poniedziałek, 19 sierpnia 2013

CZYM JESTEM? MALEŃKĄ CZĘŚCIĄ CAŁOŚCI?

NOTKA z 09.01.2011 g.13.36. zaktualizowana :-D

Czy wyobrażasz sobie, że jesteś istotą wielowymiarową, która zaprojektowała ten świat, jakby zaprojektowała jakiś wirtualny obraz-świat i wniknęła do niego, by doświadczyć tego, co zaprojektowała w akcie twórczym? Wchodząc do tego świata jednak musiała ograniczyć swoje wymiary i podzielić się na nieskończone cząstki. Weszła i zapomniała (w tych cząstkach siebie samej) o tym, kim była i jest nadal, zapomniała o swojej wielowymiarowości i o tym, że się podzieliła na mnóstwo zróżnicowanych części, choć jest także niby osobno w każdej z nich...

A teraz, ponieważ kończy się pewien cykl kosmiczny i może wyjść ze swojej gry, której doświadczyła na tyle, że już to jej wystarczy,   zaczyna sobie przypominać,  że to Ona stworzyła ten piękny świat. Realizowała go jednak z różnymi swoimi częściami - zróżnicowanymi (zarówno w danej czasoprzestrzeni jak i w różnych czasoprzestrzeniach) i oddzielonymi od siebie (różnymi formami i treścią). I wyszło to, co wyszło. Są jeszcze części, które chcą w tym oddzieleniu pozostać. Które chcą w tym obrazie-świecie- śnie pozostać. 

Całość... Śni *) - marzy i kreuje dalej – wielowymiarowa. Ma możliwość wyboru różnych Snów: innych obrazów-światów. To jest przypomnienie: kim jesteśmy naprawdę. Całością, która stworzyła i realizowała wspólnie ten obraz-świat.

Nie chcę zatem przywiązywać się do czyichś Snów - Iluzji. Nie chcę „być śniona przez innych”. Chcę Śnić o miłości prawdziwej, „bezwarunkowej”, a nawet wszechogarniającej dla każdego człowieka, chcę śnić na przykład o rozwoju człowieka prowadzącym do wykorzystania potencjału całego DNA…  harmonii i ufności w doskonałość Stworzenia i Całości...

Miałam kilka lat temu wizję Nowej Ziemi, ale jest to wiedza o tak diametralnie innych relacjach międzyludzkich od tych, które istnieją tutaj i teraz, że na początku nie umiałam się nią dzielić. Na początku dzieliłam się tą moją wiedzą bardzo rzadko i tylko w rozmowie osobistej, i tylko z tymi, którzy tego chcą...

Może się wkrótce "przeniosę" na tą Nową Ziemię? A może zacznę ją współtworzyć? A może już zaczęłam?

Więc jeśli przychodzi do nas jakaś wiedza, to dana jest nam po to, byśmy mogli zrobić z niej pożytek. A nie po to, byśmy oszaleli z lęku i rozpaczy - na przykład. Na cóż nam wiedza, która sieje zamęt i prowadzi do destrukcji i zniszczenia? Może jest tak, że niektórzy będą kontynuować świat destrukcji i zamętu, co nie znaczy, że inni nadal w nim pozostaną.

We wszystkim - jeśli ma się taką wiedzę - można znaleźć porządek, celowość, sens i harmonię. Osobiście ten rodzaj wiedzy uważam to za domenę MIŁOŚCI. **)

Możesz moją wiedzę albo jej część uznać za bezużyteczną dla siebie. Choćby przez jej odrzucenie lub uznanie za nieprawdziwą albo z jeszcze jakiegoś innego powodu. Mamy różną wiedzę. Dlaczego? Ponieważ nasze potrzeby są najprawdopodobniej różne. Więc część mojej wiedzy dla Ciebie może okazać się bezużyteczna.

Może istnieje taka "wielowymiarowa" Istota (Praźródło Wszystkiego), która śni również wszystkich bogów i boginie, wszystkie wszechświaty i światy? Nie dostrzegam przesłanek na to, by było to niemożliwe.



24. wrzesień 2006
Śniły mi się różne poziomy dodatkowych wymiarów. Na tych poziomach były zapisane różne informacje, na jednym poziomie jakieś sytuacje i zdarzenia. A na innym poziomie myśli, a na jeszcze innym wzory geometryczne (symbole?), a na jeszcze innym abstrakty-artefakty(?). Przeskakiwałam w tej sieci z jednego zapisu do drugiego z jednej wymiarowości do innej albo te przestrzenie i informacje „przylatywały” do mnie. Widziałam zmienną „skalarność” wymiarów, która polega na tym, że obiekty, zjawiska mogą się przenikać w wyższej wymiarowości, chociaż na każdej danej płaszczyźnie wyglądają bardzo realnie i w zasadzie jak „fizyczne”. Można było postrzegać te światy zmieniając percepcję, ale zachowując świadomość przenikania z jednego poziomu na inny (z jednej wymiarowości do innej).. Informacje mogą znajdować się w różnych wymiarach i łączą się ze sobą w jednym tworząc nowy rodzaj zjawiska - świadomości.


7 luty 2007
Podziemia, coś, co przypominało mi albo kojarzyło się z cmentarzyskiem. Rozwiązywałam jakieś supły karmiczne, ale nie tylko moje. Potem wyszłam.  Zdawałam jakieś "egzaminy" i przechodziłam jak z klasy do klasy… ze świata do świata…

7.grudnia 2009

WIZJE - Skąd pochodzę
Dowiedziałam się, że nie otrzymam odpowiedzi na to pytanie, ponieważ gdybym otrzymała jakąś konkretną odpowiedź na przykład, że pochodzę z Plejad albo z Syriusza czy z innego miejsca w kosmosie, to przywiązałabym się do tego miejsca i do tego przekonania. Odpowiedź zatem brzmiała: pochodzę z różnych miejsc i różnego czasu we wszechświecie.
Potem z kolei przyszła informacja, że czas jest względny i jest to narzędzie, które "przywiązuje" nas do danej "rzeczywistości", do danego świata ograniczając w ten sposób naszą percepcję i świadomość.

Następnie zobaczyłam wyraźnie, że wszystkie istoty z wyższej wymiarowości ("wyższej gęstości") są nami z innych czasoprzestrzeni. Mogą się z nami komunikować, gdy nie przywiązujemy się zbytnio do pojęcia czasu liniowego.

7.grudnia 2009

Powrót do Pradomu...
Kiedy byłam dzieckiem przeżyłam doświadczenie, które było zachwycające, lecz którego sens zaczęłam rozumieć po wielu, wielu latach. Siedziałam sama w domu przy świeczce. I nie wiem jakim cudem wyleciałam ze swojego ciała. Widziałam siebie siedzącą na podłodze, widziałam dach domu, widziałam przestrzeń kosmosu… Leciałam w kosmos i przeleciałam granicę rozdzielenia światła i ciemności…

Znalazłam się w przestrzeni, gdzie nie było ani ciepła, ani zimna, ani światła, ani ciemności, ani dobra ani zła…żadnej dualności. Wszystko stopione w jednym. Byłam TAM najmniejszą z możliwych drobinek. Otaczał mnie olbrzymi wszechświat, nieskończony… A jednak ten cały, nieskończony wszechświat zawierał się jednocześnie we mnie, najmniejszej z możliwych drobinek. Czułam to, wiedziałam to. Byłam w PRA-DOMU.

Jakiś czas temu znów TAM wróciłam. I przypomniałam sobie… Wiem, że istnieją różne światy. Jest ich wiele. Pochodzę z różnych stron wszechświata, ale to już nieistotne. W tym tutaj świecie teraz jestem przede wszystkim. W tym tutaj świecie istnieje „dobro” i „zło”, ale wiem też, że istnieje wiele bogów i bogiń „dobrych” i „złych”, a tak naprawdę wszyscy oni są Artystami Życia. A w każdym z nas są różne cząstki tych różnych bogów i bogiń. Dlatego mamy do czynienia z karmą…

To, że istnieje pewne podobieństwo między różnymi bogami i boginiami to dla mnie oczywiste. Wszyscy jesteśmy „dziećmi bogów”. Być może różnych bogów i dlatego jako ludzkość wciąż ze sobą walczymy. A tam, w Pra-domu nie było ani bogiń, ani bogów, ani jednego boga, ani szatana nie było… Była całkowita jednia, wszędzie, nawet zawierająca się w małej drobince i wokół niej. I całkowita harmonia. Była tam cisza, a w niej wszystkie symfonie świata. I pustka i pełnia. I bez-czas, a w nim wszystkie możliwe czasy… I były wszystkie światy w jednym zharmonizowanym „organizmie”. Nie umiem inaczej tego opisać.

W tej wizji zrozumiałam także, że ów pra-dom jest w sercu każdego z nas. Poczułam to. Moja wcześniejsza tęsknota (ta od dzieciństwa), by tam wrócić zamieniła się na pragnienie działania, by przebudzić w sobie pamięć uczucia, które „stamtąd” czyli z samego środka, z głębi serca pra-domu (wszechświata ?) pochodzi.

A TAM nie było ani boga, ani bogiń, ani bogów, ani szatana ani... Była całkowita jednia, w małej drobince i wokół niej. I całkowita harmonia. Była tam cisza, a w niej wszystkie symfonie świata. I pustka i pełnia. I bezczas, a w nim wszystkie możliwe czasy... Nie umiem inaczej tego opisać.

 Jesteśmy Jednią, ale nie na poziomie świata fizycznego. Na poziomie świata fizycznego wciąż jesteśmy indywidualnymi osobami. Dlatego Ci, którzy uznają się za niemalże "pomazańców bożych" mogą traktować cały zbiór indywidualnych bytów jak "ciemną masę". A jest to możliwe dzięki stosowanym przez owych "pomazańców" manipulacjom naszymi wybujałymi "ja" (EGO) i naszymi pragnieniami, naszą pożądliwością i naszymi oczekiwaniami. Co w tej sytuacji robię? Działam: odkrywam i przypominam sobie dar harmonizowania w sobie przeciwieństw. Gdy coraz więcej sobie przypominam o swoim DOMU, coraz bardziej staję się świadoma tego, kim jestem. Jak to robię? Konsekwentnie. Jestem świadoma, że aby mogło istnieć życie, musi istnieć także śmierć. Żeby mogło istnieć dobro, musi istnieć zło. Bez śmierci nie wiedzielibyśmy, czym jest życie, a bez zła nie wiedzielibyśmy czym jest dobro.

Wyobrażałam sobie świat bez zła, tylko dobry. I dostrzegłam, że to iluzja, taka sama jak "zło". Oczywiście żyjemy w świecie iluzji, do której tak mocno jesteśmy przywiązani, że jest ona dla nas niemal "ostatecznością". Jednak jeśli TAM nie ma zła, to nie ma i dobra, gdy nie ma jednego, to nie ma także i drugiego "przeciwległego bieguna". Nie ma oceny. Jest wyłącznie coś takiego jak wszechogarniająca, bo nawet nie "bezwarunkowa" miłość.

 Z mojej wiedzy wynika, że "zło", które mnie spotyka sama kiedyś wyprodukowałam. I dla mnie to jest uczciwsze postawienie sprawy niż szukanie tego "zła" tylko na zewnątrz. "Strefa cienia" lub "ciemna strona mocy" wcale nie jest gdzieś na zewnątrz, jest we mnie, tylko kiedyś się jej wyparłam i udawałam, że to nie moje. A póki będę tak udawać i żyć iluzją tego wizerunku siebie samej, który sobie stworzyłam (bo tak mi wygodniej), to nigdy "zła" nie zrozumiem i zawsze będzie mnie straszyło.

10.luty 2010

POLE ŚWIADOMOŚCI BUDDY

Przypomniała mi się wizja, jaką miałam kilka lat temu w czasie medytacji. 

Prowadził mnie przewodnik podobny do starego hindusa **) 
(…) poruszaliśmy się w przeźroczystych kulach, które były czymś w rodzaju pojazdu. Pamiętam taki odcinek drogi, że przesuwaliśmy się lecąc tuż nad poziomem morza albo oceanu…

W pewnym momencie razem z przewodnikiem prowadzącym mnie we śnie trafiliśmy do pola wypełnionego energią. Było to pole przestrzeni – jak ocean bez brzegów (nie widziałam, żeby był tam jakiś brzeg) wypełnione energetycznymi „vortexami”, które drgały z różnymi częstotliwościami. Jedne tworzyły niższe, a inne wyższe stożki. Pulsowały one dźwiękami i jakby „szukały” współbrzmienia ze sobą (jak orkiestra, która nastraja instrumenty). A potem powstawały tam kosmiczne symfonie.

Zapytałam przewodnika, co to za miejsce? Odpowiedział mi:
- Przecież doskonale wiesz. Przypomnij sobie.
Przypomniałam sobie. To było Pole Świadomości Buddy... W nim lub z niego właśnie w ten sposób powstawały różne światy.



*) O ŚNIENIU

**) HARMONIA Z CHAOSU