Pokazywanie postów oznaczonych etykietą STARY HINDUS. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą STARY HINDUS. Pokaż wszystkie posty

piątek, 16 sierpnia 2013

HARMONIA Z CHAOSU I CHAOS W HARMONII








Wiele lat temu byłam na pierwszym warsztacie – kręgu kobiet, prowadząca poprowadziła medytację. Każda z nas miała się spotkać z wewnętrzną Starą, Mądrą Kobietą. Wchodziłyśmy do świata Podziemnego przez dziurę w starym drzewie. Ja znalazłam dąb, który między korzeniami ponad ziemią miał malutką jamę… Potem leciałam tunelami, a w jednym z nich nabrałam niesamowitego przyśpieszenia, aż mnie wystrzeliło i znalazłam się…

jakby na afrykańskiej sawannie w samo południe. Było tam dużo “kotowatych”: lamparty, pumy… skakały, biegały wokół mnie jakby chciały zwrócić na siebie moją uwagę, Zrozumiałam. One prowadziły mnie przez wysoką trawę gdzieniegdzie okraszoną niskimi drzewami. Było gorąco. Słońce przyjemnie prażyło i dodawało energii. Czułam wielką radość i podniecenie. Zwierzęta mnie prowadziły przez jakiś czas, aż nagle zobaczyłam, że rozbiegają się na boki. Zatrzymałam się, a gdy spojrzałam przed siebie… stałam na wprost wielkiego słonia. No tak – pomyślałam sobie – pewnie jestem w Afryce i tu spotkam swoją Starą Mądrą Kobietę.

Słoń patrzył mi oczy, po czym odwrócił się tyłem. Widziałam tylko jego zad z ogonkiem 
Nie wiedziałam, co dalej. Słoń odwrócił się do mnie i przysiadł. Przyjęłam to jako zaproszenie, bym na niego wsiadła. Udało mi się wdrapać na tę małą skałkę 

Słoń szedł przed siebie w kierunku gór. To był kierunek zachodzącego słońca, które cały czas podczas naszej wędrówki widziałam przed sobą. W pewnym momencie skręciliśmy na północ i weszliśmy pomiędzy pierwsze wzniesienia. Słoń zatrzymał się na ścieżce pomiędzy dwiema górami; ścieżka dalej bardzo się zwężała, a na końcu zamykała ją mała skała. Wiedziałam, że dalej mam iść sama. Zsiadłam ze słonia, pogłaskałam go czule, podziękowałam i poszłam dalej za tę małą skałę. Była tam szczelina, przez którą udało mi się przecisnąć. Było już ciemno. Słońce zaszło, wiec szłam w mroku. Jednak za tą małą skałą pojawiła się przestrzeń z małym oczkiem wodnym, a za nim zobaczyłam kolejną skalistą ścianę z wejściem do jaskini, które oświetlało światło płonącego przed wejściem ogniska.

Podchodziłam wolno do ogniska. Dostrzegłam za nim siedzącą w postaci lotosu postać o bardzo długich siwych włosach. Te siwe włosy sięgały do ziemi… Pomyślałam, że oto spotkam się za chwilę ze Starą Mądrą Kobietą, najprawdopodobniej Murzynką…

Podeszłam bliżej do ogniska i stanęłam jak wryta, ponieważ to nie była kobieta, lecz bardzo stary mężczyzna. Gdy przyjrzałam mu się, zobaczyłam, że to stary Hindus. Światło ogniska tańczyło na jego twarzy, więc był taki moment, że wyglądał także na kobietę, ale miał nagi męski tors. A na nim coś… połyskującego.

Lekko uśmiechnął się do mnie. Podeszłam bliżej i stanęłam przy nim. Nie odzywał się, a jednak wiedziałam, że mam usiąść obok. Usiadłam. Miał na klatce piersiowej zawieszony przedziwny talizman. Wydawało mi się, że to być może jakiś kamień, ale nie wiem czemu, nie mogłam dokładnie go widzieć.

Hindus zdjął bardzo powoli ten talizman i trzymając cieniutki sznurek albo rzemień w obu dłoniach podał mi go. Wtedy zobaczyłam… że na sznurze wisiało coś dziwnego… to nie był kamień, ale coś jak kula – miniaturka… kosmosu. Widziałam w niej galaktyki, gwiazdy, planety, a wszystko poruszało się, drgało, pulsowało i było ŻYWE.

Delikatnie wzięłam w palce ten sznurek z tym CZYMŚ i założyłam ten “talizman” na szyję. Usłyszałam wtedy słowo "chaos", gdy ta kula znalazła się na wysokości mojego serca. A w momencie, kiedy tylko dotknęła mojego ciała, natychmiast wniknęła do serca.




I znów usłyszałam słowa: Z chaosu wyłoni się harmonia… albo: W tym chaosie odnajdziesz harmonię.
I wtedy wszystko znikło.
Leciałam znów przez tunel i wyskoczyłam na zieloną polanę koło dębu. Wtedy otworzyłam oczy. Medytacja zakończyła się.

----------------------------------------------------------

i jeszcze coś mi się przypomniało. Kiedy byłam nastolatką, w jakimś czasopiśmie zobaczyłam zdjęcie twarzy starego Hindusa. Jego twarz była bardzo poryta zmarszczkami. miał on bardzo długie, ciemne włosy przetykane siwymi pasmami. I pamiętam, bardzo dobrze pamiętam, jak poczułam wtedy ogromne piękno tej twarzy. Miałam nawet takie wrażenie, że inne nastolatki za pięknych uważają różnych młodych mężczyzn, a ja nie rozumiałam, dlaczego dla mnie piękna była właśnie taka właśnie twarz - niemalże starego człowieka...


One who knows the secret of that love finds the world itself full of universal love






poniedziałek, 20 maja 2013

ODZYSKIWANIE ZAGUBIONYCH CZĘŚCI SIEBIE




O świadomości i zmianie świadomości, o poszerzaniu świadomości pisałam sporo. Teraz połączę pewne części...
Podróż do Pola Świadomości Buddy. Wizja w czasie medytacji.
Około 10 lat temu na warsztatach z Brucem Moenem nauczyłam się odzyskiwania części swojej tożsamości... Można wytłumaczyć to w ten sposób, że w poprzednich wcieleniach żyłam w różnym czasie jako kobieta albo mężczyzna, jednak po śmierci jakieś części mojej Duszy utknęły i nie udały się tam, gdzie powinny. Takie części należało odzyskać i zaprowadzić w odpowiednie miejsce - coś w rodzaju nieba albo "uzdrowiska" dla dusz.
Przy okazji "odzyskiwania" pewnej swojej cząstki tożsamości, która okazała się być młodym pięknym Hindusem, wybrałam się w rezultacie w podróż uzdrawiająco-uwalniającą. Ten młody Hindus, mimo, że był bardzo oddanym uczniem podążającym za naukami Buddy, był bardzo nieszczęśliwy. Jako dziecko został pozbawiony możliwości uprawiania seksu, ponieważ rodzina przeznaczyła go do pełnienia funkcji eunucha należącego do świty pewnej królowej. Umarł mniej więcej około roku 1750. Ów Hindus o imieniu Kali, bardzo cierpiał z powodu, że jego ojciec - gdy on był jeszcze małym dzieckiem - zadecydował o jego kastracji. Kali nie mógł się z tym pogodzić i w rezultacie w wieku około 20 lat popełnił samobójstwo. Po śmierci utknął w miejscu, które było jego azylem. Spotkałam go siedzącego pod baldachimem w pustej kosmicznej przestrzeni modlącego się nieustannie do Buddy o przebaczenie. Gdy wraz z przewodnikiem zbliżaliśmy się do istoty, którą miałam odzyskać jako część mojej tożsamości, z  daleka wydawało mi się, że zbliżamy się do pięknej kobiety siedzącej w pozycji kwiatu lotosu, ale gdy zatrzymaliśmy się kilka metrów przed tą istotą, zobaczyłam młodego, pięknego mężczyznę o długich do pasa, czarnych włosach i śniadej cerze.
 tej pracy odzyskiwania moim przewodnikiem - Pomocnikiem *1) w świecie niefizycznym był wtedy bardzo stary Hindus *2) . Pojawił się obok mnie, ale początkowo nie widziałam dokładnie jego rysów. Przedstawił mi się w dziwny sposób. Kiedy zapytałam go o imię, powiedział, że prościej będzie, jak będę na niego mówiła "guru". Ale nie było takiej potrzeby w naszej podróży, abym go jakkolwiek nazywała. Kiedy już udało mi się nawiązać z Kalim kontakt, kiedy wytłumaczyłam mu, po co przybyliśmy do niego razem z przewodnikiem, przewodnik zwrócił się do niego i powiedział o tym, że już czas, by Kali poszedł dalej i wyzwolił się ze swojego niefizycznego więzienia, w którym utknął. W pewnym momencie "eteryczna" postać młodego mężczyzny zaczęła zmieniać się w coś w rodzaju energetycznej kuli, która powoli zbliżała się do dłoni starego Hindusa i usadowiła w jej zagłębieniu. Przewodnik trzymał ją delikatnie jak świetlisty kolorowy bąbel.
Wówczas udaliśmy się razem z przewodnikiem do pewnego miejsca. Poruszaliśmy się w przeźroczystych kulach, które były czymś w rodzaju pojazdów. Pamiętam taki odcinek drogi, kiedy przesuwaliśmy się lecąc tuż nad poziomem morza albo oceanu… 
Nie pamiętam, czy zanurkowaliśmy do oceanu czy polecieliśmy w kosmos. A może to nie ma różnicy? W każdym razie w pewnym momencie razem z przewodnikiem trafiliśmy do pola wypełnionego niesamowitą i gęstą energią. Było to pole przestrzeni – jak ocean bez brzegów (nie widziałam, żeby był tam jakiś brzeg) wypełnione energetycznymi „vortexami”, które drgały z różnymi częstotliwościami. Jedne tworzyły niższe, a inne wyższe stożki. Pulsowały one dźwiękami i jakby „szukały” współbrzmienia ze sobą (jak orkiestra, która nastraja instrumenty). A potem powstawały tam kosmiczne symfonie. Przewodnik wypuścił z dłoni owego bąbla, który wleciał do tego energetycznego oceanu.
I ten stary Hindus… 
właśnie sobie przypomniałam, że to przecież może był i Budda :-) (chyba niebiesko-błękitny), który "część mnie" jako Kalego zaprowadził do “Pola Świadomości Buddy" :-)
Odzyskiwałam jeszcze część mojej Duszy żyjącej gdzieś w środkowej Azji w około X - XI wieku. Ale nie mam pewności czy naszej ery czy przed naszą erą. Była to młoda kobieta o imieniu Larisa albo Arisa, która została zabita przez ojca. Jej rodzice podpisali kontrakt ślubny, gdy miała kilka lat, ale ona zakochała się w innym mężczyźnie. Gdy dziewczyna zwierzyła się ojcu ze swoich uczuć, ten, aby nie dopuścić do "hańby rodziny" zabił ją. Nie będę szczegółowo opisywać tego  odzyskiwania. W każdym razie dziewczyna w rezultacie trafiła do "nieba kobiet", w którym ich dusze były uzdrawiane z ziemskich traum. Później miałam jeszcze wiele snów i wizji, w których łączyłam się z częściami siebie, również w innych, równoległych światach... np.:

Te obie historie przypomniały mi o różnicy między prawami ludzkimi (niby boskimi), a Naturalnym Prawem Kosmicznym. Prawa ludzkie zawsze przysparzały cierpienie jednych kosztem zwiększania "zadowolenia" i zaspakajania potrzeb  innych ludzi, potrzeb nie zgodnych z Naturą.

Wywiad z Brucem Moenem Joanna Mądrzak




*1) Przewodnicy w podróżach po światach niefizycznych 

Świadome podróże w niefizyczne światy - Bruce Moen

Wydawnictwo Manawa
Rozdział 6 Przewodnicy 
Bruce Moen zajmuje się badaniem życia po życiu od 1992 roku od czasu, gdy wziął udział w programie Lifeline Instytutu Monroe. Nauczył się tam metod opracowanych przez pisarza i podróżnika po świecie niefizycznym, Roberta A. Monroe, autora książek: Podróże poza Ciałem, Dalekie Podróże, Najdalsza Podróż. Bruce Moen opracował łatwiejsze techniki, których może nauczyć się każdy chętny do badania życia po życiu. Jego celem jest zapoznanie uczestnika z tymi technikami, tak aby poprzez swoje własne doświadczenia doszedł do prawdy na temat życia po życiu. Bruce Moen dzieli się swoim doświadczeniem i wiedzą, oraz prowadzi uczestników warsztatów poprzez grupowe ćwiczenia opracowane w sposób zapewniający im bezpośredni kontakt ze światem niefizycznym. Naucza jak uzyskiwać dostęp do takich informacji od tych, którzy odeszli. Informacje te mogą zweryfikować kontakty jako rzeczywiście zaistniałe. Bruce Moen napisał pięć książek: Podróże w Nieznane (Voyages Into the Unknown) – Wyd. Limbus 2001, Podróż Poza Wszelkie Wątpliwości (Voyage Beyond Doubt) – wyd. Limbus 2001, Podróże do Życia po Śmierci (Voyages Into the Afterlife) – wyd. Limbus 2003, Voyage to Curiosity Father (w Polsce jeszcze nie wydana) i Afterlife Knowledge Guidebook, A Manual for The Art of Retrieval & Afterlife Exploration (w Polsce jeszcze nie wydana). Bruce Moen nie jest ani medium, ani osobą obdarzoną zdolnościami parapsychicznymi, komunikującą się ze światami niefizycznymi w Twoim imieniu. Jego warsztaty mają na celu nauczanie jak robić to samemu. 

*2) stary Hindus :





środa, 14 listopada 2012

ZMIANY ENERGII, WZORCÓW, KALENDARZY czyli KOSMICZNA TRANSFORMACJA


Miałam wizję, z której wynikało, że Starszyzna Majów z Gwatemali używa już od jakiegoś czasu nowego kalendarza w tym sensie, że po pierwsze TZOLKIN zaczyna się (już od jakiegoś czasu) od znaku od IQ – KOLIBER. Również inny cykl (360 TUN) zaczyna się obecnie od znaku B’ATZ – MAŁPA. W każdym razie te oba znaki są bardzo ze sobą powiązane w tym nowym układzie cykli…

B’ATZ symbolizuje MAŁPA – Nić, tkanina, jedność, początek i koniec. Także Święte centrum. Nicią czasu można wiele związać lub rozwiązać. B’ATZ to także Czas, duchowość, stwórca życia i mądrości, początek nowej inteligencji. Utożsamiany także z centrum Galaktyki.

Znak IQ- KOLIBER symbolizuje wiatr, ruch, powietrze, tchnienie życia. Oddech ducha, oddech życia. Wiatr ucieleśnia siłę rozpraszania i zasilania nasion. Wiatr jest siłą poruszającą naturalne cykle. Bywa zmienny i łagodny. Symbolizuje energię i częstotliwości SERCA NIEBA i SERCA ZIEMI. Jest mistycznym i duchowym tchnieniem, ODDECHEM BOSKOŚCI, która daje siłę i napełnia życiem. Jest esencją istnienia wszystkich istot. Majowie w dniu IQ modlą się i dziękują za wszystko, co istnieje w Świętej Przyrodzie i za całe Dzieło Stworzenia, aby Boski Wiatr zabrał wszystkie cierpienia i choroby, więc takie modlitwy i intencje powinny nam towarzyszyć TYM RAZEM przez cały ten cykl. Energie tego ZNAKU leczą także choroby psychiczne, usuwają nienawiść, cierpienie czy depresje. Następuje wzrost uniwersalnego ducha i świadomości. I taki będzie cały ten rok. Więcej na temat KOLIBRA w artykule pt.: WIBRACJE KOLIBRA 

Jeśli znaczenie znaku KOLIBER – oddech ducha, serce nieba i serce ziemi, połączone z energia PRAŹRÓDŁA jest powiązane ze znaczeniem znaku MAŁPY – Święte Centrum, jedność, początek i koniec, itd., to mamy niesamowity CZAS.

W każdym razie IMOX-IMIX – KROKODYL nie jest już znakiem rozpoczynającym TZOLKIN. Jest teraz ważny z powodu zmian i transformacji w tym układzie znak KOLIBER - IQ.

I tu przypomniało mi się SPOTKANIE Z DUSZĄ JASZCZURY z podróży 5-6-7 sierpnia



 Dziś na bligu Livii napisała Nnka:

O tym, co można zrobić, by nie popełnić błędów z przeszłości już wielokrotnie rozmawiałyśmy. Kilka lat temu dokonałam dla siebie odkrycia o tym, że potrzebujemy sobie przypomnieć wiele, aby móc uzdrowić i uwolnić W SOBIE tak zwaną karmę tego ŚWIATA. Pisałam o tym wielokrotnie na swoim blogu. 

Nnka pisze:


Znalazłam ciekawy rysunek kręgu:


Ma wiele wspólnego z tym, co napisałam powyżej o Starszyźnie Majów, zmianie cyklu kalendarza TZOLKIN.  Bo najprawdopodobniej w nowym ustawieniu “kalendarza Majów” chodzi o zsynchronizowanie tych rezonansowych zapisów: "niższego genetycznego i wyższego galaktycznego".

Wcześniej każdy cykl TZOLKIN rozpoczynał się od IMIX, IMOX, a każdy cykl TUN rozpoczynał się od E, EB, a obecnie każdy cykl TZOLKIN rozpoczyna się od IQ, IK a każdy cykl TUN od BATZ, CHUEN. Nowy, kosmiczny rezonans...


Centrum Galaktyki... Sagittarius A:



p.s. Miałam dziś piękne sny. Działo się w nich z jednej strony bardzo wiele, ale z drugiej strony widziałam to w bardzo prosty sposób. Zmieniały się wzorce - takie kolorowe "mandalki"; wcześniej były chaotycznie poukładane, jedne przykrywały drugie…


potem z wielkiego bałaganu, chaosu wyłaniały się cząstki puzzli mandalowych i przemieniały się w gwiazdy wyglądające jak kryształowe, mieniące się kolorami i pulsujące różnymi dźwiękami kwiaty... i układały się harmonijnie w jeden ogromny, kosmiczny obraz... Czułam wielką radość i obudziłam się... w błogostanie :-)

I przypomniały mi się:
oraz sen - wizja - świadome śnienie:
i sen 

(...) trafiliśmy do pola wypełnionego energią. Było to pole przestrzeni – jak ocean bez brzegów (nie widziałam, żeby był tam jakiś brzeg) wypełnione energetycznymi „vortexami (wirami)”, które drgały z różnymi częstotliwościami. Jedne tworzyły niższe, a inne wyższe stożki. Pulsowały one dźwiękami i jakby „szukały” współbrzmienia ze sobą (jak orkiestra, która nastraja instrumenty). A potem powstawały tam kosmiczne symfonie.
Zapytałam przewodnika, co to za miejsce? Odpowiedział mi:

 - Przecież doskonale wiesz. Przypomnij sobie. (...)

Spotkanie ze starym Hindusem, który podarował mi... 

I jeszcze ta gwiazda, z którą miałam połączenie, gdy zatrzymałam się na chwilę w drodze powrotnej od Livii i Jarka... Ta gwiazda mi powiedziała, że każdy może stać się gwiazdą. I że jesteśmy jednym :-)

I jeszcze o gwiazdach:
20 Październik 2012
Kochani, dziś w nocy patrzyłam na gwiazdy i własnym oczom nie wierzyłam… widziałam wiele gwiazd pulsujących światłem. Jak nigdy wcześniej. Prawie każda gwiazda, na którą patrzyłam , pulsowała. Ich pulsacje miały różne rytmy. Wcześniej czegoś takiego nie zaobserwowałam na taką skalę. Więc albo ja nie byłam w stanie tego wcześniej zobaczyć albo… coś się dzieje w kosmosie.