......JESTEM na poziomie świadomości
Wszystkim, Co Istnieje,
co kiedykolwiek istniało
i będzie istnieć...
ISTNIEJĘ - to jest jedyne oczywiste doświadczenie.
Być JESTEM - to wszystko,
co można zrobić bez żadnego wysiłku.
Jestem tym lub tamtym - to iluzja (ma-ja), nierzeczywistość, sen... :-)
Więc JESTEM także tym snem... czyli JA.
To jest całość - JA JESTEM.
Sen staje się świadomy,
zmienia się stan i następuje realizacja, urzeczywistnienie nierzeczywistego... - Ti-ka-li Siunjata
Przedstawiam film, który z wielu powodów wydaje mi się interesujący. Nie traktuję przedstawionych w nim informacji jako "prawdę ostateczną i jedyną", lecz jako inspirację do głębszego przyjrzenia się pewnym zjawiskom zachodzącym w historii oraz tzw. psychice ludzkości.
"Poznanie naszej własnej mrocznej strony to
najlepszy sposób radzenia sobie z mroczną stroną innych." C.C.Jung
"To nie przypadek, że ekspresja artystyczna i
rytuały stały u podstaw starożytnych cywilizacji. Sztuka stanowiła
osobistą metodę wyrażania ciemnej strony psychiki człowieka i
uświadamiania jej sobie. Spełniała funkcję psychoterapii. Rytuały
odbywały się według zjawisk astrologicznych. Jak wiadomo, badanie
położenia gwiazd i planet odzwierciedla naszą własną
astropsychologię. Szamani wykonywali rytuały według zjawisk
astrologicznych skorelowanych z rytmem dobowym czy cyklem
psychologicznym. Rytuały dawały uczestnikom świadomość ich
wnętrza i zapobiegały tłumieniu treści psychologicznych. Dopóki
ludzie w ten sposób "stawiali czoła" czy też pozwalali w
ten sposób przejawiać się własnym, wewnętrznym "demonom" i
akceptowali je w sobie jako swoje, nie projektowali ich na świat
fizyczny ani na innych. Mieli ich świadomość."
Projekcja odbywa się
tylko wtedy, gdy owe własne "demony" są wyparte do nieświadomości,
odrzucone w "strefę Cienia".
" Jeśli wydobędziesz na wierzch, co jest w
tobie, to co wydobędziesz, ocali cię.
Jeśli nie wydobędziesz tego, co jest w tobie, wtedy to, czego nie wydobędziesz, zniszczy cię." - Chrystus ze Zwojów z Morza
Martwego.
"Pojawienie się systemów, które zmusiły człowieka do wyparcia się jednego z biegunów ludzkiej
dualistycznej natury, powoduje życie w ciągłym napięciu, lękach,
strachu i wewnętrznej walce.
Obniża się w ten sposób odporność ludzi i
całych społeczeństw. Dlaczego wciąż są niszczone plemiona
szamańskie żyjące w harmonii z całą naturą, w tym także w
harmonii z dualnością ludzkiej natury? Zatraciliśmy swoje
korzenie.
Ego stale czuje się niepewne i ma potrzebę
kontrolowania. Ego jest w nas czymś podrzędnym, ale zachowuje się,
jakby było najważniejsze. Stąd ten rozłam pomiędzy ego a
nieświadomością czy jażnią. Działa tu też rodzaj komleksu
Mesjasza, gdy projektujemy ideały (rolę) zbawiciela na kogoś
oczekując, że nas ocali, bo sami nie chcemy się z tym zmierzyć i
zrozumieć, dlaczego czujemy się niepewnie i dlaczego czujemy, że
nie mamy wystarczającej siły, by kierować swoim życiem. Ruch New Age jest kolejną pułapką, w którą
ludzie mogą wpaść... poszukują czegoś tak usilnie, że przyjmują
wszystko [lub to, co im odpowiada], co zostanie im podane. Ale te wybory nie
opierają się to na prawdziwym zrozumieniu. Przyswajamy wtedy jedynie nowe poglądy religijne [w "udoskonalonej" formie]. Ludzie
poszukują czegoś nowego, nowego typu duchowości, chcąc poprawić
siebie, coś zmienić, ale cały ten proces został przejęty… [przez stare systemy]. Tak naprawdę może to doprowadzić ludzi do kolejnego typu
grupowej mentalności czy religii New Age, czy czymkolwiek to jest, a
ludzie i tak wciąż nie będą w stanie uwolnić się od tego i podążać swoją
drogą, swoją ścieżką, co przecież jest bardzo istotne" [dla naszego rozwoju]. - Henrik Palgren
"Nikt nie jest zniewolony bardziej niż ci, którzy
błędnie wierzą w swoją wolność"
J.W.Goethe
"Ludzie czują smutek, samotność i pustkę i chcą
ją zapełnić materializmem [albo pseudo rozwojem duchowym] sądząc, że poczują się dzięki temu
lepiej. Dlatego ludzie potrzebują stłumić poczucie pustki na przykład posiadając przedmioty [albo wywyższając się w jakikolwiek sposób nad innymi].
Wszyscy mamy swoje wewnętrzne "demony",
ale (…) naszymi demonami są codziennie spotykani ludzie.
Ludzie, z którymi się sprzeczamy, ludzie którym zazdrościmy, lub
których nienawidzimy [także ci, których posądzamy o różne
straszne rzeczy...] Ci, których krzywdzimy fizycznie i emocjonalnie.
I nie tylko dlatego, że im zazdrościmy albo nienawidzimy czegoś w
tych ludziach, ale dlatego, że nienawidzimy tego, iż nam
przypominają o nas samych. Odzwierciedlają te nasze cechy, których
chcielibyśmy mieć więcej albo te, których nie chcielibyśmy mieć
wcale. Więc co robimy?
Łagodzimy ból nie przez zmianę czy rozpoznanie
własnych demonów, ale przez walkę z osobami, które nam o nich
przypominają... poprzez krzywdzenie ludzi przypominających nam
cechy, ktorych u siebie nie lubimy. A gdy - nie wiedząc czemu -
stajemy się sfrustrowani tak, że nie panujemy nad emocjami,
obwiniamy za to innych, winimy za to dosłownie wszystko, co może
być katalizatorem naszej nienawiści.
To samo robimy zwierzętom [i dzieciom].
Zwierzęta [i dzieci] są wprost idealne do tego, bo nie potrafią się bronić. (...)
Jednak coś innego jest bardziej niebezpieczne niż to, że ludzie są
okrutni wobec zwierząt, bo wszysy już o tym powszechnie wiedzą [o
procederze uprawiania okrucieństwa wobec zwierząt]. Mnie niepokoją
ludzie, którzy sprzeciwiając się bestialstwu, znęcaniu się nad
zwierzętami i sądzą, że są tacy prawi, że czują się
usprawiedliwieni, by krzywdzić innych w odwecie. Bo ci inni są
nieświadomie okrutni, a ci niby bardziej uduchowieni, stają się
okrutni [niby w inny sposób] i czują się
z tym zupełnie w porządku. Czują, że ich obowiązkiem jest
wymierzyć tamtym sprawiedliwość jakby byli przedstawicielami
jakiejś władzy. [Są nieświadomi swojego własnego okrucieństwa i tego, że ranią innych.] Takim ludziom będzie o wiele trudniej załapać,
dlaczego przyciągają tyle wewnętrznej nienawiści i złości.
Wydaje się, że zupełnie nie rozumieją [ani nie dostrzegają] tej
samej nienawiści w sobie.
Co więc robimy, by tylko nie spotkać się z
wewnętrznymi "demonami"? Gdy nagle uświadomimy sobie: "chwila,
może to nie w porządku, żeby krzywdzić inne stworzenia", ego podsuwa nam jakąś bardziej ezoteryczną [wysublimowaną]
formę okrucieństwa, byśmy przejawiali tę samą nienawiść, tę
samą postawę wzburzenia, złości, ale na inny sposób; skierowaną na inną
grupę ludzi [czy zjawisk].
Ale zawsze i tak ludzie kiedyś w końcu poczują pustkę i
zniecierpliwienie bez względu na to, ile razy przenosili winę na
kolejne osoby czy grupy [czy zjawiska]. Potrzebujemy w życiu chaosu,
pragniemy destrukcji, błagamy o katastrofy. Ponieważ bez tych wszystkich "złych zdarzeń" działających jako rodzaj egzorcyzmu albo katalizatora [dla naszych nieuświadomionych wewnętrznych demonów],
zaczynamy dostrzegać to w sobie, a tego nie chcemy [nasze ego tego
nie chce].
Możemy się uporać z wojnami, z terroryzmem, z
upadkiem giełdy czy kryzysem ekonomicznym [a może nawet z apokalipsą]. Ale naprawdę boimy się, żeby nie zacząć zauważać
swojego wewnętrznego chaosu. Przyjmiemy milion takich wydarzeń jak
11.września, byle ani na chwilę nie ujrzeć naszej samo-nienawiści.
A najciekawsze jest to, że codziennie spotykamy się z rzeczami,
które albo akceptujemy albo odrzucamy. Istotnie jest nie tyle to, co
akceptujemy, a co odrzucamy, ile co jest w nas takiego, że ciągnie
nas do jednych rzeczy, a od innych odrzuca. Istnieje podstawowy
dualistyczny konflikt siły i słabości, przyciągania i odpychania.
Kiedy uświadomisz sobie, że świadomość, ta niepojęta esencja ożywia materię, by ona stała się otaczającym
nas życiem, wtedy odnajdujesz źródła tego konfliktu. Wyjaśniono to jako
wdech i wydech Brahmy, regres i rozwój Arymana i Lucyfera w ujęciu
antropozoficznym… jony dodatnie i ujemne elektryczności,
siła męska i żeńska, yang i yin, istnienie i pustka... To
wszystko są sposoby na opisanie tego samego procesu behawioralnego,
który ma swój początek w świadomości. A jeśli [choćby na moment] pozbędziesz się
z umysłu wszystkich obrazów, koncepcji i postarasz się poczuć
różnicę między tymi dwoma biegunami, zauważysz, że wszystkie
scenariusze i możliwości pojawiające się na świecie, miały
początek we wspólnym źródle.
Milion osób powie ci, dlaczego Biblia jest słowem
bożym i powinieneś trzymać się treści jej słowa, a inny milion
osób powie ci, że to tylko forma kontroli umysłów i nie warto w
to wierzyć. Wszyscy powiedzą ci, na co uważać i co powinieneś
wiedzieć, które informacje są dobre, a które złe. A ja
się zastanawiam, co czyni ludzi autorytetami mogącymi mówić innym,
co jest prawdą, a co fałszem? I dlaczego przeczysz czemuś albo
akceptujesz coś na podstawie sugestii innych? Czemu sam o tym nie
zadecydujesz? Informacja jest tylko informacją. Nie ma czegoś
takiego jak dobra lub zła informacja. Jest tylko to, co z nią
zrobisz. Wszystko może być Biblią. Możesz podejść do każdej informacji,
osoby czy zdarzenia z otwartym umysłem [i sercem]. Bo to Twoja
odpowiedzialność, by zareagować w wybrany sposób. Nie oglądaj
się na stado, ani na konwenanse - to Twoja odpowiedzialność. To
jest punkt, w którym bez względu na to, ile osób powie Ci, że
robisz coś dobrze albo żle, nie bedziesz uzależniony od ich
akceptacji. (…) Według mnie to właśnie
oznacza bycie prawdziwie żywym.
Cała rywalizacja, którą dziś widzimy, niszczenie się, wojny, ściganie się o sprawy materialne, rabowanie planety i rozrywanie jej na strzępy, by móc poczuć, że wygrałeś, wszystko to jest destrukcyjne, nie tylko dla samej planety, ale całej dla ludzkiej cywilizacji. Bo nasza cywilizacja rozkwita dzięki współpracy, a umiera przez współzawodnictwo."
"Skutecznie niszczymy samych siebie nienawiścią
udającą miłość.
Życie pełne jest bólu i prawdopodobnie jedynym
bólem,
którego możemy uniknąć jest ból biorący się z prób
uniknięcia bólu.
Pamiętasz, jak opisywałam, że przygotowywałam całe swoje ciało do wydawania całkiem nowych dźwięków? To niesamowite, jaka wiedza teraz do nas przychodzi :-D.
Ważne są także myśli, bo nie tylko dźwięki tworzą takie energetyczne "kule", ale myśli również i emocje też, o czym pisałam tutaj:
widziałam... jak człowiek myśli o kimś źle i zły na tę osobę, nieświadomie wysyła taki bąbel energetyczny emocji i myśli w kierunku tej osoby (bez względu na odległość), taki bąbel “przykleja się” do nieskończonych i cieniusieńkich jakby “niteczeki”, którymi na Ziemi (i nie tylko) wszystko jest połączone ze sobą. I leci taki bąbel w przestrzeń… Widziałam wielu ludzi w ten sposób działających i zrozumiałam ten mechanizm wzajemnego oddziaływania na poziomach energetycznych ludzi. A potem... do takich ktosiów wysyłających do innych te "trudne" energie, wracają one jak bumerang...
I tu jeszcze jeden film o tym, że dźwięki to nie tyle fale, jak do tej pory uważają fizycy, lecz "kule":
Przesłano 10 maj 2007
"John Stuart Reid delivers an entertaining and informative speech on the true shape of sound. This is an excerpt from his talk at the 2006 International Sound Healing Conference in Santa Fe."
Ten
żywy Tzolkin… Są w “niego” wpisane wpływy energetyczne…
różnych miejsc w kosmosie, różnych, kompletnie różnych form
energetycznych i fizycznych żyjących, istniejących w różnych
zakątkach…
13
tonów galaktycznych to nic innego, jak wzorce z 13 Galaktyk. Jasne.
W nocy z 5. na 6. czerwca 2013 zrozumiałam, co przekazuje stara indiańska legenda o ludziach, którzy po śmierci stają się gwiazdami... Jak na górze, tak i na dole...
A w nocy z 5. na 6. czerwca zobaczyłam wyraźnie, że kiedy człowiek przestaje czerpać, brać, zabierać czy kraść energię od innych... kiedy człowiek ma bezpośrednie połączenie ze Źródłem, z Kosmicznym łonem, z którego czerpie energie, wówczas staje się "Gwiazdą", która świeci "swoim" światłem... dzięki połączeniu z Całością...
Tu nie chodzi o takie Gwiazdy, które na przykład stają się sławnymi ludźmi, celebrytami i zdobywają ogromną popularność. Oni świecą światłem energii, którą zasilają ich całe tłumy wielbicieli. Ich blask jest blaskiem ofiarowanej im lub ukradzionej innym energii.
Kiedyś w oczku wodnym, które nazwałam Misą Uzdrawiającej Mocy, która przypominała taflę ciemnego, prawie czarnego lustra, zobaczyłam siebie, swoje odbicie jako gwiazdy...
To doświadczenie miało miejsce w Domu Pomiędzy Dwoma Dzbanami u Livii i Jarka...
Kiedy indziej, w drodze powrotnej od Livii i Jarka z Jabłonki, miałam spotkanie z Gwiazdą na niebie....
Stałam i spojrzałam na niebo. Zobaczyłam gwiazdę i miałam bardzo wyraźne odczucie, że ta gwiazda mnie zawołała... Gdy otworzyłam się na jej zawołanie, poczułam połączenie. Ta gwiazda mi powiedziała, że każdy może stać się gwiazdą. I że jesteśmy jednym :-)
I jeszcze o gwiazdach:
20 Październik 2012
Kochani, dziś w nocy patrzyłam na gwiazdy i własnym oczom nie wierzyłam… widziałam wiele gwiazd pulsujących światłem. Jak nigdy wcześniej. Prawie każda gwiazda, na którą patrzyłam , pulsowała. Ich pulsacje miały różne rytmy. Wcześniej czegoś takiego nie zaobserwowałam na taką skalę. Więc albo ja nie byłam w stanie tego wcześniej zobaczyć albo… coś się dzieje w kosmosie.
I pamiętam też, że pochodzę - JESTEM także z POMIĘDZY GWIAZD. Jestem też światłem niewidzialnym wypełniającym przestrzeń pomiędzy gwiazdami. Pulsująca gwiazda:
i "gwiazdki głosu ludzkiego:
----------------------------------------------------------------- "Konstelacja Orła jest widzialna....z powodu najjaśniejszej gwiazdy Altair."..
Sagana napisała poniżej piękny komentarz o GWIAZDACH:
"Gwiazdy to żywe Istoty, przenikające siebie, oddziaływające na siebie i współistniejące ze sobą. Dlatego ta tęsknota w człowieku? Tęsknota za częścią siebie? Gdy odczujesz, że jesteś Gwiazdą, zaniknie oddzielenie od nieba, zniknie częściowo tęsknota, gdyż uświadamiając sobie swe istnienie, pogrążamy się dalej w nasze korzenie... czy to ma swój kres?
Bracia i siostry – Planety- Istoty będące bogami, posiadające własną energię. Planety... istniejące, współodczuwające, niektóre uśpione, niektóre rodzące nowe życie, czekające na swój przejaw. Posłuszne temu, co się wydarza, rozumiejące, że wszechobecne jest ich oblicze, będące raz pustką, raz wszystkim, rozumiejące swe przeznaczenie. Jak pory roku na Ziemi. Lato nie martwi się, że umrze, że traci swoją moc. Nie zastanawia się czy się ponownie narodzi, posiada coś, co pozwala mu istnieć bez walki, z zakotwiczoną wiedzą własnego przejawu. Każda Planeta rodzi życie, pozwala na cykl tworzenia. Udostępnia siebie, by przejawiło się coś nieprzejawionego. Jest płaszczyzną i przestrzenią, kocha swoje dzieła. Jest jak matka, która nawet odwracając twarz od swego dziecka, które ją rani, w sercu kocha bezgranicznie, ponad ból, który odczuwa."
Cały proces bycia i odczuwania siebie jako Gwiazdę napiszę w następnym komentarzu, bo teraz brak mi słów. Ostatnie dni, było jak to się mówi ciężkie, lecz pomimo trudu codzienności walki jaka jest tutaj na Ziemi, w sercu mam ciszę i spokój, pomimo łez tęsknoty...a Ty Słońce moje Kochane, pozwalasz mi oddychać...Kocham Cię bardzo. "
1.Kule ENERGETYCZNE WYPEŁNIAJĄCE ŚRODOWISKO ZIEMIsą emocjami oraz myślokształami o zróżnicowanej wibracji częstotliwości i gęstości oraz wielkości. Im silniejsza emocja na przykład tym większa lub gęstsza kula, a różnym emocjom odpowiadają różne częstotliwości drgań kulistych i kulopodobnych form energetycznych. Pisałam o tym trochę więcej w notce pt.PRACA Z ENERGIĄ I "BĄBLAMI" część 1.
2.
Kula energetyczna jako merkaba lub "arka" – to jak “statek dla duszy” do podróżowania
między światami. Merkaba, “arka” – pisałam o tym
http://tonalinagual.blogspot.com/2011/11/cos-o-arce-httptreborok.html,
że różne kształty tych ARK - MERKAB są związane z różnymi światami.
Niektórzy przy medytacji proponują na przykład wyobrażać sobie swoje pole energetyczne (swoją merkabę) jako dwie
przenikające się “piramidy” ułożone stożkami, jedna do góry,
druga do dołu, jak tu:
Z dostępnej mi wiedzy wynika, że ta merkaba utrzymuje dusze w mocnym połączeniu, powiązaniu z tym "naszym" światem, w którym obecnie żyjemy - matrixem - matrycą.
Moje "indywidualne" pole energetyczne (merkaba) to kula, która może
zamieniać się także w torus. Ta poniższa może dać jako takie pojęcie, o co mi
chodzi:
Tu trzeba by dorysować : dwa strumienie energii do i z… góry, strumienie - nitki łączące nasze serca z Sercem Galaktyki albo nawet Wszechświata (na górze) z
Sercem Ziemi (na dole).
Podobnie do takich naszych pól energetycznych "bąbli" wygląda na przykład... pole energii gwiazdy - pulsara.
I całkiem możliwe, że podobnie wyglądają pola atomów stanowiących podstawę naszego fizycznego świata , które jednocześnie są bra(h)mami łączącymi nasz fizyczny świat z innymi światami...
Przy
pracy z energiami, poszerzaniem wiedzy o swoich wzorcach i
przekonaniach, które ze strefy nieświadomości (strefy Cienia)
wyciągałam na poziom świadomości, uzdrawiałam w ten sposób siebie. Uwalnianiałam stare zapisy i transformowałam energię tych
wzorców w energię wszechogarniającej miłości, ufności,
wdzięczności, uwalniając siebie od przywiązania do tego świata
"matrixu". Przy okazji poprzez odzyskiwanie połączenia z
moją duszą, a poprzez nią ze Żródłem i z innymi duszami,
zaczęła docierać do mnie wiedza, którą nazywam "kosmiczną".
Zaczęłam się uczyć na przykład, w jaki sposób wydawać z siebie nowe dzwięki,
śpiewać nowe pieśni, które mają moc transformowania energii o
różnych częstotliwościach w celu łączenia ich ze sobą w
Jedno..
Jakiś
czas temu przyszło także do mnie nowe imię: Mama Tika. Nie
wiedziałam, co ono znaczy, szukałam coś w internecie, ale ze słabymi rezultatami. W dniu 27.kwietnia przyjechała do Polski Dona Maria, kapłanka
i uzdrowicielka z plemienia Keczua. I dowiedziałam się od mojej
przyjaciołki, która gości Donę Marię u siebie, że w języku Keczua słowa
MamaTikaznaczą Mama Kwiat albo Kwiat Mama. Jak kwiat lotosu... A ten jest mi bardzo bliski... na zewnątrz zielony, a gdy się otwiera wyłania się biel, a z niej róż... Zielona czakra serca, gdy przemieniasz ją w kolor "negatywu" zamienia się w różową. A w tym kwiecie te kolory jak w "pełnej czakrze serca" są połączone w JEDNO:
owad na powierzchni wody... jego cień wygląda jakby owad miał na nóżkach specyficzne kapciuchy magnetyczne, które tkają niewidzialne światy :-) Niewidzialne? To zależy...
a POCZĄTEK JEST WSZĘDZIE...
A tu jeden z "moich" Kwiatów Życia - obraz namalowany rok temu, który malując nazwałam Kochając Wszystkie Istnienia (albo Kochająca Wszystkie Istnienia):