Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ometeotl. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ometeotl. Pokaż wszystkie posty

środa, 21 czerwca 2017

ZMIANA POSTRZEGANIA/ODCZUWANIA Z NIEŚWIADOMEGO - EMOCJONALNEGO NA ENERGETYCZNE - ŚWIADOME

cytat:
"Dziś minął jeden z dni, w których łzy nie chciały przestać płynać. (Tak, nauczyciele, mistrzowie, znajomi, wszyscy miewamy takie chwile...W końcu jestesmy też ludźmi). Zaczelo sie od przemocy od bliskiej osoby, smutnej obmowy nieznajomej znajomej, potem pogróżek w necie od osób, których nie miałam sposobności spotkać. I jestem do tego przyzwyczajona, doświadczam tego od lat, więcej od kiedy zaczelam sie dzielić. Wiem, rozumiem, wybaczam, nie wiedzą co czynią. Tak to już jest. Dziś jednak stało się to impulsem do wylania czegoś jeszcze...Smutek uruchomił płacz, płacz wspomnienia; bliższe, dalsze i w końcu bardzo odległe - nadużyć, gwałtów, mordów, tortur, przemocy wobec kobiet i dzieci. Widzenie zbiorowych wspomnień ludzkości otworzylo Puszkę Pandory wylewając rzekę łez. Wylała się i przestała płynąć. Zrobiło się lżej.  (...)" Patrycja Pruchnik Nitya *1) https://www.facebook.com/patrycja.pruchnik/posts/10209754650919907?pnref=story

Zdarza się, że kobieta całkiem świadoma, a nawet 'przebudzona' (tak, jak np. Nitya) w pewnej sytuacji może połączyć się z wibracjami "bolesnego ciała kobiet ziemskiego pola". Wtedy może współodczuwać te wibracje jako trudne lub bolesne odczucia i emocje.

Nawet po wielu latach wolności od odczuwania tych emocji nagle kobieta w jakiejś sytuacji może zacząć odczuwać wibracje energetyczne powiązane z na przykład poniżeniem kobiet, a nawet irracjonalnej wręcz zazdrości lub lęku przed odrzuceniem - emocji związanych z "ciałem bolesnym kobiet ziemskiego pola". (Po części czegoś podobnego doświadczyłam przed miesiącem, a po wielu latach wolności od nich.) Zdarza się to jednak po to, aby mogło zostać całkowicie przyjęte, zintegrowane na jeszcze głębszych poziomach naszego Istnienia / świadomości i uwolnione poprzez zrozumienie, że:

tak doświadczała świadomość przez tysiące lat na tej planecie poprzez ciała kobiet, a teraz dokonuje się ewolucyjna zmiana.

To samo dotyczy mężczyzn i ich "bolesnego ciała". 

Kiedy partner tego jeszcze nie rozumie, nie może wspierać kobiety w tym procesie, a nawet może ją wtedy pozostawić z powodu lęku przed tym i niezrozumienia tego, co odczuwa kobieta w takich chwilach, Może odejść, ponieważ nie umie jeszcze z tym sobie poradzić. Czasem mocno identyfikujemy się z takim doświadczeniem i przede wszystkim z tym, że to mnie się wydarza. I wtedy "boli". Ale gdy przychodzi zrozumienie tego, komu naprawdę się wydarza doświadczenie (nie tylko mnie) i dlaczego się ono wydarza, wtedy rozumiemy, że nie ma sensu przedłużanie np. stanu jedności, błogości i połączenia z jakąś nieopisywalną Całością, bo odkrywamy, że nie możemy cały czas odczuwać tego stanu jedności, błogości i połączenia. Nasze doświadczenia wciąż się zmieniają. 

Partner może czasem również prowokować takie sytuacje, choć może być tego nieświadomy. A gdy jest już bardziej zintegrowany sam ze sobą, wtedy może także wspierać kobietę w takich chwilach.

Chcielibyśmy żyć w błogości i nawet gdy takich stanów doświadczamy, chcielibyśmy je zatrzymać, przedłużyć jakoś... Natomiast, gdy przychodzą do nas inne doświadczenia, postrzegamy je jako bolesne i negatywne. 
Jednak... Zawsze doświadczamy tego, co jest nam dane, ale możemy doświadczać w taki sposób, że tłem, przestrzenią tych doświadczeń jest... radość istnienia. Nie musimy wtedy nazywać tych doświadczeń bolesnymi emocjami i nie ma w nich już ani złości ani rozpaczy. Możemy (każda i każdy z nas może) jako istota ludzka "stawać się" coraz bardziej wolnymi od wszystkich doświadczeń. 

W pewnym momencie może nawet pojawić się przed Tobą jakiś na przykład najwspanialszy "bóg" Sziwa, a na Tobie nie zrobi to żadnego wrażenia. Będziesz patrzyła na niego może i z podziwem, i z miłością, może nawet zaczniesz z nim tańczyć, a taniec zamieni się w doświadczanie destrukcji. I gdy ten "bóg" odejdzie, nie zrobi to na Tobie wrażenia wtedy, gdy zrozumiesz, że Ty Jesteś "sprzed" tego doświadczenia. Że Jesteś czymś więcej niż samo to doświadczanie. I wtedy możesz poczuć wdzięczność za to i każde, dosłownie każde doświadczenie. Bo wszystko, czego doświadczamy płynie z nas...

Wszystko, co się zdarza, czy "cudowne" czy "okropne" (dopóki tak będziemy to nazywać), wszystko, co przychodzi i odchodzi nie ma nic wspólnego z tzw. przebudzeniem czy oświeceniem. Po prostu doświadczamy na różne sposoby tego, KIM/CZYM JESTEŚMY. Przecież WSZYSTKO mieści się tak samo w Tobie jak i we Mnie. :-} Ty-Ja jesteśmy jednocześnie uczestnikami i świadkami tych wszystkich zdarzeń. Lubimy doświadczać jako ludzie i obserwować - być świadkami (tego doświadczania) jako "coś więcej" ;-} A nawet cieszyć się tym.

Przyczyną odczuwania na przykład negatywnych emocji jest nasz opór wobec prawdy o Sobie. Gdy nie jesteśmy skupieni na chwili obecnej, nie możemy nawet dostrzec tego oporu. (Ten opór bywa nazywany np.: "ego" ;-} ). Będąc jednak w pełni obecni w teraźniejszości potrafimy poddać się całkowicie każdej "emocji", nawet takiej, z którą bywa nam "trudno". I nie musimy już jej nazywać. Możemy nawet (co może wydawać się paradoksalne) odczuwać radość z powodu pojawienia się "trudnej emocji", bo dzięki temu możemy ją zintegrować w Sobie. Również te wibracje związane z "bolesnym ciałem kobiet ziemskiego pola". Możemy nazywać ten proces "uzdrawianiem" Siebie.

Kiedy zamiast odczuwać energię jako ból emocjonalny, odczuwamy tylko energię o różnych częstotliwościach bez używania określenia (słowa) ból, zaczynamy całkiem inaczej ją postrzegać. To przykład, w jaki sposób dokonuje się w nas, poprzez nas zmiana świadomości - ewolucja, ekspansja świadomości.

Kiedy dokonuje się zmiana 'sposobu' odczuwania emocji jako wibracji - następuje przesunięcie odczuwania z poziomu emocjonalnego na poziom energetyczny. Wtedy odczuwanie tych wibracji energii przekracza emocjonalny ból. I następuje uwolnienie. Jakbyśmy zaczynali wibrować (stawali się wibracjami) i płonąć... :-} 

Gdy "płoniemy", "spala się" - powoli wszystko lub nagle jakaś część - tego, co mogłoby stawiać opór naszemu całkowitemu oddaniu Miłości, Istnieniu, Zrozumieniu. I wtedy może przejawić się w nas Miłość, która spala także ocenianie naszych doświadczeń jako "dobre" albo złe". Bo wszystkie doświadczenia uczą nas czegoś więcej o Sobie-Tobie. I Miłość wybucha jeszcze większym Płomieniem w Sercu.

Następuje coś jak przebudzenie się czy wyzwolenie się w nas (poprzez nas) "Istoty Boskiej", która zintegrowana jako Jedno: Ona i On (Świadomość i Umysł) staje się naszym przewodnikiem. Dla pozostałych ludzi ta Istota pozostaje ich nierozpoznanym świadkiem, czuwającym również podczas stanu marzeń sennych i głębokiego snu czy "zaśnienia na jawie". 

Kiedy następuje zmiana odczuwania z 'poziomu emocjonalnego' na 'poziom energetyczny', może to spotykać się z niezrozumieniem tych, ktorzy jako istoty ludzkie jeszcze tego nie doświadczyli. Na przyklad bardzo bliski mi mężczyzna domagał się ode mnie wyrażania emocji złości. Miałam odczucie, że czasem prowokował takie sytuacje, a gdy mówiłam - zgodnie z tym, co odczuwałam, że nie czuję złości,   on zarzucał mi, że wypieram się emocji. Dokonywał projekcji na mnie tego, co sam odczuwał, a jeszcze nie mógł ani przyjąć, ani zrozumieć tego, co  było odczuwane przeze mnie. Nie możemy zmienić tego, co zdarzyło się w przeszłości, nawet pięć sekund temu, ale możemy zmienić swój sposób reagowania na sytuację, jeśli jesteśmy już wystarczająco świadomi naszych wcześniejszych uwarunkowanych reakcji. I tak między innymi dokonuje się ewolucja świadomości. 




Na pewnym etapie ewolucji świadomości następuje integracja "żeńskich" i męskich" energii w naszych ciałach - poprzez nasze ciała kobiety i mężczyzny. Symbolem tego zespolenia jest Sziwa-Szakti, Yab-Yum, Dao, Ometeolt itd. Wszystkie one, tak jak Sziwa (Śiwa, Shiva) i Szakti, symbolizują kosmiczne energie - to świadomość i energia (Świadomość i Umysł albo Świadomość i Forma). Nie istnieją bez siebie. Umysł rozświetlony Świadomością i Świadomość wypełniona Umysłem stanowią Jednię.



Znaczenie boskiej pary Sziwy i Szakti jest czasami źle zrozumiane, gdy są postrzegane jako "mężczyzna" i "kobieta", a ich związek jest traktowany jako związek seksualny. Seksualność jest czymś zupełnie naturalnym dla ludzi i zwierząt, a nieporozumienie pojawia się tylko wtedy, gdy seksualność i duchowość są mieszane i sprowadzane na poziom seksualności zwierzęco-ludzkiej.

Seksualność jest związkiem mężczyzny i kobiety.
Duchowość jest zjednoczeniem ludzkiej i boskiej świadomości.

Gdy seksualność wspiera proces jednoczenia, integrowania się ludzkiej i boskiej świadomości, seksualność i duchowość mogą się wtedy wzajemnie uzupełniać. Temu na przykład służy tantra. 



Boginie są partnerkami bogów, a nie „małżonkami”. Występują przy bogu na zasadzie komplementarności, ale nie w aspekcie prokreacji, gdyż żadna z par nie ma wspólnych, zrodzonych z siebie boskich dzieci. Saraswati nie ma dzieci z Brahmą, a Lakszmi nie rodzi dziecka WisznuParwati sama tworzy synka Ganeśię, a Śiwa sam tworzy Skandę.


Każdy bóg i każda bogini posiadają swoją odrębność i za każdym razem przejawia się ich całkowita, pełna osobowość. W hinduskiej mitologii nie ma żadnych, choćby dopełniających się połówek. Prawie wszystkie boskie pary indyjskiej mitologii ukazują bardziej bratersko-siostrzany aspekt związku niż aspekt matrymonialny czy macierzyńsko-ojcowski. 


To połączenie kosmicznych, uniwersalnych energii "żeńskich" i "męskich" w istocie ludzkiej, boskości w człowieku było przepowiadane na przykład przez Majów. W twierdzeniu, że żyjemy w czasach przejścia do Piątego Świata Harmonii. Poprzednie cztery Światy trwały po około 5125 lat każdy i naprzemiennie w tych czterech kolejnych Światach "prym wodziły" i zarządzały: prawa półkula mózgu, potem lewa, następnie prawa i potem znów lewa. Naprzemiennie mieliśmy światy "matriarchalne" i "patriarchalne". W Piątym Świecie Harmonii obie półkule stają się zharmonizowane ze sobą. Tak manifestuje się ewolucja świadomości i proces dojrzewania istot ludzkich.


***
Bywa też tak, że czasem kończy się jakaś ścieżka, kończą się poszukiwania. Zajmowałam się tym wszystkim, co mnie wyczerpuje, czym codziennie byłam zajęta, a co chciałabym zakończyć. Różnymi wzorcami, według których latami działałam nieświadoma, co czyniłam sobie i innym. A odkrywanie Siebie nie ma końca, jest WIECZNĄ ZABAWĄ, KOSMICZNYM ŻARTEM. Jesteśmy "Podróżnikami Nieskończoności".

Czym jest Prawda?
Możemy dociekać" jak naukowiec, a nie jak uczeń czy uczennica jakiegoś mistrza. Bo każda i każdy z nas odkrywa swoją Prawdę poprzez siebie, w Sobie. To nasz umysł potrzebuje wyzwolenia. Z czasem coraz bardziej potwierdza się, że jesteśmy wolni, że rozpoznaliśmy to, co prawdziwe. Potwierdza się przez inne reakcje na podobne sytuacje, przez nowe sytuacje, w których się znajdujemy.

Nie jesteśmy oddzieleni od swojej natury, co by to miało znaczyć i jak może to być interpretowane. Bardziej chodzi w "oświeceniu" czy "przebudzeniu, żebyśmy wyzdrowieli, uzdrowili siebie niż "stali się oświeconymi" czy "przebudzonymi". Uwolnili się do radości istnienia od tego, co nas więzi i sprawia cierpienie. Więc "najprościej zajmować się swoim gównem" - jak mawia Dolano. :-) Sprawdziłam, działa. ;-) Nareszcie wtedy możemy cieszyć się życiem. Nie szukamy akceptacji u innych ludzi i wszystkich kochamy, bo wszyscy Jesteśmy Całością, Jednią, Jednością. A i tak z jednymi jest nam bardziej "po drodze", a z innymi mniej...

Jeśli jestem kimś, kto chce zdobyć cokolwiek, nigdy tego nie zdobędę. Najważniejsze, żeby przestać chcieć zmieniać świat i innych ludzi. Wystarczy całkowita gotowość na przyjęcie wszystkiego tego, co jest. Nie chcieć niczego, zupełnie niczego. Och, jaka wolność, jakie ukojenie. I nie da się już tego ogarnąć umysłem. I można cieszyć się każdą chwilą... I nawet podążać za wizjami, które są jak drogowskazy Wielkiego Ducha.

Koniec Gier. W grze można coś wygrać lub przegrać. Dla mnie nie ważna jest wygrana ani przegrana; nie ważne już jak kończy się dana przygoda, sytuacja czy historia: tzw. sukcesem czy porażką; już zawsze przyjmę "sukces i porażkę"; tak samo - z taką samą radością i wdzięcznością w tle tego, co mnie spotka. Najistotniejszy dla mnie jest rozwój i wzrastanie świadomości...

no i Zabawa w Życie w radości istnienia.

--------------------------------------------------------------

*1)  "Nitya Patrycja Pruchnik prowadzi satsangi w duchu non - duality. Jej bezpośrednim nauczycielem i mistrzem jest Sri Mooji. Nitya dzieli się rozpoznaniem z jego aprobatą i błogosławieństwem."

wtorek, 15 marca 2016

KOŁO ISTNIENIA...

Jesteśmy światłem... niewidzialnym i widzialnym, całym spektrum nieskończonego zakresu częstotliwości czyli przestrzenią, esencją i wszystkim, co się w niej i poprzez nią przejawia. 



Dwie biegunowe postawy zawsze pozostają wobec siebie „konkurencyjne”, dopóki nie zostaną zintegrowane ze sobą w nas - w naszej "wewnętrznej przestrzeni" (samo)świadomości.

Tak zwane biegunowości, skrajności, przeciwieństwa... "pionowe" i "poziome"  mogą zostać zintegrowane przez poszerzanie, ekspansję (samo)świadomości.

Gdy tak zwane biegunowości, skrajności, przeciwieństwa... "pionowe" i "poziome" zintegrujemy, to niektórzy nazywają ten "stan" istnienia  "wyjściem z dualności". Bo istnienie - tkwienie w dualności powoduje, że jak wahadła latamy od jednej skrajności do drugiej – raz dotykamy i doświadczamy jednego (bieguna), a raz drugiego (bieguna) zarówno "pionowych" jak i "poziomych". A będąc po jednej - wszystko jedno której z tych dwóch skrajnych „postaw”, stron, zawsze uważamy, że ta, z którą w danym momencie się utożsamiamy, jest lepsza od tej drugiej.

Natomiast zintegrowanie ich obu (tych skrajności) na poziomie (samo)świadomości - w sobie, umożliwia nam przejście w inny stan istnienia - z inną perspektywą postrzegania rzeczywistości. Nowa perspektywa powstaje między innymi na skutek połączenia, zintegrowania w sobie, poprzez siebie np: szacunku do życia i szacunku do śmierci, która jest jednym ze sposobów zmiany formy, stanu istnienia. Zintegrowanie różnych skrajności, przeciwieństw, umożliwia uwolnienie się od przywiązania do jednej z nich - uwalnia od identyfikacji wyłącznie z jedną z nich.



Oddzieleni mamy pozornie własną wolę, połączeni mamy połączenie z Wolą...
Zaśnieni w jednym z nieskończonej ilości snów przyjmujemy ten jeden jedyny sen za jedyną rzeczywistość.
Przebudzeni dostrzegamy, że wszystkie sny są iluzją...
Przejawiamy się w formach pozostając w pustce zakotwiczonymi...
Jesteśmy kroplą i oceanem...
I wszystko to zadziewa się/istnieje jednocześnie...
Piękne paradoksy. Uwielbiam takie paradoksy... niby pozorne paradoksy... A wszystko, co piszę i wyrażam można by ująć w jeden wielki cudzysłów. :-)
Gra świateł i cienia, taniec Sziwy, a potem odpoczynek pod stopą Kali, Śnienie Wisznu - Umysłu, któremu Lakszmi - Świadomość masuje stopy... piękne symbole, Piękna Sztuka Iluzji, która jest Rzeczy Istnością... <3
Ist-nie-nie-m, iskrą... iskrami...

środa, 12 czerwca 2013

ŚWIĘTA PODWÓJNOŚĆ




Święta Podwójność, Ometeotl, TAO, DAO - Ona i On w Jednym, to co męskie i żeńskie połączone w kosmicznym tańcu Stworzenia, w Przepływie... w TU i TERAZ, zawsze i wszędzie... w nieskończoności poza czasem.

Unia "pozornych przeciwieństw"... 
Dnia i Nocy,
Światła i Ciemności, 
Dobra i Zła, 
Życia i Śmierci,
Mężczyzny i Kobiety,  
Animusa i Animy, 
Ducha i Duszy, 
Umysłu i Świadomości 
w JEDNI... 

Błona oddzielająca...  powodująca zapomnienie Połączenia, Jedni, Całości... rozpuszczona w szacunku i miłości do wielości i różnorodności przejawów... w różnych światach i czaso-przestrzeniach bytów, istnień, istot, osobowości i wszelakich przejawów JA - Ty.











...
He-ja-na-hej-nej-o-łej...
...




WYBACZENIE i ZROZUMIENIE 

Mogę pragnąć, by inni mnie zrozumieli, a oni mogą mnie nie rozumieć.
Mogę prosić innych o wybaczenie, a oni mogą mi nie wybaczyć.
Mogę innym wybaczyć WSZYSTKO, ale oni mogą nie wybaczyć sobie.

Jedyną osobą, która potrzebowała mojego wybaczenia i która mogła je przyjąć ze zrozumieniem, jestem ja... JA-TY. 


POKÓJ ZACZYNA SIĘ WE MNIE...


Ho'oponopono:

PRZEPRASZAM.

PROSZĘ WYBACZ MI.

DZIĘKUJĘ

KOCHAM CIĘ.



WYBACZYŁAM SOBIE.

WYBACZYŁAM TOBIE w SOBIE.

WYBACZYŁAM SOBIE W TOBIE.

DZIĘKUJĘ.

KOCHAM CIĘ W SOBIE

I

KOCHAM SIEBIE W TOBIE.


Jestem doskonałością życia.
Jestem wdzięczna za życie, bycie, istnienie.
Jestem sobą.
Jestem miłością.
Jestem wdzięcznością.
Jestem zrozumieniem.
Jestem ufnością.
Jestem połączona.
poprzez duszę
z Duchem
ze Źródłem
z Centrum
i z Całością...
JESTEM
Obfitością...

Moje życie jest fascynującą podróżą.

ZAWSZE OTRZYMUJĘ OD WSZECHŚWIATA DOKŁADNIE TO, CO JEST MI POTRZEBNE W MOJEJ PODRÓŻY. Dziękuję, dziękuję, dziękuję....

...

CZTERY UMOWY TOLTEKÓW


1. BĄDŹ NIESKAZITELNY W SŁOWACH.
Mów spójnie. Mów tylko to, co myślisz. Unikaj używania słowa przeciwko sobie lub by plotkować o innych. Wykorzystaj moc Twoich słów tak, by prowadziły do prawdy i miłości.
2. NIE BIERZ NIC DO SIEBIE.
Nic co robią inni, nic dzieje się z Twojego powodu. To co inni mówią bądź robią, jest projekcją ich własnej rzeczywistości, ich własnego snu. Jeśli będziesz odporny na opinie i działania innych, nie staniesz się ofiarą niepotrzebnego cierpienia.
3. NIE ZAKŁADAJ NIC Z GÓRY.
Znajdź odwagę, by zadawać pytania i wyrazić to czego naprawdę pragniesz. Porozumiewaj się z innymi tak jasno, jak tylko potrafisz, aby uniknąć nieporozumień, smutku i rozczarowań. Stosując się tylko do tej jednej zasady, możesz całkowicie odmienić swoje życie.
4. RÓB WSZYSTKO NAJLEPIEJ JAK POTRAFISZ.


Twoje „najlepiej” będzie stale ulegać zmianie. Będzie inne kiedy jesteś zdrowy i inne, gdy jesteś chory, W każdych okolicznościach po prostu rób wszystko najlepiej jak potrafisz, a unikniesz somoosądzania się, potępiania siebie i żalu.

więcej TUTAJ

niedziela, 4 grudnia 2011

SOFIA i LOGOS



Wiedza i mądrość "przychodzą i odchodzą", przejawiają się, ukrywają lub są ukrywane, a potem odkrywają lub są odkrywane... Gdzie prawda, a gdzie kłamstwo? Kto ma o tym rozstrzygać? Autorytety?

Istnieją archetypy i symbole. Żyjemy w zalewie symboli. Znaczenie zdecydowanej większości symboli zostało zapomniane. Idee różne pojawiają się, znikają, potem znów się pojawiają w trochę odmiennej, zmodyfikowanej czy też "ulepszonej" formie... Raz "białe" zamienia się "czarne" (pozytyw w negatyw), a "czarne" staje się "białym"... To, co raz jest "dobre", nagle może stać się "złe", gdy pojawia się nowa koncepcja "dobra"...

DUSZA i DUCH tworzą Całość (Absolut), który można poznawać bez używania słów czy nawet myśli, dlatego że nie da się tego pojąć umysłem czy ogarnąć rozumem w całości. Ale można rozpoznawać i zmieniać świadomość. Można też używać pojęć abstrakcyjnych, mozna używać symboli. Absolut to Abstrakt jako "pojęcie ogólne utworzone w wyniku abstrahowania", nie ma odpowiednika w konkretnym rzeczywistym "przedmiocie", ale może być poznawalny na przykład w formie idei ujętych w symbole-artefakty. 

A co ze świadomością? Czy Wszechświat to Całość, Jednia jako Istota samopoznająca siebie?   Wszechświat, skoro JEST WSZYSTKIM, CO JEST,  JEST JEDNIĄ, więc istnienie wielu wszechświatów jest niemożliwe, ponieważ zaprzeczałoby to istnieniu WSZECHŚWIATA jako CAŁOŚCI, JEDNI.  A może ta JEDNIA jest podzielona na poznawaną i poznającą Istotę podwójną? Cóż to za istota - ta poznawana i poznająca jednocześnie?

Oto cytat z Plotyna, który utożsamiał Umysł-Logos także z Bogiem:
"Z Jedni wyłania się pierwsza hipostaza - Umysł (νοῦς nus, który można interpretować zarówno jako Boga jak i grecki λόγος logos)"

Tu, uważam, że utożsamienie Boga z Logosem UMYSŁEM jest bardzo trafne, chociaż... Umysł istnieje i to jest przyjęte jako fakt zarówno przez teistów jak i ateistów. Dlatego ateiści mogą dążyć do rozpoznawania Logosa-Umysłu-Boga i definiować to pojęcie na różne sposoby, czasem przez negację, a teiści mają gotowe "formuły" i dogmaty definiujące pojęcie Boga. Bóg istnieje w tym przypadku jako IDEA UMYSŁU.

Tak, Bóg istnieje, ale jaki jest Bóg w swej naturze - tu następują rozbieżności w rozpoznaniu tejże natury.

PLOTYN pisał:
"Z Jedni wyłania się pierwsza hipostaza - Umysł (νοῦς nus, który można interpretować zarówno jako Boga jak i grecki λόγος logos), który w akcie samopoznania zwraca się ku sobie, ujmuje i odróżnia siebie jako to, co poznaje (podmiot poznania) i jako to, co jest poznawane (przedmiot poznania). Ów umysł podwojony to druga hipostaza - to jego myśli są wzorcami i przyczynami poszczególnych rzeczy, które wypełniają świat. Dusza pierwsza (ψυχή psyche – najwyższy duch) powstaje, gdy umysł zapatrzony w Jednię tworzy jej ogląd. Dusza pragnie tworzyć, jednak jej moc jest zbyt mała - dlatego też wszystko, co się z niej wyłania (świat zmysłowy) nie jest już samodzielnym bytem - hipostazą." 

Pytam: A CZYM JEST owa JEDNIA, z której WYŁANIA SIĘ UMYSŁ? Ciekawostka prawda? Jedna część UMYSŁU jest niby podmiotem poznania, a druga przedmiotem. Logos jest i to nawet podwojony, a gdzie Sofia? Została sprowadzona do niemrawej i "zbyt małej" Duszy (psyche), która, co prawda jest "najwyższym duchem", ale niższym od Logosa podwojonego, a tym bardziej pojedynczego? Coś mi tu nie pasuje... 

Wygląda to na wielki przekręt w dziejach ludzkości - wyrugowanie Duszy, która jest "najwyższym duchem", ale została zepchnięta na taką "niską" pozycję.

No to napiszę tutaj o moim "objawieniu". Przetwarzając Plotyna trochę :-)

Z Jedni wyłania się pierwsza hipostaza - NATURA WSZECHRZECZY, ŚWIADOMOŚĆ,  SOFIA, (gr. Σοφια, mądrość, którą można interpretować zarówno jako Boginię, Pramacierz, Naturę Rzeczy, Przyrodę jak i grecką Σοφια sofię), która jest tym, co jest poznawane - przedmiot poznania. Z niej wyłania się druga hipostaza - UMYSŁ (gr. νοῦς nus, który można interpretować zarówno jako Boga jak i grecki λόγος logos), który jest tym, co poznaje.

Etymologicznie grecki termin "natura" oraz "przyroda" oznaczał to, co staje się, rozrasta i rozradza. Czyli coś bardzo twórczego. 

Podczas gdy Tales szukał początku natury, to następcy jego zastanawiali się już nie tyle nad jej początkiem, ile nad tym, co w niej jest od początku; i to, co od początku było, jest i będzie, zaczęto nazywać „naturą". W tym znaczeniu, w jakim dziś mówi się o „naturze" rzeczy, filozofowie greccy używali tego wyrazu od wczesnych czasów. Termin, który potocznie oznaczał rzeczy ulegające zmianie, nagle w filozofii zaczął oznaczać to właśnie, co w rzeczach zmianie nie ulega. Ciekawe, dlaczego i po co? 

Owa Sofia, ŚWIADOMOŚĆ to - według mnie - pierwsza hipostaza: podstawowy byt-przedmiot poznania (poznawana) wyemanowany z Jedni, "która jest" jednocześnie twórczą mądrością i miłością wszechogarniającą, i kocha bez wyjątku wszystko, czym jest i co z niej UMYSŁ tworzy.  Objawia się jako boskość Natury ("Dusza pierwsza"). Dlatego jest pasywną i aktywną jednocześnie - tym, co JEST, a postrzeganie jej jako biernej jest zapomnieniem Jej prawdziwej natury. Jest ona niezależna, pełna, nieuwarunkowana i niczym nieograniczona, ale nie jest bierna. Uwaga: Ona nie myśli, lecz istnieje i stwarza.

Ów Logos to - według mnie - druga hipostaza: podstawowy byt-podmiot poznania (poznający), wyłoniony z Sofii Logos czyli Umysł-Bóg.
Uwaga: On myśli.  Ale jego myśli nie są wzorcami i bezpośrednimi przyczynami poszczególnych rzeczy, które wypełniają świat. Jego myśli są pośrednimi przyczynami i mają ten dar, że wychwytują drgania energii jako wzorce z oceanu twórczych działań Sofii. On je nazywa, segreguje i porządkuje... To jest jego twórcze dzieło: odkrywanie i poznawanie Sofii (greckiej Natury, Przyrody). 

Logos jest aktywną istotą, ale zależną od Sofii, uwarunkowaną i ograniczoną, chociaż bardzo bogate i fascynujące są jego przejawy.

Logos-Umysł, który próbuje postrzegać, opisać i uchwycić Sofię-Naturę jest różny od niej; jest aktywną częścią Całości, która myśli. Logos jest tylko częścią Sofii, albowiem to z jej łona się wyłonił. (Niepokalane poczęcie? ;-} )

Przypomnę jeszcze Plotyna:  
"Dusza pierwsza (ψυχή psyche – najwyższy duch) powstaje, gdy umysł zapatrzony w Jednię tworzy jej ogląd. Dusza pragnie tworzyć, jednak jej moc jest zbyt mała - dlatego też wszystko, co się z niej wyłania (świat zmysłowy) nie jest już samodzielnym bytem - hipostazą."

 W tej interpretacji mamy do czynienia z zaburzeniem harmonii. Według mnie przyczyną tego, że moc Duszy stała się "zbyt mała", było przejęcie władzy nad Sofią (Świadomością, Najwyższą Duszą) przez Logosa (Umysł, Duch). Ale paradoksalnie tej władzy przejąć nie mógł i nie może, bo to tylko iluzja wspierana intelektem. Iluzja tego świata, który człowiek w obecnym Cyklu Kosmicznym uważa za jedyną rzeczywistość. Dusza jednak jest Naturą Wszechrzeczy i można ją określić jako Miłość Bezwarunkową, która daje pełne zrozumienie i  mądrość - Sofię. Logos jako Duch może próbować opisywać i w ten sposób "wyławiać" wiedzę o niej z pochodzącą Całości. Ponieważ jednak próbował podporządkować sobie Sofię, to sprowadziło człowieka "na manowce poznania". Logos - Umysł potrzebuje odkryć w sobie miłość wszechogarniającą, aby otrzymać dostęp do drugiej, integralnej części SIEBIE jako Całości, Jedni czyli Sofii - Mądrości.



W kosmicznym OCEANIE (Najwyższa Dusza) pływa Duch, który się wyodrębnia jako indywidualny przejaw OCEANU - RYBAK. Potem ON sam wyławia kolejne dusze (jako cząstki Najwyższej Duszy) lepiąc z nich formy i nazywa je swoim Stworzeniem. 

Kosmiczny RYBAK i kosmiczny OCEAN to JEDNIA. Z tym, że OCEAN jest ŚWIADOMOŚCIĄ, a RYBAK jest UMYSŁEM.



Każda DUSZA jest przejawem ŚWIADOMOŚCI, a DUCH jest przejawem UMYSŁU. 

DUSZA BEZ DUCHA JEST JAK TREŚĆ BEZ FORMY, A DUCH BEZ DUSZY JEST JAK FORMA BEZ TREŚCI. 




ŚWIADOMOŚĆ jest CAŁOŚCIĄ i OBEJMUJE WSZYSTKO, natomiast UMYSŁ jest FORMĄ, w jakiej ŚWIADOMOŚĆ może się PRZEJAWIAĆ, dlatego UMYSŁ nie jest WSZYSTKIM. UMYSŁ jest CZĘŚCIĄ ŚWIADOMOŚCI, z niej się wyłania, ale nie jest z nią identyczny.



UMYSŁ tworzy i nakłada na ŚWIADOMOŚĆ formy - sieci, aby mógł pewne jej obszary UCHWYCIĆ. Wtedy ONA przejawia się w FORMIE. I dzięki temu może być poznawana. Ale ceną tego jest OGRANICZENIE ŚWIADOMOŚCI w danej FORMIE, do danej FORMY.



Powiedzmy, że ŚWIADOMOŚĆ I UMYSŁ, SOFIA i LOGOS to JEDNIA, ale także PODWÓJNA BOSKA ISTOTA, która musi się podzielić, by poznawać samą siebie.

Najpiękniej jest, gdy Sofia i Logos są harmonijną Całością - Absolutem, ale czasem Logos się usamodzielnia i oddziela Sofię od siebie. A nawet próbuje ją sobie podporządkować. Żeby eksplorować Sofię-Naturę, Logos-Umysł próbuje udoskonalać wzory tworzone przez nią i wówczas, gdy udoskonalone - uznaje je za własne. Tworzy, staje się Architektem i czasem w swej pysze zapomina, że rzeczy, które stworzył są jedynie wspaniałymi i często wielce atrakcyjnymi kopiami Natury.   

Rozumiem, że takie doświadczenie było potrzebne istocie ludzkiej, by Logos UMYSŁ mógł się rozwinąć i by mogła być kontynuowana ewolucja, nie tylko człowieka, ale poprzez niego również ewolucja Całości Istoty Boskiej samopoznającej siebie. 


Doskonałość umysłu wypływa z uświadomienia sobie niezgłębionej, nieskończonej Mądrości Natury Wszechrzeczy – Sofii i uszanowania jej, jako przedmiotu poznania. W innym przypadku umysł, Logos zawiesza się na wcześniej wyłonionych strukturach, przywiązuje się do nich, więzi sam siebie i powiela te struktury w nieskończoność, tworząc kolejne fraktale powtarzającej się struktury-formy. I nazywa to udoskonalaniem natury. A ta przecież jest doskonała sama w sobie. 


Ktoś zapyta może, a skąd na przykład wielkie matematyczki się brały? Albo skąd się brali mężczyźni pełni miłości bezwarunkowej? Ano stąd, że każda ludzka istota, bez względu na płeć ma w sobie obie części: Sofię i Logosa, Animę i Animusa, Świadomość i Umysł, Duszę i Ducha... I gdy jest na to gotowa, przypomina sobie o tym. Bo prawda o podwójnych talentach każdej ludzkiej istoty została ukryta i zapomniana tylko dlatego, że Logos zapragnął zawładnąć Sofią i podporządkować ją sobie. I zamiast harmonii pojawiła się dysharmonia. Ale to było 'dobre'. Na jakiś czas....

Wszyscy wiedzą i są świadomi faktu, że istnieją dwa słowa: bóg i bogini, które wyznaczają granicę rozróżnienia, a w zasadzie podziału boskości na rodzaj męski i żeński.

Jeśli za Źródło, Praprzyczynę lub Wszystko, co Jest czy Jednię (cały wszechświat albo nawet nieskończoną ilość wszechświatów, jak chcą niektórzy, chociaż ja pozostaję przy jednym wszechświecie i wielości światów) uznajemy boga, to wspieramy mentalnie i energetycznie świat z przewagą pierwiastka męskiego – świat patriarchalny. Taka jest prawda. I odwrotnie, gdy za "początek" uznajemy boginię, to wspieramy mentalnie i energetycznie świat z przewagą pierwiastka żeńskiego - świat matriarchalny. Dlatego na oznaczenia tego, co jest Wszystkim i Jednym, najchętniej używam słowa „Źródło” oraz Jednia.

Jestem świadoma tego, jak trudno tę wiedzę zaakceptować, a co dopiero przyjąć do świadomości czyli uznać tę wiedzę za prawdziwą. Skoro od tysięcy lat we wszystkich religiach używane jest słowo bóg uznawane za Źródło. Boginie istnieją, ale albo niezbyt rozumiane, albo całkowicie „usunięte w cień” czy czasowy „niebyt” z powodu lęków przed ich nieznaną i niezrozumianą mocą. Tak się stało np.z Kali (w hinduizmie) albo Matką Boską (w różnych odłamach chrześcijaństwa) zdegradowaną do pozycji „Matki Boga”, po uprzednim odarciu jej z miana-imienia bogini.   Boginie zostały podporządkowane bogom, "oddane" w służbę w poddaniu i pokorze jako wielbiące bogów; oblubienice i "wybranki"... Czy tak ma wyglądać harmonijne współistnienie?

Aby ludzkość mogła rozwijać się ewolucyjnie, każdy człowiek (kobieta i mężczyzna) potrzebuje w sobie dążyć do harmonii pomiędzy Animą i Animusem – tym, co męskie i żeńskie, ducha i duszy. Nie chodzi tu o osiągnięcie całkowitej symetrii, bo ta jest niemożliwa, gdy jesteśmy w ciałach kobiet i mężczyzn (i to jest piękne), ale o zharmonizowanie w sobie tych pozornych „przeciwieństw”, które nie są przeciwieństwami, ale dwoma częściami jednego, częściami, które się wzajemnie uzupełniają. Dwa w Jedni.

Oto symbole tej Jedni:

Na 'Wschodzie' TAO (DAO)

"W realistycznym ujęciu konfucjanizmu według Xunzi dao powinno być obowiązkowym obiektem badań przez mędrca; jest miarą wszystkich rzeczy". [Wikipedia]. Z drugiej zaś strony "Harmonia z tao (utożsamiana czasem ze znanym w innych wschodnich filozofiach oświeceniem) jest ostatecznym celem taoisty." Dwie części znajdują się we wspólnym układzie i każda z nich w swoim wnętrzu zawiera tę drugą czyli obie zawierają siebie wzajemnie. Yang i yin to nie "przeciwieństwa", ale dwie części Jednego, wzajemnie się uzupełniające i współtworzące zharmonizowaną pełnię.

Na Zachodzie:

1. OMETEOTL"(nah. dwa – w wierzeniach Azteków dwoisty stwórca świata i wszystkich innych bóstw. Składał się z męskiego pierwiastka Ometecuhtli (Pan Dwoistości) i żeńskiego Omecihuatl (Pani Dwoistości).” [Wikipedia]

„Ometeotl zajmuje centralne miejsce w azteckiej kosmogonii jako twórca wszechświata (Cemanahuatl), będący zjednoczeniem przeciwieństw którego ziemskimi symbolami są np. dzień i noc, kobieta i mężczyzna czy życie i śmierć. Dualny Ometeotl jako Ometecuhtli i Omecihuatl zamieszkiwał według indiańskich legend najwyższy poziom azteckiego nieba, Omeyocan (Podwójne Miejsce).”[tamże]

Wygląda na to, że tu jedność dwoistego bóstwa zawarta jest w opisie, ale nie do końca, ponieważ nadal użyte jest do opisu słowo rodzaju męskiego: "twórca", a nie na przykład "boska istota stworzenia".  A w przedstawianych obrazach też różnie to bywa… Jak „bóg”, to „bóg” – często przedstawiany jest jako postać „męska”. I rzadko występują obrazy Ometeotl jako figury postaci podwójnej. Z powodu zapomnienia albo zafałszowania, by wzmacniać element "męski"podwójnej istoty boskiej.





2. HUNABKU – u Majów także jest najwyższą istotą boską-podwójną „dwa w jednym”.Chociaż z symbolu Hunabku owa podwójność wynika, za to z różnych „definicji” już mniej, ponieważ w nich jest używane słowo „bóg” czyli : jedyny bóg bytu – najwyższy bóg Majów, stworzyciel świata i rzadziej jako praprzyczyna Kosmosu”. 

W pomieszaniu języków drobna zamiana miana-pojęcia: „dwoistość boska” inaczej "ONA-ON w Jednym" (jako Praprzyczyna) na inne pojęcie: "jedyny bóg”, zrobiła swoje – wyniosła męskość na piedestał i odsunęła kobiecość w cień.

A jeśli chodzi o interpretację Hunabku, znaczy:
1. Wszystko Co Jest
2. Najwyższa Istota Boska -podwójna: „dwa w jedni”.
oraz
3. HuNa-b-Ku
Ku – światło
Hu-na – ukryta wiedza (ciemność/cień)
 „b” – znaczy tyle, co "w" lub "i"
czyli
Ciemność w świetle = ukryta wiedza przejawiająca się w świetle.
Czy możliwe, że ciemność (cień) jest polem informacyjnym, a światło jest tym, co się przejawia z tego pola?

Świętą podwójność jako Jednię łączącą ciemność i światło współdziałające w harmonii, przedstawiają wszystkie trzy symbole.

Słowa mają swoje znaczenie, o tym wie wielu z nas, ale jakże często o tym zapominamy. Takie nieświadome (a może i świadome w niektórych przypadkach) używanie słowa BÓG, – ewidentnie męskiego rodzaju – wobec Istoty, która jest PODWÓJNA i zawiera oba “pierwiastki” w sobie: męski i żeński, ducha i dusze, jest powtarzaniem i utrzymywaniem dokonanej (kiedyś) manipulacji zniekształcającej prawdziwy sens znaczenia istoty Świętej Podwójności.



"HUNAB KU dla Majów był symbolem najwyższej ISTOTY– reprezentacją bramy do innych Galaktyk poza naszym Słońcem. HUNAB KU było dla cywilizacji Majów całą świadomością jaka kiedykolwiek istniała w tej czyli w naszej galaktyce.

HUNAB KU w odniesieniu do wiedzy Majów, jest również Świadomością, która zorganizowała całą materię z wirującego dysku – po gwiazdy, planety i układy słoneczne. HUNAB KU jest “Matką” bezustannie dającą nowe życie – w postaci rodzących się gwiazd. HUNAB KU wg. Majów jest stworzyło nasze Słońce i planety, w tym także Ziemię.

Majowie sądzili także, że HUNABKU zarządza wszystkim, co ma miejsce w naszej galaktyce przez jej centrum. Majowie sądzili, że HUNAB KU jest formą energii emanującej w formie okresowej w postaci rozbłysków “ENERGII ŚWIADOMOŚCI”

Dzisiaj, współcześni astronomowie dowiedli w swoich badaniach, że w centrum naszej galaktyki znajduje się “wirujący dysk” z Czarną Dziurą przy swoim centrum – odpowiedzialne w dużej mierze za dawanie i odbieranie życia gwiazdom.

Czy dziwne dudnienia falowe zaobserwowane przez Dr. Scotta Hymana i jego kolegów w roku 2002 pochodzące wprost z centrum galaktyki możemy połączyć z wierzeniami Majów?

część IV
Wydaje się, iż istnieje pewna zbieżność pomiędzy wierzeniami Majów i ich wyliczeniami a tym co dziś o naszej galaktyce sądzą współcześni naukowcy…Istnieje jednak pewna zasadnicza różnica pomiędzy tymi dwiema cywilizacjami – cywilizacją Majów i naszą cywilizacją współczesną. Tą różnicą jest pojęcie CZASU.
Majowie inaczej odbierali czas, podczas gdy my obecnie podobnie jak nasi fizycy odbieramy czas jako zjawisko liniowe. Zgodnie ze współczesnymi zasadami czas upływa zatem w linii prostej. Czas może zwalniać – zgodnie z tym co głosił Albert Einstein, ale zawsze płynie w jednym kierunku. I choć Majowie również uważali, że czas płynie w jednym kierunku to wg. nich czas płynął po linii zakrzywionej w okrąg – niczym niekończący, powtarzający się bieg zdarzeń.

Istnieje POCZĄTEK i KONIEC, a wraz z końcem przychodzi odnowienie cyklu czasowego – okresowość, która jest przypisana wszystkiemu co istnieje. Bardzo dokładny kalendarz Majów – “Kalendarz długich cykli” jest oparty o tą zasadę.


Majowie wierzyli, że CZAS został zapoczątkowany przez HUNAB KU i znajduje się pod kontrolą centrum naszej galaktyki (…)”

Resztę można przeczytać pod podanym adresem:
http://www.apocalypse2012.fora.pl/2012-artykuly,15/2012-bardziej-niezwykly-niz-nam-sie-zdaje,168.html