Całość jest doskonała sama w sobie taka, jaka jest. A
wszelkie podziały pochodzą jedynie z umysłu uwarunkowanego koncepcjami
oddzielającymi od siebie różne części całości poprzez np. oceny i oczekiwania.
Bo dobro i zło, dzień i noc wzajemnie się dopełniają i bez siebie nie
istnieją.
Z całym szacunkiem, do różnych przejawów boskości w
nas Się przejawia:
Każda walka odbywa się z tym, co jest odrzucane. Wynika z
nieświadomego wewnętrznego konfliktu, który jest wyrażany na zewnątrz. Zbadajmy
zatem odrzucanie i walkę...
Kiedy coś odrzucamy, odcinamy się od tego. I znów odłączamy siebie od jakichś
części całości, którą jesteśmy jako Istota ludzka z całym swym niepoznanym
potencjałem.
Każda walka - czy to wręcz, czy polityczna, czy na racje, najpierw toczy siè w
naszych głowach - z kimkolwiek i czymkolwiek jest toczona, jest kontynuacją
procesu niszczenia samego siebie i "popadania [coraz głębiej] w
"przepaść samo-zniszczenia siebie", autodestrukcji.
Walka ze złem -
tym na zewnątrz wynika z walki, która toczy się w naszych mózgach jako walka
różnych myśli pojawiających się w umyśle (koncepcji na temat tego, co dobre i
złe dla innych czy świata). A my - tak bywa - nawet tego nie jesteśmy świadomi,
więc taki świat współkreujemy.
Dopóki walka jest toczona, nie istnieje żaden sposób na uzyskanie s-pokoju.
Dopiero, gdy walka kończy siè w naszych głowach - w umyśle, może zaistnieć
s-pokój.
A ta walka jest toczona z powodu naszych nieuświadomionych uwarunkowań i iluzji
na temat otaczającego nas świata i swojej roli w nim. Iluzji na temat naszych
relacji ze światem, Życiem i Sobą w nim.
A kiedy z Miłością przyjmujemy wszelkie uwarunkowania i iluzje
(również te na temat miłości), nie ma już potrzeby, by odrzucać cokolwiek i coś
oddzielać od czegokolwiek. Naturalnie przestajemy oceniać, oczekiwać i walczyć
z czymkolwiek. Przyjmując wszystko takie, jakie jest, integrujemy ze sobą to,
co istnieje w iluzji - np. i to, co niby miłością nie jest. Jak wszystko, to
wszystko.
Przyjmujemy całość Siebie (Jaźni, Boga - jak niektórzy TO
nazywają) i Życie w Sobie. /Toć Bóg jest Miłością i wszystko z niego
"pochodzi".. A gdy nie ma całkowitego zaufania do Boga, to trzeba
dalej "wnikać w siebie", by świadomością = miłością
"rozświetlać" te zakamarki Siebie, które stawiają jeszcze opór przed
całkowitym zaufaniem do Boga, do Życia, do Życia.
Dla mnie - gdy przyjęte jest wszystko, co w oddzieleniu
swym od całości ulega iluzji, że miłością nie jest - zyskuje nieopisywalne
piękno.
W wolności wyrażana jest ta wiedza, z szacunkiem i
zrozumieniem, że dopóki ktoś uważa człowieka za największego drapieżnika lub
ignoranta czy głupca - narzucając w ten sposób na człowieka ogromne
ograniczenia wobec jego Istoty, ten nie może jeszcze dojrzeć tej drapieżności,
arogancji czy głupoty w sobie i uwolnić jej w sobie - poprzez siebie. I to też
przyjmuję z Miłością i zrozumieniem. To też jest takie, jakie jest.
I dziękuję za wszystkie cudowne inspiracje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz