Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mantra. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Mantra. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 20 lutego 2014

BARDO

art. przedrukowany art. z http://poszerzanieswiadomosci.blogspot.com/2013/10/bardo-i-tybetanska-ksiega-smierci.html

Secret Tibetan Book of the Dead | History Channel Documentary



BARDO


1.









2.


Tekstów będących scenariuszami inicjacyjnymi znają wszak dość dużo zarówno dzieje religii, jak i dzieła literackie różnych narodów i epok, by wspomnieć bodaj najsławniejsze z nich - Boską Komedię. Bar-do Thos-grol wyraźnie jednak różni się od nich wszystkich. Niżej postaram się jak najkrócej przedstawić główną osobliwość tej księgi, z zastrzeżeniem, że z braku miejsca muszę to uczynić pobieżnie i upraszczając wiele spraw zasługujących na znacznie głębsze i wszechstronniejsze oświetlenie, co może będę miał sposobność zrobić przy innej okazji. Tutaj lukę tę częściowo staram się wypełnić w przypisach. Zakładam przy tym u Czytelnika minimum ogólnej wiedzy o buddyzmie. Tybetańskie słowo bar-do (lub bar-ma-do) znaczy "to, co jest między (dwoma)", "przestrzeń pośrednia" i w literaturze tybetańskiego buddyzmu pełni funkcję odpowiednika terminu sanskryckiego antarabhawa, dosłownie: "między-byt". Termin ten oznacza sytuację kogoś, kto rozstał się z tym życiem, a nie wszedł jeszcze w nową formę istnienia; stoi przed nim otworem sześć sfer samsary, ale także możliwość ostatecznego uwolnienia się od kołowrotu egzystencji - czyli możliwość nirwany. To, gdzie się w końcu znajdzie, zależy w dużej mierze od jego dobrego i złego karmana (uczynków w poprzednich żywotach), ale również od własnego wyboru; ten zaś zdeterminowany jest zdolnością przebrnięcia przez próby, które polegają na rozpoznawaniu właściwej istoty pojawiających się w bar-do gniewnych i spokojnych postaci różnych bóstw tantrycznych oraz światłości. Zdolność tę nazywa się w Bar-do Thos-grol (roz)poznawaniem, rozumieniem, wiedzą; pełni ona funkcję soteriologiczną. 





3.
Wszystkie istoty, zarówno zwierzęta, jak i ludzie, w ciągu życia poruszają się pomiędzy wymienionymi wyżej trzema bardo: jawą, snem i marzeniem sennym. W momencie śmierci pojawiają się ich trzy kolejne rodzaje. Najpierw przechodzimy przez proces samego umierania. Bez względu na to, czy śmierć jest szybka czy wolna, w jej trakcie następuje pewna transformacja. Potem nadchodzi czas, w którym umysł podejmuje swe nawyki z przeszłości. Kiedy rozpoznajemy, że jesteśmy już martwi, zależnie od dominującego przyzwyczajenia, umysł wkracza w jedną z sześciu sfer egzystencji. Wydarza się to od zawsze. Tak, jak nie ma początku przestrzeni, tak też nie ma początku umysłu. Na poziomie zewnętrznym i wewnętrznym zawsze swobodnie i samoistnie się manifestował, doświadczając swego bogactwa i wyrażając je na niezliczone sposoby. Podobnie sześć rodzajów bardo zawsze przejawiało się w ciągłej wymianie jako trzy zwyczajne (znane nam na co dzień stany pośrednie) i trzy szczególne (doświadczane przez niewyzwolone istoty, kierujące się ku następnemu życiu).
Aby zrozumieć, co się dzieje po śmierci, musimy najpierw przyjrzeć się umysłowi. W swej esencji pozostaje on przestrzenią. Nie ma koloru, wagi, zapachu ani rozmiaru. Nie został z niczego zrobiony, nie narodził się i nigdy nie umrze. Znikąd nie przybył, więc też nigdzie nie odejdzie. Przestrzeń, o której mowa, nie oznacza nieistnienia, czarnej dziury, w której można zniknąć. Jej natura jest bogata, pozwala zjawiskom się rozgrywać, a potem znów je w sobie rozpuszcza. Ma wielką moc, a jednocześnie pozostaje nieograniczona. Gdziekolwiek się kierujemy, nie kończy się – zawsze może wydarzyć się jeszcze więcej. Kiedy takie zrozumienie zaczyna nam świtać, nie dorówna mu już żadne uwarunkowane uczucie, a nieustraszoność, spontaniczna radość i aktywne, niesentymentalne, dalekosiężne współczucie przychodzą naturalnie. Gdyby było to naturalnym stanem istot, gdybyśmy zawsze byli świadomi natury samego umysłu, wszystko byłoby łatwe. Umieranie i odradzanie się przypominałoby zmianę ubrania. Przejrzyste światło umysłu, jego promienna świadomość, radość i moc działania nie miałyby końca. Bez rozproszenia, postrzegając zawsze nasze ciała i mowę jako zręczne, przynoszące pożytek narzędzia, sami bez trudu wybieralibyśmy miejsce odrodzenia, w którym stanowilibyśmy największą pomoc dla innych.
Oczywiście taki stan odbiega dość daleko od naszych codziennych doświadczeń. Jeżeli nie medytujemy, rzadko dostrzegamy esencję umysłu. Przydarza się nam to tylko w sposób niezamierzony, w czasie kochania się lub swobodnego spadania przed otwarciem spadochronu. Bez względu jednak na to, czy nasza naturalna świeżość manifestuje się przez cały czas, czy przypadkowo, całkowita pewność i głęboka radość pojawiają się, gdy tylko zapominamy o nadziejach, strachu lub oczekiwaniach. Umysł wyraża się wówczas jako miłość, której nie towarzyszą koncepcje. Tymczasem, zamiast identyfikować się z tym jasnym światłem albo nawet wglądami w jego naturę, nieoświecone istoty utożsamiają się ze strumieniem swoich wrażeń. Trwałej esencji szukają w zmieniającym się doświadczeniu, powiązanym z doznaniami zmysłowymi i aktywnością mentalną. Sytuacje, które przeżywamy i uczucia, których doznajemy, nie mogą jednak trwać wiecznie. Swoją naturą przypominają rzekę – jej tok pozostaje ten sam, ale wciąż napływa do niej nowa woda. Tak więc, większość z nas określa się przez ciągłość strumienia własnej świadomości. Najważniejszy jest dla nas wówczas ciąg przyczynowy pomiędzy siedmioletnim dzieckiem a siedemdziesięcioletnim starcem, ponieważ bez pierwszego nie mogłoby być drugiego. Nie bierzemy jednak pod uwagę tego, że każda cząsteczka, każdy atom w ich ciałach są nowe. W pewnym momencie jednak strumień ten nie może już przepływać w tym samym ciele. Wówczas następuje śmierć. Jeżeli umiera się wolno, jak w przypadku AIDS lub raka, zewnętrznie wygląda to oczywiście inaczej, niż kiedy zostajemy rozerwani na strzępy przez minę lub giniemy w wypadku samochodowym. Jednakże zachodzące w nas wtedy procesy przebiegają tak samo – energia, która zwykle jest rozproszona po całym ciele, porusza się ku jego centralnej osi."- http://www.diamentowadroga.pl/dd40/bardo_smierci_i_odrodzenia

4.
Zgodnie z procesem reinkarnacji według dwunastu ogniw współzależnego powstawania, każda czująca istota zanim narodzi się w świecie cierpień samsary musi najpierw ulec niewiedzy w czasie śmierci poprzedniego życia oraz w czasie stanu pośredniego bardo przed narodzinami. Według dzogczen niewiedza to marigpa - brak wyzwolenia, która uniemożliwia rozpoznanie pierwotnej czystości (Wyl. Ka-dak) w czasie śmierci lub nie rozpoznanie spontanicznego urzeczywistnienia (Wyl. Lhun-Grub) zjawisk stanu bardo dharmaty. Dopiero po owych nierozpoznaniach manifestuje się stopniowo Umysł (Wyl. Sems), który zaczyna się doświadczać subiektywnie zjawisk jako dualistycznie oddzielonych od niego. W wyniku tego następuje przekształcenie się zjawisk bardo dharmaty (Wyl. Chos-nyid Bar-do) w samsaryczne formy pięciu żywiołów (przestrzeni, wiatru, ognia, wody, ziemi) drugiego bardo (Wyl. Sidpai bardo), aż do odrodzenia po stanie bardo, a po odrodzeniu życie w świecie cierpień, kiedy aktywny jest Umysł dualności "subiekt-obiekt" i konceptualności.

Tybetańska Księga Umarłych opisuje, że niezwykle trudno być obecnym w pierwszym świetlistym bardo dharmaty (Wyl. Chos-nyid Bar-do), gdzie manifestuje się naturalnie całe bogactwo oświecenia (np. mandale buddów), gdyż nawykowo następuje owe nierozpoznanie marigpa, przekształcenie zjawisk i przechodzi się natychmiast do drugiego stanu bardo (Wyl. Sidpai bardo) w celu odrodzenia się po nim w świecie, więcej patrz artykuł o sześciu stanach bardo. Księga dzieli doświadczenia bardo dharmaty na dni... poza ograniczeniami czasu i przestrzeni. W kolejnych dniach pojawiaja się odpowiednio gniewnie bądź spokojnie przejawiający się buddowie sambhogakai. Bez stabilności w praktyce (thogal) dni te mogą być nieprawdopodobnie krótkie. Łagodne i gniewne "bóstwa" znikną tak szybko, że nawet nie zauważymy. Wszystkie zjawiska "pośmiertne" są wyrazem samego zmarłego, nie powinno się więc ich bać czy pożądać, należy rozpoznać je jako pozbawione wrodzonej natury zgodnie z teorią siunjata i jako przejaw stanu rigpa, który w buddyzmie odnosi się do stanu dharmakai i który można rozpoznać np. poprzez praktykę dzogczen" - http://pl.wikipedia.org/wiki/Tybetańska_Księga_Umarłych

5. 



O bardo pisałam także tutaj:
http://tonalinagual.blogspot.com/2012/02/czasowy-punkt-zero-jako-przestrzennie.html


W tym kontekście interesujące są możliwości szyszynki i jej aktywacja w ekstremalnych sytuacjach, a także w chwili śmierci. Szyszynka (zwana także "trzecim okiem") ma związek ze stanami poszerzonej świadomości a także z przeżyciami zwanymi mistycznymi.  I o tym między innymi jest ten film:


I ten film:


Dzogdzen, joga śnienia i bardo:

http://www.seremet.org/dzogczen02.html
cyt.: "W momencie śmierci docieracie do granicy między samsarą, a nirwaną, czyli do stanu pośredniego - słynnego bardo. Pojedyncza esencja jest waszym paszportem do nirwany. Bez tego paszportu nie można opuścić samsary. Jeśli ktoś nigdy nie doświadczył wizji przejrzystego światła podczas snu, będzie mu bardzo trudno przedostać się z samsary do bardo. Jeżeli ktoś potrafi połączyć się z przejrzystym światłem snu, będzie umiał połączyć się z przejrzystym światłem śmierci. Wszystkie istoty, które osiągnęły oświecenie i stały się Buddami, przekroczyły tę granicę i połączyły się z przejrzystym światłem. My także dzięki ogromnej determinacji i radosnej pracy mamy tę możliwość."


"Mantra, Yantra. Tantra -  tantra dosłownie znaczy „sieć”, „tkać” i odnosi się do najsubtelniejszego stanu obecności zwanego Przejrzystym Światłem, którego kontynuacja trwa po śmierci tkając kolejno ze sobą reinkarnacje odrodzeń w samsarze a nieprzerwana zostanie nawet po zrealizowaniu nirwany.

etymologicznie, słowo tantra wywodzi się od słowa wątek tkaniny, nici która biegnie nieprzerwanie tworząc utkaną całość materiału. Po tybetańsku słowo oznacza "kontynuację". Oba te słowa odnoszą się zgodnie z perspektywą (wadżrajany) jakoby obecność była w swojej esencji zawsze pierwotna, nigdy nie stworzona, niezniszczalna, poza wszelkimi odniesieniami istnienia bądź nie istnienia czy dualizmu subiekt - obiekt."

O cyklach czasoprzestrzennych i podróżach świadomości: http://tonalinagual.blogspot.de/2011/11/cykle-czasoprzestrzenne.html


czwartek, 17 października 2013

GWIAZDY, PLANETY I LABIRYNT



Mamy tu przedstawiony Labirynt ośmio-etapowej wędrówki świadomości w naszym Układzie Słonecznym:

W odniesieniu do tego Labiryntu  - w Układzie Słonecznym mamy takie ustawienie Słońca i Planet:

1. - centrum labiryntu - Słońce - etap. 8.
2. Merkury - etap. 5
3. Wenus - etap 6
4. Ziemia - etap 7.
5. Mars -etap 4.
6. Jowisz - początek - etap 1.
7. Saturn - etap 2.
8. Uran - etap 3.

czyli według tego Labiryntu mamy taką kolejność doświadczania i przechodzenia różnych etapów wędrówki świadomości w tym Układzie Słonecznym (?):

1. Zaczynamy od Jowisza
2. Saturn
3. Uran
4. Mars
5. Merkury
6. Wenus
7. Ziemia
8. Słońce

Gdyby te planety miały symbolizować kolejne figury geometryczne (zaczynając od trójkąta) to
miałyby takie odniesienie:

1. Jowisz z symbolem trójkąta
2. Saturn z symbolem kwadratu
3. Uran z symbolem pięciokąta- gwiazda pięcioramienna
4. Mars z symbolem sześciokąta - gwiazda sześcioramienna
5. Merkury z symbolem siedmiokąta - gwiazda siedmioramienna
6. Wenus z symbolem ośmiokąta - gwiazda ośmioramienna
7. Ziemia z symbolem dziewięciokąta - gwiazda dziewięcioramienna
8. Słońce z symbolem - gwiazda dziesięcioramienna

Wiadomo, że różne figury geometryczne są powiązane z różnymi wibracjami (dźwiękami, częstotliwościami drgań) i zapisami - wzorcami (patrz filmy powyżej).  Jak mandale (mantra, yantra, tantra).
Ad. 3. i 6. Z powyższego wynikałoby, że na przykład symbolika gwiazdy pięcioramiennej jest powiązana z Uranem, a nie Wenus.

Ad. 2. Skąd jednak heksagon (figura sześcioramienna) na Saturnie?


http://www.tunguska.pl/heksagon-na-saturnie/

Czy dlatego, że... Saturn jest szóstą z kolei (licząc od Słońca) planetą tego układu Słonecznego...
Czyli przypisując figury geometryczne jako symbole poszczególnych planet w odwrotnym kierunku mielibyśmy: 
1. Merkury - punkt
2. Wenus - krzyż
3. Ziemia - trójkąt
4. Mars - czworokąt
5. Jowisz -  pięciokąt
6. Saturn - sześciokąt
7. Uran - siedmiokąt

I jeszcze połączenie "dwóch kierunków ewolucji"- tego z Labiryntu i wg. kolejności w układzie - podwójna symbolika:

1. Merkury - punkt + gwiazda siedmioramienna (9)
2. Wenus - krzyż + gwiazda ośmioramienna (10)
3. Ziemia - trójkąt +  gwiazda dziewięcioramienna (12)
4. Mars - czworokąt + gwiazda sześcioramienna (10)
5. Jowisz -  pięciokąt + trójkąt (8)
6. Saturn - sześciokąt + kwadrat (10)
7. Uran - siedmiokąt + gwiazda pięcioramienna (12)

Powracam do LABIRYNTU. 
Oczywiście istnieją różne wersje tego typu labiryntów... A i wędrówka różnych Istot poprzez nasz Układ Słoneczny mogła i może wyglądać inaczej...

Tu po prostu przedstawiłam jeden z wielu Labiryntów. 

___

22.10.2013

Nie wiem, dlaczego ten powyższy labirynt uwzględnia tylko 7 planet Układu Słonecznego, a nie 9 ani 10 czy 11 lub 12... To nadal zagadka. Może być to powiązane z 7. aspektami świadomości. Istnieją inne labirynty, jak np. ten w katedrze Chartres, który ma 11 "kręgów". .. c.d.n.

Oto historia pewnej ISTOTY, która przybyła do tego Układu Słonecznego, aby przejść doświadczenia różnych "form" świadomości - "pod kierunkiem" różnych "bóstw planetarnych". Jej wędrówka zaczęła się od piątej z kolei planety (licząc od centrum - Słońca). Tą piątą planetą jest Jowisz. Zgodnie z zapisem labiryntu, gdy udało się tej ISTOCIE wypełnić "przeznaczenie" i rozpoznać zasady GRY z poziomu planetarnego Jowisz, przeszła na kolejny poziom czyli doświadczania "pod kierunkiem" innego "bóstwa planetrnego" czyli Saturna. I tak w labiryncie może przechodzić na kolejne poziomy świadomości - planety: Mars, Merkury, Wenus i Ziemia.

Gdy ISTOTA wypełni swoje "przeznaczenie" rozpoznając świadomie zasady GRY z poziomu planetarnego Ziemia, wtedy przechodzi na kolejny poziom - wchodzi do centrum, którym jest Słońce. Słońce jest także bramą wyjścia z tego Labiryntu...  Układu Słonecznego(?)

Ten Labirynt ma 8 kręgow... i takie skojarzenie:

Alajawidżniana według nauk czittamatry może jednak być oczyszczona ze wszystkich nawykowych skłonności i splamień. Pozostanie wtedy jedynie to, co ostatecznie istnieje i co w pełni realizuje się w czasie Doskonałego Oświecenia, tzn. mądrość. Będzie to wtedy "samoświadomy i samorozświetlający się Umysł wolny od dualizmu doświadczenia i doświadczającego", ściślej mówiąc natura umysłu, zarazem natura rzeczywistości. Poczucie rozdzielenia stwarzają tu przykrywające tą naturę, zgromadzone indywidualnie zgodnie z prawem przyczynowo-skutkowym karma, nawykowe skłonności i splamienia, m.in. wrażenie odrębnej tożsamości ego, które na powierzchownych poziomach świadomości zanikają całkowicie w czasie procesu śmierci. Jednak dalej reinkarnuje się tylko najbardziej subtelna, wolna od splamień, dualizmu i koncepcji natura umysłu, umożliwiając w bardo, jak i w kolejnym odrodzeniu dalszy rozwój (lub zanik) nawykowych sił. Teksty buddyjskie przyrównują te nawykowe skłonności i splamienia do fal oceanu, a naturę umysłu do wody oceanu. Pojedyncze fale na oceanie Umysłu pojawiają się i znikają, niekiedy uchodząc w głębiny, a niekiedy można je wyodrębnić (śmierć, bardo i kolejne odrodzenie), ale przez cały czas pozostają częścią wód oceanu.

"(Dzięki) umysłowi jest świadomość, że nie ma niczego innego od umysłu.
Wtedy realizuje się, że umysł takowoż również nie istnieje.
Mędrzec świadom, że obydwa nie istnieją
spoczywa w rozległości dharm w których są one nieobecne..."



ciąg dalszy: LABIRYNT