Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ********. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ********. Pokaż wszystkie posty

piątek, 16 stycznia 2015

PRZESZŁOŚĆ... ZAKOŃCZONA PRZEZ WYBACZENIE

Wystarczy jedno wybaczenie, aby cała przeszłość stała się uwolniona...

Dziękuję za Twoje uzdrawiające i uwalniające także mnie słowa.
Dziękuję za Twoje wybaczenie i za Swoje wybaczenie wszystkich iluzji i projekcji pomiędzy nami.
Dziękuję za uwolnienie od przeszłości.
Dziękuję za Twoje zrozumienie i Twoją Miłość.
Dziękuję za Twoje dzielenie się sobą ze mną.
Wystarczy jedno wybaczenie, a przeszłość staje się uwolniona...
Dziękuję za dar, który jest błogosławieństwem od Ciebie dla Mnie i ode Mnie dla Ciebie.

Moim głębokim pragnieniem jest żyć dla Prawdy.
Dla mnie Prawda jest niezmienna.
Prawda to Całość, Jednia, której nigdy nie ogarnę umysłem, bo Ona jest nieskończona, niepoznawalna.Mogę doświadczyć tego stanu bez identyfikacji pozostając jako świadek poza czasem. poza zdarzeniami. Tak, one należą do strefy umysłu. Myśli, idee, koncepcje, nawet intencje, te świadome i nieświadome - tak, one wciąż ulegają zmianom. Tkwiąc w mai - iluzji, we śnie nazywamy to, w co wierzymy w danym tu i teraz prawdami, które jako równoprawne czasem toczą ze sobą spory, nawet wojny. Takie jest moje rozpoznanie.

Ofiarowałam moje życie w całości Prawdzie, Jedni Wszystkiego, Co Istnieje, gotowa przyjąć z całkowitą ufnością cokolwiek, co zostanie poprzez mnie powołane do życia przez Boga, którym dla mnie jest Uniwersalny Umysł. Boginią dla mnie jest Uniwersalna Świadomość. Bóg i Bogini, połączone we mnie w Jedno przeze mnie Jednym. Nie nazywam Bogiem Wszystkiego, Co istnieje... Promieniującego Źródła Przestrzeni. Wiem, że coraz bardziej staję się "tłem", przestrzenią dla wszystkich pojawiających się i przejawiających doświadczeń, więc coraz bardziej świadomie w nich istnieję i działam. Tego teraz potrzebuję. Jestem wdzięczna za te zmiany. Jestem otwarta na nieznane.

Kiedyś przypomniałam sobie, że świadomość jest złożona ze wszystkich myśli emanujących ze wszystkich istot i rzeczy, i ze wszystkich emocji i uczuć. Jest przestrzenią... Myśli umysłu nieustannie płynących w nieprzerwanie zmieniających się strumieniach świadomości uczuć i emocji... A maja? Coś, co ma-ja, sen... I kocham też maję, iluzję i szanuję ją. Choć uwalniam się od przywiązania do niej i od przekonań, jakie ona oferuje, a właściwie... uwalniam ją w sobie. Jednak odrzucenie jej byłoby dla mnie zanegowaniem części Siebie, własnego istnienia w stanie snu, odcięciem się od tej części Siebie, poprzez którą w rezultacie urzeczywistnia się nierzeczywiste. Dlatego przyjmuję świadomie Siebie w całości.

Cokolwiek kiedyś zrobiłam, bez względu na to, jak piękne czy podłe było to w mojej czy czyjejkolwiek opinii, ocenie, zrobiłam wyłącznie po to, aby rozpoznawać Siebie. Moja dusza i moje pasje wywierały na mnie "presje", żebym tak postępowała, aby uzyskać wiedzę o sobie. Tylko robiąc to, co robiłam, mogłam zrozumieć oraz poznawać poprzez swoje działania Siebie. I to jest nam potrzebne, by istota boska mogła się poprzez nas przejawiać. Także w tym rozpoznaniu.

Teraz już nie istnieje przeszłość.  W obecnym teraz żyje we mnie przeszłość tylko jako wiedza o Sobie, od której jestem wolna. Wszystko jest doskonałe. Zawsze było. Kiedyś tego nie widziałam, nie czułam, bo zapomniałam. Teraz widzę, czuję i wiem, że niczego, ale to absolutnie niczego mnie ani nam nie brakuje. Wszystko jest takie, jak trzeba. Doskonałe samo w sobie takie, jakie jest. Istnieję - to jest jedyne dla mnie oczywiste doświadczenie. Nic nie jest dla mnie bardziej oczywiste. Jestem - to wszystko, co mogę "zrobić". Jestem nieskazitelnym byciem...

Kocham siebie taką, jaka jestem. Z Kocham wypływa Ja. To Jestem Ja. Bez względu i ze względu na wszystko.


dodane 20.01.2015
Nowa notka Margo0307:
https://margo0307.wordpress.com/2015/01/19/62-praktyka-3-wybaczenie/
cytaty stamtąd:

Wybaczenie jest przede wszystkim dla tego, który wybacza, bo pozwala uwolnić się od czegoś, co sieje zniszczenie w naszym wnętrzu, niszcząc wszelką radość i zdolność do kochania
Przebaczyć to (...) raczej zagoić ranę, o której możemy cały czas pamiętać, że istniała, ale której wspomnienie nie promieniuje już bólem i nie jest ogniskiem zapalnym.
Przeciwnie – niczego nie zapominamy. Wszelkie zdarzenia z naszego życia, także doznane krzywdy, są cennym życiowym doświadczeniem. Nie warto zapominać lekcji, jakich udziela nam życie.
Doznane krzywdy bowiem, także uczą nas czegoś o świecie, o innych ludziach, o nas samych. 

Wybaczenie jest uwolnieniem siebie z pułapki żalu, nienawiści, rozgoryczenia oraz jest okazaniem sobie akceptacji i miłości.
W wybaczeniu sprawca nie bierze udziału – wybaczenie odbywa się w naszej głowie i naszym sercu.
(...)
Wybaczenie (...) jest pozostawieniem przeszłości w spokoju i zajęciem się teraźniejszością.

Pan Bogusław Włodawiec, który jest psychologiem i psychoterapeutą m.in. napisał:
„Wybaczenie jest kwestią decyzji. Jeśli rozumiemy już, na czym polega wybaczenie, pozostaje już tylko decyzja, by to zrobić, lub przeciwnie, by tego nie robić. Jesteś wolnym człowiekiem. Wiesz już, jak bardzo ciąży Ci Twój plecak i co trzeba zrobić, by go zdjąć. Masz też prawo jednak dalej nosić swój plecak, masz prawo cierpieć, użalać się nad sobą i pozostać ofiarą. Jaka jest Twoja decyzja ? „



sobota, 10 stycznia 2015

JESTEM + JA



Brakowało JA...? Tak... też czasem przychodziło do mnie: "No, ale, gdzie jest JA? Dlaczego 'tylko" JESTEM? 
JA nie mogło przyjść, ponieważ jeszcze królowało sobie owo ograniczone "ja" - to coś, co się utożsamiało z ciałem, imieniem i nazwiskiem, zawodem, myślami, przekonaniami, emocjami, a na dodatek było tego wszystkiego nieświadome. 

Można powiedzieć, że poprzez JESTEM mogłam wrócić do JA... Tak jak poprzez "pustkę" mogłam spojrzeć na "próżnię" i uaktywniający się w niej "potencjał". Poprzez Przestrzeń Świadomości mogłam "zobaczyć"... Uniwersalny Umysł... to takie doświadczenie stanu, w którym poprzez JESTEM "zobaczyłam" JA. A w zasadzie to JA mogło zobaczyć siebie poprzez JESTEM...

Zrozumiałam, że mogę w ten sposób "obserwować" UMYSŁ, ponieważ to ŚWIADOMOŚĆ PRZENIKA UMYSŁ, a UMYSŁ dzięki temu rozpoznaje swoją naturę.

...JESTEM... na poziomie świadomości Wszystkim, Co Istnieje, co kiedykolwiek istniało i będzie istnieć... ISTNIEJĘ - to jest jedyne oczywiste i niezmienne doświadczenie każdego. Być JESTEM to wszystko, co można zrobić bez żadnego wysiłku. Jestem tym lub tamtym to iluzja, nierzeczywistość, sen... 'tyz pikny' :-) Więc JESTEM także tym snem... czyli JA podzielnym. Ale to jest całość - JA + JESTEM. I wtedy sen staje się świadomy, zmienia się stan i następuje realizacja... urzeczywistnienie... nierzeczywistego...

JA JESTEM JA, TY JESTEŚ JA, MY JESTEŚMY... JA. :-) To my, byliśmy i nadal jesteśmy... pulsującymi, migoczącymi światłami energii w próżni, echem zróżnicowanych częstotliwości i daliśmy życie i formę także tej wyjątkowej istocie zwanej człowiekiem, aby doświadczać zdumiewającego bogactwa form przez nas stworzonych. W tym ŚNIE...


http://randommization.com/2013/08/10/colorful-kingdom-of-the-animal-world-in-bursts-of-color/#comment-16745



poniedziałek, 19 maja 2014

BYĆ W STANIE... JESTEM

Pierwotna siła...
Podstawowa Kreatywna Kobieca Moc


Myśląc źle o innych, kreujesz ich, bo gdy wybierasz takie myśli, dokładnie taki świat kreujesz...


...ale o tym zapominamy, bo identyfikujemy się z tym, co myślimy na swój temat i innych…


„nie wiedzą, co czynią”... 
ponieważ identyfikują się z tym, w co wierzą, identyfikują się z emocjami, myślami i ciałem. a nie z tym, czym, kim naprawdę są…

nie wiemy, co czynimy, ponieważ identyfikujemy się z tym, w co wierzymy, identyfikujemy się z emocjami, myślami i ciałem, a nie z tym, czym i kim naprawdę jesteśmy...




Snatam Kaur - Mul Mantra - We Are One


czwartek, 2 stycznia 2014

WEWNĘTRZNE ZMIANY i ZEWNĘTRZNE PRZEJAWY TYCH ZMIAN

zapiski różnych moich przypomnień, rozpoznań i odkryć

Wędrówki dusz

Z mojej “wizji” fragment :(…) Widziałam, jak niektóre…tak jakby dusze, (ale te dusze są “samoświadome”), gdy zadecydują o zmianie, przechodzą albo raczej “przeskakują” z jednej "formy" do innej. Widziałam, że gdy jedna dusza “świadoma siebie” i tych “możliwości” zdecyduje się na zmianę “miejsca” czy formy, którą wypełnia inna dusza, to w tym momencie ta inna dusza zostaje wypchnięta ze “swojej formy”,ze “swojego świata” i… musi się gdzieś narodzić na nowo…w podobnej formie lub innej formie, tym samym albo innym świecie…To zależy…
Wiedziałam, że to zależy także od tego, gdzie w danym momencie tworzą się “wolne miejsca”…
 Kojarzy mi się to troszkę z grą w “komórki do wynajęcia”. Ale w tej grze każda dusza ma swoją komórkę. Jednak, gdy jakaś dusza chce zmienić komórkę, zajmuje komórkę innej duszy… A ta inna dusza pozbawiona swojej komórki musi poszukać nowej komórki i zająć inną komórkę. Ta dusza, co chce zmiany, robi to świadomie, ale wybita robi to nieświadomie… (…)

I wygląda na to, że jedni podróżują między światami świadomie, a inni nieświadomie... Jedni zatrzymują się w danej rzeczywistości na dłużej, inni na krócej (także świadomie lub nieświadomie).

Kiedy jednak dusza wypełnia swoje zadanie, jakie ma do wykonania w danej rzeczywistości, albo w danym świecie, wówczas zmieniając formę nie wybija innej duszy, lecz zmienia swoje "miejsce pobytu" zgodnie z kosmicznym planem… Ta zmiana jest wówczas naturalnym procesem wędrówki duszy.

Uznanie czyjegoś sposobu bycia, działania, istnienia oraz czyichś uczuć, bez potrzeby czy konieczności wyciągania innych z danego uczucia lub emocji, które ta osoba przeżywa, jest pierwszym krokiem w dokonaniu zmiany w sobie.

Nie mogę zmienić tego, co nie jest moje w przejawach danej rzeczywistości – snu, tego co nie jest przeze mnie doświadczane i przeżywane. Jeśli ktoś cierpi, to mogę w ogóle nie być albo… mogę być z tą osobą (lub z innymi) w taki sposób, który może ją wyprowadzić z tego stanu. Ale to nie jest zależne ode mnie i nie mogę sobie przypisywać „zasługi”, jeśli ta osoba wyjdzie z takiego stanu. I potrzebuję być także wolna od tego, czy dana osoba zechce z niego wyjść czy zechce w nim pozostać. Nie mogę tego robić bez wyraźnego „zaproszenia” tej osoby (jej cząstki – duszy). Jeśli pojawi się we mnie jakakolwiek niecierpliwość, zaburzę proces naturalnej zmiany. Pozostanę w takiej rzeczywistości – śnie, ponieważ pozostanę w uzależnieniu od wzorców, z jakich „utkany jest ten sen, ta rzeczywistość, w której zależy mi, by za wszelką cenę pomagać innym.

Dla mnie (bo dla każdego może być inaczej) nie ma sensu pomagać komuś, kto nie prosi o pomoc, bo w innym przypadku jest to narzucaniem swojej woli innym i wywyższanie się – moje lepsze, ja wiem lepiej, co dla ciebie będzie lepsze… itd. Albo będzie to tzw. manipulowaniem wynikającym z potrzeb (pożądania) ego. Mogę tylko zaakceptować to, w jaki sposób dana osoba istnieje, jakie ma przekonania, jakie ma domysły, jak postrzega rzeczywistość, a także to, jak ta osoba postrzega „moją osobę”. Mogę tylko z ufnością przyjmować to, co się przeze mnie przejawia wobec drugiej osoby.

Nauczyłam się przyzwalać innym na pozostawanie w ich własnych objęciach – energetycznych kokonach utkanych z myśli, emocji, uczuć, doświadczeń i przekonań… Pozostając w ufności w to, co się zadziewa, mogę pomóc im i delikatnie przeprowadzić ich w stronę świata harmonii… ale tylko wtedy, kiedy to w sercu poczuję; kiedy przychodzi na to odpowiedni czas. I mogę pomóc tylko tym, którzy są na to gotowi, otwarci.

Kiedy zmieniam swoje indywidualne wibracje, nie zmieniam danej rzeczywistości, lecz przesuwam się z jednej rzeczywistości do innej, równoległej rzeczywistości – do równoległego świata. Na przykład w nocy z 23. na 24. grudnia 2013 roku miałam sen, że w innej, równoległej rzeczywistości (w innym świecie) rozpoczęła się wojna… Ale byłam „tam” tylko „w odwiedzinach”… Było mi to doświadczenie senne potrzebne, by zrozumieć, że teraz znajduję się już w innej rzeczywistości – w innym śnie, który uznaję za jawę..

Zmieniając częstotliwości wibracyjne (świadomie lub nieświadomie) przechodzę z jednej (ziemskiej) rzeczywistości do innej – z jednego snu uznanego za rzeczywistość do innego snu. Za każdym razem przechodzę do takiej rzeczywistości – snu, które „wykreowałam” swoimi myślami, przekonaniami i wiarą. Ale…

Te wszystkie równoległe rzeczywistości istnieją w wiecznym TU i TERAZ; pozostając niezmiennymi. To my podróżujemy od jednej do drugiej. Dlatego – z tego, co sobie przypomniałam – nie warto nikogo zmuszać do zmiany postrzegania danej rzeczywistości, odczuwania takich, a nie innych emocji i uczuć, widzenia (percepcji) danej rzeczywistości i innych ludzi w taki, a nie inny sposób. I nie warto nikogo oceniać ani oczekiwać od innych zmian. Tylko samemu – w sobie można dokonać wyboru takiej rzeczywistości, do której chce się przesunąć (na ile pozwolą nam zmiany, jakich dokonujemy w sobie, poprzez siebie). Potem można wspierać innych. W wolności od rezultatów… A wtedy… na przykład pojawiają się „nowe wersje” tych samych osób i pojawiają się także całkiem nowe osoby… tylko trochę podobne do tych, które znaliśmy wcześniej.


Myśli i koncepcje, które uznaję za swoje, którym pozwalam się myśleć w "swoim" umyśle i emocje, które odczuwam "swoim" ciele są zsynchronizowane ze sobą, są częstotliwościami wibracyjnymi energii, które składają się na to, kim jestem i jak się przejawiam oraz z czym się utożsamiam. Dzięki zmianom tych wibracji mogę podróżować w czasoprzestrzeni na przykład po równoległych rzeczywistościach. Poza czasem mogę podróżować po różnych światach. I dzięki zmianie położenia punktu scalającego świadomość - zmianie częstotliwości swojego pola - mogę przesuwać się do takich rzeczywistości, z którymi te moje wibracje rezonują. Gdy punkt scalający świadomość ekspanduje, poszerza się, mogę podróżować także po jeszcze innych światach. Zmieniając swoje myśli i swoje emocje, a tym samym zmieniając swoje wibracje, mogę przesuwać się w inne rzeczywistości

Różnice w naszych indywidualnych częstotliwościach wibracyjnych powodują iluzję oddzielenia od siebie tych wszystkich równoległych wersji rzeczywistości i oddzielają także nas od siebie. Bywa i tak, że oddalają nas od siebie coraz bardziej. 

Wiem, że mogę wybrać co tylko zechcę... Jak na przykład daną stację (o danej częstotliwości fal) w radioodbiorniku lub dowolny kanał w telewizorze. Wszystkie one są dostępne w tej samej chwili i współistnieją równocześnie (poza czasem). Ale mogę odbierać jedynie taki "program", do którego dopasowane (dostrojone) są moje indywidualne częstotliwości - ich zakres (w danej czasoprzestrzeni). Mogę także poszerzać ów zakres częstotliwości swojego indywidualnego pola. W temacie: Sen- wizja o ludzkich Radioodbiornikach.

To, co wysyłam, dostaję z powrotem

Mogę tworzyć taki "stan", jaki wybiorę, a rzeczywistość odzwierciedla te zmiany, jakich dokonałam w sobie. Nie mogę postrzegać tego, do czego nie jestem dostrojona swoją wibracją. Bo to, co postrzegam, wyznacza (ogranicza) zakres częstotliwości wibracji w moim polu, ciele energetycznym. Jeśli dostroję się tylko do jednej "stacji nadawczej" o danej częstotliwości fali, nie będę mogła odbierać innych. A odbieram tylko takie "stacje", do których jestem dostrojona swoimi wibracjami. Na przykład  jeśli będzie we mnie przekonanie, że inni są pasożytami energetycznymi, to będę doświadczała tego, że inni kradną moją energię. Gdy będę miała przekonanie, że inni chcą mnie zranić, będę odczuwała, że inni mnie ranią itd, itp. To, do czego nie jestem dostrojona będzie dla mnie zawsze "niewidzialne", niezrozumiałe albo nieistniejące. natomiast jeśli dostroję się do coraz szerszego spektrum wibracji, przestaje mnie ograniczać, przyciągać jakakolwiek ograniczona wibracyjnie czasoprzestrzeń (świat, rzeczywistość).

Niespełnione życzenia

Dlaczego nie wydarza się ludziom to, czego chcą albo o czym marzą? Może tak dziać się, ponieważ częstotliwości energii "wzorcowej" (myśli i emocji oraz przekonań) tej osoby tworzą taką domenę (domena - przestrzeń, gdzie coś istnieje, jest dokonywane lub ma jakąś właściwość), która uniemożliwia zamanifestowanie się tego, co człowiek chciałby, by się wydarzyło. Dzieje się tak, ponieważ nie rozpoznajemy pewnych wzorców - częstotliwości, których nie jesteśmy świadomi; nie wiemy, że one ograniczają  możliwość przejścia do innej, równoległej rzeczywistości (innego świata). Nie rozpoznajemy w sobie tego, co ukrywamy sami przed sobą. Na przykład: gdy oskarżamy o coś innych, znaczy, że mamy dokładnie te same częstotliwości (wzorcowe) w sobie, ale ich nie dostrzegamy w sobie (wypieramy się ich wypychając do własnej "strefy Cienia"). Jeśli je dostrzeżemy, dopiero wtedy możemy przyjąć i ewentualnie je zmienić. W tym procesie może być pomocna metoda LUSTRA.

Jeśli zobaczę "bramę, portal", lecz nie uwierzę, że mogę przejść, nawet, gdybym tego bardzo chciała, to... nie przejdę. Albo gdy ulegnę strachowi przed nieznanym/ Mogę wtedy zastanowić się i rozpoznać, co mnie blokuje WE MNIE. Gdy to rozpoznam, przyjmę, dopiero wówczas mogę zmienić... i przejść dalej. Gdy jednak będę szukała "winy" w innych, moja energia nie będzie skupiona na odnalezieniu sposobu, by przejść, lecz na utrzymywaniu "niemocy przejścia" z powodu innych. W ten sposób oddajemy swoją energię innym. Niejako pozwalamy innym nami powodować. Utrzymujemy się w ten sposób w roli ofiary. I "utykamy".

Możemy mówić o zmianach, możemy chcieć zmian, ale możemy dokonywać tylko pozornych zmian, jeśli nie dostrzeżemy W SOBIE SAMYCH tego, co nam nie pozwala na dokonanie większej, głębszej zmiany. Tylko większa, głębsza zmiana może spowodować znaczne przesunięcie (znaczące przesunięcie położenia punktu scalającego świadomość) umożliwiające przejście lub przeskok z jednej rzeczywistości do innej, równoległej rzeczywistości (wystarczającą odmiennej od każdej poprzedniej, byśmy byli w stanie tę zmianę zauważyć, zarejestrować świadomie)... byśmy przeszli do takiej rzeczywistości, która będzie w znaczący sposób różniła się od tej "poprzedniej". Takie przejście jednak uniemożliwia negacja tej rzeczywistości, w której jesteśmy czy też "utknęliśmy". Nasza negacja, negacja utrzymywana w nas, zatrzymuje nas i nie pozwala zmienić rzeczywistości, przejść do innej.

Jeśli neguję coś w sobie, to znaczy, że to coś będzie mnie wciąż "nawiedzać" i "atakować". Ja-ego może sobie myśleć, że to robią inni. Ale tak naprawdę robię to sama sobie tyle, że nieświadomie. Jeśli będę wciąż wierzyć w to na przykład, że ktoś zazdrości mi tego, jaka jestem albo, że ktoś nie chce mnie puścić dalej lub nie pozwala mi pójść dalej, to takimi właśnie przekonaniami tworzę swoją rzeczywistość i dlatego nie jestem w stanie przejść dalej. Te moje myśli i związane z nimi uczucia, emocje i przekonania są jak węzły utrzymujące mnie w danej rzeczywistości, która jest taka, jaką ją "tworzę" czy raczej wybieram, by w niej istnieć. 

Prosty przykład: zrozumiałam, że to nie Karuna (moja piesa) kiedyś mnie zatrzymała (gdy we śnie mogłam stąd odlecieć statkiem kosmicznym), lecz moje przekonanie o tym, że beze mnie sobie nie poradzi. A przecież, gdybym nie miała takiego przekonania, to w tym śnie mogłam polecieć sobie do innej części kosmosu na dwudziestokilkuletnie wakacje... Wygląda na to, że nasze przekonania warunkują nawet nasze sny i wizje.  :-)

Zmiana rzeczywistości

To może być trudne, by pozwolić pozostać innym w ich własnych światach, wibracjach, częstotliwościach. Ale jest to przejaw "naszych" wzorców myślowych, przekonań i emocji. Na tym między innymi polega dostrajanie się do takiej rzeczywistości, jakiej pragniemy doświadczać (czy też...jakiej pragnie doświadczać nasza dusza) - na dokonywaniu zmian w sobie.

Wszystkie moje doświadczenia w życiu są ściśle powiązane z daną rzeczywistością i były oparte na moich najsilniejszych przekonaniach i lękach, pożądaniu i wszelkich mniej lub bardziej nieświadomych wzorcach. Każdy ma swoje doświadczenia, które są oparte na jego/jej najsilniejszych przekonaniach i lękach. One wyznaczają, określają stałe położenie "punktu scalającego" naszą świadomość (stałe umownie, dopóki nie dokonamy zmiany). Stałe położenie tego "punktu" ogranicza naszą świadomość, a co za tym idzie, także naszą percepcję - to, jak postrzegamy daną rzeczywistość i działania różnych ludzi w niej istniejących.

Dlatego, jeśli chcemy zmian, to każdy z nas i tak dokonuje ich indywidualnie; każdy indywidualnie dokonuje wyborów... świadomie lub nieświadomie.

Toltek, Don Juan Matus, przywiązanie do jednej rzeczywistości, do jednego świata określał jako "stan permanetnego utrzymywania punktu scalającego świadomość w jednym, stałym położeniu." Zmiana świadomości jest w tym przypadku związana z możliwością przesuwania położenia owego punktu scalającego. Poszerzanie świadomości jest umiejętnością płynnych zmian samego punktu scalającego świadomość czyli poszerzania zakresu zróżnicowanych częstotliwości indywidualnego pola energetycznego (np. punkt staje się sferą albo kulą).

Dla mnie nie ma powodu zmieniać rzeczywistości w jakiej jestem stosując jakiekolwiek naciski czy metody "siłowe". Wystarczy przesunąć swój "punkt scalający świadomość". Przesunięcie takie powoduje przechodzenie z jednej rzeczywistości do innej równoległej. Wtedy mogę przejść lub nawet przeskoczyć do innej rzeczywistości, nadal istniejąc w świecie fizycznym. Natomiast możliwość przejścia z jednego świata do innego świata wymaga czegoś więcej 

Ktoś może powiedzieć, że "różno-wymiarowe" światy to jakaś ściema. I będzie miał rację, ponieważ każdy z nas ma inną - różną wiedzę i… różną świadomość. Nie oceniam tego, czy lepszą, czy gorszą, po prostu INNĄ.

Świat "trójwymiarowy" zawiera się w świecie "czterowymiarowym". Świat "czterowymiarowy" w "pięciowymiarowym" itd... jak ruska baba w babie - matrioszka. Więc wystarczy zaakceptować świat, w którym jesteśmy, takim, jaki on jest, a wtedy nasz "punkt scalający świadomość" powiększy się i przesuwamy się wówczas - nie z jednej równoległej rzeczywistości do drugiej, lecz z jednego świata (wymiarowości) do drugiego (o innej wymiarowości) obejmując je razem swoją "wewnętrzną przestrzenią".

Transformacja wibracji - częstotliwości to przede wszystkim transformacja świadomości. Powiększanie zakresu wibracji - częstotliwości to przede wszystkim ekspansja świadomości w coraz większą wymiarowość.

Jestem teraz świadoma, że kiedyś wybrałam rzeczy do robienia, które nie były odzwierciedleniem "preferencji mojej duszy". Potrzebowałam takiego doświadczenia. Dokonywałam tych wyborów nieświadomie, ale zgodnie ze wzorcami (częstotliwościami wibracyjnymi), z którymi byłam "połączona". 

Całkiem też możliwe, że niektóre działania, które wykonuję, ale brak w nich pasji, są odzwierciedleniem preferencji mojej duszy, jednak nie potrafiłam tego uświadomić sobie. A przecież wszystko, czego doświadczam jest doskonałe. Tylko czasem zapominam o tym... Więc także i to, co wydawało mi się, że mnie nie ekscytuje albo że sprawia mi trudność, postrzegałam w taki sposób, który uniemożliwiał mi rozpoznanie tego, że każde moje działanie jest doskonałe (choćby zmywanie naczyń :-)) I jako doświadczenie jest mi potrzebne w równym stopniu, co te, które przychodzą mi z łatwością.

Najpierw potrzebuję zmienić swój system przekonań, by uwierzyć w to, że mogę robić to, co sprawia mi prawdziwą radość istnienia i co jest moim - powiedzmy - "przeznaczeniem". Wtedy cokolwiek robię staje się tym, co jest moim "przeznaczeniem". I mogę rozpoznać, że wszystko to, co robię, może sprawiać mi prawdziwą radość istnienia… Radość istnienia, która akceptuje także te trudniejsze doświadczenia.

Gdy ograniczam swoją ufność i wiarę w to, że mogę otrzymać od życia całkowite wsparcie, zamykam się na możliwości otrzymania tego wsparcia. Dlatego wzmacniam swoją ufność… Ufam całkowicie, że jestem wspierana w pełni przez Życie, Całość, Jednię. Nie oceniam, nie oczekuję, nie daję wsparcia negatywnym myślom o sobie, a także negatywnym myślom i ocenom o innych ani negatywnym myślom i ocenom innych o mnie. Rozumiem te myśli, rozumiem, skąd pochodzą, rozumiem, że ktoś może mnie oceniać pozytywnie lub negatywnie, ale wiem także, że takie doświadczenie np. by myśleć źle o sobie i o innych, nie jest mi już potrzebne.

Przypomniałam sobie, zrozumiałam i uświadomiłam, że jeśli kogoś oceniamy, znaczy, że w ten sposób oceniam też Siebie. Dokładniej - oceniamy pewne fragmenty - części Siebie jako Jedni, Całości. I pamiętam, że swoimi ocenami tworzę taki, a nie inny świat. Jeśli kogoś podejrzewam o niecne zamiary, niecne cele, zdradę czy zazdrość, to znaczy, że samą siebie w taki sposób postrzegam i taki świat kreuję. I doświadczam takiego świata; w takim, a nie innym świecie żyję. Czym innym jest zrozumienie, w jaki sposób działamy, gdy mamy niecne cele, zdradzamy czy zazdrościmy innym itp i dlaczego tak, a nie inaczej działamy... 

Kiedy czułam reakcję emocjonalną na to, że "ktoś mnie zaatakował", to tak naprawdę znaczyło, że moja wersja tej osoby czy mój sposób postrzegania i rozumienia (lub raczej nierozumienia) działania tej osoby, odzwierciedlał dokładnie to, co jakaś część mnie samej czuła wobec innej części siebie. Ale mogę po prostu obserwować zachowania innych. Obserwując mogę zauważyć prawdziwe powody takiego czy innego zachowania i zrozumieć... na przykład w ten sposób, że nie jest to atak na mnie, lecz ta osoba sama z czymś sobie nie radzi. Z powodu przywiązania, "utknięcia" w pewnych wzorcach myślenia i działania  ego-ja.

A jeśli daję się nabrać i reaguję emocjonalnie na czyjeś oceny czy zarzuty pod moim adresem albo na czyjeś działania, to znaczy, że jakaś część mnie uważa to za prawdziwy atak. I mogę wtedy poczuć wdzięczność, gdy to dostrzegę. I mogę wtedy powiedzieć: dziękuję, że mi to pokazujesz, bo dzięki temu widzę, że jeszcze nie zaakceptowałam, nie pokochałam siebie samej całej... Kochając siebie samą (siebie w innych i innych w sobie) zmieniam wersję innych w swojej rzeczywistości, a tym samym przesuwam się do innej, równoleglej rzeczywistości, a nawet do innej "wymiarowości" czyli innego świata... wciąż żyjąc na Ziemi. Nie muszę umierać, by zmienić "miejsce", ale tak naprawdę potrzebuję zmienić swój "sposób istnienia" czy "przejaw.

Ktoś może nadal obrażać innych, posądzać ich o zazdrość, zdradę, o wiele strasznych rzeczy, ale ja otrzymam taką wersję tej osoby, jaką sama stworzę... swoimi myślami, emocjami, przekonaniami. Jeśli widzę, że taka osoba wysyła obelgi pod adresem innych, to po prostu rozumiem przyczyny takiego zachowania. Kiedyś robiłam tak samo. I dzięki temu, że nie wyparłam się tego sama przed sobą, teraz rozumiem, dlaczego robiłam to kiedyś i dlaczego inni nadal tak robią. I to zrozumienie właśnie pozwala mi odczuwać miłość do takiej osoby. Wiem, że ona żyje jeszcze w iluzji... w nieświadomości tego, co czyni" czyli pod wpływem nieuświadomionych wzorców myślowych i zachowań. Co mnie samej przecież nadal jeszcze się zdarza (choć coraz rzadziej i coraz bardziej świadomie)

Jeśli ktoś mówi o mnie albo pisze, że jestem "zła, zazdrosna, pełna złości i nienawiści", to znaczy, że ta osoba ma dokładnie takie lęki wobec samej siebie, tylko, że nie jest tego świadoma. I ta osoba jeszcze nie kocha siebie samej w pełni. Taka osoba przenosi na mnie swoje projekcje. Ale daje mi ona w ten sposób możliwość przyjrzenia się sobie samej i zdecydowania: czy jej sposób postrzegania mnie jest prawdziwy dla mnie; czy chcę tak właśnie postrzegać samą siebie?

Co mogę w takiej sytuacji zrobić? Znależć w sobie taką przestrzeń i takie wibracje, które pozwolą innym przyjrzeć się temu, czy rzeczywiście chcą mnie-siebie postrzegać właśnie w taki sposób, jak to wyrażają; czy chcą, by taka była ich prawda o mnie-sobie. Kochając innych za to, że dali mi sposobność, bym mogła pokochać siebie pełniej, przyjmuję dokonywanie ich "wyborów", w jaki chcą widzieć mnie-siebie.

Doświadczanie rzeczywistości nie jest prawdziwe w tym sensie, że często sobie coś wyobrażamy o kimś, "projektujemy" na innych nasze własne słabości, lęki czy przekonania. Ktoś może mieć swoją wersję mojej osoby oraz swoją wersję swojej własnej osoby. A ja mogę mieć swoją wersję swojej własnej osoby oraz swoją wersję tej drugiej osoby. Te nasze wersje mogą znacznie różnić się od siebie. I to jest iluzją. Nie widzimy siebie wzajemnie takimi, jacy jesteśmy, ponieważ prawdę o nas przesłania nam mgła iluzji.

Przejście "między-wymiarowe" i Piąty Świat Harmonii

Piąty Świat Harmonii przepowiadali Majowie, Hopi i być może jeszcze inni ludzie mający dostęp do wcześniej głęboko ukrytej wiedzy. Hopi twierdzą, że istnieje dziewięć światów, ale Piąty Świat Harmonii istnieje zawsze pomiędzy czterema "z przodu" i czterema "z tyłu".

Pisałam kiedyś:
Były sobie… cztery światy:
1. matriarchalny
2. patriarchalny
3. matriarchalny
4. patriarchalny
5. świat harmonii
itd.



Każdym zawiadywał jeden “bóg albo bogini” – jeden żywioł… i pewne wzorce stanowiące coś w rodzaju "matrycy" danego świata. A teraz - jak twierdzą niektórzy z pośród Hopi i Majów - kończy się ten czwarty i… mamy możliwość przejścia do Piątego Świata Harmonii. Inni twierdzą, że przechodzimy do Szóstego... I to możliwe, skoro istniejemy w różnych światach... Jedni przechodzą do Świata Harmonii, a inni do innych światów...

Wiem, że w tym Piątym Świecie “króluje” piąty żywioł –eter-(link) {z całkiem innymi "wibracjami" - częstotliwościami, które łączą w  sobie w harmonii wszystkie cztery żywioły} I albo przejdziemy do tego Piątego Świata Harmonii albo zostaniemy cofnięci do początku któregoś z tych czterech światów {"z przodu" lub "z tyłu" owego piątego}. Takie jest moje przypomnienie.

Wcześniej pisałam też wielokrotnie o "Powrocie Bogini". Powrót Bogini jest potrzebny do zharmonizowana energii kobiecej i męskiej w sobie (dotyczy to zarówno kobiet jak i mężczyzn), aby ci, którzy są na to gotowi, przeszli do tego Piątego Świata Harmonii, w którym dwie "biegunowe" siły nie są już traktowane jako przeciwieństwa, lecz dopełniające się wzajemnie wibracje. W każdym z nas jest Anima i Animus. Możemy je w pełni zharmonizować w sobie jako: ŚWIADOMOŚĆ I UMYSŁ... w JEDNI.

Z poziomu tego świata całe życie, wszystko, co istnieje, współistnieje jednocześnie. Na tym poziomie przestajemy być zależni od liniowego postrzegania czasu i przestrzeni. Możemy nawet zacząć doświadczać wszystkich naszych żywotów jednocześnie, w tym samym momencie. I będziemy sobie w stanie z tym poradzić.

Przejście to polega na rozpuszczeniu "twardej" czy też "gęstej" struktury świata "czterowymiarowego" i otwarcie się na bardziej "poluzowaną" strukturę świata "pięciowymiarowego". Poprzez "wpompowywanie w te struktury wibracji, które nazwę MIŁOŚCIĄ... Takie poluzowywanie struktury pozwala istnieć bardziej w tu i teraz (poprzez rozwiązanie supłów nici energetycznych, które przywiązują nas do przeszłości i/lub przyszłości). Poszerza się w ten sposób zakres wibracyjny - zakres częstotliwości energii naszych ciał i poszerza się nasza (samo-)świadomość. W ten sposób stajemy się coraz bardziej świadomi życia, istnienia w TU i TERAZ, w bieżącej chwili w przestrzeni, która staje się coraz mniej "zdefiniowana"... poza czasem lub czasie ZEROwym. Wszystko, co istnieje i z czym może łączyć się nasza świadomość istnieje właśnie w TU i TERAZ.
W temacie: Moje doświadczenie z powrotem do PRA-DOMU

Uwalniając swoje więzy z daną rzeczywistością (albo "wariantem rzeczywistości") zyskujemy w ten sposób coraz większy dostęp do Pola Wszelkich Możliwości, dzięki czemu w naszym istnieniu pojawia się coraz większa synchroniczność i elastyczność przejść czy przesunięć w czasie i w przestrzeni. Poszerza się wtedy nasza percepcja, uaktywniają się dodatkowe zmysły i możemy zacząć postrzegać coraz to więcej z innych rzeczywistości (równoległych "wersji"), innych światów, innych "wymiarowości". I możemy zacząć postrzegać je na nowo… 

Nasze przekonania są jak filtry, które nie pozwalają nam dostrzec tych "innych" rzeczywistości. A przecież możemy spokojnie doświadczać tak zwanej "wielo-wymiarowosci" w tym fizycznym świecie.

Ciekawie o piątym wymiarze mówi niejaki Bashar: "Piąty wymiar jest ostatnim poziomem całkowicie fizycznej rzeczywistości"  oraz: "Poza nią istnieje rzeczywistość bardziej niefizyczna". Według Bashara na poziomie piątego wymiaru możemy wybrać m. innymi również życie, które z fizycznego poziomu rozumienia znajduje się w przeszłości wobec tego obecnego. Interesujące...

Z tego by wynikało, że jeśli ktoś będzie chciał powrócić na przykład do Starożytnego Egiptu albo na Atlantydę lub do swojego poprzedniego życia, to będzie miał taką możliwość. Ale tym razem może "powrócić" tam z poziomu świadomości "pięciowymiarowej". Jeżeli ktoś przejdzie do tych wibracji  poszerzając zakres swoich częstotliwości i jeśli będzie potrzebować takiego doświadczenia, by w ten sposób się rozwijać, dokładnie tego doświadczy.

Wśród obecnie żyjących jest wiele takich dusz, które kiedyś "przybyły" na Ziemię z tego z Piątego Świata - poziomu (pięciowymiarowego), ale na jakiś czas znowu tu "utknęły", ponieważ jeszcze niektóre ich wibracyjne częstotliwości "skleiły się" z wzorcami matrycowymi tego świata. Daliśmy się złapać jak... muchy w sieć pajęczą. :-) Ale część z nas już sobie o tym przypomniała, część właśnie przypomina, a jeszcze inna część wkrótce (- jakże to względne pojęcie) sobie o tym przypomni, dlaczego tutaj jesteśmy. 

____________________________________________

POMOSTY:

Sen o łączeniu różnych tożsamości.

Sen o kokardkach [na niciach połączeń] i motylach.









poniedziałek, 28 października 2013

28.10.2013 UWOLNIENIE







Stan niewiedzy.
Narysowałam kiedyś obrazek pt. Księga Niewiedzy. Był na nim starzec, którego włosy i broda łączyły się liniami z księgą, która leżała albo wisiała raczej w powietrzu przed nim i z zapisami na kartach tej księgi. Linie, nici... połączone ze sobą... wzory, znaki.

Nie wiem, czym jest ta cała wiedza... Logosem? Wiem, że jest. Gdy podążam za jakąś cząstką tej całej wiedzy, wtedy ulegam iluzji, że wiem... że coś wiem i to coś jest prawdą.


"Swiat, którego doświadczam jest tym, co sama tworzę". Każdy żyje we własnym świecie. Tworzymy świat ze swoich doświadczeń i próbujemy projektować to na świat wokół nas, który tworzą też inni. Tworzą? A może odtwarzają to, co było i będzie, bo najtrudniej być w tu i teraz? Wtedy nie ma możliwości, aby doświadczyć rzeczywistości świata. Kiedy stajemy się otwarci na niespodzianki, możemy pośmiać się razem z naszego przebudzenia, oświecenia i uwolnienia:



Margo, wiedzma Margo, Orle Pióro, Białe Pióro, Whith_Black_Feather, JESTEM, Mama Tika, aka, aka, aka.... to tylko historyjki pod jakimś "hasłem" - "imieniem"- nickiem" - znakiem. Nie możesz mnie opisać, kim lub czym jestem, ani ja tego nie mogę zrobić. Ponieważ ja sama nie wiem, kim jestem. A kiedy wydaje ci się, że wiesz kim, jestem, ulegasz iluzji swoich projekcji na mnie. A kiedy wiesz, kim jesteś, utożsamiasz się z wyobrażeniami na swój własny temat. To jak poezja... na pięknej Planecie Kłamstw i Prawdy...



sobota, 28 września 2013

MEDYTACJA, INTROSPEKCJA, PRZEBUDZENIE...



Czuję jeszcze większy s-pokój w sobie od kilku dni. Harmonię… i szczęście.
 “Widzę” (wewnętrznym widzeniem), jak różne "części mnie" na zewnątrz drgają, pulsują, tańczą, podróżują, a niektóre nawet "walczą" o racje "mieczami iluzji", albo się cieszą albo smucą… z wielu różnych powodów… 
Jak niektórzy podobni marionetkom robią to, co myśli i emocje im "każą", bo przecież nimi animują i poruszają... Wewnątrz i na zewnątrz jednocześnie... Jak wplątani w sieć powiązań czasem próbują się wyrwać... i szarpią...

Czuję i widzę jak wzorce w cząstkach Uniwersalnego Umysłu ożywiają i utrzymują Całość w tańcu i ruchu… Jak różne idee, koncepcje, przekonania chcą być realizowane, jak Całość chce się przejawiać na nieskończoną ilość sposobów…
Nie spodziewałam się tego… Nie myślałam o celu. A jednak... to, co mnie spotyka wciąż jest "zaskakujące", ponieważ wypływa z  przestrzeni "nieznanego" albo "zapomnianego". Życie jest cudowną przygodą, podróżą w nieskończoności... w wiecznym TU i TERAZ... A Przebudzenie jest czymś bardzo prostym, czymś naturalnym. Czymś, czego wciąż od czasu do czasu doświadczamy…

Alan Watts - PRAWDZIWY TY (Polski lektor)


Czasem wracamy... raz szybciej, raz powolutku do naszej “Pramamy” – świadomości Jedni… Powrót do tego stanu jest jak… “Kosmiczna Ceremonia”.  Ale wiem, że nie cel jest ważny, lecz podróż… Teraz rozumiem, co znaczyły słowa, które kiedyś sobie przypomniałam: Jestem jedną z Tych z Prawa Jedni... 

Czym jest Miłość?

Rozpoznaniem Jedności z Całym Życiem czyli ze Wszystkim, Co Jest. Przypomnieniem sobie o Jedności świadomości przejawiającej się w formie... w nieskończonej ilości form... Świadomość w jednej formie spotyka się w SOBIE, poprzez SIEBIE ze wszystkim, co w niej i co ją otacza, z czymkolwiek wchodzi w relację... indywidualna forma udaje się na spotkanie ze SOBĄ...

Zimne Przebudzenie (Anthony de Mello)

cyt. z filmu: "Aprobata, uznanie, pochwała, sukces, akceptacja, popularność to narkotyki, które zawładnęły naszymi umysłami.” 

Margo0307:

Tak. Byli tacy przed nami i po nas też będą…
To miałam na myśli pisząc o tym, że Przebudzenie jest czymś bardzo prostym, czymś naturalnym. Czymś, czego wciąż od czasu do czasu doświadczamy…

Pamiętasz, jak budzisz się ze snu?
Czasem wiesz, że śniłaś, a nie pamiętasz co? Czasem pamiętasz sen, ale nie wiesz, co on znaczy dla Ciebie i dlaczego śniłaś to, co śniłaś. Bywa też tak, że tak głęboko śpisz, że kiedy się budzisz, nie pamiętasz, gdzie jesteś… i potrzebujesz jakiegoś czasu, by przypomnieć sobie, gdzie się obudziłaś…. W którym… “ŚNIE – JAWIE”. 
A czasem budzisz się i pamiętasz sen i wiesz, co on znaczy, a nawet rozumiesz, dlaczego Ci się przyśnił…

Podobnie jest z Przebudzeniem…


Przypomniał mi się jeszcze inny przykład ze snami. Czy zdarzyło Ci się śnić jakiś sen, a w tym śnie przechodzić do innego, kolejnego snu? Był kiedyś taki film fabularny pt. 'Incepcja' - "W czasach, w których technologia pozwala na wchodzenie do świata snów, pewien złodziej ma za zadanie wszczepić myśl do śpiącego umysłu.” – http://www.filmweb.pl/Incepcja

Alan Watts wyjaśnia także, czym jest incepcja na jednym z filmów, które umieściłam na blogu w innej notce: http://www.tonalinagual.blogspot.com/2013/09/allan-watts.html


Eckhart Tolle - Nigdy nie jest za późno na przebudzenie PL



I o medytacji słów kilka...

Dla mnie “medytacja” to przede wszystkim wejście w siebie. To jest jak “wewnętrzna podróż”, chociaż te podróże bywają też “dalekie”… Zazwyczaj nie śpiewam żadnych ogólnie znanych mantr, nie mam żadnej ulubionej pozycji - czasem leżę, czasem siedzę, a czasem poruszam się albo tańczę i śpiewam. Ale chyba najczęściej "medytuję" na leżąco. Wtedy całe ciało łatwiej się rozluźnia.  W zasadzie to nie jest medytowanie, ale wejście w siebie... cokolwiek to znaczy... "Medytuję" też czasami w świadomym śnieniu... Natomiast przy tego typu działaniach w pewnym momencie zaczęły pojawiać się różne dźwięki i pieśni, które pozwalają mi utrzymać świadomość w centrum, a nie rozpraszać się “na boki” i “czy odlatywać”. Nawet, jeśli gdzieś lecę ;-) Od czasu do czasu używam swojej małej misy tybetańskiej o pięknym, czystym dźwięku i wtedy skupiam się na tym dźwięku i słyszę go "W SOBIE" bardzo długo... Kiedyś grałam częściej na bębnie lub grzechotce, a teraz częściej na fujarce... (bez dziurek na palce).

I czuję, że każdy z nas może mieć swoje sposoby, a nawet swoje dźwięki przy wchodzeniu “w siebie”… w swoje “wnętrze”. 

Dla mnie medytacja jest bardziej introspekcją – „patrzeniem do wewnątrz”, obserwowaniem i rozpoznawaniem własnych stanów psychicznych, myśli, uczuć i wzorców czy przekonań po to, by zmieniać to, co już mogę "przetransformować w sobie".

Czasem to mam takie odczucie, że mimo iż żyjemy na Ziemi, to żyjemy w jakichś “równoległych światach”… Bo na przykład: kiedy słyszałam, że ludzie mówili, że w środku Ziemi jest żelazna kula albo żelazny kryształ, to “nie wiedzieć czemu” w ogóle tego nie czułam. Za to, gdy udawałam się do wnętrza Ziemi, wchodziłam do małego Słońca – Serca Ziemi i tam też czasem “pływałam” w "oceanie najczystszej energii Miłości". Postrzegałam to wnętrze – Serce Ziemi jako małe Słońce. 

Kiedyś często zaczynałam medytacje łącząc się z sercem Ziemi (wypuszczałam energetyczną nitkę, coś jak korzeń do wnętrza Ziemi), a drugą nitką - wysnuwaną z czubka głowy przez “czakrę korony” jak “gałązką” - łączyłam się z centrum Słońca, a poprzez nie z Centrum – Sercem Galaktyki, a stamtąd ze wszystkimi Galaktykami. A “listeczkami” rosnącymi na tej “gałęzi i na innych wyrastających z niej “gałązek” łączyłam się z przestrzenią “pomiędzy”.

A tu film z Basharem, który opowiada (dzieli się informacją) o równoległych Ziemiach:
Bashar – Nieskończona ilość równoległych Ziem do wyboru (napisy PL)
http://www.youtube.com/watch?v=i_HaeMbBb3s




I polecam jeszcze inne filmy:
Eckhart Tolle PL - Miłość Personalna. 1 / 4
Eckhart Tolle PL - Miłość Personalna. 2 / 4
Eckhart Tolle PL - Miłość Personalna. 3 / 4
Eckhart Tolle PL - Miłość Personalna. 4 / 4


Kim Eng. Medytacja - oddychanie całym ciałem - polski lektor. Eckhard Tolle TV


wtorek, 24 września 2013

POJAWIAM SIĘ I ZNIKAM...




W sobotę 21.września w nocy przeżyłam kolejne "niesamowite" albo raczej "samo-vite" doświadczenie. Siedziałam i medytowałam. Tak wiele sobie przypomniałam, zrozumiałam i połączyłam się  jakby z… – powiedzmy, że... Wszystkim, Co Jest, z "Pustką". Nie było mnie, mojego fizycznego ciała, ale w jakiś sposób istniałam, byłam... 

Gdy uświadomiłam to sobie, "śmiałam się i płakałam" ze szczęścia… w sobie... To było – zabawne – jak oświecenie/przypomnienie, jak kolejny głęboki wgląd, w którym wnikałam w Naturę Wszechrzeczy… Tym razem jeszcze jakby jeszcze bardziej świadomie... I poczułam to wszystko całą sobą, na wszystkich "poziomach moich ciał". Potem znów zanikłam i znalazłam się w "pustce". A jednak w pewnym momencie poczułam łzę radości, jak spływa mi łza po policzku i dopływa do ust. Byłam tym policzkiem i tą łzą. I poczułam jej smak. I przyszło do mnie rozpoznanie, że ta łza i mój policzek, i moje usta to wszystko… iluzja… I wszystko znikło.

Znów zaczęłam się śmiać, chociaż mnie nie było... Czułam się wolna… pusta i połączona... W PUSTCE... byłam niczym, a jednak istniałam nadal, czułam siebie jakimiś jakby innymi, niefizycznymi zmysłami. I znów druga łza pojawiła się i poczułam ją/siebie i poczułam policzek (nie czułam pozostałej części ciała) i ta łza zaczęła spływać po moim policzku. Przyglądałam się... sobie jakby od wewnątrz - łzie na policzku - jako iluzji i poczułam, jak… łza znów zanika. A ja pozostaję... Po prostu łza znikła. I nie dopłynęła już do ust. I usta i policzek, wszystko znikło. Wtedy przypomniało mi się, że mogę wybrać: albo pozwolić, by łzy znikły i to, co odczuwam przestało się przejawiać w tej formie, w tym ciele, w jakim jestem albo mogę w tej formie pozostać. 

Zrozumiałam, że gdybym tak po prostu zanikła tak, jak ta łza, nie mogłabym odczuwać tego szczęścia w ciele na wszystkich jego poziomach i odczuwać w nim wibracji tego, czego doświadczałam w tym momencie łącznie ze śmiechem i z płaczem, 
dotykiem łzy i policzka, 
spływaniem łzy po policzku...
i smakiem łez… 
na poziomie przejawiania siebie w fizycznym ciele.
I przypomniałam sobie, że to jest takie piękne, że chcę "w tym doświadczeniu", w tym "stanie" pozostać. Jeszcze jakiś czas pozostanę… To "piękno" przeżywania tych uczuć i emocji poprzez fizyczno-psychiczno-mentalne ciało przyciągnęło mnie... do tej formy i doświadczania poprzez nią... SIEBIE.



Widziałam też... coś jak Labirynt "Uniwersalnego Umysłu"… Tam nie potrzeba było żadnych kluczy. Tam potrzebna była koncentracja, która umożliwiała coś jak "widzenie poza formami"… i utrzymywanie świadomości w "punkcie centralnym"… który ekspandował w przestrzeni...


Kilka dni wcześniej miałam odczucie, jakbym znalazła się w centrum Labiryntu… jakbym podróżowała po labiryncie, a jednocześnie była w jego centrum – świadoma podróży i bycia w tym “centrum”, świadoma tej dziwnej jednoczesności, “podwójności”…
Przypomniało mi się, ile razy słyszałam w tym życiu te słowa: "Życie jest snem"… hmmm…
1. Spanie… Zasypiamy i śnimy… Potem budzimy się i nic nie pamiętamy.

2. Spanie… Zasypiamy i śnimy… Potem budzimy się i pamiętamy… co nie co, ale nie rozumiemy zbyt wiele…

3. Śnienie… Zasypiamy i śnimy… Potem budzimy się i pamiętamy… i zaczynamy coś rozumieć.

4. Śnienie… Nie zasypiamy, a śnimy… jak OOBE. i "budzimy się" i pamiętamy… i rozumiemy.

5. Granica między snem, śnieniem a jawą zaciera się… A różne światy i "wymiary" zaczynają łączyć się ze sobą…

Życie jest jak sen albo śnienie… i budzenie... Rodzimy się i "budzimy" w nowym świecie, w "nowej" formie…
 albo w "starej"... Zapominamy, ale z czasem i przypominamy sobie coraz więcej… aż potem następuje Przebudzenie/Oświecenie… 



niedziela, 22 września 2013

Allan Watts




INCEPCJA:





To, że staję się coraz bardziej świadoma i sobie wiele PRZYPOMINAM nie znaczy, że mam ZAPOMINAĆ o tym, kim w różnych częściach, nieświadomie także NADAL... JESTEM.

piątek, 23 sierpnia 2013

WOLNOŚĆ... hmm...


Czuję wolność mimo ograniczenia w formie, dlatego że forma przestała być jakimkolwiek ograniczeniem.

Błogosławię Pustkę,
Błogosławię Pełnię,
Wielką Tajemnicę
I wszystko,
I wszędzie…

I wszystkich i wszystko kocham. Taki sen piękny śnię sobie świadomie.
Prawdziwa Miłość wkracza w życie poprzez wewnętrzną przestrzeń, nie poprzez myśli. Nie jest też emocją. Jest dużo głębsza niż jakakolwiek emocja. Myśli już nie są najważniejsze w życiu. Już nie wiem, kim jestem, bo nie potrzebne mi są myśli, które by to opisywały i do których mogłabym przylgnąć. Nie interesują mnie definicje na temat, kim jestem. Po prostu JESTEM… po co definiować nieskończoność, która jest esencją?

Definicja siebie samej lub siebie samego stworzona przez myśli jest “pułapką”… elementem gry: wchodzę sobie na taką karuzelę i kręcę się, kręcę w kółko… mogę wymiotować, a potem znów się kręcę. Mogę na niej umrzeć i na niej się urodzić… W bardzo ograniczonej przestrzeni przekonań na swój własny temat i oczywiście na temat innych też. Potem mogę zejść z tej karuzeli i pójść przed siebie… albo w dowolnym kierunku. Polecieć, popłynąć…

Za pomocą swoich osądów pomniejszamy siebie i innych do… konceptów umysłowych. Osądzaniem i ocenianiem ograniczamy siebie i innych. Jesteśmy jak marionetki. Brak osądów otwiera przestrzeń, uwalnia nas. Wolność… hmm… A może jednak zawiesić się na tym, co widzę w innych? A inni to moje lustereczka... Jaką siebie w nich widzę? I czy chcę to zmienić w nich? Jakim prawem? Czy mam jednak coś zmienić w sobie?

Możemy widzieć świat oczami dziecka, które ma dostęp do wiedzy …

Gdy nie myślę, słowa wypływają z przestrzeni… Stan wewnętrznej przestrzeni, wewnętrznej ciszy, “nic”, kiedy świadomość nie jest wypełniona i zatkana formami (myślowymi). Wszystko, co wtedy robię jest działaniem w Połączeniu, w harmonii i Miłości. Obserwuję i jestem. I robię to, co mam do zrobienia. Po prostu. Ta Miłość nie ma żadnej formy. Żyję jakby w dwóch częściach: bez fomy i formy, duchowym i materialnym, jestem jak brama wymiarów dla bez-formy i formy, która się przejawia, brama łącząca te dwa światy. Cały świat jest odbiciem mojego stanu świadomości.

Nie zastanawiam się: Jak mogę zmienić świat? Po co? Jest. Połączyłam się z tym, co nie posiada formy, co jest naszą wewnętrzną przestrzenią świadomości, która jest nieskończona. Nasza wola łączy się wtedy z wolą Całości. Wtedy też pojawią się… myśli, działania… z pustej przestrzeni bez formy i tu się przejawią… Zmiany zachodzą. Zmienność to podstawowa zasada kosmiczna.

Poszerzanie świadomości… na razie zaprowadziło mój umysł do kolejnego odkrycia, które przeczytałam oglądając film pt. "Wielki Kosmiczny Żart": 

"Źródło bawi się w granicach stworzonych przez siebie ograniczeń”. 

Myśli, koncepty, przekonania, emocje oceny, oczekiwania wyznaczają te granice. A przecież Jestem nieskończonym Źródłem bawiącym się swoim snem. Ja JESTEM… MA-JA coś co ma ja. Nie mam nic, jakieś “coś” jakby “nic” MA tylko jakieś “bliżej nieokreślone” JA...

A jednak słowa potrzebne mi, by próbować uchwycić w nie coś, co nieuchwytne. Bym mogła się z Tobą jakąś cząsteczką przejawu całości podzielić. Tak po prostu, bez żadnych oczekiwań…

Nie rozumiejąc innych nie rozumiemy siebie samych… I nie rozumiejąc siebie nie rozumiemy innych.
 Najwięcej potworów zagnieździło się w nas samych. W naszej tak zwanej podświadomości (nieświadomości) ukrytej przed naszą świadomością.

A te nasze piękne historie i opowieści naszych umysłów o naszych doświadczeniach, odkryciach, przemyśleniach i przejawach... cząstek Uniwersalnego Umysłu, to tylko historie.

Każdy z nas bardzo pięknie GRA i opowiada historie. Szanuję i kocham każdą istotę ludzką i wszystkie ISTOTY... takie, jakimi są. I dziękuję im za to. Trala lala... pitu pitu. ;-D

I Tobie też dziękuję, że jesteś jaki lub jaka jesteś i pięknie JESTEŚ i GRASZ swoją rolę. Być może czasem wydaje Ci się, że z jakiegoś powodu GRASZ “lepiej” niż JA.  To tylko iluzja... ha, ha ha... :-D

A potem nagle czuję jakąś trudność. 


Myślałam dziś o tym, jak trudno utrzymać świadomość i dotarło do mnie, że to “moja tożsamość” (zwana także ego) tak się ostatnio poluzowała, że nie wiem, czego się “trzymać”. Ciekawy stan. Niby jestem świadoma swojej “obecności”, ale nie mam pojęcia, kim JESTEM. 

Jestem tyloma czymś, że nie wiem, czym jestem. nie mogę uchwycić siebie samej ;-D Niby rozumiem i jestem świadoma zmienności stanów świadomości, a jednak czasem odnoszę wrażenie, że “utknęłam”, chociaż z drugiej strony wiem, że muszę poczuć jeszcze większe poluzowanie i coś w rodzaju chwilowego chaosu [pozwolić na rozsypanie się?], bo z niego może wyłonić się coś nowego. 

Podążam za tym, co się przejawia, ale nie wiem, co zrobić, kiedy spotykam ludzi i widzę, jak na przykład sami siebie okłamują i idą w zaparte, jak pracuje ich umysł i zakręca ich w różne pułapki… Jak oceniają, jak oczekują od innych wysłuchania, zrozumienia, ale nie są w stanie sami siebie słuchać… jak “atakują” z tego powodu innych dokonując na innych przeniesienia…, jak się męczą walcząc z wiatrakami… i próbują manipulować innymi. A ja nic nie mogę zrobić… Tylko być w taki sposób, jak czuję… hmm… 

Uczę się albo przypominam sobie być po prostu w takich sytuacjach… Momentami jeszcze chciałabym uciec do jaskini, chociaż wiem, że to byłaby ucieczka przed czymś, co mam jeszcze rozpoznać i uwolnić w sobie. A może powinnam na jakiś czas udać się do jaskini? Tak, czuję, że trzeba będzie się nad tym zastanowić. Coś się zmienia, mocno zmienia we mnie i na świecie ;-D

Przyglądam się temu. Ale przyznaję, że z jakichś powodów trudno mi jeszcze to przyjąć bez odczuwania pewnych zaburzeń w moim polu energetycznym. Mam takie momenty, kiedy coś ze mnie wypływa poprzez dźwięk, czasem pieśń albo dziki krzyk i zaczynam się zachowywać dosyć “niekonwencjonalnie”. Wtedy mi słowo heyoka *) przychodzi na myśl.


Owszem, pojawiają się w moim życiu też osoby, które przychodzą i proszą mnie o pomoc. Wtedy robię to, co mam do zrobienia. I wtedy zdarzają się często momenty czegoś jak “katarsis”. Niesamowite, bo mam odczucie, że te osoby pojawiają się z jakimś wzorcem do uwolnienia po to, bym ja także świadomie przyjęła te aspekty siebie w innych (i innych w sobie). Tak po prostu. 

Dużo trudniej jest mi przyjmować ludzi takimi, jacy są z ich agresją i bólem wynikającym z nieświadomości prowadzenia niekończącej się wewnętrznej wojny… ze wszystkim i wszystkimi. A do tego nie odczuwają potrzeby dokonania zmian w sobie. Hmm... Coś jeszcze potrzebuję w sobie samej dostrzec i uwolnić? Chodzi o osoby, które są usatysfakcjonowane jedynie wtedy, gdy inni spełniają ich oczekiwania. Na poziomie świata Magii tak właśnie działamy – mamy oczekiwania (życzenia) i największym pragnieniem jest ich spełnienie… Jednak ciekawe jest, że gdy jedne oczekiwania zostają spełnione, pojawiają się natychmiast następne i kolejne… I w rezultacie nic się nie zmienia. Spełnianie życzeń/oczekiwań może być atrakcyjne, ale na dłuższą metę staje męczące. A niespełnienie życzeń/oczekiwań doprowadza ludzi do frustracji i cierpienia. Ale ileż można tak spełniać i spełniać...w nieskończoność? ;-D Tu nie widzę już alternatywy, co jest “lepsze”: spełnianie czy nie spełnianie czyichś oczekiwań. Ani jedno ani drugie. Jakoś nie czuję już... Jakie jest “wyjście”? Masz jakąś radę? 

Obecnie dla mnie na razie “wyjściem” jest podążanie za tym, co się zadziewa w uważności i byciu “przy sobie w sobie”, ale nadal to dla mnie jeszcze “lekcja”. 

Mogę się zachowywać dziwnie... Informuję was ;-)
Czekam cierpliwie, co następnego się przede mną odkryje… A czuję, że znów znalazłam się w takim “miejscu”, z którego coś za chwilę się wyłoni z tego chaosu… Niech się wyłoni.

*) Heyoka to błazen, święty klaun. Duch Heyoka mówi, wykonuje działania i reaguje w całkiem inny sposób niż wszyscy ludzie wokół niego. Ludzie raczej nie przepadają za takim duchem i nie chcą go spotykać, bo on zazwyczaj pojawia się wtedy, gdy chce coś zabrać innym np. coś z ich wybujałych przekonań na swój własny temat lub spowodować jakiś "twórczy" chaos. 

Przeczytałam gdzieś, że: "Ludzie Lakota nauczyli się szanować heyokę. Wiedzą, że lepiej zostawić heyokę w spokoju i unikać go/jej". Czy to szacunek czy sposób na unikanie? A heyoka niby się wygłupia zadając trudne pytania i mówi niby bełkocząc trudne rzeczy, których inni baliby się wypowiedzieć. Heyoka używają ekstremalnych zachowań. Wywołują śmiech w niepokojących sytuacjach rozpaczy i prowokują strach i chaos, gdy ludzie czują się zbyt ważni albo  zbyt dumni, albo zbyt poważni albo zbyt zadufani... i wierzą, że są silniejsi, lepsi, mądrzejsi niż są. 

Heyoka czasem łamią różne tabu, zasady, przepisy, normy społeczne, lub granice. Paradoksalnie jednak, poprzez naruszenie tych norm i tabu przyczyniają się do określenia na nowo wcześniej przyjętych granic, zasad oraz społecznych zachowań etycznych i moralnych.

W mitologii Lakota Heyoka jest również duchem grzmotów i błyskawic. Mówi się, że wykorzystuje wiatr, którym jak laską bije w bęben gromu. Śmiechem burzy sytuacje emocjonalnych napięć i śmieje się, kiedy jest smutny, a płacze, gdy jest szczęśliwy; zimno sprawia, że ​​się poci, a ciepło sprawia, że ​​zaczyna drżeć. W sztuce jest on przedstawiany jako mający dwa rogi, co znaczy, że jest duchem polowania. Poluje na kłamstwa iluzji. 

Heyoka są uzdrowicielami i mają wiele funkcji,  ale główną jest uzdrawianie i przebudzanie ludzi do głębszego rozumienia znaczenia ukrytej prawdy. Oni także przygotowują ludzi do nadejścia nieuniknionej katastrofy. Te duchy często robią rzeczy "na wspak" zachowując się niekonwencjonalnie: na koniu jeżdżą tyłem do głowy konia, noszą na sobie dziwaczne ubrania albo założone na lewą stronę lub mówią w dziwnym języku "niby od tyłu". Te ich dziwaczne zachowania zapobiegają kostnieniu zasad, norm i struktur społecznych. Mają wnosić społeczną równowagę i harmonię pomiędzy indywidualnymi potrzebami wszystkich członków danej społeczności. 

Ich zadaniem jest przenikać oszustwa naszych ego, iluzję ocen i oczekiwań wobec innych, "drążyć w skałach" i poszerzać świadomość wszystkich członków danej społeczności na ile tylko to możliwe. 

Jurodivyje w Rosji...


cyt.: "Jurodiwy (ros. юродивый, gr. môros, syr. ţđîäčâűé), także saloita – święty, szaleniec Chrystusowy. Jeden ze wzorów świętości dawnej Rosji (obok strastoterpców, starców i pielgrzymów). Staroruski termin pochodzi od słowa уродь, czyli "wybryk". Trochę taki Cudaczek. ;-)


Korzenie tej postawy można odleźć już u proroków Starego Testamentu.

Pan Bóg nakazał:
- Izajaszowi chodzić nago i boso, (por. Iz 20,3)
- Jeremiaszowi sporządzić więzy oraz jarzmo nałożyć na szyję i w ten sposób prorokować (por. Jr 27,2)
- Ozeaszowi przykazał pojąć za żonę nierządnicę, pokochać ją i mieć z nią dzieci (por. Oz 1,2)
- Ezechielowi spakować się w nocy, zrobić dziurę w murze miasta i uciec jak zesłaniec (Ez 12,3-7)

Jezus według Ewangelii tak był zaangażowany w głoszenie swojej nauki, że ludzie myśleli, iż "odszedł od zmysłów". (Mk 3, 20-21)



W różnych kulturach szaleńcy byli pogardzani, ale również uważani za tych, którzy mieli kontakt z innym światem. (...)

żyli w ubóstwie, spali na śmietnikach lub psich posłaniach, poniżali się; obcy, nieznani, nieuchwytni, nieobliczalni, cudzoziemcy (przybywają z "zachodu", "krajów łacińskich", "Niemiec") nie dbali o wygląd, rozczochrani, pojawiali się nago nawet w świątyniach (znak umartwienia, przejrzystości-czystości duszy), z łańcuchem na szyi, wybałuszając oczy, tocząc pianę z ust, wymiotując, często milczeli ("niemota" pośród "Słowian"), lub przeciwnie, krzyczeli (bełkotali, mamrotali, bluźnili, znieważali, zadawali zagadki, powtarzali dokładnie to, co ludzie do nich mówili – echolalia), czynili cuda (przewidywali przyszłość, chodzili po wodzie, uzdrawiali)...

Można powiedzieć, że zamiast uciekać na pustynię lub do celi klasztornej powracali oni z osamotnienia by służyć ludziom poprzez zrywanie masek, wyśmiewanie pozoranctwa, rytualizmów i próżności.

By wstrząsnąć, poprzez demaskowanie iluzorycznej „mądrości ludzkiej”."

Były wśród nich kobiety. Na przykład Ksenia z Petersburga, o której mówili: błogosławiona... 

cyt.: "(cs. Błażennaja Ksienia Pieterburgskaja) – święta Kościoła prawosławnego (Rosyjski Kościół Prawosławny). Śmierć męża mocno wpłynęła na młodą kobietę. Zapomniała jakby o ziemskich rzeczach i dla ludzi wydawała się być pozbawioną rozumu. Ksenia wybrała drogę szaleńca Bożego. Wszystko co miała rozdała biednym, przebrała się w ubranie męża i zaczęła udowadniać ludziom, że zmarł nie on lecz jego żona – Ksenia Grigoriewna. Chodząc po ulicach Petersburga często była wyszydzana i poniżana. Po pewnym czasie mieszkańcy miasta przyzwyczaili się do jej obecności i wyglądu, a nawet zaczęli przynosić jej ciepłe ubranie i pieniądze. Ta jednak przyjmowała tylko najdrobniejsze datki, które natychmiast rozdawała biednym. Nie mając stałego miejsca zamieszkania, sypiała na polu za miastem, gdzie widywano ją jak na kolanach modlącą się lub robiącą pokłony do ziemi na cztery strony świata.
Święta dostąpiła daru przepowiadania przyszłości. Przewidziała m.in. datę śmierci księżnej Elżbiety Pietrownej."

Ot, takie to historyjki o dziwnych świętych ;-D