Samotność to iluzja wynikająca ze strachu przed Życiem
takim, jakie jest. A strach to też iluzja, która wynika z myśli o konieczności
"panowania" nad każdą sytuacją, konieczności utrzymania władzy nad
sobą, innymi czy Życiem i kontrolowania wszystkiego, "co się da".
Ta "konieczność" powstaje poprzez myśli związane z
chceniem i pożądaniem czegoś, kogoś, które realizowane są przez nas... myśli na
przykład o tym, że to, co jest, jest niewystarczające z jakiegoś powodu.
Ponieważ Życie wciąż wymyka Się spod kontroli tych myśli i
działań, dlatego cierpimy i boimy się Życia, a przede wszystkim tego, co Ono ze
sobą niesie - dla nas i w nas - jako dary... Nieznanego.
A kontrolowanie Życia jest po prostu niemożliwe, bo
Życie żyje Się poprzez nas, w nas i nami. Ono Cieszy Się
Sobą każdą bieżącą chwilą...
I jeśli to do nas dociera - dar tego roz-poznania,
p-oddajemy się Życiu w Sobie... wtedy zanika granica pomiędzy mną a Życiem, nie
ma oddzielenia mnie od Życia i strach się rozwiewa (razem ze wszystkim, co jego
i co on implikuje - warunkuje). Strach rozwiewa się jak dym iluzji. Samotność
też jakoś znika, bo sztuczna granica oddzielenia Siebie od Życia, od połączenia
Siebie z Jego nieskończonością i wiecznością zostaje przeniknięta świadomością
Istnienia jako nieopisywalnego, nieprzewidywalnego przejawu Życia... 💖
I zrozumiane stają Się wtedy takie oczywistości jak np.:
robię to, co robię, bo nic innego nie mogę robić.:-) Jest
tylko to i zawsze to, co Się spontanicznie przejawia tu i teraz Dlatego nirwana
(przebudzenie) nie jest lepsza od samsary (cierpienia), bo jedno bez drugiego
nie istnieje. A jedyne, co je rozróżnia to świadomość lub jej brak... tego, że
nie mamy żadnego wpływu na cokolwiek, co Się przez nas
przejawia. Po prostu.
To iluzja, że my coś robimy sami z siebie.
Gdy Życie przez nas Się przejawia, robimy wszystko
nic-nie-robiąc. działamy nie-działając. Jakakolwiek decyzja, która jest
podejmowana, jest wypadkową różnych ruchów energii w przestrzeni pomiędzy nami
i w nas... Tak jak ruch skrzydeł motyla w Australii może wywołać - mieć wpływ -
na huragan w Ameryce Południowej, tak i ruch skrzydeł motyla wynika z
nieskończonej ilości innych zjawisk... w całym kosmosie, wszechświecie...
To roz-poznanie Siebie w Istnieniu jednak implikuje inny
rodzaj przejawiania się Życia... jako świadomego procesu Bycia Nim i
uczestnictwa w Nim. Bo tylko nieświadome - jako oddzielone i buntujące się przeciw Życiu - zatrzymuje nas w "kole samsary" - światach
cierpienia. Dlatego samsarę i nirwanę (przebudzenie i oświecenie) różni jedynie
zróżnicowana świadomość - w samsarze nasza świadomość i tożsamość jest
ograniczona, a w nirwanie nieograniczona. Jednak... gdy w nirwanie
"utkniemy" w przekonaniu, że oto osiągnęliśmy jakiś "upragniony
cel" czyli, że udało nam się "opanować" jakoś sytuację i Życie,
wpadamy w pułapkę kolejnej warstwy dualizmu uznając nirwanę (przebudzenie) za
lepsze od samsary (cierpienia).
Gdy samsara i nirwana nie są już przeciwstawiane sobie, nie
są oceniane jako jedno lepsze lub gorsze od drugiego, znaczy to, że świadomość
Siebie przekroczyła dualność, ale jednocześnie nie odrzuca tej części Siebie,
która nadal przejawia się jako dualna - w "ukrzyżowaniu" pomiędzy
iluzorycznym dobrem i złem, światłem i ciemnością, świadomością (znanym) i
nieświadomością (nieznanym).
Następuje proces integracji (jungowskiej indywidualizacji) -
ogólnie połączenia ciemności ze światłem, dobra ze złem, świadomości z nieświadomością,
wiedzy z niewiedzą itd. /horyzontalny kierunek/ oraz małego ja - ego z JA - EGO
- archetypem człowieka z jego boskością /wertykalny kierunek/ i w rezultacie z
Jaźnią /koło/.
„Ten, kto poznał siebie – choć zachowuje się jak zwyczajny,
przeciętny człowiek – całkowicie różni się od niego, bowiem uwolnił się z sideł
iluzorycznych wartości tego świata. Trwa zanurzony w Absolucie, gdyż jego
ignorancja znikła bezpowrotnie. Żyje radośnie, spontanicznie”. – fragment z
"Asztawakra Gita czyli Poznanie Absolutu".