wtorek, 15 marca 2016

KOŁO ISTNIENIA...

Jesteśmy światłem... niewidzialnym i widzialnym, całym spektrum nieskończonego zakresu częstotliwości czyli przestrzenią, esencją i wszystkim, co się w niej i poprzez nią przejawia. 



Dwie biegunowe postawy zawsze pozostają wobec siebie „konkurencyjne”, dopóki nie zostaną zintegrowane ze sobą w nas - w naszej "wewnętrznej przestrzeni" (samo)świadomości.

Tak zwane biegunowości, skrajności, przeciwieństwa... "pionowe" i "poziome"  mogą zostać zintegrowane przez poszerzanie, ekspansję (samo)świadomości.

Gdy tak zwane biegunowości, skrajności, przeciwieństwa... "pionowe" i "poziome" zintegrujemy, to niektórzy nazywają ten "stan" istnienia  "wyjściem z dualności". Bo istnienie - tkwienie w dualności powoduje, że jak wahadła latamy od jednej skrajności do drugiej – raz dotykamy i doświadczamy jednego (bieguna), a raz drugiego (bieguna) zarówno "pionowych" jak i "poziomych". A będąc po jednej - wszystko jedno której z tych dwóch skrajnych „postaw”, stron, zawsze uważamy, że ta, z którą w danym momencie się utożsamiamy, jest lepsza od tej drugiej.

Natomiast zintegrowanie ich obu (tych skrajności) na poziomie (samo)świadomości - w sobie, umożliwia nam przejście w inny stan istnienia - z inną perspektywą postrzegania rzeczywistości. Nowa perspektywa powstaje między innymi na skutek połączenia, zintegrowania w sobie, poprzez siebie np: szacunku do życia i szacunku do śmierci, która jest jednym ze sposobów zmiany formy, stanu istnienia. Zintegrowanie różnych skrajności, przeciwieństw, umożliwia uwolnienie się od przywiązania do jednej z nich - uwalnia od identyfikacji wyłącznie z jedną z nich.



Oddzieleni mamy pozornie własną wolę, połączeni mamy połączenie z Wolą...
Zaśnieni w jednym z nieskończonej ilości snów przyjmujemy ten jeden jedyny sen za jedyną rzeczywistość.
Przebudzeni dostrzegamy, że wszystkie sny są iluzją...
Przejawiamy się w formach pozostając w pustce zakotwiczonymi...
Jesteśmy kroplą i oceanem...
I wszystko to zadziewa się/istnieje jednocześnie...
Piękne paradoksy. Uwielbiam takie paradoksy... niby pozorne paradoksy... A wszystko, co piszę i wyrażam można by ująć w jeden wielki cudzysłów. :-)
Gra świateł i cienia, taniec Sziwy, a potem odpoczynek pod stopą Kali, Śnienie Wisznu - Umysłu, któremu Lakszmi - Świadomość masuje stopy... piękne symbole, Piękna Sztuka Iluzji, która jest Rzeczy Istnością... <3
Ist-nie-nie-m, iskrą... iskrami...

wtorek, 1 marca 2016

PRZYPOWIASTKA O KŁAMSTWIE

Marek:
„Zrozumiałem że kłamstwo jest jedną z praprzyczyn zaistnienia wszelkich wynaturzeń – zaistnienia matrixa .

Z drugiej strony (...) skąd wziąć sił by stanąć przeciw całej ludzkości ,skąd wziąć wiarę iż nie jestem jedynie szaleńcem stawiającym życie bliskich dla ideału prostującego naszą przeszłość.„

To są te absurdy i pułapki „duchowego rozwoju”…

Skąd wziąć siły? Z siebie. Wystarczy… poczuć, że chce się dokonać zmiany, podjąć decyzję i konsekwentnie z odpowiedzialnością za siebie iść dalej.
Skąd wziąć wiarę? Z siebie. Wystarczy tylko zajrzeć w siebie i dostrzec tę „niemiłą” albo „przerażającą” prawdę o sobie, że jesteśmy kłamcami, że kłamiemy zawsze w jakimś interesie, a tłumaczymy te kłamstwa jakimiś „wyższymi celami”. 

Każdy wierzy w to, w co wierzy… i ponosi tego konsekwencje.

Niektórzy 'wielcy nauczyciele' ponoć uczyli, a może i nadal uczą, że można kłamać „w dobrej intencji”. Podobno nawet Dalajlama powiedział kiedyś, że kłamstwo mające pomóc drugiej osobie jest pozytywnym czynem. Nie wiem czy to fakt czy plotka. Ale czytałam o tym. Możliwe, że dla wielu ludzi właśnie tak jest… Z kolei mamy też piękne porzekadło: „Dobrymi chęciami, piekło jest brukowane”. 

No, ale i tak każdy i każda z nas z-rozumie tyle, ile z-rozumie…

Szukamy Prawdy, a upieramy się przy kłamstwach i usprawiedliwiamy je. Tak to działa.

Marek:
„Łatwiej jest tak postąpić gdy owa prawda wypowiedziana uderza rykoszetem tylko we mnie lecz i na to w niektórych wypadkach trzeba wejść na szczyt determinacji i odwagi.”

Dlatego poznanie Prawdy wymaga uczciwości, szczerości i odwagi. A jeśli jej nie mam w sobie, „nic się nie stanie”, kiedy znów skłamię… , bo „dobre intencje” przecież moje kłamstwa usprawiedliwiają… „Nic się nie stanie”… prócz tego, że… poniosę tego konsekwencje… prędzej czy później… po prostu.

Jest taka przypowieść o Milarepie, którego gonili ludzie, którzy chcieli się na nim zemścić, bo mieli swoje poważne powody. Milarepa wpadł do małej świątyni, w której mieszkał stary mnich. Ten stary mnich poczęstował zmęczonego Milarepę jedzeniem i po krótkiej rozmowie pozwolił mu zostać na noc w świątyni. Jednak zanim Milarepa zdążył ułożyć się do snu, ścigający go ludzie załomotali do drzwi świątyni. Mnich uchylił drzwi. Usłyszał różne pytania:
– Czy nie widziałeś mnichu takiego, a takiego człowieka, który musiał tędy iść?
– Czy ktoś wchodził do świątyni?
– A może wszedł do świątyni ten, którego szukamy?
Mnich nie śpieszył się z odpowiedzią. Kiedy pytający zamilkli, odpowiedział:
– Tą drogą rzadko kto chodzi.

Nie skłamał. To była odpowiedź mędrca. 
Ale aby stać się mędrcem, najpierw trzeba przestać kłamać. 

Kiedy sądzimy innych na podstawie i z powodu swojego przywiązania do różnych przekonań, tkwimy w "zaklętym kręgu" ignorancji i cierpienia, osądzania, oczekiwań i oddzielenia.

"Nie lękaj się – Nawet jeśli cały świat będzie przeciwko tobie, będzie się z ciebie śmiał, twoje towarzyszki i Przełożeni będą patrzeć na ciebie z góry, nie lękaj się …" – słowa Boga, które usłyszała Matka Teresa. 

"Bądź moim światłem"…