......JESTEM na poziomie świadomości
Wszystkim, Co Istnieje,
co kiedykolwiek istniało
i będzie istnieć...
ISTNIEJĘ - to jest jedyne oczywiste doświadczenie.
Być JESTEM - to wszystko,
co można zrobić bez żadnego wysiłku.
Jestem tym lub tamtym - to iluzja (ma-ja), nierzeczywistość, sen... :-)
Więc JESTEM także tym snem... czyli JA.
To jest całość - JA JESTEM.
Sen staje się świadomy,
zmienia się stan i następuje realizacja, urzeczywistnienie nierzeczywistego... - Ti-ka-li Siunjata
„Cała wiedza, która pochodzi z myśli, jest rodzajem pseudo wiedzy. Ponieważ w myślach, kiedy nazywamy coś, myślimy, że wiemy. Kiedy mamy na coś etykietę, myślimy, że to właśnie tym jest. Nie zdając sobie sprawy z tego, że każda etykietka jest abstrakcją. To nie jest to [o czym „egotyczny” umysł myśli, że jest].
Stan niewiedzy [bezwiedzy] oczywiście, jest również stanem (…), kiedy chodzimy gdzieś albo siedzimy i postrzegamy bez interpretacji, bez etykietowania. I po raz kolejny jest to stan niewiedzy, a tym samym głębokiej wiedzy [milczącej wiedzy], która jest poza umysłem [„egotycznym”].
Kiedy świadomość, nieuwarunkowana świadomość wyłania się (pojawia), oddzielająca wiedza, która pochodzi z umysłu (ponieważ każda etykietka oddziela nas od tego, co etykietujemy stając się barierą dla zrozumienia i połączenia), ta oddzielająca wiedza zastąpiona zostaje przez jednoczące (można powiedzieć) poznanie. Nie oddziela nas od tego, co jest obiektem poznania. I możemy zauważyć, jak to zmienia relacje z przyrodą i jak to transformuje nasze relacje z innymi ludźmi. Ponieważ jak dotąd 90 procent ludzkich interakcji odbywało się poprzez oddzielające przyklejanie etykietek innym ludziom. Interpretowanie, osądzanie… bez zdawania sobie sprawy, że każda interpretacja i każdy osąd jest niczym więcej niż bardzo ograniczoną perspektywą. Jeden punkt widzenia – jedna malutka perspektywa. Nic więcej.
Kiedy raz to pojmiesz, nie jesteś już dłużej oszukiwany przez umysł i nie wierzysz, że jedna perspektywa zawiera prawdę, że jedna myśl, którą wyrażasz, może kiedykolwiek zawierać prawdę. To malutka perspektywa. Nic więcej. Jest to skrawek [fragment], nie więcej.
Zatem rozpoznajemy względność każdej myśli, a przemieszczamy się w kierunku innego poznania, w którym poczucie oddzielenia nie powstaje. To poznanie to także KOCHANIE. To Jednia. A miłość jest zasłonięta iluzją oddzielenia. Miłość jako urzeczywistnienie twojej/mojej jedności ze wszystkim, co jest, jest zasłonięta przez etykietujący, interpretujący „wiedzący” umysł. Wtedy wszystko, na co spoglądasz w tym stanie (stanie niewiedzy - z punktu widzenia umysłu), spoglądasz na wszystko z miłością, współczuciem. Są to wszystko aspekty tego stanu głębokiego poznania, który dla umysłu wygląda jak niewiedzenie niczego.
I możecie sobie wyobrazić, jak to zmienia ludzkie relacje, kiedy możesz być z drugim człowiekiem w stanie niewiedzy. Co oznacza, że albo jesteś całkowicie obecna/y, totalnie spokojna/y, zezwalając tej formie - formie, którą przybrał ten moment, formie tego człowieka - być... całkowicie [w pełni]. I może to oznaczać, że pewne myśli nadal powstają na temat tego człowieka: "kim oni są?", "powinni robić to", "nie powinni robić tamtego", "powinni wiedzieć to", "oni są tym, oni są tamtym", ale taka myśl jest rozpoznawana jako myśl [koncepcja]. I ty już dłużej nie wierzysz jej całkowicie. (Nie uznajesz za prawdę). I rozpoznajesz, że jest to tylko fragment. To tylko myśl... i pozwalasz jej odpłynąć. I wtedy wkraczasz w stan niewiedzy. Nie jesteś już dłużej nabierana/y przez umysł. I jest w tym ciągły wymiar świadomej obecności, która może być jedynym, co jest albo może być podłożem, a na powierzchni tego [podłoża] są ruchy umysłu. To jest w porządku."” – Ekhart Tolle, „STAN BEZWIEDZY” – tłumaczenie VincentyDocent z moimi „korektami”. Oryginalny tytuł: „State of Not knowing” czyli „STAN NIEWIEDZY”.
Zaczynam jeszcze inaczej rozumieć obraz, który kiedyś (wiele lat temu) narysowałam, a nadałam mu tytuł: WIELKA KSIĘGA NIEWIEDZY…Na tym obrazie był tors mężczyzny z brodą i wąsami, a przed nim była otwarta księga wypełniona znakami, ale cała postać wraz z włosami, wąsami i brodą była utworzona z tych samych znaczków, co sięga i zapisy w księdze… wszystko to łączyło się w pewną całość.
Inaczej na tamten czas nie mogłam tego obrazu nazwać, choć ewidentnie kojarzył mi się z jakąś „ukrytą” lub „nieprzejawioną” z jakichś powodów… wiedzą.
Adyashanti - "Nie daj się wkręcić" - tłumaczenie VincentyDocent z moimi "korektami". Oryginalny tytuł: "Don't get suckered in".
"Zatem nieuwarunkowany stan świadomości to jest coś, co łatwo utracić, ponieważ nie ma tu zadowalającej treści, nie ma niczego, czego można by się złapać. A jednak jest. To po prostu słuchanie. To po prostu patrzenie. To nie komentowanie. W tej nieuwarunkowanej świadomości nie ma komentatora. Nie ma interpretatora momentu. (..)
- "W co ja teraz będę wierzył?"
- " Co z moim punktem widzenia?"
- "Co się stało ze wszystkimi ludźmi, których obwiniam w moim życiu za moją nieszczęśliwą egzystencję?"
Oni po prostu zniknęli.
- "Lubię efekty ich zniknięcia, ale nie lubię faktu ich zniknięcia." - To jest ja.
- "Lubię to uczucie, ale nie ma bata, żebym pozwolił temu zniknąć." - To ja...
- owo ja... chce stanu... bez Prawdy."
Bo jest to raczej zagrażające dla idei ja-ego. A może nie jest? Nie wierzcie tylko dlatego, że tak powiedziałem. Może nie jest. (...)
Ideą nie jest pozbycie się ja. Ideą jest nie zostanie wkręconym w to. To duża różnica.Tak długo, jak próbujemy się tego pozbyć, jesteśmy przez to więzieni. Jedyną 'rzeczą', która próbuje pozbyć się ja [ego] jest ja [ego]. Bo...
- "nieuwarunkowana świadomość??? To mogłoby nas zabić."
Nie ma żadnej idei o pozbywaniu się czegokolwiek. (...)
Myśli mogą powstawać z nieuwarunkowanego stanu. Tak, jak myśli mogą powstawać z uwarunkowanego stanu. Stan ja-ego [oporu] może generować koncepcje i myśli. Myśli mogą powstawać w nieuwarunkowanym stanie, ale różnica jest taka, że nigdy nie będziemy w nie wierzyć jako prawdę.
Wystarczy jedno wybaczenie, aby cała przeszłość stała się uwolniona...
Dziękuję za Twoje
uzdrawiające i uwalniające także mnie słowa.
Dziękuję za Twoje
wybaczenie i za Swoje wybaczenie wszystkich iluzji i projekcji pomiędzy nami.
Dziękuję za uwolnienie
od przeszłości.
Dziękuję za Twoje
zrozumienie i Twoją Miłość.
Dziękuję za Twoje dzielenie się sobą ze mną.
Wystarczy jedno wybaczenie,
a przeszłość staje się uwolniona...
Dziękuję za dar, który
jest błogosławieństwem od Ciebie dla Mnie i ode Mnie dla Ciebie.
Moim głębokim
pragnieniem jest żyć dla Prawdy.
Dla mnie Prawda jest
niezmienna.
Prawda to Całość,
Jednia, której nigdy nie ogarnę umysłem, bo Ona jest nieskończona,
niepoznawalna.Mogę doświadczyć tego
stanu bez identyfikacji pozostając jako
świadek poza czasem. poza
zdarzeniami. Tak, one należą do
strefy umysłu. Myśli, idee,
koncepcje, nawet intencje, te świadome i nieświadome - tak, one wciąż ulegają
zmianom. Tkwiąc w mai - iluzji, we śnie nazywamy to, w co wierzymy w danym tu i
teraz prawdami, które jako równoprawne czasem toczą ze sobą spory, nawet wojny.
Takie jest moje rozpoznanie.
Ofiarowałam moje życie
w całości Prawdzie, Jedni Wszystkiego, Co
Istnieje, gotowa przyjąć z
całkowitą ufnością cokolwiek, co zostanie poprzez mnie powołane do życia przez Boga, którym dla mnie jest Uniwersalny Umysł. Boginią dla mnie jest Uniwersalna Świadomość. Bóg i Bogini, połączone we mnie w Jedno przeze mnie Jednym. Nie nazywam Bogiem Wszystkiego, Co istnieje... Promieniującego Źródła Przestrzeni. Wiem, że coraz bardziej staję się "tłem", przestrzenią
dla wszystkich pojawiających się i przejawiających doświadczeń, więc coraz bardziej świadomie w
nich istnieję i działam. Tego teraz potrzebuję. Jestem wdzięczna za te
zmiany. Jestem otwarta na
nieznane.
Kiedyś przypomniałam
sobie, że świadomość jest złożona ze wszystkich myśli emanujących ze wszystkich
istot i rzeczy, i ze wszystkich emocji i uczuć. Jest przestrzenią... Myśli umysłu nieustannie płynących w nieprzerwanie zmieniających się
strumieniach świadomości uczuć i emocji... A maja? Coś, co ma-ja, sen... I kocham też maję, iluzję
i szanuję ją. Choć uwalniam się od przywiązania do niej i od przekonań, jakie ona
oferuje, a właściwie... uwalniam ją w sobie. Jednak odrzucenie jej byłoby dla
mnie zanegowaniem części Siebie, własnego istnienia w stanie snu, odcięciem się
od tej części Siebie, poprzez którą w rezultacie urzeczywistnia się
nierzeczywiste. Dlatego przyjmuję świadomie Siebie w całości.
Cokolwiek kiedyś
zrobiłam, bez względu na to, jak piękne czy podłe było to w mojej czy
czyjejkolwiek opinii, ocenie, zrobiłam wyłącznie po to, aby rozpoznawać Siebie. Moja
dusza i moje pasje wywierały na mnie "presje", żebym tak postępowała,
aby uzyskać wiedzę o sobie. Tylko robiąc to, co robiłam, mogłam zrozumieć oraz
poznawać poprzez swoje działania Siebie. I to jest nam potrzebne, by istota
boska mogła się poprzez nas przejawiać. Także w tym rozpoznaniu.
Teraz już nie istnieje
przeszłość. W obecnym teraz żyje we mnie
przeszłość tylko jako wiedza o Sobie, od której jestem wolna. Wszystko jest
doskonałe. Zawsze było. Kiedyś tego nie widziałam, nie czułam, bo zapomniałam.
Teraz widzę, czuję i wiem, że niczego, ale to absolutnie niczego mnie ani nam
nie brakuje. Wszystko jest takie, jak trzeba. Doskonałe samo w sobie takie,
jakie jest. Istnieję - to jest jedyne dla mnie oczywiste doświadczenie. Nic nie
jest dla mnie bardziej oczywiste. Jestem - to wszystko, co mogę
"zrobić". Jestem nieskazitelnym
byciem...
Kocham siebie taką,
jaka jestem. Z Kocham wypływa Ja. To Jestem Ja. Bez względu i ze względu na
wszystko.
Wybaczenie jest przede wszystkim dla tego, który wybacza, bo
pozwala uwolnić się od czegoś, co sieje zniszczenie w naszym wnętrzu, niszcząc
wszelką radość i zdolność do kochania
Przebaczyć to (...) raczej zagoić ranę, o której możemy cały czas pamiętać, że istniała, ale
której wspomnienie nie promieniuje już bólem i nie jest ogniskiem zapalnym.
Przeciwnie – niczego nie zapominamy. Wszelkie zdarzenia z naszego życia, także
doznane krzywdy, są cennym życiowym doświadczeniem. Nie warto zapominać lekcji,
jakich udziela nam życie.
Doznane krzywdy bowiem, także uczą nas czegoś o świecie, o innych ludziach, o
nas samych.
Wybaczenie jest uwolnieniem siebie z pułapki żalu,
nienawiści, rozgoryczenia oraz jest okazaniem sobie akceptacji i miłości.
W wybaczeniu sprawca nie bierze udziału – wybaczenie odbywa się w naszej głowie
i naszym sercu.
(...)
Wybaczenie (...) jest pozostawieniem przeszłości w spokoju i zajęciem się teraźniejszością.
Pan Bogusław Włodawiec, który jest psychologiem i
psychoterapeutą m.in. napisał:
„Wybaczenie jest kwestią decyzji. Jeśli rozumiemy już, na czym polega wybaczenie, pozostaje już tylko decyzja, by
to zrobić, lub przeciwnie, by tego nie robić. Jesteś wolnym człowiekiem. Wiesz już, jak bardzo ciąży Ci Twój plecak i co
trzeba zrobić, by go zdjąć. Masz też prawo jednak dalej nosić swój plecak, masz prawo cierpieć, użalać się
nad sobą i pozostać ofiarą. Jaka jest Twoja decyzja ? „
"Są
trzy prawdy: świento prowda, tys prowda i gówno prowda." - Józef Tischner.
Z pozdrowieniami (specjalnymi dla Marka, który przypomniał mi o tych "trzech prawdach")...
Wolność zaczęłam w pewnym momencie postrzegać jako bycie poza wszelkimi
punktami widzenia, myślami, pomysłami, ideami, koncepcjami, doświadczeniami...
a i tak przekonałam się, że to była pewna idea, której musiałam doświadczyć
poprzez... "wejście w pustkę". To było zaskakująco piękne doświadczenie, a ponieważ dojrzewałam do niego, to stało się... łatwe.
I teraz wiem, że wszystko, co kiedykolwiek pomyślę, zrobię, doświadczę, będzie
właśnie tą myślą, tym działaniem, tym doświadczeniem. Nie ma ucieczki od
doświadczenia, nie ma stanu poza stanem. Jest życie, istnienie i zawsze jest jakiś stan, w którym się znajduję, w którym JESTEM jako jakieś, (czasem nawet może i bliżej nieokreślone) JA. Dynamika zmian stanów raz może być
mniejsza, raz większa, nie ma to znaczenia. Jak już zaczynamy zauważać życie takie, jakie jest, staje się
ono łatwe i przejrzyste. Nawet, gdy doświadczamy tzw. trudnych sytuacji.
Bywa, że wiele, bardzo wiele przychodzi do nas z powrotem z tego, co
"na-wysyłaliśmy się" do innych kiedyś. Dokładnie dwa lata temu, potem rok
temu, a także teraz (przez ostatnie trzy lata zawsze przed i w okresie świątecznym mniej więcej, choć wcześniej bywało różnie) mam procesy "przyjmowania z powrotem tego, co kiedyś wysłałam"... Za każdym razem trochę inaczej, coraz bardziej świadomie,
z coraz większym zrozumieniem i miłością... W ubiegłym roku bardzo trudny był to proces. Ale i piękny. Opisałam go tutaj:
W tym roku już nie tak bardzo trudny był. Chociaż zaczęłam źle
się czuć przed wigilią i do wczoraj miałam z jednej strony ciężki energetycznie
proces, ale piękny jeśli chodzi o rozwój świadomości i zrozumienia... I nie tak
bolesny, jak w ubiegłym roku. Mimo niefajnego samopoczucia (zapalenie pęcherza,
coś z nerkami i oskrzelami - jakiś wirus), w sercu cały czas odczuwałam radość
istnienia. Takie subtelne odczucie, trudne do opisania. W śnieniu natomiast wszystko jest takie przejrzyste, takie zrozumiałe, oczywiste. Jestem tego świadoma, gdy śnię. Zaczynam
postrzegać jakbym miała całkiem inny mózg - inaczej pracujący. I umysł czysty i
przejrzysty... A czasem stan pustki i ufności bez granic. Och, dzieje się, pięknie się dzieje. trudno to opisać. A może i nie trzeba.
Co roku mniej więcej w tym samym czasie od trzech lat, ale
za każdym razem inaczej... To trzeci rok. Czuję, że w przyszłym roku w tym
samym czasie będzie już bardzo... inaczej.
To "przyjmowanie z powrotem" to tak naprawdę
poznawanie siebie w wewnętrznej przestrzeni naszej
samo-świadomości. Powoli przypominamy sobie w ten sposób, kim jesteśmy. I zaczynamy coraz więcej rozumieć... To ma związek z
tym, co napisała do mnie Margo0307:
"Ja wiem jedno - że prawie wszyscy z nas byli obecni we
wszystkich cywilizacjach, które odcisnęły swój ślad na Ziemi i teraz znowu
powróciliśmy, by zrealizować różne indywidualne i zbiorowe cele..., aby połączyć
- być może - jakieś wzorce duchowego rozwoju w naszej ludzkiej świadomości... Z
tego też powodu zostaliśmy zapewne obdarowani różnymi, specyficznymi sposobami
zachowania, różnymi darami wspomagającymi nas w naszych obranych celach i
zadaniach..."
Tak. I niektórzy z nas będą obejmować coraz więcej i więcej
w sobie, w swojej wewnętrznej Przestrzeni Miłości - że tak to nazwę - będą obejmować swoją samoświadomością... i przenikać... i łączyć w sobie... i harmonizować... różne cząstki siebie z
różnych "królestw, światów, równoległych rzeczywistości, epok" itd, itp... różne cząstki Siebie, coraz
więcej i więcej cząstek coraz większej Całości, Jedni.
Jeśli myśli, koncepcje, które uznajemy za prawdę limitują,
separują, segregują i dzielą, jest to bardzo ograniczona prawda w sensie wiedza (choć w swej
strukturze może być nawet bardzo efektowna i skomplikowana lub uwodząca swoją prostotą). Prawdą wtedy jest to, co
jednostka uznaje za prawdę. Kiedy jednak ludzie uznają za prawdę jakieś idee, myśli czy koncepcje, które ludzi skłócają ze sobą i ustawiają ich przeciwko sobie, potęga Księcia Kłamstwa wzrasta, bo ci, co wybierają takie właśnie idee, przekonania i myśli,
są jego sługami. Grają w jego gry (są przez niego grani) i są gotowi złożyć na ołtarzu tych
"własnych idei - prawd", innych ludzi. A czasem nawet siebie. Bywa, że nieświadomie... ulegając np. procesowi autodestrukcji. (Uwaga na marginesie: Książę Kłamstwa jest tak samo doskonały jak każda inna idea czy koncepcja.)
Każdy rozwija wiedzę tylko do takiego stopnia, do jakiego
pragnie i pozwala sobie rozwinąć. Podobnie ze świadomością. W tym świecie w
zdecydowanej większości wiedza była/jest oparta przede wszystkim na strachu
(np. przed jakimiś siłami ciemności) i zrozumieniu opartym na polaryzacji.
Była/jest oparta na sądach, etykietowaniu i segregacji ludzi. To się zmienia. To może się zmienić...
Każda istota w swoim marzeniu - śnieniu tworzy różne prawdy, które w
zgodzie z jej własnymi doświadczeniami, pragnieniami, przekonaniami (i w celu
spełnienia własnego indywidualnego ja) są jej potrzebne na drodze ewolucji... w
mądrość. Aby to osiągnąć, każda istota będzie szukała takich źródeł prawdy,
które potwierdzają to, w co ona chce wierzyć. Jest zatem tyle prawd, ile
istnieje istot, które posiadają wolną wolę i potrzebę, aby tworzyć prawdę
inaczej niż inni. A którąkolwiek ideę, koncepcję, nawet myśl uznasz za
prawdziwą i ją zaakceptujesz, ona przekształci się w doświadczalną
rzeczywistość w Twoim życiu. A zawsze jakaś część owej idei, koncepcji, obrazu, a
nawet myśli... jest ukryta w innych "wymiarach" i czeka... gotowa do
rozpoznawania jej poprzez... nasze indywidualne doświadczenia. I może nas mocno
zaskoczyć i zadziwić wielce, kiedy ją wreszcie odkryjemy...
Opinie różnych osób na dany temat różnią się od siebie
czasami w dużym stopniu, ponieważ zostały sformułowane w oparciu o indywidualne
doświadczenia, porozumienia i nieporozumienia zgromadzone w duszy i to nie
tylko w czasie tego życia, ale także wszystkich poprzednich. Zatem jedna osoba
może być przekonana, że coś jest prawdą, a inna nie dostrzega tych przekonań
jako prawdy. Te obie osoby nie będą w stanie zrozumieć siebie wzajemnie, ponieważ nigdy nie
były sobą wzajemnie i nie dysponują zestawem takich samych doświadczeń, ani nie
mają takiej empatii, by "zrozumieć" tę drugą osobę np. przez zobaczenie jej
jako SIEBIE - swoje "lustrzane odbicie". Tylko Ci, którzy są w stanie zobaczyć siebie w drugiej osobie,
uwalniają siebie i transformują, poprzez doświadczenie absorbują wnioski ze swoich "lekcji" w
ziemskiej "szkole życia".
Tylko Ty wiesz, a właściwie może zgrabniej byłoby napisać, że tylko Twoja dusza wie, co
jest dla Ciebie najlepsze i najprawdziwsze. I tylko ja wiem, a właściwie moja dusza wie, co jest dla mnie najlepsze. Natomiast, jeśli zechcemy dojrzeć jako istota ludzka w tym świecie, to potrzebujemy postarać się znaleźć
taką prawdę, która nie będzie nam "kazała" oceniać, etykietować i segregować ludzi
albo próbować ich straszyć, szantażować, oczekiwać od nich, że będą nam
posłuszni itp. Ale... ponieważ mamy wolną wolę, to i tak robimy, jak, a przede wszystkim to, co niby chcemy i możemy... z powodu przywiązania do pewnych myśli, idei, koncepcji - ogólnie różnego rodzaju przekonań, które uznajemy za prawdę. To możemy nazwać iluzjami prawdy. Każdy ma swoją i niektóre z nich są sprzeczne ze sobą. Każdy dokonuje swoich wyborów...
Wspaniały stan jest wtedy, gdy można czuć coraz większą wolność od wyborów innych, prawda? Niektóre doświadczenia są już nam niepotrzebne. Czasem wystarczy, że patrzymy na innych (słuchamy, czytamy) i mamy pełne zrozumienie dla tego typu sposobów myślenia, postrzegania, działań i emocji. A to stąd, że już takie "lekcje" mamy "odrobione" i wnioski wyciągnięte, i wzorce rozpoznane i uświadomione (gdzieś, kiedyś... bo skądś to znamy). Ale czegokolwiek zapragniemy w naszych myślach i tak otrzymamy to zawsze prędzej czy później, abyśmy mogli tego doświadczyć. I... "zrozumieć" siebie... i swoją nieograniczoność...
Jedynie poszerzona świadomość jest istotnie wolna od
ograniczeń wynikających z ocen, sądów, wyroków i przekonań. Kiedy rozwijamy się w swojej prawdzie do takiego stopnia, który pozwoli objąć to
nieograniczone "zrozumienie", wtedy jesteśmy w stanie doświadczyć i
zrozumieć miłość, radość i kontinuum, którym w swej Istocie i boskości naprawdę
JESTEŚMY jako indywidualne JA, które łączy w sobie poprzez samo-świadomość WSZYSTKO, CO ISTNIEJE w JEDNO-ISTNOŚĆ. Tak, podoba mi się teraz to nowe dla mnie słowo: JEDNO-ISTNOŚĆ ;-).
I polecam do obejrzenia... o śnieniu... i możliwościach, jakie nam daje świadome śnienie... o tym własnie dzieli się swoją wiedzą niejaki Bashar:
I "moja"- " tys pikna" prawda: warto przede wszystkim ufać sobie, swojemu sercu, swojej intuicji, potrzebom swojej duszy jako wielowymiarowej części siebie… aby móc obserwować wyczyny swojego ducha... a tak mi się dziwnie napisało...
„Tym, który żyje naszym życiem, jest wielki oszczerca, Książe Kłamstwa – głos w naszym umyśle. Głos głodu wiedzy (…)” – Miguel Ruiz
Książe Kłamstwa mówi, że prawdę odnajdziemy w wiedzy i będzie podsuwał nam zagadkę za zagadką…
cyt.
„- Jak można dojść do prawdy?
(...) mój dziadek odpowiedział:
– Prawdy trzeba doświadczyć. Ludzie odczuwają potrzebę opisywania, wyjaśniania i wyrażania tego, co widzą, ale kiedy doświadczamy prawdy, nie ma słów, aby ją opisać.
Możemy odbierać prawdę za pośrednictwem naszych uczuć, ale jeśli tylko spróbujemy opisać ten stan słowami, rozmywamy jej znaczenie. Prawda znika. To zaczyna być częścią naszej historii! Jest to projekcja oparta na rzeczywistości, która jest prawdziwa tylko dla nas, ale wciąż staramy się przełożyć nasze doświadczenie na słowa. I w gruncie rzeczy jest to coś wspaniałego. Jest to największa sztuka, jakiej może dokonać człowiek.” – „Głos wiedzy” Miguel Ruiz
…Tworząc historie zniekształcamy prawdę… Ale gdy mamy świadomość, że historie to historie, które zniekształcają prawdę, a prawda jest nie do opisania, to już wiele się może zmienić w naszym życiu… Możemy nauczyć się np. cierpliwości i zrozumienia dla historii swoich i historii opowiadanych przez innych. I możemy nauczyć się wypowiedzi każdego czytać sercem… Możemy cieszyć się z tej całej twórczości... Możemy też oczyścić swoje historie z kłamstw...
Ów "Książe Kłamstwa" podsuwa nam takie pomysły na przykład, że istnieją jakieś "siły destrukcyjne" czy "negatywne wibracje", które "produkują", "emitują" i wysyłają do nas inny, aby nami manipulować. Nie wiem, czy to kłamstwo czy prawda. To zależy od tego, czy Ty uznasz to za prawdę czy kłamstwo, ale... Jeśli ktokolwiek z nas "reprezentuje" jakiekolwiek „siły destrukcyjne” czy „negatywne wibracje”, jeżeli widzimy to u innych, to można:
1. unikać takich ludzi, bo poruszają tzw. „niższe (negatywne) wibracje” czy „siły destrukcyjne” w nas samych. Ale i tak będą one na nas wciąż oddziaływać... Jeśli jesteśmy ich nieświadomi, będziemy się ich wypierać w sobie, bo tego tzw. ego boi się bardzo… żebyśmy przypadkiem nie uświadomili ich sobie i nie zobaczyli w sobie. Bo a nuż zechcemy uwolnić się od tego, a wtedy „Książe Kłamstwa” poprzez swoje narzędzia - nasze piękne ego nie byłby zasilany i już nie mógłby nami dłużej rządzić… A najskuteczniej rządzi nami, gdy pozostaje w ukryciu przed nami samymi – blokując wciąż nasze tzw. „wyższe Ja” i naszą samo-świadomość.
2. sprawdzić, co z nami robią te „”siły destrukcyjne” czy „negatywne wibracje” i uświadomić sobie, że jednak one pobrzmiewają w nas . Dopiero wtedy, gdy je uświadomimy w sobie, możemy je zintegrować i przetransformować w sobie, a w ten sposób uwolnić się od ich działania w sobie. I uwolnić się od poddania rządom „Księcia Kłamstwa”. Wtedy moglibyśmy zobaczyć, kim jest ów "Książe Kłamstwa". Obnażony, traci swą moc i przestaje być "Księciem Kłamstwa". Staje się Królem - choć jednocześnie poddanym Prawdy.
Póki prawdy nie doświadczymy w bezpośrednim, indywidualnym, intymnym przeżyciu jej, to wszystko, co o niej myślimy, czytamy, piszemy jest tylko próbą uchwycenia czegoś, co jest nieuchwytne dla „nieprzebudzonego umysłu” czyli takiego, którym rządzi (poprzez tzw. ego) ów "Książe Kłamstwa".
"Książe Kłamstwa" to wspaniały odtwórca, a nie twórca... zawiadujący naszymi "nieprzebudzonymi umysłami", swoiście pięknymi ego - ja ograniczonymi przywiązaniem do wiedzy (koncepcji i przekonań) o świecie i o sobie samych. (*)
Dlaczego wierzymy w nieprawdę? Bo to, w co Ty wierzysz, jedynie dla Ciebie jest prawdą, a dla innych może być/ jest kłamstwem. Tak działa ego służące "Księciu Kłamstwa" - ten głos w naszych głowach, który nami rządzi i podpowiada:
– „Tylko to, co wiem ja, jest prawdą. Ale to, co wiesz ty, jest kłamstwem.”
Wszystko, w co wierzysz staje się dla Ciebie prawdą, a w co wierzą inni, staje się prawdą dla nich. A to są tylko historie, w które ktoś wierzy, a ktoś inny nie wierzy. (Pisałam o tym w bajce o Rozbitym Lustrze ;-) ) On z jednej strony wzmacnia pewne struktury - systemy, a z drugiej różnicuje je między sobą tak, by musiały prowadzić ze sobą walkę, by konkurowały i współzawodniczyły ze sobą. Walka, walka, walka w wielu różnych formach. (O walce pisałam między innymi tutaj) .
Dlatego ja… nie muszę mieć racji … wolę (choć nie wiem czy to "moja wolna wola" :-)) czuć w sercu radość życia. I wolność od przekonań na temat innych i siebie. I widzieć rzeczy, sytuacje i działania jako historie, i widzieć je takimi, jakie są, bez oceniania, oczekiwań... I robić to, co mam do zrobienia. W wolności... I bez przywiązania nawet do tej wolności...
Życie może być piękne. Jak fascynująca podróż... To zależy tylko od nas. Od nikogo więcej…
W zasadzie są dwie drogi – ścieżki, którymi podążają ludzie: ścieżka kłamstwa i ścieżka prawdy. Ten, kto znalazł się na ścieżce prawdy, wie, że żadna z tych dróg nie jest lepsza ani gorsza od tej drugiej. Jednak...
Na ścieżce kłamstwa cierpimy i o swoje cierpienie oskarżamy innych, okłamujemy nieświadomie samych siebie, a o kłamstwa oskarżamy innych, ale nie jesteśmy tego świadomi, bo prawda z kłamstwem jest „doskonale” w nas wymieszana. Mamy niby wolną wolę, ale jest ona iluzoryczna, bo rządzi nami przywiązanie do wiedzy (koncepcji i przekonań) o świecie i wiedzy (koncepcji i przekonań) na swój temat oraz… pożądanie z tego wynikające.
Na ścieżce prawdy stajemy się odpowiedzialni za siebie, za swoje myśli, słowa, czyny, stajemy się samoświadomi działając w całkowitej ufności w to, co przejawia się przez nas i co nas spotyka na naszej drodze. Nasza wola łączy się z Wolą Całości, Jedni, Wszystkiego, Co istnieje. Stajemy się wolni od wiedzy, pożądania, przywiązań, ocen, oczekiwań, a dzięki temu zawsze mamy dostęp do takiej wiedzy (mądrości), która potrzebna jest nam w danym momencie, w danej sytuacji, w każdym tu i teraz. I jest ona zmienna...
To ego pcha nas na ścieżkę kłamstwa. Ono jest bardzo „kreatywne” (cudzysłów zastosowałam dla zaznaczenia iluzji owej kreatywności). A wtedy działamy i zachowujemy się jak marionetki, „bio-roboty”, którym wydaje się, że coś „tworzą”, a tylko poprzez ego podporządkowane "Księciu Kłamstwa" - Umysłu nieprzebudzonego , wykonują jego wolę ,
Na ścieżce prawdy nie stajemy się „bez-emocjonalnymi kukłami”, ale dopiero wtedy zaczynamy wiedzieć to, co mamy wiedzieć (w wolności od konieczności wiedzenia czegoś), rozumieć siebie i innych (w wolności od konieczności rozumienia) i współ-odczuwać, dzięki doświadczeniu wszechogarniającej miłości. Bo przypominamy ją sobie poprzez doświadczenie jej w najprostszy sposób: bez-pośredni(ków), w sobie, poprzez siebie.
Taka jest "moja" historia" na dziś. Dzielę się nią z Tobą w wolności. Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję...
I zachwycił mnie, między innymi dlatego, że coś
sobie przypomniałam... :-). Wiele lat temu widziałam (w poszerzonym
stanie świadomości) podobny obraz... na drzewie stworzony na korze orzecha włoskiego. Ale postać kobieca i męska, a właściwie ich głowy, były ustawione profilami,
jedna za drugą: z tyłu kobieca, a przed nią męska. Głowa kobiety była
umieszczona twarzą do tyłu głowy mężczyzny. I ta kobieta bardzo delikatnie
"wdmuchiwała" ŚWIADOMOŚĆ" w głowę mężczyzny - tak na wysokości
szyszynki. (Wtedy nie wiedziałam, że na tej wysokości znajduje się
szyszynka).
Dodane 18.12.14 (z komentarza pod notką - dzięki Marku za inspirację):
Tu chodzi nie tylko o mężczyzn, ale i o kobiety. Chodzi o
umysł w mężczyznach i kobietach... Fakt, przedstawiam aspekt żeński świadomości
usytuowany względem męskiego umysłu, ale jako wzajemnie się dopełniające, a nie
"biegunowe". :-) Są kobiety, które także są bardzo przywiązane
do pewnej wiedzy i wzorców umysłu... sama byłam, to
wiem. Jednakże... przyrost świadomości jest możliwy, kiedy
"uelastyczniane" są owe "nici pajęcze" struktury umysłu
ograniczające nasze postrzeganie...
Powiedzmy, że nasz fizyczny umysł (nieprzebudzony) jest uwarunkowany
przywiązaniem do pewnych przekonań. Te przekonania tworzą "stabilną"
strukturę - sieć. Taki fizyczny umysł otrzymuje informacje od tzw. Wyższego
Umysłu ("Wyższego JA" czy "wyższej jaźni" - umysłuprzebudzonego).
Powiedzmy, że widzimy jakiś symboliczny obraz, w którym przekazywana nam jest
pewna informacja. Fizyczny umysł (nieprzebudzony) postrzega ten obraz. Ale
postrzega wyłącznie to, co jest w stanie "zinterpretować" -
z-rozumieć. W rzeczy samej w tym obrazie może być zawartych znacznie więcej
informacji lub nawet inne informacje niż jesteśmy w stanie rozczytać, przyjąć
fizycznym umysłem (nieprzebudzonym), z-rozumieć czy "zinterpretować".
Po prostu, kiedy nasz umysł fizyczny nie jest przebudzony, to nie możemy doświadczyć całości wiedzy zawartej w takim obrazie i nie
wiemy, nie rozumiemy tego, co taki obraz reprezentuje, ponieważ taki obraz
zawiera dane"pochodzące" z "Wyższego Umysłu"
(przebudzonego). Dopóki nasz fizyczny umysł nie zostanie przebudzony czyli
zharmonizowany z Wyższym Umysłem jest to niemożliwe. A w "procesie" - harmonizowania naszego fizycznego umysłu z
Wyższym Umysłem - pomocna i niezbędna jest poszerzająca się samoświadomość... to dzięki
niej struktury fizycznego umysłu (owe sieci) stają się mniej
"skrystalizowane" (materialne), zmieniają swój stan i stają się coraz
bardziej "elastyczne" (płynne) - tu porównanie do stanów kryształów:
stałe, płynne i energetycznie swobodne (gaz albo nawet tzw. plazma :-) ).
Miałam wiele snów i
„wizji”, których znaczenie – tak czułam – potrzebowałam rozpoznać i zrozumieć. Pewne rzeczy i sprawy potrzebowałam rozpoznać, skoro się we mnie ujawniały np. „gdzie kiedyś byłam i co robiłam, skąd takie sny śniłam” itp. Najpierw powodowała mną... ciekawość odkrywcy. Potem podążanie z pokorą za tym, co się przejawia przeze ze mnie (dla mnie). Natomiast to są/były raczej indywidualne odkrycia i rozpoznania
umożliwiające… poznawanie siebie. I odkrywanie pewnych cząstek „starożytnej
wiedzy” bywa niektórym z nas potrzebne do zrozumienia między innymi tego, czym jest
prawda, a czym są kłamstwa. Jednakże każdy z nas indywidualnie dochodzi (prędzej
czy później) do tego wyzwalającego (zbawiennego) odkrycia. Nie wiem, czy
każdemu będzie to dane w tym życiu – wcieleniu… tego nie wiem.
Jeśli kłamiemy, ale jesteśmy w rozproszeniu, nie dostrzegamy swoich własnych kłamstw. Kłamiemy, bo tak jest wygodniej dla naszych nienasyconych, wybujałych, swoiście pięknych i doskonałych... ego-ja. A my nawet nie jesteśmy tego świadomi. Tylko, gdy podejmujemy decyzję bycia uczciwymi wobec siebie, całkowicie i bezwarunkowo, dopiero wtedy zaczynamy rozpoznawać swoje własne, wcześniej nieuświadomione kłamstwa.
Z tego, co doświadczyłam i wiem, to i tak każdy z nas
dokonuje tych odkryć sam i wtedy, kiedy jest na to gotowy. Po prostu
przyjmujemy i rozumiemy różne rzeczy o SOBIE i na swój temat, kiedy jesteśmy na
to gotowi. Dopóki będziemy się dystansować, oddzielać i oceniać działania
innych nie dostrzegając tego, że wszyscy jesteśmy cząstkami Całości, to nadal
będziemy siebie” oszukiwać” – nadal nasza samo-świadomość będzie ograniczana
różnymi wzorcami, których jeszcze nie odkryliśmy w sobie. I wszystko, co wtedy
uznajemy za prawdę, jest po prostu iluzją albo inaczej „kłamstwem” na temat
tego, kim JESTEŚMY, Powoli, w różnym „tempie” i każdy na swój sposób zaczynamy
to jednak odkrywać. Ale wcale nie jest to zależne od naszego chcenia lub nie
chcenia. To po prostu przychodzi wtedy, kiedy ma przyjść. Zawsze otrzymujemy
to, co jest nam potrzebne. Bo wszystko JEST doskonałe...
Dzielę się… tym, co czuję i wiem, ale niczego od nikogo
nie oczekuję, że ktoś zrozumie ani nie obawiam się, że ktoś nie zrozumie tego, czym się dzielę. Ponieważ
wiem (jestem świadoma), że każdy z nas rozumie innych „po swojemu” i na tyle,
na ile umożliwiają nam te wzorce myślenia, działania, przekonania i idee danej
osoby, które odcinają nas od możliwości zrozumienia innych. Im mniej jesteśmy
do takich wzorców przywiązani, przyklejeni, im bardziej jesteśmy od nich
niezależni, tym większe zrozumienie mamy dla innych. A tym samym dla siebie
samych.
A i tak każdy z osobna robi to, co mamy do zrobienia i
działa zgodnie z tym, co umysł lub serce jemu/jej/mnie/tobie dyktuje.
Jeżeli nawet wiele się nauczyliśmy i być może nawet potrafilibyśmy wyjaśnić naszą wiedzę, ale sami nie stosujemy jej w swoim życiu, możemy wpadać w pułapki, ponieważ nauki te trzeba włączyć do swego umysłu i... uwolnić się od wiedzy. Co to znaczy? Znaczy to, że nie wszystka wiedza służy naszemu rozwojowi, ale wszelkie nauki dają nam możliwość ich doświadczenia. A nie wszystkie i nie każde jednak doświadczenie jest nam potrzebne na ścieżce naszego rozwoju.
Z reguły nasz zwyczajny umysł jest całkowicie uwikłany w światowe aktywności i relacje (wzorce), do których lgnie. Jeżeli naprawdę chcemy poważnie zaangażować się w proces transformacji (przebudzenia), potrzebujemy uwolnić się od tego uwikłania. Oznacza to, że musimy być coraz bardziej uważni, abyśmy mogli się rozwijać stając się bardziej świadomi i praktykując…świadomą obecność. Ale w zasadzie ta świadoma obecność może być po prostu istnieniem w harmonijny, zrelaksowany sposób... Po "mojemu": tak, po prostu... sobie... jestem,
„Nigdy nie będziemy tak mądrzy czy urzeczywistnieni, byśmy nie musieli już liczyć się z prawem przyczyny i skutku. Oznacza to, że nawet zupełnie niewielkie działania są istotne i że wszystko, co robimy ma znaczenie.” (*)
Ale z drugiej strony, gdy tak po prostu... sobie jesteśmy, to nie ma to żadnego znaczenia i ma jednocześnie. Więc i myśleć o tym, czy to ma znaczenie, czy nie ma - już nie potrzeba. Jesteśmy sobie i robimy to, co mamy do zrobienia.
Pamiętanie o prawie przyczyny i skutku, ma zasadnicze znaczenie.
Sposób w jaki wykorzystujemy nasze życie decyduje o tym, czego będziemy doświadczać w przyszłości: w naszym życiu, w snach, wizjach, a nawet po śmierci… Właśnie teraz mamy na to wpływ.
„Ponieważ istnieje tak wiele metod, a my tak bardzo się od siebie różnimy, powinniśmy zobaczyć, jaki sposób postępowania najlepiej odpowiada naszym zdolnościom i intuicji. Kiedy otrzymamy już właściwe dla nas metody, powinniśmy je praktykować, by osiągnąć rezultaty. [choć bez przywiązania do metod i rezultatów i bez uzależniania się od nich].” (*)
Metody mogą być nawet zabawne...
Jeśli nie będziemy trzymać się przekonania, że inni nie mają prawa do swoich poglądów – tak odmiennych od naszych, ale będziemy działali uznając prawo każdego do innych poglądów, to poglądy nie będą nas dzielić. A na pewno, nie będą prowadzić do konfliktów, walki ani wojen.
Szanując czyjeś poglądy możemy prowadzić dialog, ale nie musimy na nikogo obrażać się, gdy ktoś myśli inaczej niż my/ja-ty i ma inne poglądy czy inne przekonania. A nawet, jeśli ktoś nas próbuje obrazić albo my tak to „odczytujemy”, że ktoś nas próbuje obrazić, dotknąć, straszyć itp..
O wypartych częściach siebie (raz jeszcze).
Przyjęcie do świadomości wypartych części siebie (zarówno ofiar jak i oprawców) oraz uświadomienie sobie, wybaczenie sobie i zrozumienie swoich wzorców działań jako ofiar i oprawców, pozwala na wyjście – uwolnienie się z pułapki, którą sami podtrzymujemy i zasilamy swoją energią. Często zamiast tego szukamy sposobów, które wymagają doładowywania naszej energii i nadal sami musimy ją kraść od innych, chociaż często robimy to nieświadomie. Nadal uprawiamy manipulacje i różną magię też nieświadomie. Nadal zasilamy te same wzorce i programy – UTRZYMUJEMY JE – tkwiąc w nich też nieświadomie.
Tacy ludzie są jak upadli bogowie, którzy zasłaniają się swoim człowieczeństwem, bo wyparli się swojej boskości. Wyrzucili ją gdzieś daleko w niebo albo kosmos i tęsknią być może za boską sprawiedliwością albo za boskim dobrem. Inni próbują udowadniać ‘ważniejszość’ jednych bogów nad innymi bogami….albo szukają/oczekują jakiejś boskiej sprawiedliwości czy nawet apokalipsy itp. itd. A my jesteśmy połączeni ze wszystkimi istotami, w tym także i tymi „boskimi” i ze Źródłem i Całością, Wszystkim, Co Istnieje. Możemy sobie o tym przypomnieć. Jak jesteśmy już na to gotowi.
OTO przykład tworzenia konstruktów myślowych zmieniających znaczenie uniwersalnych (także pradawnych) słów mądrości… Uniwersalnych PRAW(D). Mamy zdanie, które zostało zapisane w jakimś „prastarym” języku jako:
"Wszystko jest moją rodziną".
Ktoś kiedyś je tłumaczył i zinterpretował w taki sposób:
"Moja rodzina jest wszystkim".
A rozumienie tych słów jest związane z tym, w jaki sposób ludzie rozumieją znaczenie słowa „rodzina”. Istnieje zatem ogromna możliwość interpretacji tak skonstruowanego zdania w zależności od ogólnie przyjętych wzorców postrzegania i rozumienia pojęcia tzw. „rodziny”. (Obecnie często to zdanie traktowane jest jako „wzorcowe” dla utrzymania pewnych struktur „patriarchalnego świata” ( o zaburzonej harmonii).
Inaczej jest w przypadku takiej konstrukcji zdania:
WSZYSTKO JEST MOJĄ RODZINĄ.
Jako ludzkość, Całość jesteśmy „tożsamościowo” jedną RODZINĄ. Mało tego, wraz ze zwierzętami, roślinami, minerałami itd, wszyscy jesteśmy – jako Dzieci Ziemi – jedną RODZINĄ. A możemy też ekspandować swoją Przestrzenią Świadomości jeszcze dalej… obejmując cały kosmos i wszechświat…
BYCIE I WIEDZA
Kiedyś Margo0307 podesłała mi cytat:
"Wiedza to jedna rzecz, a rozumienie to coś całkiem innego. Ludzie często mylą te pojęcia i nie potrafią jasno uchwycić, na czym polega różnica pomiędzy nimi.
Sama wiedza nie daje rozumienia. Ani rozumienie nie rośnie poprzez wzrost samej tylko wiedzy.
Rozumienie zależy od stosunku wiedzy do bycia. Rozumienie jest wypadkową wiedzy i bycia.
Wiedza i bycie nie mogą się zanadto rozbiegać, bo wtedy okaże się, że rozumienie jest odległe od każdego z nich. Jednocześnie stosunek wiedzy do bycia nie ulega zmianie wraz za wzrostem samej wiedzy.
Zmienia się on tylko wtedy, gdy bycie wzrasta równolegle z wiedzą. Innymi słowy, rozumienie rośnie tylko wraz ze wzrostem bycia. W potocznym myśleniu ludzie nie odróżniają rozumienia od wiedzy. Myślą oni, że większe rozumienie zależy od większej wiedzy. Gromadzą zatem wiedzę, czy też to, co nazywają wiedzą, ale nie wiedzą, jak gromadzić rozumienie i wcale ich to nie niepokoi.A przecież osoba przyzwyczajona do obserwowania siebie z pewnością wie, że w różnych okresach swego życia rozumiała ona jedną i tę samą ideę, jedną i tę samą myśl, w całkowicie odmienny sposób. Często wydaje jej się dziwne, że tak błędnie mogła pojmować coś, co jej zdaniem teraz rozumie właściwie. I jednocześnie zdaje ona sobie sprawę z tego, że jej wiedza nie uległa zmianie i że na dany temat wiedziała ona przedtem dokładnie tyle samo co teraz. Co zatem uległo zmianie? Zmieniło się jej bycie. A kiedy zmienia się bycie, to i rozumienie musi się zmienić". - Uspieński, "Fragmenty Nieznanego Nauczania"
DODANE z komentarza pod notką: 19 listopada 2014 14:01 Ostatnie dwie noce były dla mnie intensywne. Pojawiają się i przepływają przeze mnie jakieś fale bardzo intensywnej energii. Obserwuję wtedy tę energię przepływającą przez ciało. I niby tylko tyle... Czasem jakieś myśli jakby chciały się zaplątać typu: "chcę - nie chcę, chcę - nie chcę, chcę - nie chcę, chcę - nie chcę, chcę - nie chcę, chcę - nie chcę, chcę - nie chcę" albo "bez sensu - ma sens, bez sensu - ma sens, bez sensu - ma sens, bez sensu - ma sens, bez sensu - ma sens, bez sensu - ma sens". :-D Wcale nie jest łatwe tak po prostu to obserwować. ;-) Bo umysł uwarunkowany chciałby zadać różne pytania np. "Ale czego chce, a czego nie chce?" albo "co ma, a co nie ma sensu? " Itp. :-D Ale kiedy po prostu to obserwuję, to takie pytania już się nie pojawiają. Co za ulga...
DODANE 24.listopada 2014
A dziś, po raz kolejny "odkryłam" ;-), że w "odpoczywaniu", relaksowaniu ciała jest dużo więcej świadomości niż w... potrzebie obserwacji. :-) I przyjmowanie wszystkiego takim, jakie jest... i świadome reakcje - działanie na to, co się przejawia...
_________________________
(*) cytaty z książki "Dzogczen - STAN DOSKONAŁOŚCI SAMEJ W SOBIE" - Czogjal Namkhai Norbu.
_________________________
Skuteczne praktyki, które pomagają nam dokonywać zmian starych, niepotrzebnych nam wzorców (sprawiających na przykład cierpienie) istnieją i kiedy tego potrzebujemy, to docierają one do nas. Jesteśmy różni, więc rożne praktyki, w różnym czasie, dla każdego mogą być bardziej lub mniej skuteczne.
Wiedza płynąca zdzogdzen (pisałam o tym w poprzedniej notce) dotycząca rigpy czyli wiedzenia (rzeczy, zdarzeń, sytuacji takimi, jakie są) kojarzy mi się z wiedzą Tolteków w aspekcie widzenia (trzecim okiem – wewnętrznego widzenia - tzw. "milczącej wiedzy").
A teraz jeszcze znalazłam artykuł świadczący o tym, że nauki Tolteków o śnieniu *) są podobne do nauk dzogdzen. Oto wywiad z Tenzinem Wangyal Rinpoche o jego książce "Tybetańska joga snu i śnienia":
[tu także dodam kilka słów od siebie - bo postrzegam to trochę inaczej. Otóż kontrola emocji nie uwalnia nas od nich - wręcz odwrotnie - często powoduje tylko ich wyparcie… na jakiś czas. Ale gdy tracimy choćby na moment uważność, pojawią się one nagle jakby z podwojoną siłą - zaskakując nas samych swoją "agresją". Natomiast pozwolenie sobie na przejawianie się naszych emocji jest ważnym elementem - etapem w rozpoznawaniu (uzdrawianiu) siebie. Daje nam możliwość zaobserwowania emocji w sobie i uświadomienia faktu, że nami władają". Dopiero, gdy uświadomimy sobie to, jak one nami "szarpią" i z jakimi wzorcami myślowymi (przekonaniami) są powiązane, dopiero wówczas możemy dokonać wielu ciekawych odkryć i dowiedzieć się ważnych rzeczy o sobie. Po to, by je uświadomić sobie i dokonać decyzji, czy chcemy to zmienić. Gdy podejmiemy taką decyzję o zmianie, wówczas pojawi się metoda, w jaki sposób możemy dokonać tej zmiany. - JESTEM]
Też sobie przypomniałam kiedyś, jak ważne mogą być nasze sny, zwłaszcza te świadome. Ile z nich płynie ku nam informacji o nas samych… Z jednej strony możemy się w śnieniu uczyć uważności, docierać do najgłębszych zakamarków siebie, uzdrawiać się czy uwalniać od tego, co nas więzi, a z drugiej strony możemy poprzez śnienie uczyć się dostępu do tzw. wewnętrznej "milczącej wiedzy". Co w dzogdzen zwane jest pustką, która uwalnia nas od wszelkiej iluzji.
W jednym ze snów otrzymałam na przykład informację - wiedzę, jak mam oddychać, aby uaktywniać połączenia między neuronami w mózgu:
Oddycham wówczas krótkimi oddechami wyobrażając sobie znak nieskończoności, którego jedna część znajduje się wewnątrz ciała - jakby otacza "czakrę" serca na przykład, a druga część znajduje się na zewnątrz. Punkt centralny tego znaku nieskończoności znajduje się na granicy ciała z przodu. Biorąc wdech "rysuję" swoją skupioną uwagą drogę na znaku nieskończoności od punktu centralnego do wewnątrz i z powrotem do punktu centralnego znaku, a przy wydechu kontynuuję przesuwanie uwagi po zewnętrzej części.
Jeszcze teraz, gdy praktykuję czasem ten oddech, na początku czuję w głowie coś jakby “musujące bąbelki”, które pękają. :-)
Na różnych etapach różne metody mogą nas wspierać
na ścieżce do 'przebudzenia' :-) Dla
mnie medytacja jest wejściem w swoje wnętrze (jakkolwiek każdy
może to rozumieć) w ciszy i samo-obserwacji... Można medytować latami,
próbując uwalniać się - odrzucając czy omijając wszelkie
pojawiające się myśli, koncepcje czy wizje wraz z emocjami. Kiedy jednak stajemy
się bardziej świadomi siebie samych, możemy zacząć wyciągać na
poziom naszej samo-świadomości różne wzorce "ukryte" przed nami w nieświadomości, a mimo to bardzo aktywne. Gdy je odkrywamy, wówczas
możemy wiele zaskakujących rzeczy dowiedzieć się o sobie samych…
a to bywa... trudne. I wymaga sporej odwagi.
I można zastosować takie metody, które pozwalają wyciągnąć te
wzorce z nieświadomości, by je: 1. odrzucić, 2. uświadomić sobie i przetransformować w sobie 3. przyjąć je w siebie… i uwolnić je w sobie albo siebie od nich - w sobie. Dla mnie na pewnym etapie skuteczna była na przykład metoda LUSTRA.
Mezamir o medytacji:
"Chodzi
o to żeby 100 razy w ciągu dnia zrobić pauzę i to jest
najtrudniejsze wbrew pozorom :)
Trzeba
niczego nie tworzyć, na niczym się nie skupiać, niczego nie
chwytać, im więcej razy przyłapiemy się na rozproszeniu, na tym że
znów popędziliśmy za jakąś myślą, tym lepiej :) "
Tak,
pędzimy często za myślami kompletnie tego nieświadomi… Fajna ta
praktyka. Ale nie wiem, czy nie bardziej trudne jest otwarcie się na
uświadomienie sobie naszych nieświadomych wzorców działania. Może
być, że różne zadania dla jednych ludzi są bardziej trudne, a
inne, dla innych.
Ja
na przykład kiedyś stosowałam prostą "praktykę" takie ćwiczonko ;-) pustego umysłu".
Wyobrażałam sobie głowę jako wnętrze pustej piłki, a myśli jak
kolorowe "świderki", które próbowały przedostać się do wnętrza
tej piłki. Kiedy pojawiała się myśl, mówiłam głośno "bip"
i oddalałam te "świderki" z wnętrza piłki. Chodziło o to, by
utrzymać pustość wnętrza tej "piłki" - umysłu.
Po trzech tygodniach codziennej praktyki (wystarczyło 5 minut dziennie),
zaczęłam być coraz bardziej świadoma pojawiających się w umyśle
myśli. Wtedy zaczęłam dokonywać wyboru: jednym myślom
dziękowałam, odsuwałam je od siebie i one odchodziły, bo mi już
nie służyły, a inne przyjmowałam jako "swoje", bo mnie wspierały w dokonywaniu zmian i rozpoznań...
Po
kilku następnych tygodniach tej prostej praktyki byłam już świadoma około 90%
myśli pojawiających się w moim umyśle (w mózgu). Potem… stawałam
się coraz bardziej świadoma i odpowiedzialna za wszystkie myśli,
którym "pozwałam" myśleć się w mojej głowie oraz za
wypowiadane czy pisane słowa…
Ważna
też jest praca z emocjami… Praca z samym umysłem może nie
wystarczać, może być 'syzyfową pracą", ponieważ w naszych
ciałach też mamy różne zapisy… Ale tu też można znaleźć
różne metody, które nam mogą pomóc dokonać zmian… Ja na
przykład m.innymi stosowałam niektóre ćwiczenia polecane przez
Keitha Sherwooda w książce "Czakroterapia". Stamtąd pochodzi także medytacja "pustego umysłu".
ach,
zmiany następują rzeczywiście niesamowite. :-)
Mezamir:
"Trzeba
wtedy sprowadzić umysł na miejsce i zwyczajnie być przytomnym,
obserwator myśli, nie uczestnik myśli."
Być
jednością: z obserwatorem i działającym oraz myślami - to jest
niesamowite ;-)
Inny cyt.
podany przez Mezamira: "Czasami wydaje się, że świat stawia
nam jeszcze większe wyzwania, kiedy jesteśmy na ścieżce, ponieważ
duchowa ścieżka nas przebudza. Wymaga od nas, byśmy pozbyli się
wszystkiego, co zainwestowaliśmy w iluzję."
1.
"Nie będziemy kochani przez wszystkich, dlatego że jesteśmy
na ścieżce duchowej."
To
dla mnie oczywiste i wiem, co te słowa znaczą ;-) Dzieje się tak z wielu powodów, które powoli rozpoznajemy i zaczynamy rozumieć, gdy stajemy się coraz bardziej świadomi siebie.
2.
"Nasze relacje ze światem będą dokładnie takie same jak
przedtem."
No, nie
całkiem. Może zdarzyć się tak, że zostaniemy odrzuceni przez
starych przyjaciół… i nasze relacje ze światem zmieniają się
radykalnie… Właśnie dlatego, że:
3.
"Czasami wydaje się, że świat stawia nam jeszcze większe
wyzwania, kiedy jesteśmy na ścieżce, ponieważ duchowa ścieżka
nas przebudza. Wymaga od nas, byśmy pozbyli się wszystkiego, co
zainwestowaliśmy w iluzję."
Kiedy
żyjemy w kłamstwach - iluzji na swój własny temat, kiedy działamy pod
wpływem wzorców, których nie jesteśmy świadomi, wtedy żyjemy w
iluzji, wciąż w nią inwestujemy i podtrzymujemy ją. W iluzji o sobie samych, a przeto i o innych także. Projektujemy wówczas własne iluzje (przekonania) na innych.
Słowianie
są śniącymi i śnią swój Sen… Niektórzy z nich śnią nawet
Sen doskonałego Narodu i Rasy oraz Sen o wyższości Rodzimowierców
nad innymi… Obejrzałam
wczoraj filmik - o śnieniu właśnie - z wypowiedzią Treblowa, który jest kimś w rodzaju "głównego kapłana", "animatora" czy też twórcy tzw. Kultury Wedyjskiej **).
Oto
cytaty z filmu reklamującego seminarium pt. Świadome śnienie:
“Możemy
poznać świat Nawii, świat Slawii, świat Prawii.
Podczas
życia w świecie Jawnym mamy możliwość poprzez świadome wyjście
z ciała przygotować się do życia w kolejnym świecie, przygotować
się do kolejnego etapu naszej ewolucji. Mamy możność poznać,
gdzie pójdziemy po utracie naszego fizycznego ciała. Zapomnieć raz
na zawsze, czym jest strach przed śmiercią.
I
rozpoznać drogę do wyższych światów. Stać się tam nie
nowicjuszem, ale stałym bywalcem. Mało tego: Uniwersytety i
ukończenie szkół istnieją nie tylko w świecie Jawnym. Istnieją
one i w świecie Nawii, być może znajdziecie możliwość uczenia
się tam. Gdyż – uwierzcie – tam ma to miejsce. Może wam to
potwierdzić dowolny człowiek mający takie doświadczenie “ [no
to wam potwierdzam :-) - JESTEM]
“(…)
budząc się możecie przenosić całą tą pamięć, wszelkie te
wrażenia do świadomości Jawnego ciała” [to też wam potwierdzam :-), a przykładem może być śnienie o ćwiczeniu - sposobie oddychania - JESTEM]. “(…) Ale są na tej drodze dwa warianty. Wariant 1. to
iść samodzielnie i nabijać sobie guzy na każdym nowym stopniu. A
to dlatego, że proces ten nie jest tak prosty, jak na pierwszy rzut
oka się wydaje. Jeśliby to było takie proste, to już dawno byście
tym władali sami.Być może za 5, 10, 15 lat uda się wam. [bo to wariant dla odważnych? - JESTEM] Wariant 2. to
pójść na kurs i zdobyć prawdziwe doświadczenie u tych, którzy
to już potrafią.” [pójść na kurs, zapłacić nam, choć wcale nie
gwarantujemy, że uda wam się to wcześniej niż za 5, 10 lub 15
lat? - JESTEM]
“(…)
Poprzez samodzielne nauczanie zdobywacie pewne informacje. One
magazynują się w waszej świadomości – powolutku zaczynają
dokonywać w niej zmian. Powoli dochodzicie do pewnych odkryć i
zrozumienia" [no jakby o mnie pan Treblov opowiadał ;-) - JESTEM] "- na to
potrzebne są lata. Jeśli jednak wiedzę przekazują wam ludzie
mający osobiste doświadczenia, to możecie uzyskać wszystko w
bezpośrednim kontakcie przez biopole. Na poziomie podświadomości,
świadomości, nadświadomości. Jest to kontakt nauczyciela z
uczniem. Tak na prawdę właśnie w ten sposób nauczali się ludzie w
różnych czasach i w różnych narodach. Gdy doświadczenie
przekazywane jest w bezpośrednim kontakcie energetycznym.”
I
tu mam poważną wątpliwość, ponieważ może i tak było, ale to
jest przecież ingerencja w czyjeś pole energetyczne, w czyjąś Istotę, w
czyjąś karmę… i to ogromna ingerencja. A – jak mówi Treblov –
podobno w ciągu 3-5 dni można zdobyć te umiejętności na
seminarium… Wiedzę – może tak, pewnie można dostać na takim
3 dniowym seminarium, ale nie znaczy to, że uczestnicy seminarium nie będą i tak potem potrzebowali przejść przez długi okres osobistej
praktyki i treningów.
cyt.
z filmu ciąg dalszy:
“(…)
Świadomego śnienia można nauczyć się z pomocą ezoteryki, ale
można i z pomocą Kultury Wedyjskiej. Różnica jest ogromna, gdyż
tylko Wedyjska Kultura i te Przykazania, jakie dali nam Bogowie i
Przodkowie wraz z Najwyższym Prarodzicem pozwolą wam otrzymać ich
błogosławieństwo, wsparcie i ochronę. Mało tego – znając
podstawy kultury Wedyjskiej nie macie szans popaść w
niebezpieczeństwo" [samodzielnej drogi? - JESTEM], gdyż działać
będziecie tylko dla dobra swojego Rodu. I naszego wspólnego
Niebiańskiego Rodu. Właśnie dlatego celu przeznaczone jest
świadome śnienie.”
Czyli
co? Także nauki tolteckie czy dzogdzen i joga śnienia, a także
wiedza tybetańska o bardo dla Treblowa są ezoteryką? Albo śnienie Aborygenów - to też ezoteryka? Bo są "uczone" - przekazywane w ramach innych systemów albo całkowicie poza systemami, w
każdym razie poza "jedynym i wyjątkowym systemem" - systemem kultury wedyjskiej - “naszej Rasy”?
Otóż,
ja - wygląda na to, że się “uczę” w takim “Uniwersytecie”,
o którym Treblov wspomina i każdy może się tam uczyć, ale nie
musi stawać się od razu wyznawcą jakiejś religii czy też systemu
duchowo-religijno-społecznego. No chyba, że woli czuć się "zabezpieczony" lub "zabezpieczona". Choć nie wiadomo dokładnie przed kim lub przed czym.
I
jeszcze cyt. z początku filmu:
“Cokolwiek
byście nie czytali i nie słyszeli odnośnie poziomów świadomego
śnienia, przeniknięcia za ich pomocą do rozmaitych światów,
wszystko to będzie w taki czy inny sposób kłamstwem”.
Czy to dotyczy także wiedzy przekazywanej przez Treblowa? A jeśli nie, to jest to spore "przegięcie". Bo co? Bo tylko “my” –
“nasza czysta Rasa” – mamy monopol na prawdę? … łoł, łoł, łoł
czyli ojejuniu…
I dodam od siebie, że według mnie ta cała wiedza, którą także Treblow dzieli sięz ludźmi, znajduje się w POLU UNIWERSALNEGO UMYSŁU Ziemi, dostępna dla
wszystkich ludzi, tyle że różni ludzie robią z niej różny
“pożytek” i na różne sposoby z niej korzystają oraz na różne
sposoby ją rozumieją i interpretują (podobnie jak np. nauki Chrystusa czy Buddy). Co na temat świadomego snu mówią inni, na przykład Bashar? Proszę:Życie jako świadomy sen https://www.youtube.com/watch?v=hJpApB3YEEg
Tak
poczułam, by w tym kontekście zacytować słowa Jiddu
Krishnamurtiego:
Oczywiście,
jeśli ktoś chce tworzyć nowe religie, niechaj sobie tworzy. Ja
piszę po to, by pokazać różne perspektywy i możliwości.
Jestem… "w służbie" Jedni ;-D
A ja szukam sobie wspólnych korzeni w tych wszystkich religiach i różnych "liniach przekazu" oraz JESTEM otwarta na nową wiedzę, która prowadzi do "Piątego Świata Harmonii" ;-)