sobota, 21 stycznia 2012

CZAS TRANSFORMACJI i NOWA ŚWIADOMOŚĆ



Chciałam dowiedzieć się czegoś o ciele świetlistym i zajrzałam na przykład tutaj: PROCES WNIEBOWSTĄPIENIA - 12 POZIOMÓW (CZĘŚĆ 2) Czytam tam:
„Ciało świetliste wyniesie ludzkość na wyższy poziom świadomości, ale wprzódy musimy oczyścić własne pola fizyczne, emocjonalne, mentalne i spirytualne. Każdy z nas ma również jeszcze jeden wybór, aby w jednym życiu uwolnić się w tempie ekspresowym z własnej karmy, oczyścić i doprowadzić wszystkie ciała do harmonii. „

No w zasadzie tak, ale dalej  czytam:

„Jest to wybór: podążać drogą Chrystusa, a On w drodze wykupienia stransmutuje naszą karmę (grzechy). (…) Mamy końcówkę 26 000 letniego cyklu i nie mamy już czasu, aby bawić się w tradycyjne oczyszczanie karmy, życie po życiu. O tym, że człowiek nie zdąży na czas już dawno temu wiedzieli Wniebowstąpieni Mistrzowie, dlatego narodził się Jezus Chrystus, aby pomóc ludzkości szybko wzbić się do Boga. Jezus pokazał drogę: krótką, ale bolesną, drogę krzyża. Nie wszyscy jednak zrozumieli ten przekaz i nie wszyscy są gotowi, aby dźwigać swój krzyż uwolnienia.”

Mistrzowie już kilka tysięcy lat temu wiedzieli, że człowiek nie zdąży? Ciekawe… Rozumiem, że tu jest przedstawiona recepta dla tych, co to już być może nie zdążą, bo się poddają. Im proponuje się dźwiganie krzyża. No cóż. Niektórzy właśnie takie „idee” propagują no i w konsekwencji część ludzi jest przerażona, że już nie zdążą oczyścić się z karmy. I może nie widząc innych możliwości, wezmą na plecy te krzyże i będą nadal zasilać ten stary wzorzec… Być może tu chodzi raczej o oddanie w ufności tego krzyża Jezusowi Chrystusowi, a on będzie już wiedział, co z tymi „fantami” dalej zrobić?
A co z tymi, którzy jeszcze zdążą?
Wiem, że wszyscy, którzy zapragną tego, zdążą.
Poza tym oczyszczanie karmy nie polega na żmudnym oczyszczaniu „życia po życiu”, lecz na oczyszczaniu wzorców przekonań, schematów działania oraz archetypów leżących u podstaw struktur relacji międzyludzkich tego ziemskiego świata.

Czym innym jest dźwiganie krzyża i utrzymywanie w ten sposób (kontynuowanie) wzorca i roli ofiary, a czym innym jest rezygnacja z roli ofiary i utajonej walki pomiędzy ofiarą i katem. Swoja drogą coraz bardziej zastanawia mnie fakt, że jeśli Jezus Chrystus umarł na krzyżu, to wcale nie znaczy, że człowiek, ludzkość ma ten wzorzec powtarzać. Przecież, jak twierdzą niektórzy On zrobił to za ludzkość, dla oczyszczenia ludzkości z grzechów (karmy). A jeśli jakieś uparciuchy nadal uważają, że ludzie muszą wciąż dźwigać swoje krzyże, to świadczy po prostu o całkowitym braku zrozumienia nauki płynącej z przykładu Jezusa Chrystusa. Słyszałam o pięknej wizji, którą miała jakaś kobieta. Spotkała Jezusa Chrystusa, który powiedział do niej: Proszę, zdejmijcie mnie już z tego krzyża, to boli, już wystarczy. I ja rozumiem doskonalę tę wizję.

Gdy podejmuję decyzję rezygnacji z tego wzorca działania, przestaję być ofiarą, wychodzę z tej roli. Nie staję się oprawcą (nie wybija mnie na drugi biegun), lecz wychodzę także z roli oprawcy. Toż ci, którzy utrzymują wizerunek Jezusa Chrystusa wiszącego na krzyżu i epatują nim bezustannie, utrzymują wzorzec Jego oprawców. Proste i logiczne. Dopiero, gdy świadomością  obejmuję i uwalniam się z tych wzorców oprawcy i ofiary (transformuję energię), zaczynam działać w miłości.
  
„W każdym ciele świetlistym znajduje się pusta przestrzeń – próżnia, umiejscowiona przed każdą granicą do następnego poziomu ciała świetlistego. Ta strefa nazywa się „śmiercią ego”. Kiedy człowiek wchodzi w tą próżnię, pojawiają się u niego stany depresyjne i poczucie bycia niczym, wielkie niespełnienie, czym wyższa granica świadomości tym bardziej bolesna. „

Nie wiem, kto to pisze i na jakiej podstawie, ale strefa „śmierci ego” nie jest wejściem w próżnię, w której ma się depresję. Może tak wyglądać, ale nie musi. Tu także każdy ma możliwość wyboru. Ego to konglomerat naszych przekonań o tym, kim jesteśmy. Zmiana ego - owej tożsamości indywidualnego bytu nie musi być bolesna, owszem - może wydawać się trudnym procesem, ale nie musimy z tego powodu cierpieć. Umysł nie znika, gdy rozpuszcza się ego, ale tworzy się w nim połączenie - powiedzmy - z Wyższą Jaźnią. Poza tym autentyczne poczucie bycia nikim nie jest tym samym, co poczucie głębokiej niższości i nie musi wcale wiązać się ze stanami depresyjnymi, które tak naprawdę są stanami totalnego użalania się nad sobą – pławieniem się w roli ofiary. Poczucie bycia nikim jako konsekwencji rozpuszczenia ego daje możliwość  połączenia z coraz większą świadomością, z coraz szerszym zakresem Świadomości, z wyższą Jaźnią. Jeśli na najgłębszym poziomie świadomości i z odwagą podejmuję decyzje zmiany starych wzorców, i robię wszystko, co w mojej mocy, by podążać konsekwentnie za podjętą decyzją, to przestaję cierpieć i użalać się nad sobą. Można mieć wtedy uczucie, że tożsamość rozpuszcza się, ale przy czystych intencjach ten stan może być powiązany z odczuwaniem radości i wolności.

Próżnia pomimo, że nie łatwa do życia jest jednak bardzo owocna i jest przystankiem – odpoczynkiem przed dalszą podróżą. Miejsce to jest zasilane specjalną energią, w którym pomimo, że nic nie istnieje oprócz „czarnych myśli” to jednak buduje nowy obraz człowieka i pociąga do głębokich przemyśleń nad własnym życiem i swoimi czynami. Energia, która egzystuje w tym miejscu owija duszę w specjalny kokon, jest specyficzną komorą scalania, która daje odpoczynek i przekształca niższą formę w pięknego motyla.”

W Próżni nie istnieje nic prócz „czarnych myśli"? To chyba jakieś totalne nieporozumienie.
Wiem, że Pustka jest stanem bez jakichkolwiek myśli i koncepcji, jest stanem "zatrzymania" Uniwersalnego Umysłu. Tam nie ma nawet żadnych uczuć. Tylko odczucie całkowitego roztopienia i świadomości - tam tylko... Jestem, istnieję i nic poza tym... Nie ma w niej ani koncepcji, ani sposobów istnienia. Jest samo istnienie. To tak, jakby istnieć... w jednym punkcie, na przykład w samym środku torusa... mimo, że całość wciąż się kręci, a różne części tej całości mogą kręcić się w różnych kierunkach.

A w Próżni istnieje wszystko, co nieprzejawione i nierozpoznane. W Próżni, gdziekolwiek "się nie obejrzysz", spotykasz się z różnymi bytami w formie energetycznej. Wszędzie widzisz projekcje tego, co masz w sobie, więc jeśli masz w sobie lęki, to wtedy odczuwasz i możesz widzieć byty, które te lęki wzmacniają. Natomiast, jeśli nic już nie projektujesz, to widzisz formy, które wciąż się zmieniają i płyną - widzisz Przepływ. I jeśli podążasz z tą samą "prędkością", co fala, wówczas jesteś jak surfer/surferka sunący na fali i stajesz się niejako Przepływem. Jeśli jednak się zatrzymasz (świadomie lub nieświadomie), wpadasz do jakiegoś świata i wylatujesz z Próżni.

Poza tym istnieje jeszcze taka możliwość, że można przeskakiwać swobodnie (nieświadomie zazwyczaj, ale i świadomie się zdarza) z jednego poziomu na inny, nawet w tych 12. poziomach opisanych w cytowanym tu artykule.

„Na przykład: Na 7-dmym poziomie człowiek budzi się spirytualnie, manifestują się pierwsze objawy mistyczne. Również rozpoczyna się niezwykle bolesny okres obfitujący w różne nieprzewidziane zdarzenia. Taka jednostka nadal tkwi w środowisku niskich energii, które posiada Ziemia i większość jej mieszkańców.”

No tak, rozumiem. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że Ziemia ma też wspaniałe, coraz „wyższe” wibracje. „Niskie” wibracje też są „dostępne”, jasne. Nie ma tak, że wszystkie wyższe wibracje pochodzą tylko z Nieba, z Kosmosu. Gdyby nie istniały także na Ziemi, człowiek nie miałby do nich dostępu. Gdyby nie istniały także w człowieku jako potencjalne, też nie mogłyby się przejawiać. Instrument , który ma wydawać z siebie „wyższe dźwięki” musi być w samej swojej konstrukcji dostosowany do możliwości wydawania takiego rodzaju dźwięków .

Widziałam, że gdy jesteśmy odcięci od Źródła, odcięci od połączenia z Całością jesteśmy podobni do marionetek, figurek w grze, które nie mają pojęcia o zasadach tej gry, a często nawet o zasadach sposobu poruszania się w tej grze. Podobnie jak figury szachowe nie wiedzą, że każda figura porusza się inaczej. A ludzkie „pionki” i „figury” mają możliwość dotarcia do wiedzy nie tylko o zasadach gry, w jakiej uczestniczą, ale również do pamięci o tym, że są istotami wielowymiarowymi, które te gry tworzą i tylko częściami siebie w nie „wchodzą”; że nie są figurami, że są czymś więcej…  Wszyscy mają dostęp do tej wiedzy, ale nie wszyscy jesteśmy w stanie przypomnieć sobie o tym i pamiętać, ponieważ mamy umysły zaśmiecone wzorcami, przekonaniami, programami.  Poza tym umysł, a w zasadzie ego, współpracuje z bolesnym ciałem, o którym pisał Ekhart Tolle w "POTĘDZE ŚWIADOMOŚCI". (Tu także można przeczytać o tym: Ciało bolesne, ból i diady. Artykuł Aleksandry "Nimue" Kosakowskiej). W ciele bolesnym zapisane jest wszystko, czego doświadczał człowiek w obecnym życiu, w poprzednich wcieleniach, czego doświadczali jego przodkowie w dziejach ludzkości (karma indywidualna, karma wcieleń duszy, karma ludzkości). Gdy oczyszczamy karmę, energię, którą odzyskujemy, możemy zamienić w dharmę.*) Mamy w ciele te zapisy, które mają ogromny wpływ na nasze uczucia, emocje i działania, a także na myśli, które wybieramy jako „swoje” czy „własne”. Nasze ciała (fizyczne, astralne, mentalne, eteryczne itd.) są częściami Natury Wszechrzeczy, częściami Przyrody. Często nie zdajemy sobie sprawy z możliwości tych wspaniałych pojazdów dzięki którym możliwe jest doświadczanie tego wyjątkowego w swoim rodzaju, ziemskiego świata, który jako istoty wielowymiarowe wspólnie wykreowaliśmy.

Mamy możliwość oczyszczania się z karmy. Zarówno dobra, jak i zła, to nadal tylko karma. Możemy wyciągać z nieświadomości wzorce i schematy działań, które nam nie służą i możemy je uzdrawiać w sobie. Możemy uzdrawiać nasze bolesne ciała i emocje. Możemy także uzdrawiać w sobie te wzorce, które są archetypowymi, leżącymi u podstaw działania systemów walki o energię i moc. Możemy poszerzać naszą samoświadomość i zrozumienie reguł. Możemy je również zmieniać świadomie podobnie jak rzeczywistość, którą współtworzymy, współ-kreujemy. Pogrążeni całkowicie w ziemskiej, matrixowej rzeczywistości jesteśmy „tylko” ludźmi nie dostrzegającymi innych światów, innych wymiarów w których istniejemy. Nie mamy pojęcia o naszej naturze i nie wiemy kim jesteśmy, nie znamy samych siebie.



Można nie rozumieć znaczenia słowa dharma, którego zrozumienie podobno wymaga oświecenia, ale z tego, co wiem znaczy ono tyle, co talenty, dary wolnej duszy wcielonej (MAJA - Iluzja, złudzenie czy inna rzeczywistość?). Oczyszczanie karmy jest związane z rozpoznaniem, zrozumieniem, zaakceptowaniem i obdarzeniem miłością tego świata, którego właśnie doświadczamy, abyśmy mogli rozpoznać cel wędrówki duszy na dany czas. Dharma ma związek z widzeniem rzeczy i sytuacji takimi, jakie są w rzeczy samej, a nie takimi, jakimi nam się wydają na podstawie wzorców i schematów działania przynależących do tego świata oraz pragnień i projekcji ludzkich istot uwikłanych w karmę. Dharma umożliwia nam  zrozumienie i akceptację zasad funkcjonowania tego świata i pozwala nam w nim istnieć świadomie, współtworzyć go i zasilać te jego części, które są zgodne z planem pochodzącym z poziomu świadomości wolnych dusz.

”W buddyzmie Dharma ma podobne do pierwotnego, braministycznego znaczenie. Jest to więc zespół podstawowych praw przyczyny i skutku istniejący obiektywnie, niezależnie od ludzkiej woli, który można sobie w całej pełni uświadomić dopiero w wyniku oświecenia, ale który jest w uproszczonej wersji dostępny każdemu człowiekowi w formie nauki Buddy, która jest niczym innym, jak tylko klarownym wyłożeniem Dharmy.” [tamże]

Otóż wolna wola, gdy oczyszczamy się z karmy, łączy się coraz bardziej z wolą Całości, Jedni, tego, kim jesteśmy na poziomie wolnych dusz.

Pisałam wcześniej o dwóch podstawowych nurtach/ drogach rozwoju: zbiorowym i indywidualnym…. (BRACTWA i udoskonalanie starych systemów). W każdym razie rozumiem, że ten nurt zbiorowy służy utrzymywaniu struktur tego świata - matrixa - ziemskiej rzeczywistości i związany jest z cyklem czasoprzestrzennym "po okręgu", którego symbolizuje wąż zjadający swój własny ogon. (CYKLE CZASOPRZESTRZENNE oraz JAJA WĘŻA, KROKODYLA I PAJĄKA - odkrywanie znaczeń symboli). Ten cykl w pewnym sensie zatrzymuje możliwość ewolucji całości ludzkości, zwłaszcza duchowej. W tym cyklu co najwyżej upadają cywilizacje i powstają następne jako „udoskonalane” wersje tych starych. I w tym cyklu "spadamy" w coraz "gęstszą" materię. To cykl, który można określić jako inwolucyjny (zstępowania). Ale ten cykl ma również tę zaletę (jest częścią całego stworzenia), że jako istoty wielowymiarowe w nim eksperymentujemy i po skonstruowaniu takiego świata, próbujemy w tę coraz "gęstszą" materię wprowadzać wibracje coraz "wyższej" świadomości. Istniejemy też jednocześnie w innych cyklach, ale o tym często nie pamiętamy... To, ile rozumiemy i dostrzegamy (uświadamiamy sobie), zależy w jakiejś mierze od tego, na ile uwalniamy się od tej ziemskiej - matrixowej części rzeczywistości – wzorców myślowych (idei, przekonań, programów), schematów działania i archetypów (masek). Dlatego świadomość jednoczesnego istnienia w różnych cyklach nazywam (dla siebie) świadomością istnienia jako wielowymiarowe istoty (Kim jestem? Maleńką cząstką Całości.), które mogą łączyć się z różnymi częściami Świadomości Całości, Jedni.