sobota, 21 stycznia 2012

CZAS TRANSFORMACJI i NOWA ŚWIADOMOŚĆ



Chciałam dowiedzieć się czegoś o ciele świetlistym i zajrzałam na przykład tutaj: PROCES WNIEBOWSTĄPIENIA - 12 POZIOMÓW (CZĘŚĆ 2) Czytam tam:
„Ciało świetliste wyniesie ludzkość na wyższy poziom świadomości, ale wprzódy musimy oczyścić własne pola fizyczne, emocjonalne, mentalne i spirytualne. Każdy z nas ma również jeszcze jeden wybór, aby w jednym życiu uwolnić się w tempie ekspresowym z własnej karmy, oczyścić i doprowadzić wszystkie ciała do harmonii. „

No w zasadzie tak, ale dalej  czytam:

„Jest to wybór: podążać drogą Chrystusa, a On w drodze wykupienia stransmutuje naszą karmę (grzechy). (…) Mamy końcówkę 26 000 letniego cyklu i nie mamy już czasu, aby bawić się w tradycyjne oczyszczanie karmy, życie po życiu. O tym, że człowiek nie zdąży na czas już dawno temu wiedzieli Wniebowstąpieni Mistrzowie, dlatego narodził się Jezus Chrystus, aby pomóc ludzkości szybko wzbić się do Boga. Jezus pokazał drogę: krótką, ale bolesną, drogę krzyża. Nie wszyscy jednak zrozumieli ten przekaz i nie wszyscy są gotowi, aby dźwigać swój krzyż uwolnienia.”

Mistrzowie już kilka tysięcy lat temu wiedzieli, że człowiek nie zdąży? Ciekawe… Rozumiem, że tu jest przedstawiona recepta dla tych, co to już być może nie zdążą, bo się poddają. Im proponuje się dźwiganie krzyża. No cóż. Niektórzy właśnie takie „idee” propagują no i w konsekwencji część ludzi jest przerażona, że już nie zdążą oczyścić się z karmy. I może nie widząc innych możliwości, wezmą na plecy te krzyże i będą nadal zasilać ten stary wzorzec… Być może tu chodzi raczej o oddanie w ufności tego krzyża Jezusowi Chrystusowi, a on będzie już wiedział, co z tymi „fantami” dalej zrobić?
A co z tymi, którzy jeszcze zdążą?
Wiem, że wszyscy, którzy zapragną tego, zdążą.
Poza tym oczyszczanie karmy nie polega na żmudnym oczyszczaniu „życia po życiu”, lecz na oczyszczaniu wzorców przekonań, schematów działania oraz archetypów leżących u podstaw struktur relacji międzyludzkich tego ziemskiego świata.

Czym innym jest dźwiganie krzyża i utrzymywanie w ten sposób (kontynuowanie) wzorca i roli ofiary, a czym innym jest rezygnacja z roli ofiary i utajonej walki pomiędzy ofiarą i katem. Swoja drogą coraz bardziej zastanawia mnie fakt, że jeśli Jezus Chrystus umarł na krzyżu, to wcale nie znaczy, że człowiek, ludzkość ma ten wzorzec powtarzać. Przecież, jak twierdzą niektórzy On zrobił to za ludzkość, dla oczyszczenia ludzkości z grzechów (karmy). A jeśli jakieś uparciuchy nadal uważają, że ludzie muszą wciąż dźwigać swoje krzyże, to świadczy po prostu o całkowitym braku zrozumienia nauki płynącej z przykładu Jezusa Chrystusa. Słyszałam o pięknej wizji, którą miała jakaś kobieta. Spotkała Jezusa Chrystusa, który powiedział do niej: Proszę, zdejmijcie mnie już z tego krzyża, to boli, już wystarczy. I ja rozumiem doskonalę tę wizję.

Gdy podejmuję decyzję rezygnacji z tego wzorca działania, przestaję być ofiarą, wychodzę z tej roli. Nie staję się oprawcą (nie wybija mnie na drugi biegun), lecz wychodzę także z roli oprawcy. Toż ci, którzy utrzymują wizerunek Jezusa Chrystusa wiszącego na krzyżu i epatują nim bezustannie, utrzymują wzorzec Jego oprawców. Proste i logiczne. Dopiero, gdy świadomością  obejmuję i uwalniam się z tych wzorców oprawcy i ofiary (transformuję energię), zaczynam działać w miłości.
  
„W każdym ciele świetlistym znajduje się pusta przestrzeń – próżnia, umiejscowiona przed każdą granicą do następnego poziomu ciała świetlistego. Ta strefa nazywa się „śmiercią ego”. Kiedy człowiek wchodzi w tą próżnię, pojawiają się u niego stany depresyjne i poczucie bycia niczym, wielkie niespełnienie, czym wyższa granica świadomości tym bardziej bolesna. „

Nie wiem, kto to pisze i na jakiej podstawie, ale strefa „śmierci ego” nie jest wejściem w próżnię, w której ma się depresję. Może tak wyglądać, ale nie musi. Tu także każdy ma możliwość wyboru. Ego to konglomerat naszych przekonań o tym, kim jesteśmy. Zmiana ego - owej tożsamości indywidualnego bytu nie musi być bolesna, owszem - może wydawać się trudnym procesem, ale nie musimy z tego powodu cierpieć. Umysł nie znika, gdy rozpuszcza się ego, ale tworzy się w nim połączenie - powiedzmy - z Wyższą Jaźnią. Poza tym autentyczne poczucie bycia nikim nie jest tym samym, co poczucie głębokiej niższości i nie musi wcale wiązać się ze stanami depresyjnymi, które tak naprawdę są stanami totalnego użalania się nad sobą – pławieniem się w roli ofiary. Poczucie bycia nikim jako konsekwencji rozpuszczenia ego daje możliwość  połączenia z coraz większą świadomością, z coraz szerszym zakresem Świadomości, z wyższą Jaźnią. Jeśli na najgłębszym poziomie świadomości i z odwagą podejmuję decyzje zmiany starych wzorców, i robię wszystko, co w mojej mocy, by podążać konsekwentnie za podjętą decyzją, to przestaję cierpieć i użalać się nad sobą. Można mieć wtedy uczucie, że tożsamość rozpuszcza się, ale przy czystych intencjach ten stan może być powiązany z odczuwaniem radości i wolności.

Próżnia pomimo, że nie łatwa do życia jest jednak bardzo owocna i jest przystankiem – odpoczynkiem przed dalszą podróżą. Miejsce to jest zasilane specjalną energią, w którym pomimo, że nic nie istnieje oprócz „czarnych myśli” to jednak buduje nowy obraz człowieka i pociąga do głębokich przemyśleń nad własnym życiem i swoimi czynami. Energia, która egzystuje w tym miejscu owija duszę w specjalny kokon, jest specyficzną komorą scalania, która daje odpoczynek i przekształca niższą formę w pięknego motyla.”

W Próżni nie istnieje nic prócz „czarnych myśli"? To chyba jakieś totalne nieporozumienie.
Wiem, że Pustka jest stanem bez jakichkolwiek myśli i koncepcji, jest stanem "zatrzymania" Uniwersalnego Umysłu. Tam nie ma nawet żadnych uczuć. Tylko odczucie całkowitego roztopienia i świadomości - tam tylko... Jestem, istnieję i nic poza tym... Nie ma w niej ani koncepcji, ani sposobów istnienia. Jest samo istnienie. To tak, jakby istnieć... w jednym punkcie, na przykład w samym środku torusa... mimo, że całość wciąż się kręci, a różne części tej całości mogą kręcić się w różnych kierunkach.

A w Próżni istnieje wszystko, co nieprzejawione i nierozpoznane. W Próżni, gdziekolwiek "się nie obejrzysz", spotykasz się z różnymi bytami w formie energetycznej. Wszędzie widzisz projekcje tego, co masz w sobie, więc jeśli masz w sobie lęki, to wtedy odczuwasz i możesz widzieć byty, które te lęki wzmacniają. Natomiast, jeśli nic już nie projektujesz, to widzisz formy, które wciąż się zmieniają i płyną - widzisz Przepływ. I jeśli podążasz z tą samą "prędkością", co fala, wówczas jesteś jak surfer/surferka sunący na fali i stajesz się niejako Przepływem. Jeśli jednak się zatrzymasz (świadomie lub nieświadomie), wpadasz do jakiegoś świata i wylatujesz z Próżni.

Poza tym istnieje jeszcze taka możliwość, że można przeskakiwać swobodnie (nieświadomie zazwyczaj, ale i świadomie się zdarza) z jednego poziomu na inny, nawet w tych 12. poziomach opisanych w cytowanym tu artykule.

„Na przykład: Na 7-dmym poziomie człowiek budzi się spirytualnie, manifestują się pierwsze objawy mistyczne. Również rozpoczyna się niezwykle bolesny okres obfitujący w różne nieprzewidziane zdarzenia. Taka jednostka nadal tkwi w środowisku niskich energii, które posiada Ziemia i większość jej mieszkańców.”

No tak, rozumiem. Z mojego doświadczenia wynika jednak, że Ziemia ma też wspaniałe, coraz „wyższe” wibracje. „Niskie” wibracje też są „dostępne”, jasne. Nie ma tak, że wszystkie wyższe wibracje pochodzą tylko z Nieba, z Kosmosu. Gdyby nie istniały także na Ziemi, człowiek nie miałby do nich dostępu. Gdyby nie istniały także w człowieku jako potencjalne, też nie mogłyby się przejawiać. Instrument , który ma wydawać z siebie „wyższe dźwięki” musi być w samej swojej konstrukcji dostosowany do możliwości wydawania takiego rodzaju dźwięków .

Widziałam, że gdy jesteśmy odcięci od Źródła, odcięci od połączenia z Całością jesteśmy podobni do marionetek, figurek w grze, które nie mają pojęcia o zasadach tej gry, a często nawet o zasadach sposobu poruszania się w tej grze. Podobnie jak figury szachowe nie wiedzą, że każda figura porusza się inaczej. A ludzkie „pionki” i „figury” mają możliwość dotarcia do wiedzy nie tylko o zasadach gry, w jakiej uczestniczą, ale również do pamięci o tym, że są istotami wielowymiarowymi, które te gry tworzą i tylko częściami siebie w nie „wchodzą”; że nie są figurami, że są czymś więcej…  Wszyscy mają dostęp do tej wiedzy, ale nie wszyscy jesteśmy w stanie przypomnieć sobie o tym i pamiętać, ponieważ mamy umysły zaśmiecone wzorcami, przekonaniami, programami.  Poza tym umysł, a w zasadzie ego, współpracuje z bolesnym ciałem, o którym pisał Ekhart Tolle w "POTĘDZE ŚWIADOMOŚCI". (Tu także można przeczytać o tym: Ciało bolesne, ból i diady. Artykuł Aleksandry "Nimue" Kosakowskiej). W ciele bolesnym zapisane jest wszystko, czego doświadczał człowiek w obecnym życiu, w poprzednich wcieleniach, czego doświadczali jego przodkowie w dziejach ludzkości (karma indywidualna, karma wcieleń duszy, karma ludzkości). Gdy oczyszczamy karmę, energię, którą odzyskujemy, możemy zamienić w dharmę.*) Mamy w ciele te zapisy, które mają ogromny wpływ na nasze uczucia, emocje i działania, a także na myśli, które wybieramy jako „swoje” czy „własne”. Nasze ciała (fizyczne, astralne, mentalne, eteryczne itd.) są częściami Natury Wszechrzeczy, częściami Przyrody. Często nie zdajemy sobie sprawy z możliwości tych wspaniałych pojazdów dzięki którym możliwe jest doświadczanie tego wyjątkowego w swoim rodzaju, ziemskiego świata, który jako istoty wielowymiarowe wspólnie wykreowaliśmy.

Mamy możliwość oczyszczania się z karmy. Zarówno dobra, jak i zła, to nadal tylko karma. Możemy wyciągać z nieświadomości wzorce i schematy działań, które nam nie służą i możemy je uzdrawiać w sobie. Możemy uzdrawiać nasze bolesne ciała i emocje. Możemy także uzdrawiać w sobie te wzorce, które są archetypowymi, leżącymi u podstaw działania systemów walki o energię i moc. Możemy poszerzać naszą samoświadomość i zrozumienie reguł. Możemy je również zmieniać świadomie podobnie jak rzeczywistość, którą współtworzymy, współ-kreujemy. Pogrążeni całkowicie w ziemskiej, matrixowej rzeczywistości jesteśmy „tylko” ludźmi nie dostrzegającymi innych światów, innych wymiarów w których istniejemy. Nie mamy pojęcia o naszej naturze i nie wiemy kim jesteśmy, nie znamy samych siebie.



Można nie rozumieć znaczenia słowa dharma, którego zrozumienie podobno wymaga oświecenia, ale z tego, co wiem znaczy ono tyle, co talenty, dary wolnej duszy wcielonej (MAJA - Iluzja, złudzenie czy inna rzeczywistość?). Oczyszczanie karmy jest związane z rozpoznaniem, zrozumieniem, zaakceptowaniem i obdarzeniem miłością tego świata, którego właśnie doświadczamy, abyśmy mogli rozpoznać cel wędrówki duszy na dany czas. Dharma ma związek z widzeniem rzeczy i sytuacji takimi, jakie są w rzeczy samej, a nie takimi, jakimi nam się wydają na podstawie wzorców i schematów działania przynależących do tego świata oraz pragnień i projekcji ludzkich istot uwikłanych w karmę. Dharma umożliwia nam  zrozumienie i akceptację zasad funkcjonowania tego świata i pozwala nam w nim istnieć świadomie, współtworzyć go i zasilać te jego części, które są zgodne z planem pochodzącym z poziomu świadomości wolnych dusz.

”W buddyzmie Dharma ma podobne do pierwotnego, braministycznego znaczenie. Jest to więc zespół podstawowych praw przyczyny i skutku istniejący obiektywnie, niezależnie od ludzkiej woli, który można sobie w całej pełni uświadomić dopiero w wyniku oświecenia, ale który jest w uproszczonej wersji dostępny każdemu człowiekowi w formie nauki Buddy, która jest niczym innym, jak tylko klarownym wyłożeniem Dharmy.” [tamże]

Otóż wolna wola, gdy oczyszczamy się z karmy, łączy się coraz bardziej z wolą Całości, Jedni, tego, kim jesteśmy na poziomie wolnych dusz.

Pisałam wcześniej o dwóch podstawowych nurtach/ drogach rozwoju: zbiorowym i indywidualnym…. (BRACTWA i udoskonalanie starych systemów). W każdym razie rozumiem, że ten nurt zbiorowy służy utrzymywaniu struktur tego świata - matrixa - ziemskiej rzeczywistości i związany jest z cyklem czasoprzestrzennym "po okręgu", którego symbolizuje wąż zjadający swój własny ogon. (CYKLE CZASOPRZESTRZENNE oraz JAJA WĘŻA, KROKODYLA I PAJĄKA - odkrywanie znaczeń symboli). Ten cykl w pewnym sensie zatrzymuje możliwość ewolucji całości ludzkości, zwłaszcza duchowej. W tym cyklu co najwyżej upadają cywilizacje i powstają następne jako „udoskonalane” wersje tych starych. I w tym cyklu "spadamy" w coraz "gęstszą" materię. To cykl, który można określić jako inwolucyjny (zstępowania). Ale ten cykl ma również tę zaletę (jest częścią całego stworzenia), że jako istoty wielowymiarowe w nim eksperymentujemy i po skonstruowaniu takiego świata, próbujemy w tę coraz "gęstszą" materię wprowadzać wibracje coraz "wyższej" świadomości. Istniejemy też jednocześnie w innych cyklach, ale o tym często nie pamiętamy... To, ile rozumiemy i dostrzegamy (uświadamiamy sobie), zależy w jakiejś mierze od tego, na ile uwalniamy się od tej ziemskiej - matrixowej części rzeczywistości – wzorców myślowych (idei, przekonań, programów), schematów działania i archetypów (masek). Dlatego świadomość jednoczesnego istnienia w różnych cyklach nazywam (dla siebie) świadomością istnienia jako wielowymiarowe istoty (Kim jestem? Maleńką cząstką Całości.), które mogą łączyć się z różnymi częściami Świadomości Całości, Jedni. 



poniedziałek, 9 stycznia 2012

SPOSOBY ISTNIENIA I DZIAŁANIA

Podstawowe etapy rozwoju człowieka, ludzkości i świadomości:

  1. Poznanie (wszechmoc odkrywcy). Z nieustającym zachwytem poznajemy wszystko, co nas otacza, uczymy się reagować na to, co na zewnątrz. Wszelkim naszym działaniom towarzyszy ów zachwyt nieustannego odkrywcy: poznajemy i doświadczamy, co tylko jest nam dostępne i możliwe do spenetrowania. Poznajemy świat, który został stworzony przed naszym pojawieniem się w tym świecie. Inni próbują narzucać nam pewne ograniczenia, ale my sami najchętniej byśmy je odrzucali, ponieważ nie rozumiemy tego ograniczania możliwości naszego poznania. Bez względu na to, co robimy, z łatwością domagamy się i uzyskujemy uwagę innych skupioną na sobie. (Biologicznie odpowiada temu etapowi okres niemowlęctwa i około dwóch pierwszych lat).

  1. Współzależność (uzależnienie). Nic nie robimy bez konsultacji z innymi: członkami rodziny, społeczności, narodu, nauczycielami, tak zwanymi autorytetami, którzy nas nauczają. Wiążemy się w związki rodzinne, społeczne, działamy według przekonań pochodzących z danej religii – organizacji duchowej, organizacji społecznych  i  politycznych, podpieramy się autorytetami „wszelkiej maści”. Według Tolteków jesteśmy wówczas pogrążeni w Śnie Planety, w zapomnieniu. Jesteśmy Śnieni (marzeni, projektowani) przez innych. (Biologicznie odpowiada temu etapowi okres dziecięcy). Dotychczas spora część ludzkości zatrzymywała się na tym etapie rozwoju.

  1. Integralność (bunt). Jesteśmy istotami wielowymiarowymi - wielopoziomowymi, które na jednym z poziomów są połączone z innymi, na innym poziomie są połączone z Całością (jako Jednia), a na jeszcze innym poziomie jesteśmy istotami indywidualnymi.   Bunt jest próbą odcięcia się od wszystkich emocjonalnych więzi w celu określenia siebie jako indywidualności.  Bunt nieudany zatrzymuje ludzi na tym etapie rozwoju w całkowitym uzależnieniu od innych, a bunt udany wpycha nas w głęboką samotność z powodu niezrozumienia, braku akceptacji i odrzucenia. Taki człowiek broni racji i przekonań, które uznał za swoje i staje się „panem” czy „władcą” (nieświadomym strażnikiem) lub poddaje się racjom i przekonaniom innych, które uznaje za swoje i staje się „niewolnikiem” czy „poddanym” (nieświadomym więźniem). Reakcją przed uzależnieniem od innych bywa lęk, który może przerodzić się w atak. Pozostajemy w stanach lękowych jako ofiary albo stajemy się oprawcami zamieniając nasze lęki w walkę. Z powodu nieustającej walki jako nieudani buntownicy przyjmujemy rolę ofiary (nieświadomie stając się katem dla innych) albo rolę oprawcy (z niezgody na bycie ofiarą). (Biologicznie odpowiada temu etapowi okres dojrzewania nastolatków). Na tym etapie rozwoju także spora część ludzkości dotychczas pozostawała.

  1. Rozpoznanie  (przypomnienie). Aby mogło ono nastąpić potrzebujemy uczciwie i otwarcie poznawać siebie, by wyciągnąć na poziom świadomości to wszystko, co wcześniej ulokowaliśmy w nieświadomości – tak zwanej „strefie cienia”. Ten etap wymaga sporej odwagi stanięcia naprzeciw lękom i wyzwaniom, przed którymi stawia nas życie. Jesteśmy tymi, którzy odkrywają samych siebie i swoje własne, ukryte wcześniej przed sobą „pasożyty, potwory i demony”. Potrzebujemy je uwolnić, przyjąć, zaakceptować, obdarzyć miłością i zrozumieniem. Dowiadujemy się wówczas dlaczego, w jakim celu doświadczamy właśnie tego, czego doświadczamy. Ten proces możemy nazwać „oczyszczaniem karmy” związanym z przejmowaniem odpowiedzialności za siebie samych. (Biologicznie temu etapowi odpowiada okres stawania się dorosłą, dojrzałą istotą ludzką).

  1. Zrozumienie (przebudzenie, oświecenie). Gdy dokonamy rozpoznania, gdy oczyścimy swoją osobistą karmę, gdy dokonamy odprogramowania swojego umysłu i uwolnienia się od starych poglądów i przekonań, wówczas przychodzi do nas wiedza, która staje się mądrością. Przejmujemy całkowitą odpowiedzialność za siebie, decydujemy, jakie sposoby działania, struktury i relacje chcemy zasilać, co chcemy współtworzyć.. Stajemy się płynni, otwarci, rozumiejący… Gdy już wiemy, co i jak mamy robić, następuje Przebudzenie Świadomości.  Zaczynamy Śnić (marzyć i realizować) Świadomie. Gdy znajdujemy innych, którzy docierają do tego etapu, zaczynamy Śnić wspólnie Sen współtworząc i Świadomie współ-kreując razem z nimi. Na tym etapie, istota ludzka świadomie zaczyna korzystać ze wszystkich wcześniejszych etapów (sposobów istnienia), które akceptuje, integruje i harmonizuje w sobie z pełnym zrozumieniem. Ma w sobie radość odkrywcy (1), jest otwarta na współdziałanie (2), potrafi utrzymywać swoją integralność i spójność (3), pamięta swoje doświadczenia i rozumie doświadczenia innych (4),  akceptuje wszystko i wszystkich z powodu zrozumienia i empatii, zna reguły, zasady, prawo przyczyny i skutku, prawo wyboru i wolnej woli. Stajemy się świadomymi, wolnymi istotami. A im większa wolność, tym coraz bardziej nasza wolna wola stapia się i integruje z wolą Całości, Jedni, Wszystkiego Co Jest - ja to lubię nazywać także Wszechświatem albo TAO, które jest "ciągle się zmieniającą zasadą leżącą u podstawy wszechświata”. (Biologicznie temu etapowi odpowiada okres stawania się samoświadomą istotą ludzką – zwaną przez Rdzennych Obu Ameryk: Starszyzną Świata ).


Ten piąty etap związany jest ze świadomym działaniem z miłością (w miłości). Działanie miłości (wyrażanie miłości)  polega na działaniu w różnych cyklach czasoprzestrzennych. Nie ma rozwoju bez istnienia w cyklach. Ale jest ich kilka. Pisałam o tym w notce p.t. CYKLE CZASOPRZESTRZENNE. Tym, co umożliwia istotom ludzkim przejście dalej, jest zrozumienie, że nie możemy dać innym tego, czego nie możemy znaleźć w sobie, a więc i dać sobie samym. Gdy nie możemy czegoś dać sobie, to znaczy, że nie możemy także tym czymś dzielić się z innymi. Możemy dzielić się z innymi tylko tym, co JEST W NAS, tylko tym, kim i jacy jesteśmy. Jeśli w nas jest cierpienie, dzielimy się cierpieniem i zasilamy ten Sen Planety, w którym jest cierpienie, jeśli jest to nienawiść, dzielimy się nienawiścią i wciąż zasilamy Sen, w którym istnieje nienawiść, bez względu na to, czy czynimy to nieświadomie czy świadomie. Jeśli jest to tolerancja, dzielimy się tolerancją, jeśli jest to miłość, dzielimy się miłością. Lecz jeśli jest to tylko nasza projekcja na temat miłości, dzielimy się z innymi własną projekcją na temat miłości.

Dlatego pierwszym, podstawowym zadaniem stania się dojrzałą samoświadomą istotą ludzką, jest rozpoznanie siebie, oczyszczenie karmy i przypomnienie swojego własnego przeznaczenia, które zna nasza dusza. Dopiero poprzez połączenie z tą częścią siebie, którą zwiemy wolną duszą (odpowiednik podstawowej cząstki świadomości Jedni, Całości), możemy połączyć się ze Źródłem, z Całością i przypomnieć sobie po co TU i TERAZ jesteśmy oraz to, jaka jest nasza dalsza droga. Niektórzy nazywają to rozpoznaniem przeznaczenia, inni Przebudzeniem, a jeszcze inni Oświeceniem. Chodzi o to, że jesteśmy gotowi wówczas dzielić się z innymi i współtworzyć w szacunku do siebie i innych, w miłości do siebie i innych, w pełnej akceptacji oraz zrozumieniu dla siebie i innych. Stajemy się wszyscy dla siebie nawzajem, w tym samym czasie i w tej samej przestrzeni, nauczycielami i uczniami czyli współtwórcami, współ-kreatorami tej części Rzeczywistości, w której wybraliśmy (na poziomie świadomości wolnych dusz) istnieć i działać.


Tylko najodważniejsi "surferzy” pływający na „fali istnienia" mogą zaakceptować nieskończoność.




sobota, 7 stycznia 2012

DOŚWIADCZENIE BOSKOŚCI POPRZEZ PŁEĆ?


Proces doświadczania Świadomości Całości poprzez indywidualne istoty polega na tym, że ze Źródła wyłaniają się indywidualne istoty w różnych formach, które zaczynają siebie widzieć jako oddzielne. Doświadczają one iluzji oddzielenia i wracają z powrotem do miejsca początku, do Źródła. Wynikiem tej podróży jest doświadczenie, które jest rozpoznaniem, czym iluzja oddzielenia jest. I jak smakuje... Takie doświadczenie nie zatrzymuje już w świecie iluzji istoty, która przeszła tę szkołę. Ale taka istota może świadomie ponownie wejść do tego świata lub na nowo doświadczać go w różnych formach.


W innym miejscu:
znalazłam „PRZEKAZ ARCHANIOLA MATATRONA: LUTY 2009
 (Poprzez JAMES’A TYBERON’A)”, a tam czytam: 


Czy tę dualność wybraliśmy sami czy ktoś nam ją narzucił?
Czy rzeczywiście ktoś jest w stanie nam narzucić coś takiego?
Z jednej strony tak, z drugiej nie, a to czy "tak" czy "nie" zależy od perspektywy, jaką przyjmiemy obserwując różne zdarzenia w czasoprzestrzeniach i siebie samych jako" istoty wielowymiarowe". 

Jest prawo kosmiczne, które mówi o tym, że doświadczam tylko tego, na co się godzę na poziomie duszy. Więc z poziomu świadomości ludzkiej mogę czuć się „wykorzystywana” i „zmuszana”, ale z poziomu świadomości duszy mogę zrozumieć, że podział na „męskie” i „żeńskie” miał być aktem, ktory pozwolił duszom na doświadczanie dualności.

I tak się zastanawiam… Czy to „złe”, że np. istoty androginiczne oddzieliły się od siebie lub też zostały rozdzielone. Przecież dzięki temu zaistniała możliwość doświadczania rodziny, flirtu, rywalizacji, uwodzenia  (i wszelkich z tym związanych gier i zabaw) oraz idącego za tym bólu, iluzji tworzenia i cierpienia, rozkoszy seksualnej, macierzyństwa, ojcostwa itp. itd.

Mam takie odczucie, że sami tworzymy na jakimś wyższym („wielowymiarowym”) poziomie  kolejne projekty i wcielamy się, by doświadczać tego, co "zaplanowaliśmy" (wchodząc w kolejne cykle - światy)… 

Kiedyś doświadczyłam, w młodości dziwnej przygody. Namalowałam obraz, powiesiłam go na ścianie. Na obrazie był staw z płaczącymi wierzbami, a na dole obrazu znajdował się zanikający wąski paseczek ziemi. I kiedyś jako młoda kobieta raz w życiu zapaliłam marihuanę. I po wypaleniu marihuany miałam wizję – weszłam do tego obrazu. Tak, weszłam do obrazu, który namalowałam. To było coś jak OOBE (wyjście poza własne ciało). Było to jak sen, ale to nie był sen, nie do końca. Byłam w świecie, który namalowałam! Stałam na tym wąziutkim brzegu stawu (na obrazie u dołu). Był on tak wąski, że utrzymanie równowagi było dla mnie bardzo trudne. Więc stałam na tym pasku i próbowałam utrzymać równowagę, by nie wpaść do stawu. Doświadczyłam niemalże fizycznie -poprzez moje uczucia – świata, który sama stworzyłam. Było to bardzo trudne i traumatyczne doświadczenie.
Myślicie, że zmusiły mnie do tego jakieś „jaszczury”?

A teraz widzę tamtą moją wizję z młodości jako symboliczną: to utrzymywanie równowagi – to jedno. Dlaczego bałam się wpaść do stawu? Może przeszłabym „na drugą stronę”? No nie mogłam. Wtedy nie byłam jeszcze na coś takiego gotowa – to drugie. Potem „wpadłam do stawu”, a właściwie zaczęłam wydobywać z nieświadomości wiedzę o sobie, zaczęłam poszerzać swoją świadomość….. Teraz wiem, jak ważne i trudne jest utrzymanie wewnętrznej harmonii oraz utrzymywanie harmonijnych relacji z innymi. Ale wiem, że to możliwe. Odpowiedzialność to świadoma reakcja na sytuacje. (Don Juan Matus)

Dodane 23 czerwca 2012
W trakcie aktu seksualnego kobieta przekazuje energię mężczyźnie. I zasila w zasadzie to, co reprezentuje sobą ten mężczyzna; to, kim jest ten mężczyzna. W rezultacie energia, którą kobieta w trakcie aktu seksualnego przekazuje mężczyźnie, wraca do niej [przejawiając się] poprzez tego danego mężczyznę i jego przekonania manifestowane w jego działaniach. O tym kobiety prawie zupełnie zapomniały. Z tego powodu w tym świecie kładziony jest tak ogromny nacisk na seksualność poza prokreacyjną. Kobieta, która nie uprawia seksu jest uznana za niemal całkowicie nieużyteczną dla systemu patriarchalnego.

Czym jest seksualność w tym świecie Matrixa poza aktem prokreacji?

W trakcie aktu seksualnego kobieta przekazuje energię mężczyźnie. Kobieta ma bezpośrednie połączenie z Ziemią i energią kosmiczną poprzez macicę. I zasila w zasadzie to, co reprezentuje sobą ten mężczyzna; to, kim jest ten mężczyzna (wzorce, idee, przekonania, według których on działa). W rezultacie energia, którą kobieta w trakcie aktu seksualnego przekazuje mężczyźnie, wraca do niej [przejawiając się] poprzez tego danego mężczyznę i jego przekonania manifestowane w jego działaniach. O tym kobiety prawie zupełnie zapomniały. Z tego powodu w tym świecie kładziony jest tak ogromny nacisk na seksualność poza prokreacyjną. Kobieta, która nie uprawia seksu jest uznana za niemal całkowicie nieużyteczną dla systemu patriarchalnego. 

Obejrzałam sobie zalinkowany u Nnki filmik z "wykładem" Tadeusza Owsianko http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=LlD51_fGX8M#! i takie ciekawostki znalazłam:

"Każdy, kto tworzy istość, rzeczywistość niezgodną z wzorcem Matrixa, to zasila swoją  rzeczywistość", [a nie Matrix]. (...) "Istnienie całego wszechświata Ojciec bierze na swój rachunek". (...) "Wielki Ojciec zaś zasila istoty ludzkie, gdy zdarzenia są wzorcowe, zgodne z jego zamysłem. Ale nie zasila, gdy nie są zgodne z wzorcemTe inne zasilają ci, co tworzą istość, rzeczywistość niezgodną z wzorcem Ojca. (...) Kiedy ci, co przeszli na tworzenie niewzorcowe, to Ojciec, który gra ze wszystkimi  w grę - życie, uruchomił i zastosował nowy wariant: zamiast energii macierzyńskich uruchomił energie monadyczne. To znaczy, że według klucza Ankh, wszystkie świadomości są w siebie nawzajem wpojone w strefie wolnej woli [czyli jest to tak zwana umownie wolna wola, która musi być zgodna z wzorcami gry Ojca - przyp. JESTEM]  i każda [indywidualna świadomość - przyp. JESTEM] występuje ze swoją energią neutralną monady.  Mniejsze wpojone są w większe i korzystają z energii tych większych. Jak ruskie Matrioszki. (...) Taka jest rzeczywistość Matrixa. Nie było zasilania innymi energiami. Trzeba było energie pozyskiwać "od sąsiada".

Moje spostrzeżenia:

1. Co to znaczy, że ta rzeczywistość jest sztuczna? Bo niewzorcowa? Czy jest wzorcowa, bo - gdy jest "grą - życiem wykreowanym przez Ojca"? Czyżby jednak kreacja Ojca była tutaj tożsama z samym Matrixem? Matrix zaś jest systemem kosmicznym z przewagą męskiej energii - męskich wzorców organizujących struktury Matrixa. Jest jednobiegunową strukturą z ograniczonym dostępem do szerszych zakresów świadomości*.

2. Struktury nie tyle zasilają, lecz są utrzymywane przez energię ludzi, więc w zasadzie są także zasilane przez istoty ludzkie. Matrix bez zasilania przez istoty ludzkie mógłby się rozpaść. Gra, którą prowadzi Ojciec jest utrzymywana i kontynuowana przez istoty ludzkie.

3. Każda istota ludzka ma swój własny zasób energii. Większość ludzi ma podobny zasób, ale wśród istot ludzkich występuje także duże zróżnicowanie "bazowego pojemnika energii" każdej istoty ludzkiej. Jednakże zdecydowana część tej energii jest zużywana na utrzymywanie struktur (wiara, przekonania, wzorce myślowe, wzorce zachowań itp.).

W takim przypadku kanał bezpośredniego dostępu do "kosmicznej żeńskiej energii" jest zablokowanyKiedy istota ludzka uwalnia się od tych wzorcowych zachowań, odzyskuje swoją własną, indywidualną energię, która pozwala jej/jemu na połączenie bezpośrednie ze Źródłem i stałe używanie własnego "bazowego pojemnika energii" połączonego ze Źródłem. W tym przypadku Źródłem jest "kosmiczna żeńska energia". I w rezultacie świat Matrixa, świat "wzorcowy" Boga Ojca jest zasilany przez energie męskie i żeńskie. Natomiast dostęp do kosmicznej ŚWIADOMOŚCI został zablokowany. Ojciec "zamiast energii macierzyńskich uruchomił energie monadyczne". I w ten sposób zablokował i ograniczył świadomość kosmiczną, która jest energią żeńską (matczyną czy macierzyńską). 

4. Kobiety zgodnie ze swoją naturą mają bezpośredni dostęp do żeńskiej "kosmicznej energii świadomości", ale ponieważ tkwią w strukturach "wykreowanych" przez Ojca, bardzo często kanał bezpośredniego dostępu do "kosmicznej żeńskiej energii" także mają zablokowany. Zatem, gdy część swojej energii z własnego "bazowego pojemnika energii" oddają mężczyznom w trakcie aktu seksualnego, potem muszą "kraść" tę energię od innych, często się zdarza, że nawet od własnych dzieci... Tu napiszę coś, co może zbulwersować wielu i wiele: uwodzenie jest cechą "męską", a nie "kobiecą". Kobiety, które uwodzą, są świetnie zakorzenione w systemie patriarchalnym i działają według wzorców tego systemu. Zasilają wzorcowy Matrix stworzony przez Ojca. Kobiety nauczyły się uwodzenia od mężczyzn.  I wiele z nich stało się w tym mistrzyniami. "Niemożliwe!" - wielu może pomyśleć. A jednak... Mężczyźni jednak stosują wiele technik (świadomie i/lub nieświadomie), które mają na celu uaktywnianie męskiej oraz kobiecej seksualności, dzięki której kobiety jakoby "z własnej woli" oddają swoją energię w akcie seksualnym mężczyznom. 

5. Każda istota ludzka oprócz ciała biologicznego jest podwójna, ma w sobie Animę i Animusa czyli potencjalnie ma dostęp do "kosmicznej męskiej i kosmicznej żeńskiej energii". Mężczyźni jednak w zdecydowanej większości korzystają ze swojej męskiej energii (Animusa) zawartej w "bazowych pojemnikach energii", lecz nie umieją korzystać z "kosmicznej energii żeńskiej", ponieważ dostęp do niej został w Matixie zablokowany. Dlatego otrzymują oni od kobiet zasilenie dodatkową żeńską energią (Animy). A ponieważ w świecie patriarchalnym dostęp do "kosmicznej żeńskiej energii" został mocno zablokowany, dlatego mężczyźni mogą korzystać wyłącznie z żeńskiej energii znajdującej się w "bazowym pojemniku energii" poszczególnych kobiet.

6. Mężczyźni oprócz czerpania energii z aktu seksualnego z kobietą również dokonują kradzieży energii między sobą. W systemie patriarchalnym - Ojca obowiązuje system piramidowy, w którym mężczyźni znajdujący się na niższych szczeblach zasilają mężczyzn na wyższych "szczeblach". Wszyscy jednak zasilają cały system Ojca. Nie tylko popierając dany system, ale także poprzez walkę z innymi wersjami tego samego matrixowego czyli wzorcowego systemu.

7. Zasilanie czy przekazywanie energii następuje nie tylko poprzez akty seksualne, ale również przez utrzymywanie przekonań, wiary zgodnych z systemami matrixowymi i działaniami zasilającymi wzorcowe struktury Matrixa.

8. Zatem jeśli chodzi o wspieranie i zasilanie zachowań wzorcowych Ojca (matrixowych), to te mają następujące "źródła zasilania": 
- kradzież, wyłudzanie oraz dobrowolne - zgodne z "wolną wolą" - przekazywanie energii męskiej z "bazowych pojemników energii" mężczyzn i kobiet
- kradzież, wyłudzanie i dobrowolne - zgodne z "wolną wolą" - przekazywanie energii żeńskiej z "bazowych pojemników energii" kobiet.

Natomiast dodatkowa "kosmiczna żeńska energia" (pochodząca z kosmosu, ze Źródła) zasila zachowania niewzorcowe dla tego patriarchalnego systemu Ojca. Większy dostęp do tej energii mógłby zaburzyć konstrukcję wzorcowego Matrixa stworzonego przez Ojca.


ŚWIAT KRADZIEŻY ENERGII ŻYCIA I WYJŚCIE Z MATRIXA.  ŻEŃSKA ENERGIA i MĘSKA ENERGIA mogły zresztą w ten sposób współpracować nad utrzymywaniem świata “obecnej kreacji” Boga- Ojca.


* świadomość jest "żeńską"energią. 


Oczywiście kobieta może otworzyć swój kanał bezpośredniego połączenia zarówno z “kosmiczną męską energią” jak i z “kosmiczną żeńską energią”. Mężczyzna tak samo. I nie potrzeba do tego aktu seksualnego. Kobieta może zasilać mężczyznę, a mężczyzna może zasilać kobietę na różne sposoby z aktem seksualnym włącznie. Najważniejsze jest tu dla mnie świadome działanie czyli w połączeniu z Wyższym Ja, co powoduje “wznoszenie” świadomości. Takie działanie jednak nie wynika z “wolnej woli”, lecz z połączenia się z WOLĄ Źródła (Całości). Ewolucja i “wznoszenie” polega przede wszystkim na wyjściu ze świata walki i kradzieży energii, wówczas następuje Naturalny Przepływ…

Nnka napisała:

Monada jest androgeniczna tak jak człowiek przed "podziałem". Człowiek mimo podziału na płcie nadal posiada w sobie cechy zarówno żeńskie co i męskie, które możemy określać jako Animę i Animusa.  Podział androgenicznej istoty ludzkiej na kobietę i mężczyznę kiedyś pewnie nastąpił (choćby mit stworzenia Adama i Ewy), ale widać że albo ten podział nie nastąpił "do końca" (pozostały nam może nie do końce w pełni sprawne, ale jednak dwie półkule mózgowe) albo człowiek już na tyle przeszedł na ewolucyjnej drodze do Źródła, że zbliża się do punktu pełnej harmonii Animy i Animusa.

Monada nie ma płci, ale kobieta ma, podobnie jak mężczyzna. (No chyba, że ma problemy ze swoją tożsamością płciową). Jednak kobieta nie odzyskuje najczęściej swojej energii, którą przekazała mężczyźnie w akcie seksualnym, poprzez akt seksualny (zwłaszcza z kochanką), tylko odzyskuje energię na inne sposoby. W każdym razie przekazywanie energii, kradzieże czy walka o energie nie odbywa się przecież wyłącznie przez seks. Ale seks jest specyficzną formą transferu energii i to bardzo spopularyzowaną w tutejszym świecie.


Kult pierwiastka męskiego obejmujący rytuały, ujawniający się w sztuce eksponującej fallusa – symbol sił rozrodczych w naturze i przewagi mężczyzny nad kobietą. Wiele kultów fallicznych opiera się na obserwacji świata zwierząt, w którym erekcja członka wyraża pozycję samca w stadzie, jest wyrazem groźby, dominacji. W niektórych kulturach praktykowało się wydłużanie oraz poszerzanie obwodu członka, stosowano “fallusową przysięgę”, polegającą na tym, że dotknięcie okolicy genitalnej było wyrazem posłuszeństwa oraz lojalności wobec danej osoby. Niektórzy władcy nakazywali mumifikację swoich członków. W tak zwanych kulturach prymitywnych oraz starożytności rzeźby przedstawiające fallusa (czasem wyobrażenia olbrzymich rozmiarów) były przedmiotem kultu.

“W przyczynowym Planie Stworzenia nasz “upadek” był przewidziany albo zaplanowany, a potem to już nawet konieczny, bo tylko w ten sposób samoistnie rozwijający się Byt ludzki mógł odkryć i docenić swoją boskość.”

Toż to kreacja Ojca, który poprzez “monady” doświadcza swojej kreacji aż do momentu, w którym monady doświadczą swojej boskości? Niechby to były "monady ludzkie". 


Tu autor utożsamia Tao, Dao z Bogiem.  Z dostępnej wiedzy i doświadczenia wynika, że TAO nie jest Bogiem. Co najwyżej jest OBRAZEM ISTOTY BOSKIEJ.
“W zależności od autora i szkoły terminowi Dao przypisywane są bardzo różne znaczenia, od „uniwersalnej zasady kierującej wszechświatem” po „metodę postępowania [danej osoby] (…)

W języku chińskim TAO znaczy “droga”, “ścieżka”, “szlak” lub “zasady”.

Tu nie ma nic o Bogu. Nazywając Tao, Dao Bogiem próbuje się dokonać zmiany wszechświata, a więc niedefiniowanego Tao, Dao, by wcisnąć zmieniające się w zdefiniowaną formę – w niezmienne. kto wie, być może dawno, dawno temu, w czasach matriarchatu istniał pogląd, że Tao, Dao oznacza Boginię?

Pamiętam, że dosyć wcześnie podjęłam decyzję, że nie będę przynależeć do żadnej grupy religijnej czy tym podobnej, ponieważ wtedy musiałabym jakiegoś boga lub system wywyższyć nad innymi. Ta pamięć mi została nie tylko z poprzednich wcieleń ludzkich. Nie mam pewności jednak, czy w jakichś wcześniejszych wcieleniach nie byłam w jakimś systemie religijnym w sensie takim, że go współ-zasilałam. Byłam na Atlantydzie „tą z Prawa Jedni”, to fakt… Chociaż, co dziwne, raczej z tego, co pamiętam – i teraz to sobie uświadomiłam – kilka razy w snach i sennych wizjach (raz w autohipnozie) uciekałam z różnych światów, podejmowałam decyzję wyjścia ze światów gier (polowań) i ze dwa razy (co najmniej) wydłubywałam sobie chipy z głowy.

No cóż, zajrzałam na stronę http://priveee.dyndns.org/Kippin/!a-czkr/czkr-07.htm, na której jest opis ciała atmicznego, oraz czakry POKORY, a tam czytam:


“Ciało boskie – poziom emocjonalny. Czakra z tylu głowy, nazywana czakrą dewocjonalną lub czakrą pokory. Związana jest z okazywaniem szacunku i czci. Czakrą ta otwiera się w czasie płynącej z serca modlitwy, a także, gdy kłaniamy i się z czcią przed szacownymi osobami lub przed samym Stwórcą. Niebezpieczną kombinację psychoenergetyczną stanowi nadmiernie otwarta czakrą pokory przy jednoczesnym zablokowaniu czakry korony (ciało boskie – poziom boski). Prowadzi to do samoubóstwienia lub do skrajnego fanatyzmu religijnego, politycznego, narodowego. Zablokowanie czakry pokory związane jest z negacją Boga i jakiejkolwiek świętości, a także z niezdolnością pochylenia czoła przed jakąkolwiek osobą czy wartością. Często blokada tej czakry – związana z narastającym poczuciem własnej wszechwiedzy i wszechmocy – prowadzi do stanów paranoidalnych, które mogą być przezwyciężone jedynie przez pokłon przed jakkolwiek pojmowaną Silą Wyższą, pokłon otwierający ową czakrę. W buddyzmie tantrycznym praktyka pełnych pokłonów, od pozycji stojącej do płaskiego leżenia na ziemi, traktowana jest jako pierwszy stopień duchowego oczyszczenia, albowiem każdy z nas skażony jest w większym lub mniejszym stopniu samoubóstwieniem i fanatyzmem, które powstrzymują nas od pracy nad własnym rozwojem (bo jak można udoskonalić coś, co wszak jest już doskonałe? Czy to nie inni powinni się zmienić i dostosować do nas?).” 


No cóż, według mnie ta czakra POKORY jest czakrą CNOTY, świętości związaną z okazywaniem szacunku (z powodu świętości) każdej istocie (z bogami i bakteriami włącznie). I ta czakra jest związana jeszcze z wdzięcznością. Nie neguję Boga ani Bogini, ani podwójnej Istoty Boskiej, ale nie utożsamiam TAO (Dao) z Bogiem. Jednak szanuję tych i chylę czoła czyli kłaniam się przed tymi, którzy utożsamiają TAO z Bogiem. Pracuję nad własnym rozwojem i nie uważam, że inni powinni się zmienić i dostosować do mnie. Rozumiem inność i różnorodność, rozumiem – po “swojemu” – czym jest JEDNIA. Na przykład wiem, że istnieje jeden Bóg i jedna Bogini połączeni w JEDNO. Bóg i Bogini w JEDNYM to dla mnie coś jak…  Święta Trójca. A wszystkie inne boginie i bogowie to tylko obrazy Boga i Bogini – iluzje na temat Boga czy Bogini z różnych czasoprzestrzeni różnicujących postrzeganie i rozumienie poprzez FORMĘ świętości czy boskości ISTOTY BOSKIEJ - istoty androgenicznej. Ale dzięki temu rozdzieleniu PODWÓJNEJ ISTOTY BOSKIEJ możemy doświadczać tego, co istnieje, istniało i istnieć będzie przetransformowane w formę.



Dalej czytam także:

Hmmm… tu z kolei został włączony wątek żydowskiej religii? Ciekawe. Ale wracam do meritum: przypomniała mi się moja wizja z dzieciństwa:

…Byłam TAM najmniejszą z możliwych drobinek. Otaczał mnie olbrzymi wszechświat, nieskończony... A jednak ten cały, nieskończony wszechświat zawierał się jednocześnie we mnie, najmniejszej z możliwych drobinek. Czułam to, wiedziałam to. Byłam w DOMU. Jakiś czas temu w czasie medytacji znów TAM wróciłam. I przypomniałam sobie. Dlatego dla mnie istnieją różne światy. Jest ich wiele. Pochodzę z różnych stron wszechświata, ale to już nieistotne. W tym tutaj świecie teraz jestem przede wszystkim. W tym tutaj świecie istnieje "dobro" i "zło", ale wiem też, że nie na całej Ziemi istnieje jeden jedyny Bóg i szatan. Istnieje wiele bogów i bogiń "dobrych" i "złych".. … 
Nie było tam ani dobra, ani zła, ani światła ani ciemności, nie było tam podziału na jakiekolwiek “przeciwieństwa”. Była całkowita harmonia, współbrzmienie.. No tak, znów przypomniała mi się wizja, jaką miałam kilka lat temu w czasie medytacji:

W pewnym momencie razem z przewodnikiem prowadzącym mnie we śnie trafiliśmy do pola wypełnionego energią. Było to pole przestrzeni – jak ocean bez brzegów (nie widziałam, żeby był tam jakiś brzeg) wypełnione energetycznymi „vortexami”, które drgały z różnymi częstotliwościami. Jedne tworzyły niższe, a inne wyższe stożki. Pulsowały one dźwiękami i jakby „szukały” współbrzmienia ze sobą (jak orkiestra, która nastraja instrumenty). A potem powstawały tam kosmiczne symfonie. Zapytałam przewodnika, co to za miejsce? Odpowiedział mi:
- Przecież doskonale wiesz. Przypomnij sobie.
Przypomniałam sobie. To było Pole Świadomości Buddy… W nim lub z niego właśnie w ten sposób powstawały różne światy, a może nawet wersje wszechświata...

Znalazłam jeszcze ciekawe wytłumaczenie, dlaczego Anioły zeszły z Nieba, aby obcować z ziemskimi córkami:

"Aniołom seks ludzki zdawał się być bardziej efektywny, wydawał się on im być bardziej satysfakcjonujący i dający znacznie więcej ciekawych wrażeń. Przeżywanie ludzkiego orgazmu było dla nich obce tak jak i pożądanie, pragnienie i podniecenie, bo jak tu pożądać czy pragnąć czegoś w sytuacji, kiedy z założenia wszystko jest jakby w zasięgu ręki i dostępne w każdej chwili. Zachowanie człowieka w czasie gry wstępnej przed stosunkiem przypominało aniołom ów akt miłosny w ekstazie, typowy dla nich, dlatego podejrzewały, iż ludzie w czasie samego orgazmu doświadczają czegoś znacznie lepszego, o czym może świadczyć zachowanie człowieka, który orgazm stawia sobie za cel, a w trakcie doświadczania go sprawia wrażenie bardziej szczęśliwego niż w czasie gry wstępnej. Sądzę, iż w czasie owej gry wstępnej ludzie czasem doświadczają uniesienia erotycznego typowego dla anielskiego seksu, jednak nie zawsze, a nawet rzekłbym bardzo rzadko. Wygasa on niestety natychmiast, kiedy u człowieka włącza się instynkt samozachowawczy i dążenie do orgazmu – wytrysku.

Dlatego to właśnie anioły były zachłanne na przeżywanie seksualnych uniesień w ludzkiej formie, jednak szukały czegoś, co raczej nie istnieje. Rozczarowane, ciągle więc poszukują, uciekając się do bardziej wymyślnych form pożycia, próbując wzbudzać w sobie większe emocje np. poprzez różne formy perwersji, ciągle jednak nie znajdują tego, co wydawało im się, że przeżywają ludzie w czasie stosunku. Często przy tym zakłamują się, że taka forma od owej anielskiej bardziej ich satysfakcjonuje, ale to już chyba dlatego, iż o niej dawno zapomniały. To, co człowieka zazwyczaj wprowadza w euforię podczas stosunku i czego zazdrościły mu anioły, to był instynkt samozachowawczy, w który człowiek, jako istota nie w pełni świadoma, został wyposażony, a który dla anioła był zupełnie niezrozumiały, gdyż aniołowi, jako istocie bardziej od człowieka świadomej, jest on niepotrzebny.

Pożądanie jest właśnie niczym innym, jak tylko pozostałością po instynkcie samozachowawczym z czasów, kiedy człowiek przejawiał jeszcze świadomość zwierzęcą, może trochę inną, zmienioną, ale ciągle bazującą na instynkcie samozachowawczym. Pożądanie było częścią owego instynktu, który zapewnia zachowanie danego gatunku i raczej niczym więcej.

Anioły mogły mieć więc seks, można by nazwać, typowo ludzki, bazujący na instynkcie samozachowawczym, ale wydaje mi się, iż nie znalazły w tym satysfakcji i spełnienia. Okazuje się, że tak samo ludzie mogą w ludzkim ciele doświadczać uniesień seksualnych typowych dla aniołów, jest to jednak zupełnie inne doświadczenie od typowego dla człowieka instynktu do zachowania gatunku."


No tak, teraz rozumiem pewne swoje doświadczenie. Kiedyś mój chłopak chciał użyczyć swojego ciała jakiejś istocie, nie pamiętam czy z Plejad czy z Syriusza, a może jeszcze skądś inąś, ale mnie o tym nie uprzedził, więc gdy rozpoczął grę wstępną, nagle zobaczyłam coś jakby szaraka i nie zastanawiając się zbyt długo, odepchnęłam tego szaraka z całej siły od swojego ciała tak, że walnął z hukiem o ścianę. Ale okazało się, że obolałe ciało miał mój ówczesny narzeczony, a nie ten astralny. Potem mój ówczesny narzeczony mnie przepraszał za to, że mnie nie uprzedził o swojej umowie z tą istotą z astralu. No cóż, to chyba była próba nawiązania kontaktu poprzez “seks astralny” (tak podobno to się nazywa, gdy zamiast partnera fizycznego, pojawia się astralny), ale w trochę urozmaiconej formie.
Ciekawe, czy w ten sposób także następuje kradzież jakiejś energii przez astralne istoty?

Świat kradzieży energii i walka o energie pojawiły się w jednym z moich snów z 13 GRUDNIA 2009:
http://tonalinagual-sny.blogspot.com/2009/12/swiat-kradziezy-energii-zycia-i-wyjscie.html

Możliwe, że równowaga w Kosmosie JEST, ale na większym PLANIE, że tak powiem: ponadlokalnie. I gdybyśmy mieli możliwość spojrzenia z innej perspektywy, to moglibyśmy to dostrzec. Być może jest to zależne od poszerzonej świadomości. Miałam takie doświadczenie. Ale ponieważ większość z nas ogląda ten TU świat, a nawet wszechświat wyłącznie z perspektywy lokalnej, to widzimy, że TU jeszcze mamy do czynienia z Patriarchatem, ale być może gdzieś TAM, inne istoty mają do czynienia z Matriarchatem. A dzięki “prawu wielkich cykli”, TU lada moment skończy się Patriarchat, a gdzieś TAM Matriarchat, abyśmy TU i TAM w WIELKIEJ CEREMONII, która odbywa się raz na około 26 000 lat mogli doświadczyć pełnej HARMONII Całości i Jedni świadomości w TAO, DAO.