Nie wiem, dlaczego, ale czuję, że mam podzielić się z tobą pewną historią. Piękna młoda kobieta niedawno popełniła samobójstwo. Wizerunek na facebooku, jaki tworzyła o sobie i na swój temat, był "jednostronny"... zawsze wyglądała na osobę radosną, szczęśliwą, wesołą, pełną energii i intensywnie rozwijającą się duchowo...
Ludzie, którzy znali ją tylko od tej jej powierzchownej
strony, z jakiej ona chciała na facebooku siebie widzieć i być widzianą przez innych, byli zaszokowani jej samobójstwem.
Nie wiedzieli na przykład nic o jej cierpieniu i stanach
depresyjnych, nie wiedzieli o tym, że często miała myśli samobójcze, że tak
naprawdę - choć wszyscy myśleli, że jest bardzo szczęśliwa ze swoimi partnerem,
to jednak nie była... że kłócili się, zdradzali, wielokrotnie rozstawali się i schodzili ze sobą... Nie wiedzieli, że często zdarzało się, że czuła strach, że się czasem wściekała i krzyczała, że odczuwała nienawiść, choć pragnęła miłości i za miłością wciąż tęskniła...
I ludzie też nie wiedzieli, że ta piękna kobieta na przykład miała różne pragnienia, marzenia i wizje, w które wierzyła, za którymi podążała... W niektórych tych wizjach widziała demony i duchy, jedne ją atakowały, a ona próbowała je karmić, a inne podpowiadały jej, co ma robić... Ale ona nie
rozpoznawała ich jeszcze jako... duchy i demony swojego umysłu, które w rezultacie doprowadziły ją do... autodestrukcji. (*)
Ludzie wiedzieli, że ona marzyła o stworzeniu miejsca i społeczności ludzi, którzy będą żyć w harmonii, miłości, współtworzyć ze sobą i wspierać się wzajemnie, ale nie wiedzieli, że wszystkie próby, jakie czyniła w tym kierunku, prędzej czy później kończyły się jej rozczarowaniem... sobą i innymi.
Ludzie wiedzieli, że ona marzyła o stworzeniu miejsca i społeczności ludzi, którzy będą żyć w harmonii, miłości, współtworzyć ze sobą i wspierać się wzajemnie, ale nie wiedzieli, że wszystkie próby, jakie czyniła w tym kierunku, prędzej czy później kończyły się jej rozczarowaniem... sobą i innymi.
I ludzie nie wiedzieli... prawie nic o jej "drugiej stronie", tak samo, jak nie chcą widzieć tego samego w sobie... Jak nie chcą dostrzec swojej "drugiej strony" w sobie... która to strona czy chcemy, czy nie chcemy, przejawia się przez nas, ale zazwyczaj nie jesteśmy tego świadomi.
Nasze ja-ego uwielbiają pokazywać się jako piękne maski, za
którymi ukrywają te części siebie, które piękne wcale nie są. Nie chcemy, by
ktokolwiek zobaczył nasze "słabości", nasze zmagania się ze sobą itp.
"To zrozumiałe, bo i po co?" Ale przede wszystkim to my sami, tego
nie chcemy zobaczyć - my jako nasze tzw. ja-ega, więc wypieramy się wciąż,
wypieramy się tego, od czego nasze ja-ego nas wciąż oddziela... od innych cząstek
Siebie jako Całości, Jedni - od SIEBIE, od tego, KIM/CZYM JESTEŚMY.
Dlatego
(jedni częściej, inni rzadziej) cierpimy w samotności i użalamy się nad sobą
albo skarżymy się innym obwiniając jeszcze innych o nasze cierpienie, a w
jeszcze innych sytuacjach... udajemy, że "wszystko jest w porządku"...."u mnie wszystko dobrze"...
No i próbujemy wszystkie "brzydkie" części Siebie
ukrywać za pięknymi maskami i uciekać przed tymi "brzydkimi"
częściami Siebie, a one i tak nas wciąż gonią i prędzej czy później
dopadają.
Więc jeśli nie znajdujemy w sobie odwagi, by zacząć wyciągać
to wszystko, co pod tymi pięknymi maskami w nas ukryte, w pewnym momencie te
piękne maski same zaczynają się rozpadać, bo rozbijają je te
"straszniejsze" - wbrew naszym upartym ja- ego, które chcą być
"piękne" i "kochane", ale samych Siebie nie mogą rozpoznać
i pokochać..
Tak nieświadomie działamy, co prowadzi w rezultacie do auto-destrukcji - gdy nie możemy być uczciwi wobec samych siebie i tym samym wobec innych, dlatego wolimy pozostawać nieświadomymi tego, kim/czym JESTEŚMY...
Wiem, że bywa i tak, iż często na innych projektujemy to, co
w nas jeszcze nieuświadomione, a czego wypieramy się w sobie i nie chcemy tego
w sobie dostrzec. A kiedy tak robimy (w nieświadomości swojej nie wiedząc, co czynimy), to wtedy zawsze coś,
co przejawia się przez innych wobec nas,może wciąż nas, drażnić, dotykać,
ranić, denerwować czy gniewać...
Dlatego zawsze, gdy coś mnie porusza, przyglądam się sobie z
największą uczciwością i uważnością, jaką mogę z siebie wykrzesać. Bo wiem, że jeśli coś nas dotyka, obraża i rani itd.
(wywołuje nasze gniewne emocje), to jest to tylko informacja dla nas, o nas
samych. Taka informacja często zostaje odrzucana przez nas, kiedy nie jesteśmy
gotowi przyjrzeć się uczciwie samym sobie. Kiedy nie ma w nas gotowości na to,
by ujrzeć wreszcie to, co nasze tzw. ja-ego ukrywa przed nami, żeby mogło czuć
się lepiej.
Piszę o tym, ponieważ przez kilka lat zajmowałam się
"odkrywaniem Siebie". Łatwe to nie jest, o nie, ale czy ktokolwiek
obiecywał nam, że docieranie do Prawdy o Sobie będzie łatwe? Docieranie do Prawdy o Sobie poprzez poszerzanie świadomości siebie - Siebie - SIEBIE i obejmowanie siebie - Siebie - SIEBIE miłością wszechogarniającą, przestaje być trudne.
Może "coś" już na te temat wiesz. ;-}
Nawet chwilowe przebłyski błogostanu, a także chwile naszego
uwielbienia dla Boga zawsze będą wymieszane z chwilami
"depresyjnymi", w których różne nasze myśli i czyjeś działania będą
wywoływać w nas negatywne emocje. Wahadła emocji poruszają się od jednego
bieguna do drugiego... Te wszystkie myśli i emocje nami jeszcze powodują tak
długo, dopóki ich nie rozpoznamy, dopóki ich sobie nie uświadomimy i dopóki z
nich się nie "wyleczymy" - nie uwolnimy od nich.
Nie jestem osobą, która cokolwiek wie lepiej od ciebie albo
gorzej, która czuje się lepsza lub gorsza od ciebie, lecz dzielę się z tobą
tym, przez co przechodziłam przez kilka lat rozpoznając na przykład kolejne
warstwy kłamstw i oszustw, a nawet różnych tricków mojego ego (umysłu o ograniczonej świadomości), które były
ukryte przede mną samą (za piękną maską mojego ego). W tych rozpoznaniach
rozświetlało się światłem świadomości wszystko to, co kiedyś moje ego przede
mną samą ukrywało - Prawdę o sobie - Sobie - SOBIE.
Poznając Naturę Umysłu poznajemy siebie-Siebie-SIEBIE. Czuję, że ten "proces" odkrywania Siebie - SIEBIE w sobie nie został zakończony. :-} Bo może nigdy się nie kończy. Ale nie ma to znaczenia, ponieważ z taką mocą ufności, jaka jest mi dana, jestem otwarta na nieznane i na Poznawanie siebie - Siebie - SIEBIE.
Nie chcę, nie oczekuję i nie potrzebuję, żeby ktokolwiek
wierzył w to, co się przeze mnie przejawia, ale - jeśli kiedyś zechcesz, to
może będziesz mogła/mógł sprawdzić, czy to, czym dzielę się z tobą w Miłości,
jest prawdziwe dla ciebie i czy zainspiruje cię do odkrywania siebie - Siebie -
SIEBIE i do świadomego rozbijania MASEK naszych pięknych ego, które tak naprawdę służą nam do... ukrywania przed nami naszego cierpienia i Prawdy o Nas Samych: o sobie - Sobie - SOBIE...
(*) W uzupełnieniu film między innymi o naszych "demonach umysłu" i kołowrocie cierpienia:
_________________
Witaj Jestem. Rzadko spotykam osoby, ktore z takim zaangazowaniem poddaja sie procesowi poznawania siebie. Ja tez od wielu lat poddaje sie temu procesowi. Poczatki nie byly latwe ze wzgledu na calkowita identyfikacje z tym co przeze mnie zyje jak i sporym zacmieniem umyslu. Ale z czasem zrobilo sie latwiej, zrozumialam jakie mechanizmy i jak przez nas dzialaja. Wtedy odkrywanie siebie staje sie przygoda zycia. I to powinno byc sensem zycia kazdego czlowieka, ale tak niestety nie jest. Dla mnie to jest absolutnie najwazniejsze w zyciu, tak chyba jak i dla Ciebie. I to jest chyba droga bez konca, zeby odkrywac wiecej i wiecej siebie. I jakie to przyjemne nie musiec sie kurczyc ze strachu, ze ktos cos powie nie tak pod moim adresem, nie musiec sie bronic, nie musiec udawac, nie musiec szukac wymowek.
OdpowiedzUsuńPodczas tej mojej wedrowki odkrylam, ze najwiecej zamieszania w naszym zyciu sprawiaja wzorce milosci. To tak jakby caly swiat krecil sie wokol tej wzorcowej milosci, wiekszosc poczynan jest z tym zwiazane. Gdy sie to przejrzy to maski same spadaja.
Przykre to, ze ludzie odbieraja sobie zycie nie potrafic sobie poradzic z tym wewnetrznym balaganem. Ja tez mialam takie proby w mlodosci. Dzisiaj ciesze sie, ze udalo mi sie przezyc i ze moge kawalek po kawalku zlepiac sie w jedna calosc.
Pozdrawiam Cie jestem bardzo serdecznie
windpust
Witaj windpust.
UsuńDziękuję za wpis i za to, czym się podzieliłaś.
Dziękuję za pozdrowienia i odwzajemniam równie serdecznie.
Mnie bardzo pomoglo zrozumienie czym sa demony. Sa one mysla, wyparta mysla. Gdy znajdzie sie ta mysl i wypusci z niej ladunek, to demon znika. Czyli nie takie straszne demony jak je opisuja. Ale jak pozwoli sie tej mysli zyc w podswiadomosci, dokarmia sie ja to moze przyjac forme demona fizycznego, tak sobie to wyprojektujemy.
OdpowiedzUsuńwindpust
No tak... ;-} ❤️
Usuń