Zadymione
Rozbite Lustro jest symbolem... CAŁOŚCI... rozbitej na nieskończoną ilość odrębnych części...
Pisałam o ROZBITYM LUSTRZE i ZADYMIONYM LUSTRZE. A teraz jeszcze kilka słów dodam...
Nie
dość, że Lustro zostało rozbite na nieskończoną ilość
kawałków, to jeszcze przestrzeń pomiędzy nimi wypełnia dym
iluzji.
Nie
widzimy swoich wzajemnych odbić, ponieważ zasłania je nam dym
iluzji.
Gdy
patrzymy wówczas na siebie wzajem, widzimy coś, co nie jest "mną".
Czasem widzimy to "coś" jako "ktoś": on albo
ona, albo oni, czasem my, ale nigdy jako " ja"... To "coś"
oceniamy, mamy oczekiwania wobec tego "czegoś", czasem
chcemy kochać, ale nie potrafimy (bo nikt nie nauczył nas, czym jest miłość, a nie iluzje na jej temat), więc albo próbujemy od siebie
uzależnić i przywiązać do siebie kogoś albo odrzucamy ze złością i
nienawiścią - jeśli nie odwzajemnia naszych uczuć. Takie uczucie to NIE JEST MIŁOŚĆ, to fascynacja, uwielbienie, adoracja, która z łatwością zamienia się w złość, nienawiść, odrzucenie... tak czy siak WALCZYMY z innymi (częściami samych siebie), wciąż walczymy... Różnymi
dostępnymi nam narzędziami. Na argumenty, na racje, na co się da... narzędzi do walki istnieje cała masa... w każdej dziedzinie życia.
Gdy
dym iluzji rozwiewa się, w każdym, nawet w najdrobniejszym albo "najczarniejszym", nawet w najbardziej "powykrzywianym" kawałku Lustra
porozbijanego na niezliczoną ilość części, możemy dostrzec
siebie... Im więcej kawałków widzimy jako siebie, tym większa
staje się nasza świadomość (samoświadomość). Im więcej tych
kawałków siebie akceptujemy w sobie i przyjmujemy z
wszechogarniającą miłością jako części siebie, tym bardziej
zbliżamy się do Źródła, a poprzez nie - łączac te kawałki
siebie w całość, stajemy się jednym z Całością.
Polecam film pt."The Living Matrix":
Tu część pierwsza z 6.części:
KIEDY
ostatnio wydarzyła się w moim życiu tak zwana trudna sytuacja,
przyglądałam się różnym działaniom innych ludzi wobec mnie i
jak to we mnie rezonuje, co ze mną się dzieje w wyniku działań
innych. Przyjęłam tę sytuację jako trudną lekcję. Już od
jakiegoś czasu przyglądam się w takich sytuacjach, co "mówią"
o mnie, ale nie ludzie, lecz przede wszystkim sytuacje. Co jeszcze dzięki nim mogę
odkryć w sobie, co do tej pory ukrywałam przed sobą albo czego nie
byłam jeszcze świadoma.
Otwieram się na zrozumienie i ono przychodzi.
Łączy ze sobą różne cząstki Prawdy (wyglądające na kłamstwa,
gdy "występują" przeciwko sobie) o sobie samej w innych i innych w sobie w jedno. To jeden ze
sposobów transformacji i uwalniania ("uzdrawiania") siebie
samej z iluzji. Dzięki temu coraz więcej rozumiem i przyjmuję z
miłością.