Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PIEŚNI I MODLITWY. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą PIEŚNI I MODLITWY. Pokaż wszystkie posty

środa, 24 lutego 2016

JESTEM PRZEJAWEM PUSTKI

nowe dźwiękowanie do słuchania i...
do ewentualnej "kontemplacji"... integrowania, scalania i harmonizowania SIEBIE. :-) <3



ZNAKI I WZORY...


dźwięki roz-wibrujące blokady energetyczne i... opory przed naturalnym przepływem energii. :-)

Tutaj więcej:
https://www.youtube.com/watch?v=4VLeW2180ds&list=PLCNNfwRKeVXlH_ffdSlA9MusYqU30hVWE

niedziela, 3 stycznia 2016

DŹWIĘKOWANIE RADOŚCI ISTNIENIA W PRZESTRZENI JEDNEGO SERCA

Dźwiękowanie radości istnienia na fujarce, którą zwę "gwizdówką", bo jest jak dłuuuuugi gwizdek czyli fujarka bez dodatkowych dziurek. Znana ogólnie pod nazwą końcówka:


A oto i dźwiękowanie:






wtorek, 29 września 2015

WYZWOLENIE Z BÓLU I CIERPIENIA KU RADOŚCI ISTNIENIA...




26.WRZEŚNIA 2015 - WYZWOLENIE Z BÓLU I CIERPIENIA KU RADOŚCI ISTNIENIA...
Połączenie... w dźwiękach; wibracjami, dźwiękami... jesteśmy... współbrzmiącymi ze sobą w całkowitej harmonii...

I fragmenty notatek... o dźwiękach i uzdrawianiu dźwiękami, o łączeniu dźwiękami, o powrocie...

Wizja z młodości - POWRÓT DO PRADOMU
(...) Znalazłam się w przestrzeni, gdzie nie było ani ciepła, ani zimna, ani światła, ani ciemności, ani dobra ani zła…żadnej dualności. Wszystko stopione w jednym. Byłam TAM najmniejszą z możliwych drobinek. Otaczał mnie olbrzymi wszechświat, nieskończony… A jednak ten cały, nieskończony wszechświat zawierał się jednocześnie we mnie, najmniejszej z możliwych drobinek. Czułam to, wiedziałam to. Byłam w PRA-DOMU.(...)

03.WRZEŚNIA 2005 - PIEŚŃ WSZECHOGARNIAJĄCEJ MIŁOŚCI. 
(...) Na scenę wyszła cala grupa ludzi. Ja razem z nimi... Śpiewaliśmy pieśń, której nie znam, a którą improwizowałam – śpiewałam z serca. W pewnym momencie chór zamilkł i dalszą część śpiewałam sama. Scena stała się wyżyną, po której szłam do przodu i śpiewałam. To była pieśń wszechogarniającej miłości. Przede mną rozciągał się piękny krajobraz z dolinami, górami, wodą, nad którą unosiła się poranna mgła, Chwila przed wschodem Słońca. Świt.

Sen z 24. WRZEŚNIA 2006 roku:
Śniły mi się różne poziomy "dodatkowych wymiarów". Na tych poziomach były zapisane różne informacje, na jednym poziomie jakieś sytuacje i zdarzenia. A na innym poziomie myśli, a na jeszcze innym wzory geometryczne (symbole?), a na jeszcze innym abstrakty-artefakty(?). Przeskakiwałam w tej sieci z jednego zapisu do drugiego z jednej wymiarowości do innej albo te przestrzenie i informacje „przylatywały” do mnie. Widziałam zmienną „skalarność” wymiarów, która polega na tym, że obiekty, zjawiska mogą się przenikać w wyższej wymiarowości, chociaż na każdej danej płaszczyźnie wyglądają bardzo realnie i w zasadzie jak „fizyczne”. Można było postrzegać te światy zmieniając percepcję, ale zachowując świadomość przenikania z jednego poziomu na inny (z jednej wymiarowości do innej).. Informacje jako wibracje mogą znajdować się w różnych wymiarach i łączą się ze sobą w jednym tworząc nowy rodzaj zjawiska - ekspandującej świadomości.

12 LIPCA 2007 - HARMONIA
Sny, z których pozostało jedynie wrażenie, ważne i piękne, że coś się harmonizuje, układa na nowo i tak jak trzeba. Pokój, spokój, harmonia. Ludzie już nie cierpią...

(...) w pewnym momencie razem z przewodnikiem trafiliśmy do pola wypełnionego niesamowitą i gęstą energią. Było to pole przestrzeni – jak ocean bez brzegów (nie widziałam, żeby był tam jakiś brzeg) wypełnione energetycznymi „vortexami”, które drgały z różnymi częstotliwościami. Jedne tworzyły niższe, a inne wyższe stożki. Pulsowały one dźwiękami i jakby „szukały” współbrzmienia ze sobą (jak orkiestra, która nastraja instrumenty). A potem powstawały tam kosmiczne symfonie. Przewodnik wypuścił z dłoni owego bąbla, który wleciał do tego energetycznego oceanu.
Zapytałam przewodnika, co to za miejsce? Odpowiedział:

- Przecież doskonale wiesz. Przypomnij sobie.
 Przypomniałam sobie. To było Pole Świadomości Buddy… W nim lub z niego właśnie powstawały różne światy ( jako kosmiczne symfonie)...

Dźwięki...
których „uczyłam się śpiewać” – przypominałam je sobie w ostatnich latach w różnych "medytacjach-kontemplacjach" i w snach i w śnieniu, co opisywałam np. tutaj:

15 CZERWCA 2012 - WIELKA CEREMONIA KOSMICZNA
W trakcie tej wizji  zaczęły wydobywać się ze mnie dziwne dźwięki. Czułam, że płyną z mojego serca i wypełniają całe moje ciało i wypływają we wszystkich kierunkach gdzieś w kosmos. Mój przyjaciel zaczął grać na mandolinie. Wiedziałam, że dźwięki ze sobą cudownie zaczynają współbrzmieć, te tutaj i te w kosmosie. Poczułam ogromny przepływ energii. Byłam skupiona i skoncentrowana maksymalnie na tych dźwiękach, ich wibracji. Czułam je całą sobą. Słyszałam dźwięki bębnów płynące i odbijające się echem z głębi kosmosu...

5 WRZEŚNIA 2012 - PRZENIKANIE :-)
(...) wnikałam w głębię jestestwa innych ludzi i widziałam – wiedziałam, kim są, z jakich wzorców i energii (częstotliwości) utworzone są ich tożsamości. Ale nie miałam tego zapamiętać. Wiedziałam, że tylko przepływam, mam dostęp do tych informacji (wibracji) tylko na tu i teraz, a nie po to by pamiętać. Czułam  wzajemne PRZENIKANIE, PRZEPŁYW, POŁĄCZENIE. Ale wiele z tych istot ludzkich nie miało pojęcia, że moglibyśmy wzajemnie tego doświadczać.

Nie ważne było  zapamiętywanie tych wszystkich informacji, ponieważ one wszystkie są zapisane w naszych sercach. Poprzez serca albo coś, co jest umieszczone w sercach wszystkich istot. mamy dostęp do tej wiedzy (zapisanej w dźwiękach, wibracjach), ale nie poprzez umysł (w mózgu).

9 WRZEŚNIA 2012 - CEREMONIA Z ABORYGENAMI
Byłam w Australii na spotkaniu  i CEREMONII z Aborygenami (przodkami i obecnie żyjącymi gdzieś w dżungli (?) Noc, ognie, tańce, śpiewy, maski, kolory… Tańczyłam i śpiewałam razem z nimi, unosiliśmy się w tym tańcu nad ziemią i ponad Ziemią. Czułam, jak przepływają przeze mnie niesamowicie piękne i intensywne energie. Wszystkie dźwięki i tańce były jedną wielką modlitwą… ponieważ intencją ceremonii było poszerzanie świadomości całej ludzkości.

13 WRZEŚNIA 2012 - ZNIKŁAM I UCZYŁAM SIĘ NOWYCH WIBRACJI i DŹWIĘKÓW
(...) poczułam wówczas, takie dźwięki i takie wibracje, jakich wcześniej nigdy jeszcze nie czułam. I zaczęłam wydawać z siebie te dźwięki i widziałam ich energie i drgania, chociaż czułam siebie, ale tak, jakbym znikła, jakbym sama stała się tą wibracją. 

Zrozumiałam, że mam dostrajać swoje ciało do tych dźwięków. Że będę śpiewać nowe dźwięki i pieśni płynąca z serca, wibrujące w moim ciele.

27 WRZEŚNIA 2012 - RÓWNOLEGŁE ŚWIATY
Spojrzałam na półkę, na której leżało dużo różnych dziwnych rzeczy i sięgnęłam po zakurzony instrument, Był dziwny i niepodobny do żadnego znanego mi instrumentu. Był zrobiony jakby z jakiejś skóry zamszowej w kolorze szarym albo czarnym. Miał kilka otworów do dmuchania w nie. Gdy przyłożyłam do ust jeden z tych otworów i dmuchnęłam, z instrumentu zaczęły płynąć niesamowite, piękne dźwięki.

23 GRUDNIA 2012 - CEREMONIE ŚPIEWAJĄCYCH KRYSZTAŁOWYCH CZASZEK
Najpierw utrzymywałam długo jeden dźwięk, który płynął przez “moje centrum”. W pewnym momencie pode mną, w zasadzie jakby pod całym pokojem, w którym byłam, otworzyło się coś… jak głęboka studnia, z której wypływał ogromny słup światła, krystalicznie czystego, uzdrawiającego, transformującego. I w tym momencie nastąpił wybuch światła... jakby z głębokiej studni połączonej z sercem Ziemi wytrysnął ogromny słup kryształowej energii i cześć tej energii poleciała hen w kosmos, a część zaczęła tryskać jak fontanna, spływać na ziemię i rozlewać się po całej Ziemi.  Wiedziałam, że ta energia wybuchła w różnych miejscach na Ziemi i rozlewa się wszędzie, na całej jej powierzchni… To nie był sen. Nie widziałam żadnych wzorców w tym świetle ani wokół.

Wiedziałam, że w tym momencie na całej Ziemi wybuchło wiele takich Źródeł, a energia z nich wypływająca jak świetlisty "potop" zalewa całą Ziemię.
(...)
Zrozumiałam, że w naszych czaszkach jest zapisana wiedza z historii ludzkości, tak, jak w naszym DNA i komórkach ciała, a także we wszystkich “warstwach” naszych ciał i mózgach oraz kościach. Także w sercach. To wibracje. Niektóre były mocno “poblokowane” i zaburzone. Można je oczyszczać transformując i… roz-wibrowując ciała, dopasowując je do wydawania coraz czystszych dźwięków. 

6 LUTEGO 2013 - ŚCIEŻKA PIĘKNA, WOLNOŚCI I MIŁOŚCI...
Wydawałam dźwięki i pieśni, które płynęły z serca, przepływały przez moje ciało. Czułam, że te dźwięki harmonizują energię w przestrzeni i przenoszą nas w stan poszerzonej świadomości. Utrzymują energie w harmonii i... uzdrawiają. W tym stanie, wszyscy jako indywidualne istoty, możemy mieć "swoje" dźwięki, ale współbrzmią one w tej innej "wymiarowości" w sposób całkowicie harmonijny.

Czułam uzdrawiającą moc tych dźwięków. Czułam, że uzdrawiają one mnie samą w innych i innych we mnie...

Wszystko jest doskonałe. WSZYSTKO. Wszystko współgra i współbrzmi ze sobą w całkowitej harmonii.

10 GRUDNIA 2013 - KOLEJNE NOWE DŹWIĘKI
(...) w nocy wydawałam z siebie jeszcze inne, nowe dźwięki, które rozwibrowywały moje ciało. Czułam jak potrzebowało ono tych dźwięków, by ból, który pojawił się w ciele miesiąc temu, mógł teraz zostać "uleczony"… Dziś fizycznie czuję się lepiej, ale wiem, że mam nadal rozwibrowywać tymi dźwiękami ciało.

29 GRUDNIA 2013 - PRZYJĘCIE ENERGII WZORCÓW BÓLU I CIERPIENIA...
Znów intensywniej poczułam swój lotos serca, który pragnął wydawać dźwięki najczystszej, wszechogarniającej miłości. Zaczęłam śpiewać. Śpiewałam po kolei różne pieśni, takie których kiedyś się nauczyłam, takie które do mnie kiedyś przyszły ("z kosmosu" mojego głębokiego wnętrza). Przyjmowałam te wibracje wszechogarniającej miłości, by mogły być wyśpiewane przez moją duszę, poprzez moje serce i ciało, dla uzdrowienia mnie samej w innych i innych we mnie… i naszego łączenia się w Jedno lub w Jednym... I nagle znów poczułam ogromne poruszenie w moim ciele na wszystkich jego poziomach.

4 PAŹDZIERNIKA 2014 - JESTEM PUSTKĄ I WOLĄ JEDNI - "MEDYTACJA"
Po pewnym czasie ten punkt centralny ekspandował i całe moje ciało znikło i stałam się przestrzenią pustki, ciemności - ogromnej, kosmicznej "jaskini" bez granic. Czułam bardzo subtelne, delikatne wibracje, które zaczęłam słyszeć jako dźwięk dochodzący skądś... z daleka, a jednocześnie czułam te wibracje w sobie i w centrum (miejsce w centrum serca?). I czułam te wibracje jako subtelny, piękny, krystaliczny dźwięk pustki w sobie. Wibrowałam nim cała i cichutko zaczęłam go śpiewać.

Ten dźwięk brzmiał wszędzie i odbijał się echem... coraz dynamiczniej... Częstotliwości zdawały się lekko różnicować i zgęszczać w tej przestrzeni pustki... Mimo to cały czas utrzymywałam ten jeden, krystaliczny dźwięk centrum...

8 STYCZNIA 2015 - INTEGRACJA?
(...) nagle poczułam, że moje ciało dziwnie wibruje, że zachodzą w nim jakieś zmiany na wszystkich poziomach (energetycznym, mentalnym, psychicznym, fizycznym itd.). Chodziło o to, że zaczęło się dziać z nami coś takiego, co rozpoczęło proces integracji różnych „ras” czy rodzajów” istot ze sobą. Jakby wszystkie istoty w tym także ludzkie wzbogacały się wzajemnie swoimi doświadczeniami i wiedzą. Wszyscy stawaliśmy się nową istotą – kompilacją różnych rodzajów istot…

26.WRZEŚNIA 2015 - WYZWOLENIE Z BÓLU I CIERPIENIA KU RADOŚCI ISTNIENIA...
Połączenie... w dźwiękach; dźwiękami jesteśmy... współbrzmiącymi ze sobą w całkowitej harmonii...

Świadome doświadczenie...
Połączenie...
Jesteśmy...
Źródłem...
Jednią...
Wielką Kosmiczną Symfonią...
i
"WIELKIm KOSMICZNYm ŻARTem":







sobota, 28 września 2013

MEDYTACJA, INTROSPEKCJA, PRZEBUDZENIE...



Czuję jeszcze większy s-pokój w sobie od kilku dni. Harmonię… i szczęście.
 “Widzę” (wewnętrznym widzeniem), jak różne "części mnie" na zewnątrz drgają, pulsują, tańczą, podróżują, a niektóre nawet "walczą" o racje "mieczami iluzji", albo się cieszą albo smucą… z wielu różnych powodów… 
Jak niektórzy podobni marionetkom robią to, co myśli i emocje im "każą", bo przecież nimi animują i poruszają... Wewnątrz i na zewnątrz jednocześnie... Jak wplątani w sieć powiązań czasem próbują się wyrwać... i szarpią...

Czuję i widzę jak wzorce w cząstkach Uniwersalnego Umysłu ożywiają i utrzymują Całość w tańcu i ruchu… Jak różne idee, koncepcje, przekonania chcą być realizowane, jak Całość chce się przejawiać na nieskończoną ilość sposobów…
Nie spodziewałam się tego… Nie myślałam o celu. A jednak... to, co mnie spotyka wciąż jest "zaskakujące", ponieważ wypływa z  przestrzeni "nieznanego" albo "zapomnianego". Życie jest cudowną przygodą, podróżą w nieskończoności... w wiecznym TU i TERAZ... A Przebudzenie jest czymś bardzo prostym, czymś naturalnym. Czymś, czego wciąż od czasu do czasu doświadczamy…

Alan Watts - PRAWDZIWY TY (Polski lektor)


Czasem wracamy... raz szybciej, raz powolutku do naszej “Pramamy” – świadomości Jedni… Powrót do tego stanu jest jak… “Kosmiczna Ceremonia”.  Ale wiem, że nie cel jest ważny, lecz podróż… Teraz rozumiem, co znaczyły słowa, które kiedyś sobie przypomniałam: Jestem jedną z Tych z Prawa Jedni... 

Czym jest Miłość?

Rozpoznaniem Jedności z Całym Życiem czyli ze Wszystkim, Co Jest. Przypomnieniem sobie o Jedności świadomości przejawiającej się w formie... w nieskończonej ilości form... Świadomość w jednej formie spotyka się w SOBIE, poprzez SIEBIE ze wszystkim, co w niej i co ją otacza, z czymkolwiek wchodzi w relację... indywidualna forma udaje się na spotkanie ze SOBĄ...

Zimne Przebudzenie (Anthony de Mello)

cyt. z filmu: "Aprobata, uznanie, pochwała, sukces, akceptacja, popularność to narkotyki, które zawładnęły naszymi umysłami.” 

Margo0307:

Tak. Byli tacy przed nami i po nas też będą…
To miałam na myśli pisząc o tym, że Przebudzenie jest czymś bardzo prostym, czymś naturalnym. Czymś, czego wciąż od czasu do czasu doświadczamy…

Pamiętasz, jak budzisz się ze snu?
Czasem wiesz, że śniłaś, a nie pamiętasz co? Czasem pamiętasz sen, ale nie wiesz, co on znaczy dla Ciebie i dlaczego śniłaś to, co śniłaś. Bywa też tak, że tak głęboko śpisz, że kiedy się budzisz, nie pamiętasz, gdzie jesteś… i potrzebujesz jakiegoś czasu, by przypomnieć sobie, gdzie się obudziłaś…. W którym… “ŚNIE – JAWIE”. 
A czasem budzisz się i pamiętasz sen i wiesz, co on znaczy, a nawet rozumiesz, dlaczego Ci się przyśnił…

Podobnie jest z Przebudzeniem…


Przypomniał mi się jeszcze inny przykład ze snami. Czy zdarzyło Ci się śnić jakiś sen, a w tym śnie przechodzić do innego, kolejnego snu? Był kiedyś taki film fabularny pt. 'Incepcja' - "W czasach, w których technologia pozwala na wchodzenie do świata snów, pewien złodziej ma za zadanie wszczepić myśl do śpiącego umysłu.” – http://www.filmweb.pl/Incepcja

Alan Watts wyjaśnia także, czym jest incepcja na jednym z filmów, które umieściłam na blogu w innej notce: http://www.tonalinagual.blogspot.com/2013/09/allan-watts.html


Eckhart Tolle - Nigdy nie jest za późno na przebudzenie PL



I o medytacji słów kilka...

Dla mnie “medytacja” to przede wszystkim wejście w siebie. To jest jak “wewnętrzna podróż”, chociaż te podróże bywają też “dalekie”… Zazwyczaj nie śpiewam żadnych ogólnie znanych mantr, nie mam żadnej ulubionej pozycji - czasem leżę, czasem siedzę, a czasem poruszam się albo tańczę i śpiewam. Ale chyba najczęściej "medytuję" na leżąco. Wtedy całe ciało łatwiej się rozluźnia.  W zasadzie to nie jest medytowanie, ale wejście w siebie... cokolwiek to znaczy... "Medytuję" też czasami w świadomym śnieniu... Natomiast przy tego typu działaniach w pewnym momencie zaczęły pojawiać się różne dźwięki i pieśni, które pozwalają mi utrzymać świadomość w centrum, a nie rozpraszać się “na boki” i “czy odlatywać”. Nawet, jeśli gdzieś lecę ;-) Od czasu do czasu używam swojej małej misy tybetańskiej o pięknym, czystym dźwięku i wtedy skupiam się na tym dźwięku i słyszę go "W SOBIE" bardzo długo... Kiedyś grałam częściej na bębnie lub grzechotce, a teraz częściej na fujarce... (bez dziurek na palce).

I czuję, że każdy z nas może mieć swoje sposoby, a nawet swoje dźwięki przy wchodzeniu “w siebie”… w swoje “wnętrze”. 

Dla mnie medytacja jest bardziej introspekcją – „patrzeniem do wewnątrz”, obserwowaniem i rozpoznawaniem własnych stanów psychicznych, myśli, uczuć i wzorców czy przekonań po to, by zmieniać to, co już mogę "przetransformować w sobie".

Czasem to mam takie odczucie, że mimo iż żyjemy na Ziemi, to żyjemy w jakichś “równoległych światach”… Bo na przykład: kiedy słyszałam, że ludzie mówili, że w środku Ziemi jest żelazna kula albo żelazny kryształ, to “nie wiedzieć czemu” w ogóle tego nie czułam. Za to, gdy udawałam się do wnętrza Ziemi, wchodziłam do małego Słońca – Serca Ziemi i tam też czasem “pływałam” w "oceanie najczystszej energii Miłości". Postrzegałam to wnętrze – Serce Ziemi jako małe Słońce. 

Kiedyś często zaczynałam medytacje łącząc się z sercem Ziemi (wypuszczałam energetyczną nitkę, coś jak korzeń do wnętrza Ziemi), a drugą nitką - wysnuwaną z czubka głowy przez “czakrę korony” jak “gałązką” - łączyłam się z centrum Słońca, a poprzez nie z Centrum – Sercem Galaktyki, a stamtąd ze wszystkimi Galaktykami. A “listeczkami” rosnącymi na tej “gałęzi i na innych wyrastających z niej “gałązek” łączyłam się z przestrzenią “pomiędzy”.

A tu film z Basharem, który opowiada (dzieli się informacją) o równoległych Ziemiach:
Bashar – Nieskończona ilość równoległych Ziem do wyboru (napisy PL)
http://www.youtube.com/watch?v=i_HaeMbBb3s




I polecam jeszcze inne filmy:
Eckhart Tolle PL - Miłość Personalna. 1 / 4
Eckhart Tolle PL - Miłość Personalna. 2 / 4
Eckhart Tolle PL - Miłość Personalna. 3 / 4
Eckhart Tolle PL - Miłość Personalna. 4 / 4


Kim Eng. Medytacja - oddychanie całym ciałem - polski lektor. Eckhard Tolle TV


wtorek, 10 września 2013

WZORY NATURY I FLUIDOWE STWORZENIA...

Pisałam niedawno o energii, dźwiękach i CYMATICS - FORMACH GEOMETRYCZNYCH POWSTAJĄCYCH Z DŹWIĘKÓW


Z kosmicznego Oceanu powstają formy dla różnych Istnień i bytów...
Cymatics - to wzory geometryczne powstające z dzwięków.
Przypomnę, że zaczęło się od prostych eksperymentów. Na płaskim głośniku rozsypywano ziarna piasku, soli, mąki itp. I obserwowano, jak z "chaosu" poprzez zmianę częstotliwości dzwięków tworzy się "porządek"... i coraz to inne formy geometryczne:
Potem zaczęto stosować różnego rodzaju fluidy np. roztwór z mączki kukurydzianej:
Kolejno prowadzono różnego rodzaju eksperymenty i obserowano zmiany geometrii kształtów zależne od różnej częstotliwości dżwięków. CymaSkope to urządzenie przetwarzające dzwięki w formy geometryczne. Tu przedstawiane już za pomocą światła:

W wielu mitach dzwięk (częstotliwość) określa się jako "słowo" lub "myśl"... "Na początku było słowo", a w zasadzie dzwięki, które "wcieliły się", zamanifestowały czy też zaczęły przejawiać się w formie energetycznej i w końcu materialnej...


Tu "SYMFORMS" - SYMFONIA FORM W NATURZE: 


Powróćmy do roztworów z mączki kukurydzianej. Jak zrobić i jak działa fluid zwany non-newtonian czyli roztwór wodny mączki kukurydzianej na przykład:


Tu nieco zabawny film pt.

"A pool filled with non-newtonian fluid"


I nie ma w nim żadnej "magii" ani "ściemy". ;-)


A TERAZ PRZEDSTAWIAM INNE DZIEŁA SZTUKI NATURY. Wzory powstające z tak zwanego ferrofluidu w polu magnetycznym o zmiennej częstotliwości.













Toż to wspaniała sztuka NATURY...

I "Tańczący Magnetofluid":


A tu jeszcze inna Sztuka, choć także związana z dźwiękami i wzorami:


Wygląda jak piękna sztuka, ale przyjrzyj się: są dźwięki, fluidy o różnej gęstości (kolorach) i "wybuchy" niemalże jak na powierzchni Słońca.









piątek, 23 sierpnia 2013

WOLNOŚĆ... hmm...


Czuję wolność mimo ograniczenia w formie, dlatego że forma przestała być jakimkolwiek ograniczeniem.

Błogosławię Pustkę,
Błogosławię Pełnię,
Wielką Tajemnicę
I wszystko,
I wszędzie…

I wszystkich i wszystko kocham. Taki sen piękny śnię sobie świadomie.
Prawdziwa Miłość wkracza w życie poprzez wewnętrzną przestrzeń, nie poprzez myśli. Nie jest też emocją. Jest dużo głębsza niż jakakolwiek emocja. Myśli już nie są najważniejsze w życiu. Już nie wiem, kim jestem, bo nie potrzebne mi są myśli, które by to opisywały i do których mogłabym przylgnąć. Nie interesują mnie definicje na temat, kim jestem. Po prostu JESTEM… po co definiować nieskończoność, która jest esencją?

Definicja siebie samej lub siebie samego stworzona przez myśli jest “pułapką”… elementem gry: wchodzę sobie na taką karuzelę i kręcę się, kręcę w kółko… mogę wymiotować, a potem znów się kręcę. Mogę na niej umrzeć i na niej się urodzić… W bardzo ograniczonej przestrzeni przekonań na swój własny temat i oczywiście na temat innych też. Potem mogę zejść z tej karuzeli i pójść przed siebie… albo w dowolnym kierunku. Polecieć, popłynąć…

Za pomocą swoich osądów pomniejszamy siebie i innych do… konceptów umysłowych. Osądzaniem i ocenianiem ograniczamy siebie i innych. Jesteśmy jak marionetki. Brak osądów otwiera przestrzeń, uwalnia nas. Wolność… hmm… A może jednak zawiesić się na tym, co widzę w innych? A inni to moje lustereczka... Jaką siebie w nich widzę? I czy chcę to zmienić w nich? Jakim prawem? Czy mam jednak coś zmienić w sobie?

Możemy widzieć świat oczami dziecka, które ma dostęp do wiedzy …

Gdy nie myślę, słowa wypływają z przestrzeni… Stan wewnętrznej przestrzeni, wewnętrznej ciszy, “nic”, kiedy świadomość nie jest wypełniona i zatkana formami (myślowymi). Wszystko, co wtedy robię jest działaniem w Połączeniu, w harmonii i Miłości. Obserwuję i jestem. I robię to, co mam do zrobienia. Po prostu. Ta Miłość nie ma żadnej formy. Żyję jakby w dwóch częściach: bez fomy i formy, duchowym i materialnym, jestem jak brama wymiarów dla bez-formy i formy, która się przejawia, brama łącząca te dwa światy. Cały świat jest odbiciem mojego stanu świadomości.

Nie zastanawiam się: Jak mogę zmienić świat? Po co? Jest. Połączyłam się z tym, co nie posiada formy, co jest naszą wewnętrzną przestrzenią świadomości, która jest nieskończona. Nasza wola łączy się wtedy z wolą Całości. Wtedy też pojawią się… myśli, działania… z pustej przestrzeni bez formy i tu się przejawią… Zmiany zachodzą. Zmienność to podstawowa zasada kosmiczna.

Poszerzanie świadomości… na razie zaprowadziło mój umysł do kolejnego odkrycia, które przeczytałam oglądając film pt. "Wielki Kosmiczny Żart": 

"Źródło bawi się w granicach stworzonych przez siebie ograniczeń”. 

Myśli, koncepty, przekonania, emocje oceny, oczekiwania wyznaczają te granice. A przecież Jestem nieskończonym Źródłem bawiącym się swoim snem. Ja JESTEM… MA-JA coś co ma ja. Nie mam nic, jakieś “coś” jakby “nic” MA tylko jakieś “bliżej nieokreślone” JA...

A jednak słowa potrzebne mi, by próbować uchwycić w nie coś, co nieuchwytne. Bym mogła się z Tobą jakąś cząsteczką przejawu całości podzielić. Tak po prostu, bez żadnych oczekiwań…

Nie rozumiejąc innych nie rozumiemy siebie samych… I nie rozumiejąc siebie nie rozumiemy innych.
 Najwięcej potworów zagnieździło się w nas samych. W naszej tak zwanej podświadomości (nieświadomości) ukrytej przed naszą świadomością.

A te nasze piękne historie i opowieści naszych umysłów o naszych doświadczeniach, odkryciach, przemyśleniach i przejawach... cząstek Uniwersalnego Umysłu, to tylko historie.

Każdy z nas bardzo pięknie GRA i opowiada historie. Szanuję i kocham każdą istotę ludzką i wszystkie ISTOTY... takie, jakimi są. I dziękuję im za to. Trala lala... pitu pitu. ;-D

I Tobie też dziękuję, że jesteś jaki lub jaka jesteś i pięknie JESTEŚ i GRASZ swoją rolę. Być może czasem wydaje Ci się, że z jakiegoś powodu GRASZ “lepiej” niż JA.  To tylko iluzja... ha, ha ha... :-D

A potem nagle czuję jakąś trudność. 


Myślałam dziś o tym, jak trudno utrzymać świadomość i dotarło do mnie, że to “moja tożsamość” (zwana także ego) tak się ostatnio poluzowała, że nie wiem, czego się “trzymać”. Ciekawy stan. Niby jestem świadoma swojej “obecności”, ale nie mam pojęcia, kim JESTEM. 

Jestem tyloma czymś, że nie wiem, czym jestem. nie mogę uchwycić siebie samej ;-D Niby rozumiem i jestem świadoma zmienności stanów świadomości, a jednak czasem odnoszę wrażenie, że “utknęłam”, chociaż z drugiej strony wiem, że muszę poczuć jeszcze większe poluzowanie i coś w rodzaju chwilowego chaosu [pozwolić na rozsypanie się?], bo z niego może wyłonić się coś nowego. 

Podążam za tym, co się przejawia, ale nie wiem, co zrobić, kiedy spotykam ludzi i widzę, jak na przykład sami siebie okłamują i idą w zaparte, jak pracuje ich umysł i zakręca ich w różne pułapki… Jak oceniają, jak oczekują od innych wysłuchania, zrozumienia, ale nie są w stanie sami siebie słuchać… jak “atakują” z tego powodu innych dokonując na innych przeniesienia…, jak się męczą walcząc z wiatrakami… i próbują manipulować innymi. A ja nic nie mogę zrobić… Tylko być w taki sposób, jak czuję… hmm… 

Uczę się albo przypominam sobie być po prostu w takich sytuacjach… Momentami jeszcze chciałabym uciec do jaskini, chociaż wiem, że to byłaby ucieczka przed czymś, co mam jeszcze rozpoznać i uwolnić w sobie. A może powinnam na jakiś czas udać się do jaskini? Tak, czuję, że trzeba będzie się nad tym zastanowić. Coś się zmienia, mocno zmienia we mnie i na świecie ;-D

Przyglądam się temu. Ale przyznaję, że z jakichś powodów trudno mi jeszcze to przyjąć bez odczuwania pewnych zaburzeń w moim polu energetycznym. Mam takie momenty, kiedy coś ze mnie wypływa poprzez dźwięk, czasem pieśń albo dziki krzyk i zaczynam się zachowywać dosyć “niekonwencjonalnie”. Wtedy mi słowo heyoka *) przychodzi na myśl.


Owszem, pojawiają się w moim życiu też osoby, które przychodzą i proszą mnie o pomoc. Wtedy robię to, co mam do zrobienia. I wtedy zdarzają się często momenty czegoś jak “katarsis”. Niesamowite, bo mam odczucie, że te osoby pojawiają się z jakimś wzorcem do uwolnienia po to, bym ja także świadomie przyjęła te aspekty siebie w innych (i innych w sobie). Tak po prostu. 

Dużo trudniej jest mi przyjmować ludzi takimi, jacy są z ich agresją i bólem wynikającym z nieświadomości prowadzenia niekończącej się wewnętrznej wojny… ze wszystkim i wszystkimi. A do tego nie odczuwają potrzeby dokonania zmian w sobie. Hmm... Coś jeszcze potrzebuję w sobie samej dostrzec i uwolnić? Chodzi o osoby, które są usatysfakcjonowane jedynie wtedy, gdy inni spełniają ich oczekiwania. Na poziomie świata Magii tak właśnie działamy – mamy oczekiwania (życzenia) i największym pragnieniem jest ich spełnienie… Jednak ciekawe jest, że gdy jedne oczekiwania zostają spełnione, pojawiają się natychmiast następne i kolejne… I w rezultacie nic się nie zmienia. Spełnianie życzeń/oczekiwań może być atrakcyjne, ale na dłuższą metę staje męczące. A niespełnienie życzeń/oczekiwań doprowadza ludzi do frustracji i cierpienia. Ale ileż można tak spełniać i spełniać...w nieskończoność? ;-D Tu nie widzę już alternatywy, co jest “lepsze”: spełnianie czy nie spełnianie czyichś oczekiwań. Ani jedno ani drugie. Jakoś nie czuję już... Jakie jest “wyjście”? Masz jakąś radę? 

Obecnie dla mnie na razie “wyjściem” jest podążanie za tym, co się zadziewa w uważności i byciu “przy sobie w sobie”, ale nadal to dla mnie jeszcze “lekcja”. 

Mogę się zachowywać dziwnie... Informuję was ;-)
Czekam cierpliwie, co następnego się przede mną odkryje… A czuję, że znów znalazłam się w takim “miejscu”, z którego coś za chwilę się wyłoni z tego chaosu… Niech się wyłoni.

*) Heyoka to błazen, święty klaun. Duch Heyoka mówi, wykonuje działania i reaguje w całkiem inny sposób niż wszyscy ludzie wokół niego. Ludzie raczej nie przepadają za takim duchem i nie chcą go spotykać, bo on zazwyczaj pojawia się wtedy, gdy chce coś zabrać innym np. coś z ich wybujałych przekonań na swój własny temat lub spowodować jakiś "twórczy" chaos. 

Przeczytałam gdzieś, że: "Ludzie Lakota nauczyli się szanować heyokę. Wiedzą, że lepiej zostawić heyokę w spokoju i unikać go/jej". Czy to szacunek czy sposób na unikanie? A heyoka niby się wygłupia zadając trudne pytania i mówi niby bełkocząc trudne rzeczy, których inni baliby się wypowiedzieć. Heyoka używają ekstremalnych zachowań. Wywołują śmiech w niepokojących sytuacjach rozpaczy i prowokują strach i chaos, gdy ludzie czują się zbyt ważni albo  zbyt dumni, albo zbyt poważni albo zbyt zadufani... i wierzą, że są silniejsi, lepsi, mądrzejsi niż są. 

Heyoka czasem łamią różne tabu, zasady, przepisy, normy społeczne, lub granice. Paradoksalnie jednak, poprzez naruszenie tych norm i tabu przyczyniają się do określenia na nowo wcześniej przyjętych granic, zasad oraz społecznych zachowań etycznych i moralnych.

W mitologii Lakota Heyoka jest również duchem grzmotów i błyskawic. Mówi się, że wykorzystuje wiatr, którym jak laską bije w bęben gromu. Śmiechem burzy sytuacje emocjonalnych napięć i śmieje się, kiedy jest smutny, a płacze, gdy jest szczęśliwy; zimno sprawia, że ​​się poci, a ciepło sprawia, że ​​zaczyna drżeć. W sztuce jest on przedstawiany jako mający dwa rogi, co znaczy, że jest duchem polowania. Poluje na kłamstwa iluzji. 

Heyoka są uzdrowicielami i mają wiele funkcji,  ale główną jest uzdrawianie i przebudzanie ludzi do głębszego rozumienia znaczenia ukrytej prawdy. Oni także przygotowują ludzi do nadejścia nieuniknionej katastrofy. Te duchy często robią rzeczy "na wspak" zachowując się niekonwencjonalnie: na koniu jeżdżą tyłem do głowy konia, noszą na sobie dziwaczne ubrania albo założone na lewą stronę lub mówią w dziwnym języku "niby od tyłu". Te ich dziwaczne zachowania zapobiegają kostnieniu zasad, norm i struktur społecznych. Mają wnosić społeczną równowagę i harmonię pomiędzy indywidualnymi potrzebami wszystkich członków danej społeczności. 

Ich zadaniem jest przenikać oszustwa naszych ego, iluzję ocen i oczekiwań wobec innych, "drążyć w skałach" i poszerzać świadomość wszystkich członków danej społeczności na ile tylko to możliwe. 

Jurodivyje w Rosji...


cyt.: "Jurodiwy (ros. юродивый, gr. môros, syr. ţđîäčâűé), także saloita – święty, szaleniec Chrystusowy. Jeden ze wzorów świętości dawnej Rosji (obok strastoterpców, starców i pielgrzymów). Staroruski termin pochodzi od słowa уродь, czyli "wybryk". Trochę taki Cudaczek. ;-)


Korzenie tej postawy można odleźć już u proroków Starego Testamentu.

Pan Bóg nakazał:
- Izajaszowi chodzić nago i boso, (por. Iz 20,3)
- Jeremiaszowi sporządzić więzy oraz jarzmo nałożyć na szyję i w ten sposób prorokować (por. Jr 27,2)
- Ozeaszowi przykazał pojąć za żonę nierządnicę, pokochać ją i mieć z nią dzieci (por. Oz 1,2)
- Ezechielowi spakować się w nocy, zrobić dziurę w murze miasta i uciec jak zesłaniec (Ez 12,3-7)

Jezus według Ewangelii tak był zaangażowany w głoszenie swojej nauki, że ludzie myśleli, iż "odszedł od zmysłów". (Mk 3, 20-21)



W różnych kulturach szaleńcy byli pogardzani, ale również uważani za tych, którzy mieli kontakt z innym światem. (...)

żyli w ubóstwie, spali na śmietnikach lub psich posłaniach, poniżali się; obcy, nieznani, nieuchwytni, nieobliczalni, cudzoziemcy (przybywają z "zachodu", "krajów łacińskich", "Niemiec") nie dbali o wygląd, rozczochrani, pojawiali się nago nawet w świątyniach (znak umartwienia, przejrzystości-czystości duszy), z łańcuchem na szyi, wybałuszając oczy, tocząc pianę z ust, wymiotując, często milczeli ("niemota" pośród "Słowian"), lub przeciwnie, krzyczeli (bełkotali, mamrotali, bluźnili, znieważali, zadawali zagadki, powtarzali dokładnie to, co ludzie do nich mówili – echolalia), czynili cuda (przewidywali przyszłość, chodzili po wodzie, uzdrawiali)...

Można powiedzieć, że zamiast uciekać na pustynię lub do celi klasztornej powracali oni z osamotnienia by służyć ludziom poprzez zrywanie masek, wyśmiewanie pozoranctwa, rytualizmów i próżności.

By wstrząsnąć, poprzez demaskowanie iluzorycznej „mądrości ludzkiej”."

Były wśród nich kobiety. Na przykład Ksenia z Petersburga, o której mówili: błogosławiona... 

cyt.: "(cs. Błażennaja Ksienia Pieterburgskaja) – święta Kościoła prawosławnego (Rosyjski Kościół Prawosławny). Śmierć męża mocno wpłynęła na młodą kobietę. Zapomniała jakby o ziemskich rzeczach i dla ludzi wydawała się być pozbawioną rozumu. Ksenia wybrała drogę szaleńca Bożego. Wszystko co miała rozdała biednym, przebrała się w ubranie męża i zaczęła udowadniać ludziom, że zmarł nie on lecz jego żona – Ksenia Grigoriewna. Chodząc po ulicach Petersburga często była wyszydzana i poniżana. Po pewnym czasie mieszkańcy miasta przyzwyczaili się do jej obecności i wyglądu, a nawet zaczęli przynosić jej ciepłe ubranie i pieniądze. Ta jednak przyjmowała tylko najdrobniejsze datki, które natychmiast rozdawała biednym. Nie mając stałego miejsca zamieszkania, sypiała na polu za miastem, gdzie widywano ją jak na kolanach modlącą się lub robiącą pokłony do ziemi na cztery strony świata.
Święta dostąpiła daru przepowiadania przyszłości. Przewidziała m.in. datę śmierci księżnej Elżbiety Pietrownej."

Ot, takie to historyjki o dziwnych świętych ;-D 


wtorek, 13 sierpnia 2013

Jestem Ciemnością, Gwiazdą i Planetą…



Noc z 10. na 11. sierpnia spędziłam na łące przy ognisku.

Siedzieliśmy wraz z przyjaciółmi wokół ognia. Słońce zaszło. Było już ciemno. W pewnym momencie pojawiła się nad nami ciemna chmura. Poczułam, że kilka osób odczuło niepokój, jakby obawiali się, że zacznie padać deszcz. Rzeczywiście kilka kropel na nas spadło. Wtedy przypomniałam o ufności... i o tym, że burza jest pełnym miłości aktem połączenia Nieba i Ziemi. Po chwili chmura rozwiała się, a nad nami pojawiły się Gwiazdy. To była piękna noc... co chwila “spadały gwiazdy”… 



nie myślałam o marzeniach… Ale spadały te "gwiazdy" - meteoryty w ważnych dla mnie momentach. Czy to były Perseidy? Nie wiem. Nie miało to znaczenia. Czułam głębokie połączenie z Ziemią i Gwiazdami i Przestrzenią…



I w pewnym momencie Robert wstał trzymając bębnem w dłoni. Spojrzał na gwiazdy... widzieliśmy wyraźnie Drogę Mleczną... 


Niebo było gęsto obsiane Gwiazdami. Robert zaczął grać na bębnie... i nagle zaczęłam śpiewać “dziwną” ;-D pieśń…


Jestem Ziemią.
Jestem Planetą.
Kiedy jestem spełniona,
kiedy się spełniam,
rozbłyskam i staję się Gwiazdą.


Świecę blaskiem w Ciemności
jak Gwiazda, jako Gwiazda…
A kiedy się spełniam,
staję się Planetą.


Jestem Planetą…
Kiedy jestem spełniona,
staję się Gwiazdą.
Świecę blaskiem w Ciemności
jak Gwiazda, jako Gwiazda…

A kiedy się spełniam,
staję się Planetą….

Kiedy jestem spełniona,
jako Planeta, znów
staję się Gwiazdą.

Świecę blaskiem w Ciemności
jak Gwiazda, jako Gwiazda…
A kiedy się spełniam,
staję się Ciemnością Pomiędzy Gwiazdami…


Jestem Ciemnością, Gwiazdą i Planetą…

Jestem Ciemnością, Gwiazdami i Planetami…


wtorek, 23 lipca 2013

MYŚLI, DŹWIĘKI, SŁOWA... TO ENERGIA... BĄBLE, KWIATY, KSZTAŁTY...




Znalazłam jeszcze jeden filmik:




Pamiętasz, jak opisywałam, że przygotowywałam całe swoje ciało do wydawania całkiem nowych dźwięków? To niesamowite, jaka wiedza teraz do nas przychodzi :-D.

Ważne są także myśli, bo nie tylko dźwięki tworzą takie energetyczne "kule", ale myśli również i emocje też, o czym pisałam tutaj:

widziałam... jak człowiek myśli o kimś źle i zły na tę osobę, nieświadomie wysyła taki bąbel energetyczny emocji i myśli w kierunku tej osoby (bez względu na odległość), taki bąbel “przykleja się” do nieskończonych i cieniusieńkich jakby “niteczeki”, którymi na Ziemi (i nie tylko) wszystko jest połączone ze sobą. I leci taki bąbel w przestrzeń…
 Widziałam wielu ludzi w ten sposób działających i zrozumiałam ten mechanizm wzajemnego oddziaływania na poziomach energetycznych ludzi. A potem... do takich ktosiów wysyłających do innych te "trudne" energie, wracają one jak bumerang...

I tu jeszcze jeden film o tym, że dźwięki to nie tyle fale, jak do tej pory uważają fizycy, lecz "kule":
Przesłano 10 maj 2007
"John Stuart Reid delivers an entertaining and informative speech on the true shape of sound. This is an excerpt from his talk at the 2006 International Sound Healing Conference in Santa Fe."




No i przypomniały mi się moje "Grawitory" ;-)

ciekawy link znalazłam: http://www.cheops.darmowefora.pl/index.php?topic=272.250

U Livii Ether znalazłam ciekawy cytat:
Ciekawe, bardzo ciekawe… dzieliłam się tym, co do mnie przyszło o Arce i pisałam:






Livia Ether:

Dokładnie tak kochana Liviu Ether… Żywy… a więc i ZMIENNY. Rozumiem bo jakiś czas temu nagle olśniło mnie…


Ten żywy Tzolkin… Są w “niego” wpisane wpływy energetyczne… różnych miejsc w kosmosie, różnych, kompletnie różnych form energetycznych i fizycznych żyjących, istniejących w różnych zakątkach…
13 tonów galaktycznych to nic innego, jak wzorce z 13 Galaktyk. Jasne.
Każda z nich ma inny zapis dźwiękowo-wzorkowy jak sekwencje np. tej Gwiazdy:



Z całego serca polecam ten film, jeśli ktoś jeszcze nie widział:



I jego dalsze części.


WSZECHŚWIAT JEST ŻYWĄ ISTOTĄ.


A tu jest cały zbiór filmików związanych tematem dźwięków i kształtów, które tworzą, cymatics: