACH, SPOSOBACH ISTNIENIA ORAZ... SEKSUALNOŚCI

z wdzięcznością za inspiracje Się przejawia w wolności...

X: "Celibat nie zapewnia świętości ani rozwoju tzn. natężenia mistycznych doznań itp. historii."

Tikali: "Świętości" może i nie zapewnia. Ale co i komu ze "świętości"? Rezygnacja z seksu może, (chociaż nie musi), dać rozpoznanie czym jest seks, jaką rolę pełni seksualność w życiu człowieka nie tylko "na poziomie" biologii, psychologii, lecz również energii. Takie rozpoznanie może wzbogacić człowieka i poszerzyć jego samoświadomość… Może, ale nie musi, bo na przykład:

Są kobiety, które po rozstaniu z jakimś kolejnym partnerem zostają same przez lata (albo i krócej) i są z tego powodu nieszczęśliwe. Marzą o spotkaniu odpowiedniego partnera. Kompensują sobie te tęsknoty np. w snach (uprawiając seks z różnymi mężczyznami albo Michałem Archaniołem albo... Jezusem… - tak, słyszałam i takie opowieści). Te kobiety są w "celibacie", nie z powodu dokonania świadomego wyboru, lecz z niemożności znalezienia "odpowiedniego" partnera. Podobnie wielu księży wybiera ten" zawód" dla "prestiżu" na przykład nie będąc w pełni świadomymi, czym naprawdę jest "celibat". Tę decyzję - aby rzeczywiście "celibat" mógł spełnić swoją funkcję jako "narzędzie poznawcze" - warto podejmować świadomie. I tylko wtedy, kiedy przejawia się to w nas i czujemy, że to Serce, nasza wyższa JaŻń nas ku takiemu doświadczeniu nakierowuje. Bo oczywiście w innym przypadku można nabawić się np. "nerwicy" albo nawet jakiejś "psychozy".

X: "Celibat jest równie naturalny co posty, krótkotrwale działają oczyszczająco, ale na dłuższą metę stają się szkodliwe."

Tikali: Czy powiedziałbyś coś takiego np. Dalajlamie? Albo Buddzie?

Nie ma "właściwej czy niewłaściwej, mądrej czy głupiej" drogi ani sposobu przeżywania Życia w jego wszelkich przejawach. Najważniejsza dla Ciebie jest Twoja droga - droga wytyczana drogowskazami malowanymi "wizjami" pochodzącymi z przestrzeni Twojej świadomości i umysłu, Twojego samozrozumienia Siebie - Twojej tożsamości, Twoich wyobrażeń o Sobie. Jednakże ;-) ....
Im więcej koncepcji odpada - co i jak-ie powinno być, tym większe zrozumienie Siebie (jako JaŹni) oraz naszych indywidualnych dróg - na różne sposoby zróżnicowanych pomiędzy sobą przejawów Jedni.

Najważniejsza dla Ciebie jest Twoja relacja ze Sobą - tym, co "wewnątrz i na zewnątrz". Nawet jeśli w "zaśnieniu" zapomnisz, że iluzją jest to, co "wewnątrz i na zewnątrz" jako oddzielne. Zawsze możesz sobie przypomnieć, że Jest Jedno Ja - JednJa - Jednia. I w tej Jedni jesteśmy także doskonali, niewinni i wolni... tacy, jacy Jesteśmy.

Jeśli Twoja tożsamość jest ograniczona do bycia kobietą lub mężczyzną, Twoja seksualność będzie dotyczyła relacji z "osobami płciowymi". Na przykład z powodu przywiązania do ciała (utożsamienia/uwarunkowania), z powodu strachu przed śmiercią pojawia się konieczność "przedłużania swojego istnienia w ludzkiej formie" stąd "imperatyw biologiczny". Ponieważ - zgodnie z naturą - nasze ciała obumierają, to "z biologicznego punktu widzenia podstawowym celem zachowań seksualnych jest prokreacja" prowadząca do powstania nowej istoty - potomka. Tak jak kwiaty i drzewa rozsiewamy się...

Energia seksualna - na poziomie naszej (Istoty ludzkiej) boskości - to przede wszystkim część energii twórczej. Jednak nasza najgłębsza, najbardziej intymna relacja ze Sobą i innymi cząstkami Jedni przekracza seksualność czyli płciowość oraz wszelką twórczość... ujawniając głębię Źródła Źródeł naszego Istnienia...

"Nakazem" natury jest trwanie gatunku dopóki ma on trwać, a ponieważ nie możemy widzieć ani odczuwać świadomie przepływu energii, możemy bez końca powtarzać wzorce zachowań i interpretacji emocjonalnych zgodnych z ukrytym procesem - zapisami. Jednak niektóre istoty ludzkie czasem czują intuicyjnie lub nawet mają "wizje", że ich droga nie prowadzi do "biologicznej reprodukcji". Albo po spełnieniu "nakazu reprodukcyjnego", podążając za "głosem Serca" zaprzestają "uprawiania seksu", który biologicznie służy prokreacji a czynności i zachowania zwane seksualnymi nadal mają "odcień i zabarwienie" wzorców służących wyłącznie "przetrwaniu gatunku" i to w taki sposób, jakiego zostaliśmy nauczeniu zgodnie z programem tego świata - snu. I wszelkie działania ze strefy seksualno-twórczej wykonywane są zgodnie z tymi wzorcami. 

Są jednak istoty ludzkie, które odkrywają, że dla nich rozwój świadomości Siebie staje się z jakiegoś powodu ważniejszy niż "reprodukcja", "utrzymanie gatunku" itp. i wszystkie działania  oparte o te wzorce - koncepcje - idee 'szczęśliwości". Te istoty nie oceniają, że jeden sposób istnienia jest lepszy czy gorszy od drugiego. Po prostu: podążają świadomie i w zaufaniu za tym, co się przez nich przejawia.

X: "Biologii nie da się oszukać, świadome wybory to jedno, a ciało i jego potrzeby to drugie,"

Tikali: "Imperatyw biologiczny" nie jest jedynym i najistotniejszym. Może dla kogoś być, a dla innych nie musi. Bo jeśli chodzi o "biologię i potrzeby", to… Są tacy, co uważają, że nie przeżyją kilku dni bez wody, a innym się udaje. Bez problemu. Są tacy, co twierdzą, że nie mogą nie jeść mięsa, a inni, że będą chorzy albo mniej doskonali, jak będą jeść mięso itd. A jeszcze inni żyją jedząc tylko owoce itp.. Ale i tak póki czegoś nie spróbujemy, nie doświadczymy sami (najważniejsze tu jest świadome "wewnętrzne" doświadczenie w relacji z tym, co "na zewnątrz"), to trudno nam uwierzyć, że to, co wydaje się niemożliwe, jest możliwe. I oczywiście możemy - twierdząc, że to niemożliwe - pozostawać nawet w lęku przed podjęciem takiej próby. A możemy także przyjąć to, co jest takim, jakie jest wraz z naszymi odczuciami na ten temat. I widzieć to, co jest takim, jakie jest bez oczekiwań i oceniania. 

Wiedza bez praktyki jest niczym. Służy wyłącznie do podtrzymywania naszych przekonań (nawet tych nieświadomych), a nie rozwijaniu (poszerzaniu) świadomości (Siebie).

Gdy uaktywniają się tzw. dodatkowe zmysły, "stare" sposoby doznań zmysłowych ulegają "rozpuszczeniu", następuje ich transformacja. A "odzyskana" energia wspiera rozwój dodatkowych, "nowych" zmysłów i uaktywnia się nasza "wielowymiarowość"... Wszyscy mamy szansę na osiągnięcie wolności, ale to zależy od każdej i każdego z nas, czy ją osiągniemy i przekształcimy w rzeczywistość.

Pożądanie zanika, namiętność pozostaje... namiętność, pasja = radości Istnienia i podążania (zamiast pożądania 😉) za Sercem Serc Źródła Źródeł.

sobota, 24 marca 2018

JESTEM-JESTEŚ-JESTEŚMY MIŁOŚCIĄ


Jestem/Jesteś/Jesteśmy Miłością, Esencją, Świadomością, która odczuwa SIEBIE (SELF,JAŹŃ).
Z Miłości, Esencji wszystko... każda forma... energetyczna, materialna...
Miłość wypełnia każdą formę. Miłość w działaniu Kocha.
Miłość i Kochanie to odczuwanie Się Esencji, Świadomości...w SOBIE. Miłowanie...
Miłość w formie formą oddzielona od reszty, całości, jedni SIEBIE, z formą utożsamiona, bawi się w iluzje siebie. 

Gdy łączy się ze SOBĄ z poza formy, Kocha SIEBIE w formie, Kocha formę pozaforemnością i Kocha wszystkie swoje przejawy w formach i pomiędzy nimi...

Miłość to odczuwanie SIEBIE także w swojej różnorodności... Kochanie to łączenie Się SIEBIE ze sobą w różnych cząstkach w formach...

Miłość, Świadomość... odczuwanie wibracji przestrzeni o nieskończenie różnych zakresach częstotliwości... 
Taniec w Bezruchu Pustki... Pełnej nieskończoności transformacji form...
Taniec Esencji...
Cud Życia...
Święta Tajemnica...
Kosmiczna Symfonia Jedni...

"Widziane" jest, że jakiekolwiek granice są wyłącznie umowne, iluzoryczne. I służą jedynie zabawie Jedni Całości... różnorodnością przejawów SIEBIE (SELF-JAŹNI). Zabawie w rozdzielanie i łączenie SIEBIE.

Tak Się przejawia też. 

wtorek, 30 stycznia 2018

POZNAWANIE NATURY UMYSŁU...

Mamy niesamowite możliwości poznawania "natury umysłu". 

Jill Bolte Taylor, neuroanatom na podstawie przeprowadzonych badań twierdzi, że myśl, której nie stawia się oporu, przechodzi przez nasz umysł w 90 sekund. Mamy zatem 1 i 1/2 minuty aby:


1. przykleić się do myśli i za nią podążyć nieświadomie czyli ulec iluzji jej "prawdziwości". Jesteśmy wtedy animowani przez taką myśl jak marionetki lub pacynki nieświadomie odgrywające "swoje role". 

2. stawiać opór myślom i w rezultacie ulegać wewnętrznemu konfliktowi. W umyśle toczymy dialog sami ze sobą, choć też możemy nie być świadomi tego sporu toczącego się w głowie. 

3. obserwować myśl świadomie i... "widzieć" jak się "rozpływają... dymki czy chmurki iluzji".

4. Bywa, że już pewne myśli obserwujemy, a innych nie. I te nie wychwycone , nieuświadomione nas nadal "wciągają". 

5. Bywa, że przyglądając się myślom możemy wyczuwać (intuicyjnie lub na zasadzie rezonansu - odczuwania energii), które myśli są dla nas jak drogowskazy ku naszej ewolucji, ku nowemu postrzeganiu, zrozumieniu, a które nadal nas ściągają do starych, konwencjonalnych sposobów myślenia i zachowania. Świadome obserwowanie myśli uwalnia nas od wewnętrznych konfliktów. 

6. Bywa, że świadomie możemy za jakąś myślą podążyć - jak podróżnik, który wyruszył w nieznane tereny podążając za przewodnikiem... Pozostając obserwatorem tego, dokąd nas ta myśl zaprowadzi, doświadczamy świadomie skutków takiej myśli... rozpoznajemy na przykład jej wpływ na nasze uczucia i emocje czyli na przykład działanie w naszym ciele albo... w znacznie szerszym planie, zakresie. 

7. Zdarza Się, że jakaś myśl może zaprowadzić nas do odkrycia kolejnej części Siebie, której wcześniej nie byliśmy świadomi. 

I umysł integruje Się ze świadomością... Świadomość rozświetla niewidzialnym światłem kolejne obszary umysłu i integruje je ze Sobą... Ach... Jak odkrywcy, radośni badacze z zachwytem, zaciekawieniem niewinnego dziecka odkrywamy, badamy przeróżne zjawiska i przestrzenie Życia, Istnienia. 

Obserwowanie myśli umożliwia nam badanie i zrozumienie, dokąd nas myśli mogą zaprowadzić; w ten sposób uświadomione stają się wszelkie wcześniejsze nasze nieświadome myśli, powiązane z nimi emocje i działania oraz ich skutki. Oczywiście najpierw warto ;-) uaktywnić uważność - świadomość umożliwiającą nam obserwowanie procesu myślenia.

I obrazek Się narysował taki:








piątek, 5 stycznia 2018

O MODLITWACH I INTENCJACH

z wdzięcznością za nieustające inspiracje. 

"Najważniejsze w modlitwie jest to, by nie prosić o coś, lecz poczuć, że to już się stało. (...) Ciągłe prośby zasilają jedynie to, czego nam brak. Modlitwy o uzdrowienie wzmacniają chorobę. Modlitwy o deszcz wzmacniają suszę" - z książki Gregga Bradena „Tajemnice zagubionej modlitwy" *).

Modlitwy o miłość nie przyniosą miłości.  
Kiedy modliłam się o harmonię między animą i animusem, nic się nie działo, a kiedy przestałam, proces Się uaktywnił.  
Kiedy modliłam Się o pokój i harmonię, nie mogły one dla mnie zaistnieć do momentu aż zaczęłam je odczuwać w sobie, Sobą.  
Jakie to proste. Wejść, wniknąć w to, co przejawia Się jako pragnienie Serca... oddać Się temu, stać się Tym... świadomie.

A jeszcze dalej... Odczuwanie tego, co Się przejawia, bycie z tym, co Jest... toć to... bycie świadomie - bycie świadomością w różnych stanach: sytuacjach - snach - światach... bez chcenia czy niechcenia, bez marzeń, oczekiwań czy stawiania oporu temu, co autentyczne i spontaniczne... To integracja, scalenie siebie ze Sobą -Życiem, esencją, istnieniem, istotą, Absolutem... 
To nie jest bierne, to jest bierne i aktywne jednocześnie
jak taniec w bezruchu; abstrakcyjny lot... 
niepoznawalnego pomiędzy (oraz w) 
znanym i nieznanym... 

To, czego oczekuje ja (ego), nie zawsze jest tym, co jest nam potrzebne do naszego rozwoju, a czasem to, co ja sobie wyobraża, że potrzebuje, nawet ten rozwój hamuje i stawia opór temu, co naturalnie "potrzebuje" Się przejawić, zadziać. A wtedy ten opór ... sprawia ból, bo jeszcze ważniejsze są oczekiwania - potrzeby ja, a ignorowane jest, to, co otrzymujemy, bo potrzebujemy... co nasza Dusza/Duch nam daje "w prezencie". Bywa, że chcenia, potrzeby i pożądania naszych ja różnią się od pragnień/intencji Duszy/Ducha. 

Podąża Się za pragnieniami/intencjami Duszy/Ducha, gdy prowadzi "wołanie Duszy" albo "pukanie Ducha"... I te pragnienia/intencje zaskakujące bardzo często bywają dla naszych ja i jednocześnie odczuwane są jako oczywiste dla Ducha/Duszy. Taka zabawna jednoczesność jest odczuwana. Gdy tego potrzebujemy. To nas zbliża do "stawania" Się przejawami pragnień/intencji Serca Serc, integrowania Się z Życiem, naszą Istotą Istnienia.  

____________________________
*).
"Pewnego dnia David, znajomy tubylec, zaprosił mnie na wyprawę do starożytnego kamiennego kręgu, żeby tam wymodlić deszcz. Nie padało już od wielu tygodni i na wielkich obszarach Nowego Meksyku panowała skrajna susza.
– Sam krąg nie ma żadnej mocy. Służy jedynie za miejsce skupienia dla tego, kto zanosi modlitwy – wyjaśnił mi, gdy przybyliśmy na miejsce. 
Uważnie przyglądałem się, jak David zdjął buty, wszedł do kręgu i pozdrawił cztery kierunki świata i wszystkich swoich przodków. Potem złożył dłonie jak do modlitwy, zamknął oczy i znieruchomiał. Spowolnił oddech, który stał się ledwo zauważalny, a następnie, po kilku chwilach, odetchnął głęboko. Otworzył oczy, spojrzał na mnie i powiedział:
– Chodźmy, sprawa załatwiona. (...)
– Już? – spytałem. – Myślałem, że miałeś zamiar modlić się o deszcz.
– Nie – odparł. – Powiedziałem, że wymodlę deszcz. Gdybym modlił się o deszcz, mógłby nigdy nie zacząć padać... (...) Wywołałem w sobie uczucie, jakie wywołuje padający deszcz. Poczułem, jak spływa po moim ciele i co czuję, stojąc na placu w mojej wiosce z bosymi stopami zanurzonymi w błocie powstałym od obfitych opadów. Poczułem zapach deszczu na glinianych ścianach domów i doświadczyłem uczucia jak podczas spaceru przez pola kukurydzy, która sięga mi aż po pierś, bo bujnie wyrosła dzięki rzęsistemu deszczowi. Najważniejsze w modlitwie jest to, by nie prosić o coś, lecz poczuć, że to już się stało. Gdy prosimy, by coś się zdarzyło, przyznajemy, że tego nie mamy. I dajemy temu moc. Ciągłe prośby zasilają jedynie to, czego nam brak. Modlitwy o uzdrowienie wzmacniają chorobę. Modlitwy o deszcz wzmacniają suszę. 
Odpowiedź Davida była kluczem, który wielu osobom pomógł zrozumieć ten rodzaj modlitwy" – pisze Braden.


poniedziałek, 11 grudnia 2017

jednia umysłu i świadomości

jednia umysłu i świadomości, połączenie niedualnego z dualnym rozpuszczają zasłonę oddzielenia pomiędzy nimi. Piękno wyrażone Się (Self-Jaźni) Sobą... 

Odklejanie Się od utożsamienia z umysłem i przesunięcie ku byciu świadomością jest etapem w podróży - w zabawie kreacji płynącej ze Źródła. To proces Życia w czaso-przestrzeniach i wykraczania poza ograniczoność form. 

Czym jest to coś, co określane jest jako negatywne myśli, ograniczające przekonania? To cząstki umysłu który bawi Się Sobą. Te cząstki, jak wszystko inne, całość umysłu pochodzi z tego samego źródła kreacji. Na podobieństwo pięknych fraktali tworzą się struktury umysłu i zagęszczają Się same w Sobie. Czysta, absolutna wolność tańczy esencją Siebie i maluje różne obrazy Sobą tworząc struktury tak zagęszczone, że sprawiają one iluzję więzienia ograniczającego swobodę i elastyczność ruchu w tych strukturach-formach... Iluzję ograniczania wolności. TO piękna Zabawa Absolutnej Esencji - Istoty w taniec kreacji, który "ogranicza - zniewala" Siebie po to, aby odkryć, że Jest wolnością. Nawet w iluzorycznej ograniczoności, odrębności, oddzielności struktur i form, które tworzy umysłem. Aby odkryć Siebie w cieniu i świetle... I że w cieniu zawiera Się światło, a w świetle cień, że bez nich nie byłoby żadnego ruchu, żadnej kreacji. Że światło i cień, umysł i świadomość są tym samym, tą samą esencją - istotą jak bezruch i ruch... 

Że niedualne bez dualnego też nie mogłoby doświadczyć dzielenia i scalania, aby przejawić Się realizacją Siebie w swojej Pełni i Pustości.


niedziela, 10 grudnia 2017

EMOCJE TO ENERGIA...

Uczucia i emocje to energia. Na przykład strach albo złość to energia usidlona jakąś historią - myślą. Podobnie emocje ekscytacji.

Energia bez historii to tylko energia o różnych wibracjach, natężeniu i nasileniu, którą możemy odczuwać, jako taniec energii w naszych ciałach.

"Negatywne" emocje są tylko energią, która Się w pewnych sytuacjach - snach intensyfikuje, a jest interpretowana za pomocą myśli, które uznaliśmy (w procesie wychowywania Się) za "jedynie prawdziwe". A te powiązane są z etykietowaniem, ocenianiem i oczekiwaniami itp. Ta energia o zróżnicowanym natężeniu i częstotliwościach nie musi być interpretowana. Ale jest to możliwe, kiedy następuje uwolnienie od tych "jedynie prawdziwych" interpretacji.  
Każdy jednak może te "zjawiska" postrzegać inaczej. Oczywiście. 

Odreagowywanie emocji poprzez sztukę: tańce masek i śpiewy (niemalże transowe) wynikało z głębokiej mądrości natury - były jak wentyl dla "odzwierzęcych" instynktów człowieka wymieszanych z jego "boskim potencjałem". W takich społeczeństwach nie było psychicznie chorych. Te "rytuały" nie były bezmyślnym kontynuowaniem jakichś tradycji, ale miały konkretne zadanie - utrzymania społeczności w maksymalnej harmonii z Naturą, Życiem. 

O wiele łatwiej by nam się żyło, gdybyśmy zamiast tłumić np. odczuwaną złość w sobie, mogli po prostu odtańczyć dziki (szalony) taniec i wyśpiewać te emocje uwalniając napięcia, jakie one wywołały. Nie raniąc siebie i innych, a przyjmując świadomie te energie i uwalniając je. Ale takie zachowania zostały odrzucone przez kulturę "cywilizowanego człowieka", więc nie dziwi, że obecnie coraz więcej ludzi cierpi na "depresje, psychozy" i pojawiają się coraz to nowe rodzaje zaburzeń i "chorob" psychicznych. A to są informacje, że nasz "rozwój" zmierza w kierunku autodestrukcji. 

Oczywiście są różne możliwości zmiany kierunku. Na przykład ewolucji świadomości.  

Haka dance, tybetan mask dance... itd.
https://youtu.be/QUbx-AcDgXo




sobota, 14 października 2017

P-ODDANIE...

Całość jest doskonała sama w sobie taka, jaka jest. A wszelkie podziały pochodzą jedynie z umysłu uwarunkowanego koncepcjami oddzielającymi od siebie różne części całości poprzez np. oceny i oczekiwania. Bo dobro i zło, dzień i noc wzajemnie się dopełniają i bez siebie nie istnieją.

Z całym szacunkiem, do różnych przejawów boskości w nas Się przejawia:

Każda walka odbywa się z tym, co jest odrzucane. Wynika z nieświadomego wewnętrznego konfliktu, który jest wyrażany na zewnątrz. Zbadajmy zatem odrzucanie i walkę... 

Kiedy coś odrzucamy, odcinamy się od tego. I znów odłączamy siebie od jakichś części całości, którą jesteśmy jako Istota ludzka z całym swym niepoznanym potencjałem.


Każda walka - czy to wręcz, czy polityczna, czy na racje, najpierw toczy siè w naszych głowach - z kimkolwiek i czymkolwiek jest toczona, jest kontynuacją procesu niszczenia samego siebie i "popadania [coraz głębiej] w "przepaść samo-zniszczenia siebie", autodestrukcji. 


Walka ze złem - tym na zewnątrz wynika z walki, która toczy się w naszych mózgach jako walka różnych myśli pojawiających się w umyśle (koncepcji na temat tego, co dobre i złe dla innych czy świata). A my - tak bywa - nawet tego nie jesteśmy świadomi, więc taki świat współkreujemy. 

Dopóki walka jest toczona, nie istnieje żaden sposób na uzyskanie s-pokoju. Dopiero, gdy walka kończy siè w naszych głowach - w umyśle, może zaistnieć s-pokój. 


A ta walka jest toczona z powodu naszych nieuświadomionych uwarunkowań i iluzji na temat otaczającego nas świata i swojej roli w nim. Iluzji na temat naszych relacji ze światem, Życiem i Sobą w nim.


A kiedy z Miłością przyjmujemy wszelkie uwarunkowania i iluzje (również te na temat miłości), nie ma już potrzeby, by odrzucać cokolwiek i coś oddzielać od czegokolwiek. Naturalnie przestajemy oceniać, oczekiwać i walczyć z czymkolwiek. Przyjmując wszystko takie, jakie jest, integrujemy ze sobą to, co istnieje w iluzji - np. i to, co niby miłością nie jest. Jak wszystko, to wszystko. 

Przyjmujemy całość Siebie (Jaźni, Boga - jak niektórzy TO nazywają) i Życie w Sobie. /Toć Bóg jest Miłością i wszystko z niego "pochodzi".. A gdy nie ma całkowitego zaufania do Boga, to trzeba dalej "wnikać w siebie", by świadomością = miłością "rozświetlać" te zakamarki Siebie, które stawiają jeszcze opór przed całkowitym zaufaniem do Boga, do Życia, do Życia.

Dla mnie - gdy przyjęte jest wszystko, co w oddzieleniu swym od całości ulega iluzji, że miłością nie jest - zyskuje nieopisywalne piękno.

W wolności wyrażana jest ta wiedza, z szacunkiem i zrozumieniem, że dopóki ktoś uważa człowieka za największego drapieżnika lub ignoranta czy głupca - narzucając w ten sposób na człowieka ogromne ograniczenia wobec jego Istoty, ten nie może jeszcze dojrzeć tej drapieżności, arogancji czy głupoty w sobie i uwolnić jej w sobie - poprzez siebie. I to też przyjmuję z Miłością i zrozumieniem. To też jest takie, jakie jest.


I dziękuję za wszystkie cudowne inspiracje... 

wtorek, 13 czerwca 2017

MIŁOŚĆ ODWZAJEMNIONA


miałam ostatnio piękne, choć jednocześnie w tamtym momencie bardzo trudne doświadczenie - wyzwanie. ( taka historia :-} ) Zrozumiałam, że dopóki nie dostrzegę Shivy (Wielkiego Ducha, Tęczowego Buddy, Chrystusa, Źródła - nazwij TO, jak chcesz) w każdej istocie ludzkiej, we wszystkim, co się zdarza, we wszystkim, co mnie otacza, we Wszystkim, Co Jest, moja miłość do Siebie-Ciebie nie będzie wystarczająca, by poczuć Twoją wzajemność w sobie i połączenie z Tobą. 

Kiedy osoba, z którą odczuwałam "nieprawdopodobne", wręcz "wielowymiarowe" ;-) połączenie, nagle odeszła i "zdmuchnęła mnie jak świeczkę", wreszcie "olśniło mnie" i dostrzegłam, że

poprzez tę osobę nikt inny jak Shiva (Wielki Duch...) zatańczył dla mnie "taniec iluzji odrzucenia"

I kiedy przyjęłam to z wdzięcznością i pokorą, nie poczułam już żadnej negatywnej emocji wobec tej osoby, nie pojawiła się żadna negatywna myśl o niej, Za to przejawiło się pełne zrozumienie, że inaczej nie mogło się zdarzyć. Że to doświadczenie było mi potrzebne. I wtedy poczułam jeszcze większą Miłość do tej osoby niż kiedykolwiek wcześniej. Dostrzegłam, jak Cudowny i "Tęczowy" jest Shiva (Wielki Duch, Budda...), jak wiele przejawów ma Jego Taniec. I poczułam ogromną wdzięczność, która wybuchła we mnie gorącym płomieniem z serca i objęła całe ciało rozprzestrzeniając się na wszystko wokół. Poczułam ogień Miłości i wdzięczności do Shivy (Wielkiego Ducha, Chrystusa, Tęczowego Buddy...) za ten dar, dzięki któremu mogłam poczuć jeszcze większą Miłość do Ciebie-Siebie w sobie. Mogłam pokochać kolejną cząstkę Siebie, którą odzwierciedla dla mnie - symbolizuje ta osoba.

"Odkryłam", że

Miłość to stan istnienia, do którego prowadzi nas... zrozumienie, które uwalnia nas - przekraczając i prześwietlając niewidzialnym światłem świadomości nasze "ja"-  do takiego stanu, "momentu", w którym wreszcie możemy poczuć wzajemność Shivy (Wielkiego Ducha...). [Dla mężczyzny może być to wzajemność Shakti - Bogini].

Gdy płoniemy, spala się powoli lub nagle wszystko, co mogłoby stawiać opór naszemu całkowitemu oddaniu Miłości. Ta Miłość odczuwana w sercu staje się bramą, która otwiera się... I wtedy może przejawić się Jego/Jej wzajemność w nas. I Miłość naszej wzajemności wybucha jeszcze większym Płomieniem w Sercu.

"TO JAKBY PATRZYŁO 
OCZAMI MIŁOŚCI NA KAŻDEGO
TAK SAMO...
JAKBY PATRZYŁO NA SIEBIE"

JAKO WSZYSTKO, CO JEST.

Następuje coś jak przebudzenie się czy wyzwolenie się w nas (poprzez nas) Istoty Boskiej, która zintegrowana jako Jedno: Ona i On staje się naszym przewodnikiem. Dla pozostałych ludzi ta Istota pozostaje ich nierozpoznanym świadkiem, czuwającym również podczas stanu marzeń sennych i głębokiego snu (zaśnienia).


I teraz przypomniałam sobie, że wielokrotnie ten stan odczuwałam. Bywało też i tak, że trwał on kilka dni a nawet tygodni... I wygląda na to, że to, co zdarza się nam jako trudne sytuacje i doświadczenia, to są wyzwania, które umożliwiają nam dokonanie takiej zmiany w Sobie, aby ten stan w nas mógł się "pogłębiać", osadzać w nas, a my w nim...

Kiedy szłam ulicą i tak odczuwałam ten ogień i "rozmyślałam' o tym, zobaczyłam na ziemi mały kamyk, który "zawołał" mnie, więc podniosłam go. Był w kształcie podobnym do serca. I poczułam (usłyszałam w sobie), że to Shiva (Wielki Duch...) przesłał mi ten znak swojej wzajemnej Miłości do mnie. 
Przytulam Cię do Serca.

W młodości napisałam wiersz, który kończył się słowami:

Moje serce Twoim 
kamyczkiem 
do puszczania 
kaczek na wodzie

Dopiero teraz zrozumiałam ich sens. :-} 💖
Kłaniam się Tobie-Sobie w Sobie i w Tobie. :-} 💖




"Ludzie na tym świecie są jak trzy motyle latające wokół świecy.

Pierwszy podlatuje blisko i mówi: wiem co to miłość.
Drugi dotyka płomienia leciutko skrzydełkiem i mówi: wiem jak pali ogień miłości.
Trzeci rzuca się w płomień i płonie…
Tylko on wie – czym jest prawdziwa miłość.

- cytat z filmu "Bab'Aziz Ojciec Drogi (napisy pl) |Sufizm|" - youtube.com - Bab'Aziz ojciec Drogi (napisy pl) |Sufizm|

poniedziałek, 11 lipca 2016

DEMONY UMYSŁU - ULEGANIE IM I ICH KARMIENIE CZY UWOLNIENIE ICH W SOBIE?


Nie wiem, dlaczego, ale czuję, że mam podzielić się z tobą pewną historią. Piękna młoda kobieta niedawno popełniła samobójstwo. Wizerunek na facebooku, jaki tworzyła o sobie i na swój temat, był "jednostronny"... zawsze wyglądała na osobę radosną, szczęśliwą, wesołą, pełną energii i intensywnie rozwijającą się duchowo... 

Ludzie, którzy znali ją tylko od tej jej powierzchownej strony, z jakiej ona chciała na facebooku siebie widzieć i być widzianą przez innych, byli zaszokowani jej samobójstwem. 

Nie wiedzieli na przykład nic o jej cierpieniu i stanach depresyjnych, nie wiedzieli o tym, że często miała myśli samobójcze, że tak naprawdę - choć wszyscy myśleli, że jest bardzo szczęśliwa ze swoimi partnerem, to jednak nie była... że kłócili się, zdradzali, wielokrotnie rozstawali się i schodzili ze sobą... Nie wiedzieli, że często zdarzało się, że czuła strach, że się czasem wściekała i krzyczała,  że odczuwała nienawiść, choć pragnęła miłości i za miłością wciąż tęskniła... 

I ludzie też nie wiedzieli, że ta piękna kobieta na przykład miała różne pragnienia, marzenia i wizje, w które wierzyła, za którymi podążała... W niektórych tych wizjach widziała demony i duchy, jedne ją atakowały, a ona próbowała je karmić, a inne podpowiadały jej, co ma robić...  Ale ona nie rozpoznawała ich jeszcze jako... duchy i demony swojego umysłu, które w rezultacie doprowadziły ją do... autodestrukcji. (*)

Ludzie wiedzieli, że ona marzyła o stworzeniu miejsca i społeczności ludzi, którzy będą żyć w harmonii, miłości, współtworzyć ze sobą i wspierać się wzajemnie, ale nie wiedzieli, że wszystkie próby, jakie czyniła w tym kierunku, prędzej czy później kończyły się jej rozczarowaniem... sobą i innymi.

I ludzie nie wiedzieli... prawie nic o jej "drugiej stronie", tak samo, jak nie chcą widzieć tego samego w sobie... Jak nie chcą dostrzec swojej "drugiej strony" w sobie... która to strona czy chcemy, czy nie chcemy, przejawia się przez nas, ale zazwyczaj nie jesteśmy tego świadomi.

Nasze ja-ego uwielbiają pokazywać się jako piękne maski, za którymi ukrywają te części siebie, które piękne wcale nie są. Nie chcemy, by ktokolwiek zobaczył nasze "słabości", nasze zmagania się ze sobą itp. "To zrozumiałe, bo i po co?" Ale przede wszystkim to my sami, tego nie chcemy zobaczyć - my jako nasze tzw. ja-ega, więc wypieramy się wciąż, wypieramy się tego, od czego nasze ja-ego nas wciąż oddziela... od innych cząstek Siebie jako Całości, Jedni - od SIEBIE, od tego, KIM/CZYM JESTEŚMY. 

Dlatego (jedni częściej, inni rzadziej) cierpimy w samotności i użalamy się nad sobą albo skarżymy się innym obwiniając jeszcze innych o nasze cierpienie, a w jeszcze innych sytuacjach... udajemy, że "wszystko jest w porządku"...."u mnie wszystko dobrze"...

No i próbujemy wszystkie "brzydkie" części Siebie ukrywać za pięknymi maskami i uciekać przed tymi "brzydkimi" częściami Siebie, a one i tak nas wciąż gonią i prędzej czy później dopadają. 

Więc jeśli nie znajdujemy w sobie odwagi, by zacząć wyciągać to wszystko, co pod tymi pięknymi maskami w nas ukryte, w pewnym momencie te piękne maski same zaczynają się rozpadać, bo rozbijają je te "straszniejsze" - wbrew naszym upartym ja- ego, które chcą być "piękne" i "kochane", ale samych Siebie nie mogą rozpoznać i pokochać..  

Tak nieświadomie działamy, co prowadzi w rezultacie do auto-destrukcji - gdy nie możemy być uczciwi wobec samych siebie i tym samym wobec innych, dlatego wolimy pozostawać nieświadomymi tego, kim/czym JESTEŚMY...

Jeśli nie znajdujemy w sobie otwartości na nieznane, na rozpoznawanie natury umysłu, żyjemy w nieświadomości i okłamujemy sami siebie i innych żyjąc w iluzji i projektując swoje iluzje na innych...

Wiem, że bywa i tak, iż często na innych projektujemy to, co w nas jeszcze nieuświadomione, a czego wypieramy się w sobie i nie chcemy tego w sobie dostrzec.  A kiedy tak robimy (w nieświadomości swojej nie wiedząc, co czynimy), to wtedy zawsze coś, co przejawia się przez innych wobec nas,może wciąż nas, drażnić, dotykać, ranić, denerwować czy gniewać... 

Dlatego zawsze, gdy coś mnie porusza, przyglądam się sobie z największą uczciwością i uważnością, jaką mogę z siebie wykrzesać. Bo wiem, że jeśli coś nas dotyka, obraża i rani itd. (wywołuje nasze gniewne emocje), to jest to tylko informacja dla nas, o nas samych. Taka informacja często zostaje odrzucana przez nas, kiedy nie jesteśmy gotowi przyjrzeć się uczciwie samym sobie. Kiedy nie ma w nas gotowości na to, by ujrzeć wreszcie to, co nasze tzw. ja-ego ukrywa przed nami, żeby mogło czuć się lepiej.

Piszę o tym, ponieważ przez kilka lat zajmowałam się "odkrywaniem Siebie". Łatwe to nie jest, o nie, ale czy ktokolwiek obiecywał nam, że docieranie do Prawdy o Sobie będzie łatwe? Docieranie do Prawdy o Sobie poprzez poszerzanie świadomości siebie - Siebie - SIEBIE i obejmowanie siebie - Siebie - SIEBIE miłością wszechogarniającą, przestaje być trudne.

Może "coś" już na te temat wiesz. ;-}

Nawet chwilowe przebłyski błogostanu, a także chwile naszego uwielbienia dla Boga zawsze będą wymieszane z chwilami "depresyjnymi", w których różne nasze myśli i czyjeś działania będą wywoływać w nas negatywne emocje. Wahadła emocji poruszają się od jednego bieguna do drugiego... Te wszystkie myśli i emocje nami jeszcze powodują tak długo, dopóki ich nie rozpoznamy, dopóki ich sobie nie uświadomimy i dopóki z nich się nie "wyleczymy" - nie uwolnimy od nich.

Nie jestem osobą, która cokolwiek wie lepiej od ciebie albo gorzej, która czuje się lepsza lub gorsza od ciebie, lecz dzielę się z tobą tym, przez co przechodziłam przez kilka lat rozpoznając na przykład kolejne warstwy kłamstw i oszustw, a nawet różnych tricków mojego ego (umysłu o ograniczonej świadomości), które były ukryte przede mną samą (za piękną maską mojego ego). W tych rozpoznaniach rozświetlało się światłem świadomości wszystko to, co kiedyś moje ego przede mną samą ukrywało - Prawdę o sobie - Sobie - SOBIE. 

Poznając Naturę Umysłu poznajemy siebie-Siebie-SIEBIE. Czuję, że ten "proces" odkrywania Siebie - SIEBIE w sobie nie został zakończony. :-} Bo może nigdy się nie kończy. Ale nie ma to znaczenia, ponieważ z taką mocą ufności, jaka jest mi dana, jestem otwarta na nieznane i na Poznawanie siebie - Siebie - SIEBIE.

Nie chcę, nie oczekuję i nie potrzebuję, żeby ktokolwiek wierzył w to, co się przeze mnie przejawia, ale - jeśli kiedyś zechcesz, to może będziesz mogła/mógł sprawdzić, czy to, czym dzielę się z tobą w Miłości, jest prawdziwe dla ciebie i czy zainspiruje cię do odkrywania siebie - Siebie - SIEBIE  i do świadomego rozbijania MASEK naszych pięknych ego, które tak naprawdę służą nam do... ukrywania przed nami naszego cierpienia i Prawdy o Nas Samych: o sobie - Sobie - SOBIE...

(*) W uzupełnieniu film między innymi o naszych "demonach umysłu" i kołowrocie cierpienia:




_________________






niedziela, 5 czerwca 2016

JESTEŚMY ARTYSTKAMI I ARTYSTAMI ŻYCIA, TWÓRCAMI I TWÓRCZYNIAMI ŚWIATÓW...

A CZY JESTEŚMY ŚWIADOMI SWOJEJ TWÓRCZOŚCI?

Każdy i każda z nas jest Artystą/Artystką Życia (wspominał o tym Miguel Ruiz w jednej ze swoich książek). 

Każdy i każda z nas jest twórcą/twórczynią, ale czy każda i każdy z nas jest świadoma/świadomy tego, co tworzy?

Czy każdy twórca - Artysta Życia jest świadomy, jakie skutki mają/będą miały jego działania, zwłaszcza, gdy nie jest świadomy tego, co z siebie „generuje”, co swoją energią podtrzymuje – jakie struktury, jakie zjawiska, jaki świat?

Nasza aktywność może mieć różne przejawy. Możesz na przykład całe życie walczyć (przede wszystkim w swojej głowie) z pewnymi zjawiskami. Możesz o nich mówić, pisać, dyskutować… Ale nie znaczy to, że cokolwiek się zmieni. Bo się nie może zmienić i nie zmienia się zbyt wiele jeśli chodzi o pewne zasady - wzorce rządzące tym światem - naszą rzeczywistością - snem, w jakim istniejemy... zaśnieni.

Może być tak, że nigdy przez całe swoje życie „nie pozwolisz” sobie, aby… poprzez wiele innych destrukcyjnych myśli pojawiających się wciąż w twoim mózgu, przebiła się choć jedna taka, która sprawiłby, że musiał/a/byś zastanowić się: dlaczego – mimo twojej aktywności – nie zmieniają się zasady i reguły świata, w którym istniejesz? Ano dlatego, że to, w co wierzymy (myślimy i generujemy z siebie w działaniach, w swojej aktywności) współtworzy tę otaczającą nas rzeczywistość.

A każde cierpienie, choroby i wojny, konflikty (w tym również wzorzec „kata i ofiary”, "pana i niewolnika", "dobrego i złego" itd.), to wszystko wynika z „niewłaściwego postrzegania”. Natomiast nie rozpoznasz swojego (a co za tym idzie także i innych) „niewłaściwego postrzegania” (czyli tzw. ignorancji) nie „zaglądając” w Siebie… Bez rozpoznania tego, co „generujesz” z siebie, gdy jesteś tego nieświadomy/a oraz bez rozpoznania tego, tego, jaki świat współtworzysz z innymi nieświadomie, nie ma możliwości wyjścia ze świata „niewłaściwego postrzegania” (z tzw. „koła karmy” albo „matrixa”). 

Na przykład pewne twoje upodobania, skłonności, działania inni mogą postrzegać jako „chore”, a jednak ty tego tak nie postrzegasz. Natomiast ty, pewne działania innych możesz postrzegać jako „chore”, dopóki sam/a siebie nie „uzdrowisz”. Po prostu tak to działa, bo takie TO jest.

Na przykład zapobieganie chorobie – gdy się już rozwinęła – bez rozpoznania przyczyn tej choroby jest tylko i wyłącznie walką z jej objawami. I jest to działanie – aktywność wyłącznie pozornie skuteczna czyli w rezultacie nieskuteczna. A to dlatego, że nie jesteśmy w stanie poradzić sobie z objawami – skutkami, jeśli nie rozpoznamy przyczyny. Inaczej jest to walka z wiatrakami, które mają większą siłę oddziaływania niż ci, którzy nie znają sposobu, by „wiatrak” zatrzymać – gdy zachodzi taka potrzeba. Możemy próbować – jak Don Kiszot – walczyć z „wiatrakami”, ale nigdy ich nie zatrzymamy, ponieważ sposoby na zatrzymanie „wiatraków” – które wymyślamy w swoim urojeniu – są całkowicie nieskuteczne. No i nie mamy odpowiedniej „energii”, by je zatrzymać.

Oczywiście, że tzw. rozwój duchowy w odcięciu od rzeczywistości świata, w którym istniejemy (choć każda i każdy z nas istnieje w innym świecie - śnie, a one w pewien sposób wzajemnie  się przenikają), może wciągnąć nas w różnego rodzaju „pułapki ego”, ponieważ każdy rodzaj ucieczki od rzeczywistości - snu, w których istniejemy, jest jak wejście w „ślepy zaułek”.

Tym, co nas rozwija i co może mieć ogromny wpływ na zmianę zasad i struktur świata - snu, w jakim istniejemy, nie jest jakakolwiek aktywność jak np. polityczne zaangażowanie, ale przede wszystkim aktywność i uczciwość w rozpoznawaniu tego, co nieświadomie robimy (myślimy, działamy i generujemy z siebie) oraz skutki tegoż. Bo chodzi o poznanie siebie i Siebie i SIEBIE, swojej wielowarstwowości, "wielowymiarowości".

Ekspansja świadomości w indywidualnych osobach następuje poprzez poznawanie siebie - Siebie -SIEBIE czyli rozpoznawanie tego, co w nas nieświadome, co wyparte, od czego zostaliśmy oddzieleni. W ten sposób poszerza się nasza świadomość siebie - Siebie - SIEBIE, a także odzyskujemy energię, która jest niezbędna do „przejścia” do innej innej rzeczywistości - innego snu - innego świata... nawet, jeśli pozostajemy w tej samej formie ciała.

Na Ziemi obecnie ludzie „żyją” w różnych rzeczywistościach - snach – światach równoległych. I część ludzi nadal pozostaje nieświadoma swojego potencjału i możliwości. Ta część ludzi jest nieświadoma tego, jakie wzorce myślowe i działania nimi „rządzą”, jakie „oprogramowania” przyjęli, z jakimi wzorcami utożsamili się w procesie wychowania i co z siebie generują.




Niektórzy nawet nie odczuwają potrzeby, aby zacząć się temu przyglądać w Sobie i zacząć rozpoznawać te wzorce, „wyciągać” je ze „strefy nieświadomości”, aby móc je zmieniać w Sobie i odzyskiwać swoją energię, która nadal podtrzymuje struktury nieświadomego „niewolnictwa”. Jednak poszerzanie swojej świadomości daje możliwość uwolnienia Siebie od przywiązania… między innymi do: wzorców myślenia i wzorców działania i przywiązania do przekonań, których skutków także nie jesteśmy świadomi - dopóki ich rozpoznamy. Dzięki temu możemy łączyć ze sobą różne cząstki Siebie, a nawet połączyć się ze SOBĄ...

A im więcej w nas świadomości Siebie i SIEBIE, tym więcej dostrzegamy jej wokół, ponieważ dzięki temu umysł łączy się z Umysłem i UMYSŁEM stając się coraz bardziej klarownym i przejrzystym.


niedziela, 3 kwietnia 2016

JESZCZE COŚ O NASZYCH KŁAMSTWACH NIEUŚWIADOMIONYCH I ZMIANACH ŚWIADOMOŚCI

Notka ta jest kontynuacją poprzednich:
1. PRZYPOWIASTKA O KŁAMSTWIE
2. SUMIENIE A PRZEBUDZENIE SERCA

O kłamstwach jako wzorcu myślenia i działania "starego świata", który możemy zmienić... w sobie.

Kiedy denerwujemy się na przykład na to, co ktoś mówi albo wypisuje wiedząc, że to są czyjeś kłamstwa (bezzasadne oskarżenia, pomówienia itp.), to tylko świadczy o tym, że sami działamy jeszcze podobnie. Całkiem możliwe, że nie tak samo jak ten ktoś, ale jednak... podobnie - co znaczy, że okłamujemy sami siebie i sami generujemy jakieś kłamstwa. Lecz tak samo jak ten inny ktoś, kto kłamie, wciąż jesteśmy tego nieświadomi, że sami kłamiemy.

Bywa, że nie jesteśmy tego świadomi, że kłamiemy. Dlatego złościmy się na to, gdy ktoś inny nas okłamuje, a w skrajnych przypadkach, nawet gdy ktoś nas nie okłamuje, to i tak stajemy się na przykład podejrzliwi i doszukujemy się kłamstw tam, gdzie ich nie ma.

Kiedy sami kłamiemy, wtedy zawsze odczuwamy złość na innych, którzy kłamią, ponieważ to, co wysyłamy, wraca do nas.  Ale my nie jesteśmy tego świadomi, że kłamiemy. Dlatego złościmy się na to, gdy ktoś inny nas okłamuje. 

Kiedy zaś stajemy się świadomi tego, że sami kłamiemy, możemy świadomie dokonać zmiany tego sposobu działania (tego wzorca, "oprogramowania") i możemy przestać okłamywać siebie i innych. Oczywiście wymaga to "praktyki" oduczania się kłamania, ponieważ z powodu nieświadomej tendencji wytworzonej przez lata "praktykowania" kłamania i oszukiwania, mamy większą łatwość w okłamywaniu i oszukiwaniu siebie i innych niż w powstrzymywaniu się przed okłamywaniem i oszukiwaniem. Choć kłamstwa mogą mieć bardzo różny "kaliber", mimo to, kłamstwo, nawet takie pozornie "niewinne", zawsze pozostaje kłamstwem.

Kiedy udaje nam się dokonać tej zmiany w sobie i przestajemy kłamać, wówczas - gdy zostaniemy okłamani przez kogoś, mamy zrozumienie tego, że ten ktoś nie umie, nie może działać inaczej, ponieważ działa według pewnych wzorców (myślowych i działania), które sprawiają, że "musi" nadal kłamać. (Tak jak i my kiedyś to robiliśmy). I nawet teraz możemy czuć miłość do tej osoby i współodczuwać z nią... z powodu naszego uwolnienia od tego starego wzorca, a także zrozumienia, dlaczego ta osoba nadal tak działa (jak i my kiedyś także działaliśmy). 

I teraz zaczynamy wysyłać (generować z siebie) nowe wibracje - miłości, zrozumienia. Nowa wibracja, którą wysyłamy (generujemy z siebie) wobec starych okoliczności, sytuacji, utrwala naszą nową preferencję do istnienia w nowym stanie istnienia.  W ten sposób wyzwala się potencjał - możliwość, że także okoliczności świata zewnętrznego będą ulegały zmianie pod wpływem naszych "nowych" wibracji - zgodnie z zasadą, że to, co wysyłamy, powraca do nas. 


Nawet jeśli już wiemy, że to, co wysyłamy, wraca do nas oraz że to, w co wierzymy, ma moc kreowaniato i tak możemy być nieświadomi tego, co faktycznie wysyłamy (generujemy z siebie) i w co faktycznie wierzymy, a nie w co tylko - wydaje nam się, że wierzymy. Bo mamy jakieś wyobrażenia o sobie, jakieś iluzje na swój temat.

Kiedy już na jakiekolwiek czyjeś kłamstwo nie reagujemy złością i  jesteśmy świadomi, kiedy ktoś próbuje nas okłamać i przyjmujemy to kłamstwo ze zrozumieniem i miłością, w pewnym momencie przestajemy być okłamywani, ponieważ już nie czujemy się okłamywani i w ten sposób otrzymujemy potwierdzenie z zewnątrz, że zmiana (prawdziwa, radykalna) w nas dokonała się. Bo jeśli ktoś nadal  kłamie, to czyjeś kłamstwo nas już nie dotyka, po prostu ono nas już nie dotyczy. Jesteśmy świadome/świadomi, że ten ktoś okłamuje... siebie.

Dopiero, kiedy zaczniemy na te same okoliczności, sytuacje, zdarzenia reagować w nowy sposób, jest to sygnał, że dokonuje się w nas zmiana świadomości.

I pojawia się klarowne, przejrzyste rozpoznanie:

Czym są kłamstwa? Historiami zniekształcającymi obraz Rzeczy w Swej Istocie - rzeczy-w-istości. Po co kłamiemy? Po to, byśmy nie widzieli siebie takimi, jacy jesteśmy na prawdę, abyśmy mogli unikać odpowiedzialności za to, co myślimy, za czym podążamy i co robimy -co tworzymy, kreujemy, generujemy z siebie.

Prosty przykład: pożyczyliśmy od kogoś pieniądze, zbliża się termin oddania, a my nie mamy pieniędzy, żeby oddać, więc wymyślamy różne historie, aby siebie usprawiedliwić. Pożyczając pieniądze zawarliśmy umowę, nie tylko z tym, od kogo pożyczyliśmy, ale przede wszystkim ze sobą. 

Kiedy "zawaliliśmy jakąś sprawę" i nie możemy się wywiązać z umowy, oszukujemy siebie i innych stwarzając jakąś historię, która ma nas usprawiedliwić z naszego braku odpowiedzialności, z naszej ignorancji. Oczywiście moglibyśmy przyznać się do tego, że nie udało nam się wywiązać z umowy, jaką zawarliśmy, ale to wymaga odwagi przyznania się przed sobą i poniesienia konsekwencji. Dlatego za swój brak odpowiedzialności często „zwalamy winę” na kogoś innego lub na zewnętrzne okoliczności. A te zewnętrzne okoliczności są odzwierciedleniem tego, co w nas – na przykład naszej ignorancji i braku szacunku do siebie i do innych. Oszukujemy siebie i innych stwarzając jakąś historię, która ma usprawiedliwić nasz brak odpowiedzialności, naszą ignorancję.

W ten sposób doświadczamy naszego systemu wierzeń - to, co na zewnątrz dokładnie odzwierciedla to, co w nas. Ale okoliczności nie określają, nie determinują naszego stanu istnienia, lecz stan istnienia odzwierciedla, determinuje okoliczności zewnętrzne i to, czego doświadczamy. 

A kiedy zaczynamy uświadamiać sobie swoje kłamstwa, zdzieramy zasłonę iluzji, "dym iluzji rozwiewa się". Zobaczenie prawdy o sobie może być szokujące.


Całkiem możliwe, że gdybyśmy wszyscy przestali reagować w jakikolwiek sposób na to, co mówią czy piszą inni, a co odczuwamy jako destrukcyjne (gdybyśmy przestali innych pouczać, traktować innych z wyższością nie negując czyichś wypowiedzi i działań, nie próbując udowadniać innym swojej racji), a zamiast tego przyjęli to, co inni z siebie generują takim, jakie to jest, wówczas przestalibyśmy zasilać w jakikolwiek sposób to, co ktoś inny z siebie generuje czyli to wszystko, co inni w ten sposób zasilają i współtworzą.

Przede wszystkim można przestać tak poważnie traktować to, co inni mówią, piszą, a co my uważamy za nieprawdziwe albo wręcz kłamliwe. 


Marek:
„A ja przestaję wierzyć w to, że wszystko jest projekcją naszego umysłu, bo w takim wypadku byłbym sam jeden w świecie, jak ten przysłowiowy ” kołek w płocie”.”

Oczywiście, że nie wszystko jest projekcją umysłu, zwłaszcza twojego.:-) Z twojego umysłu-mózgu nie pochodzi wszystko. Z twojego umysłu - mózgu pochodzi tylko to, czego ty (jako indywidualne ja) doświadczasz. To, co cię otacza i czego doświadczasz jest odzwierciedleniem tego, co pochodzi z twojego mózgu-umysłu. Z mojego mózgu-umysłu pochodzi to, czego doświadczam ja. Twoje doświadczenie, moje doświadczenie jak i doświadczenie każdej i każdego z nas pochodzi z naszych umysłów. A nasze umysły są cząstkami Umysłu Uniwersalnego. Doświadczenie twoje, moje, jej, jego, wszystkich ludzi pochodzi z naszych głów - mózgów - umysłów.  

To, co pochodzi z naszych umysłów, pochodzi z Umysłu Uniwersalnego. (jako przejaw DUCHA – JA - {BOGA})

Okoliczności zewnętrzne odzwierciedlają nam to, co pochodzi z nas, z naszych mózgów-umysłów. Jeśli mózg-umysł dominuje nad sercem - świadomością, nasze postrzeganie rzeczywistości i tego, co nas otacza, (a co jest odzwierciedleniem tego, co w nas), nasze postrzeganie (zwane percepcją) jest bardziej ograniczone niż wtedy, gdy nasz mózg-umysł zaczyna współdziałać z naszym sercem-świadomością.

Subtelne odczucia z naszych serc pochodzą z Uniwersalnej Świadomości (jako przejaw DUSZY – JESTEM {BOGINI}).

Gdy ignorujemy nasze subtelne odczucia ze strefy serca, to nie jesteśmy w stanie dostrzec tego, jak i dlaczego – w jaki sposób postrzegamy rzeczywistość, która jest odzwierciedleniem i doświadczaniem tego, co w nas. To dzięki temu odzwierciedleniu doświadczamy wszystkich naszych przekonań, często i przede wszystkim tych, których nie jesteśmy świadomi  - gdy umysł-mózg pan-uje nad świadomością-sercem.

Jeśli w coś wierzymy, uznajemy za prawdę, to doświadczamy tego, w co wierzymy, co uznajemy za prawdę. Kiedy zmienia się to, w co wierzymy, co uznajemy za prawdę, zmienia się nasz stan istnienia. I wtedy powoli (względnie ;-)) okoliczności zewnętrzne zaczynają odzwierciedlać nam te zmiany, których dokonaliśmy w sobie.


Dlatego zobaczenie prawdy o sobie może być… nawet bolesne i szokujące. Więc wolimy przed sobą ukrywać prawdę o sobie (zagłuszając głos serca-świadomości) pozwalając różnym przekonaniom, koncepcjom, historiom (pochodzącymi z mózgu-umysłu), zniekształcać Rzeczy-w-Istość. Dopóty, dopóki nie podejmiemy świadomej decyzji zmiany i uwolnienia się od tego typu "starych" wzorców. Czego nam wszystkim z serca życzę. Ale wiem, że uwalniamy się wtedy, kiedy i jeśli tego potrzebujemy. ❤

Jeśli zaś ktoś jest w takich "programach", że musi, potrzebuje kłamać, to tak będzie robić. Aż w pewnym momencie zacznie dostrzegać i uświadamiać sobie te kłamstwa... poznając SIEBIE.

sobota, 6 lutego 2016

SKĄD PRZYCHODZIMY CZYLI PODRÓŻE ŚWIADOMOŚCI...

Kierunek ewolucji powiązany jest z „wchodzeniem po drabinie”, a kierunek inwolucyjny ze „schodzeniem po drabinie”. Drabina jest po to, by po niej wchodzić i /lub schodzić. :-)

Oba kierunki są tak samo „wartościowe” i naturalne w „dziele stworzenia”. I jedno i drugie ma swoje przyczyny, których nie każde ja-ego jest w stanie zrozumieć i „zaakceptować”. Ponieważ ego jest ograniczeniem w postrzeganiu swej tożsamości w danej formie i jest przywiązane do ograniczonego spektrum wzorców myślenia i działania… w oddzieleniu od środowiska zewnętrznego oraz siebie jako istoty wewnętrznie wielowymiarowej (a nawet nieskończonej). Temu służy ego, by wspierało strukturę danej formy i utrzymywało ją. Dlatego poluzowywanie struktur ego pozwala na ekspansję świadomości i umożliwia obserwowanie wielu zjawisk z innej perspektywy – poszerzanej wewnętrznej Przestrzeni Świadomości.

Dla mnie wolność wewnętrzna jest tożsama z miłością wszechogarniającą, która jest tym samym, co zrozumienie i pełna akceptacja różnorodności. Dla mnie do pełnej realizacji i odzyskania wolności potrzebujemy niezależności: od przekonań, przyzwyczajeń, schematów działania…wszelkich programów, które nam to uniemożliwiają. Rozumiemy wtedy, że istnieją różne formy, idee, koncepcje i mają one wszystkie taką samą wartość w Całości, Jedni.
Wolność to nie anarchia. Dzięki wolności możemy działać świadomie, z zaangażowaniem, z radością istnienia i realizowania wspaniałego „twórczego dzieła”. A to sprawia, że zaczynamy postrzegać nasze istnienie z całkiem innej perspektywy…


O ewolucji i inwolucji część 1.

Kiedyś napisałam notatkę o CYKLACH CZASOPRZESTRZENNYCH i podróżach świadomości oraz możliwości łączenia świadomości. Umieściłam tam rysunek:

Taka perspektywa pokazuje, że np. świadomość anioła, świadomość owcy (barana) i świadomość ludzka to ten sam rodzaj „bytu” czy „substancji energetycznej”. Takim „bytem” czy „substancją energetyczną” pośredniczącą między świadomościami tych różnych „rodzajów” istot np: anioła, człowieka i zwierzęcia może być eter – umieszczony w centrum diagramu, ale także jest to „substancja świadomości”, więc „wypełnia” ona także każdą z form i przestrzeń pomiędzy nimi. Na tym poziomie oddziaływanie (połączenie) różnych „zakresów” świadomości (przejawiające się w różnych formach) było/jest/będzie możliwe. 

Dodam jeszcze pewne informacje dotyczące podróży świadomości w różnych cyklach, co umieściłam symbolicznie na powyższym rysunku.

Proces inwolucji i ewolucji zachodzi w cyklu po okręgu. Jest to proces podróży świadomości - tak to określam. Rodzaj "drogi", którą świadomość podąża. Od jednej formy do kolejnej - zaznaczonych na okręgu. (można go otworzyć w nowym oknie, aby powiększyć rysunek).

1. Proces inwolucji zachodzi "po okręgu" (w dół) i rozpoczyna się od istnienia bezforemnego (energetycznego) pewnej "porcji" świadomości (zaznaczonej na rysunku znakiem zapytania) i wcielenia się tej "porcji świadomości" w formę... istoty boskiej. To tak, jakbyś był/a bytem energetycznym bez formy, który/a przyjmuje formę istoty boskiej.. Następnie z formy istoty boskiej pewna "porcja" świadomości przenosi się w formę istoty anielskiej, a następnie w formę istoty ludzkiej. W czasie tej "drogi" pewna "porcja" świadomości doświadcza istnienia w tych różnych formach. Dalej może następować podróż świadomości do różnych form zwierzęcych itd. Tę część "drogi" określiłam jako inwolucję ("zstępowanie", przekształcanie się "porcji" świadomości w formy coraz bardziej "zwinięte").

2. Proces ewolucji także zachodzi w cyklu "po okręgu" (w górę). I to również jest proces podróży świadomości - tak to określam. W tym przypadku "droga" rozpoczyna się od istnienia bezforemnego (energetycznego) pewnej "porcji" świadomości (zaznaczonej na rysunku znakiem zapytania), która przekształca się ("wciela się") w formę... pierwiastka. To tak, jakbyś był/a bytem energetycznym bez formy, który/a przyjmuje formę pierwiastka. Następnie świadomość doświadcza tej formy pierwiastka i dalej przenosi się do kolejnych form zaznaczonych na rysunku. Tę część "drogi" określiłam jako ewolucję ("wstępowanie" świadomości w formy coraz bardziej "rozwinięte", żłożone).

3. Linie proste poziome łączące te same formy (np. człowiek - człowiek, rośliny - rośliny itd.) symbolizują możliwość zmiany kierunku na "drodze" świadomości z inwolucyjnego na ewolucyjny lub odwrotnie.

4. Różne formy, w których świadomość się przejawia jako ograniczana tymi formami, są połączone ze sobą liniami prostymi pod różnymi katami. To są inne "drogi" podróży świadomości zawierające się w środku koła:

a) Część tych linii przechodzi przez środek - centrum z zaznaczonym eterem jako "substancją świadomości". I te linie symbolizują możliwość łączenia się świadomości przejawianej poprze różne formy / w różnych formach. Poprzez eter - w wewnętrznej przestrzeni poza czasem "substancja świadomości" zawarta w różnych formach ma możliwość łączenia się ze sobą, integrowania tych różnych części ze sobą i harmonizowania ich poprzez daną formę. I tak na przykład istota ludzka poprzez owe centrum poza czasem może łączyć się z cząstkami świadomości w innych formach: minerałów, zwierząt, aniołów, bogów itd. (tym także innych formach ludzkich). To tzw. telepatia.

b) Linie proste wychodzące z punktu oznaczonego znakiem zapytania i przechodzące do innych punktów symbolizujących różne formy istnienia symbolizują "drogi" świadomości od istnienia bezforemnego (energetycznego) pewnych "porcji" świadomości do przyjmowania różnych.

c) Linie proste wychodzące z różnych punktów oznaczających różne formy do innych punktów oznaczających inne formy symbolizują możliwość bezpośredniego przejścia świadomości z jednej formy do innej.

W artykule, do którego podawałam link powyżej http://tonalinagual.blogspot.com/2011/11/cykle-czasoprzestrzenne.html , a w którym zamieszczony jest ów powyższy obrazek, znajduje się także drugi obrazek. Jakby "klepsydry":

I podstawę tej "klepsydry" tworzy pierwszy rysunek. A na górze podwójnego stożka jest umieszczone inne koło z formami istnienia innego świata. Nie wypisywałam ich. To mogą być również różne formy poza ziemskie czyli także planety, księżyce, słońca i gwiazdy, a nawet galaktyki.
To połączenie różnych "porcji" świadomości zachodzi "po spirali" (czerwona linia) w procesie ewolucyjnym albo po prostej - przez centrum - punkt zerowy przy świadomych podróżach cząstek świadomości i integrowaniu świadomości przejawiającej się w różnych formach. (Miałam kiedyś doświadczenie połączenia ze... świadomością Słońca i świadomością Galaktyki).

Wszystkie przejścia z formy do formy mogą odbywać się w sposób nieświadomy lub całkowicie świadomy tego przejścia.

Wiem, że oba rysunki symbolicznie przedstawiają ogrom zjawiska "podróży świadomości" i różnorodności "dróg" - możliwości przejścia z formy do formy oraz łączenia świadomości przejawiającej się poprzez różne formy i w różnych formach.

O ewolucji i inwolucji część 2.

Słowo ‚inwolucja’ samo w sobie nie ma pejoratywnego zabarwienia, to po prostu z łaciny – involution-, involutio, od involvere znaczy „zawinąć, owinąć”, od in- i volvere, „zwinąć”. (Coś się z-a-wija, zagęszcza np. energia do stanu materii).

Kiedy inwolucję nazwiemy i utożsamimy z upadkiem, to już nadajemy inwolucji pejoratywne zabarwienie. A kiedy zamiast słowa ‚inwolucja’ zaczynamy używać słowa ‚upadek’, wtedy zdecydowanie proces taki zaczynamy postrzegać jako „negatywny, zły”. I to może budzić naszą frustrację z powodu oceniania procesu inwolucji („zwijania”) w sposób negatywny. A nawet zaczynamy się go bać. I odcinamy się w ten sposób od bardzo ważnej, integralnej części Całości „dzieła stworzenia”. Dlatego część z nas – jako nieświadome istoty ludzkie (ego) – negujemy na przykład to, kim jesteśmy i odcinamy się od tego procesu, który spowodował, że staliśmy się ludźmi – „istotami duchowymi w ciałach odzwierzęcych”. Tęsknimy za tym, czym „byliśmy kiedyś” i tak się na tej tęsknocie skupiamy, że ignorujemy możliwość przypomnienia sobie i zrozumienia procesu, w jakim uczestniczymy.*)

Natomiast ewolucja z łaciny – evolutio znaczy rozwinięcie, rozwijanie – jako… „ciągły proces, polegający na stopniowych zmianach”.

W czym ewolucja jest lepsza lub gorsza od inwolucji? W tym samym, w czym ‚rozwijanie’ jest lepsze lub gorsze od ‚zwijania’. Więc… to zależy… Od czego zależy? Od naszych przekonań, konceptów i wzorców myślowych, według których oceniamy te procesy – zjawiska albo jako negatywne albo jako pozytywne. Po prostu.

*) Bo…
ŚWIADOMOŚĆ doświadcza siebie samej poprzez nieskończenie wiele różnych… wzorków i form (np. energetycznych, mentalnych, psychicznych, emocjonalnych, fizycznych – materialnych), które są formami UMYSŁU. ŚWIADOMOŚĆ doświadcza siebie za pomocą odpowiedniego „narzędzia” – UMYSŁU. Każde słowo, każda myśl, każda idea, koncepcja to już cząstki UMYSŁU za pomocą, których ŚWIADOMOŚĆ doświadcza SIEBIE.