czwartek, 6 marca 2014

SIŁY NISZCZYCIELSKIE W NAS?

Kiedy nie ma pytań, są tylko odpowiedzi.


Nie bałam się śmierci. Od dzieciństwa. Za to bałam się kręcenia na karuzeli, bo chciało mi się wymiotować. Kiedyś, gdy byłam młoda, próbowałam kilka razy popełnić samobójstwo. Nie chciało mi się żyć... Z niezgody na to... "całe zło", kłamstwa, niesprawiedliwość, okrucieństwo itd. itp.... I raz, prawie mi się udało... Prawie. Ponieważ jednak się nie udało, czułam wtedy ogromne rozczarowanie. Ale nagle usłyszałam głos w sobie, który powiedział, że 

gdybym umarła i tak musiałabym tu wrócić. Bo jestem tu po to, by zrozumieć ten świat. A potem będę wiedziała, co dalej...

Dawid56 wstawił na Mistyce Życia notkę między innymi o obchodach "Święta Shivaratri poświęconemu jednemu z najważniejszych bogów hinduskich Shivie




Po pierwsze... owa trójca kojarzy mi się oczywiście z trzema Parkami, Mojrami: jedna przędzie nić żywota, druga podtrzymuje, a trzecia przecina… (Wiem, że była jeszcze czwarta, co pruła… ;-) Kiedyś sama prułam skomplikowane wzory tych nici "starych" wzorków...).

Po drugie... robiłam kiedyś warsztaty Dramy Snów. Ludzie przerabiali na nich swoje trudne, traumatyczne sny. I czuli się potem fantastycznie – uwolnieni i zrelaksowani. Stąd wiem, jaką moc ma sztuka i “odgrywanie” pewnych sytuacji – “Rytuały dawały uczestnikom świadomość ich wnętrza i zapobiegały tłumieniu treści psychologicznych.

W tradycji pewnego plemienia (mogę znaleźć nazwę, jeśli ktoś byłby tym zainteresowany *), na porządku dziennym było spotykanie się i odgrywanie sytuacji ze snów członków tego plemienia w celu uwalniania tworzących się na poziomie nieświadomości napięć pomiędzy członkami tej społeczności. Oczywiście wśród członków tego społeczeństwa nie było tak zwanego zakłamania. Dlatego każdy potrafił odważnie i szczerze dzielić się z innymi swoimi najbardziej dziwacznymi snami. Potem wszyscy członkowie odgrywali taki sen. W pewnych przypadkach czasem na życzenie “bohatera”, zakończenie snu na jawie mogło zostać zmienione. I ważne było wtedy też odegranie tej zmiany na jawie.

Wyobraź sobie, że przyśniło ci się, że miałeś romans z żoną swojego przyjaciela. Potem w niedzielę (zamiast na przykład iść do kościoła ;-)) spotykasz się ze swoimi współplemieńcami. Jest oczywiście wśród nich Twój przyjaciel i jego żona. Opowiadasz swój sen, a potem razem odgrywacie “spektakl” zgodnie z treścią “scenariusza” Twojego snu. Towarzyszą temu dźwięki bębnów, grzechotek i innych prostych instrumentów. A Ty “publicznie”, na oczach wszystkich, odgrywasz wraz z żoną przyjaciela taniec uwodzenia, romansowania, a nawet – jeśli było tak w Twoim śnie – akt seksualny. ODGRYWACIE tę sytuację za pomocą TAŃCA. W trakcie tego “spektaklu” możliwe są improwizacje, więc na przykład Twój przyjaciel może odegrać scenę zazdrości i złości. Ale nie może Ciebie atakować, jeśli nie było takiego ataku w Twoim śnie.

Wszyscy uczestnicy takiego “spektaklu” – rytuału są świadomi tego, że w snach przejawia się nasza nieświadomość i że odgrywanie snów na jawie służy uwalnianiu napięć pojawiających się (nieświadomie) w trakcie śnienia. Więc na koniec wszyscy są szczęśliwi, że wszystkie napięcia (i wewnętrzne "demony") w trakcie rytuału odgrywania snu zostały uwolnione. I “spektakl” się kończy…

Teraz twój przyjaciel dziękuję Tobie za uwolnienie siebie i jego, a także jego żony. I nie odczuwasz wstydu nawet sam przed sobą, że miałeś taki głupi i dziwny sen. Bo przecież żona twojego przyjaciela jest co prawda ładna i sympatyczna, ale przecież nigdy “normalnie” do głowy by ci nie przyszło, że chciałbyś przeżyć z nią romans. Inna wersja jest taka, że nieświadomie chciałbyś z nią przeżyć coś takiego, ale wypierałeś się tych uczuć sam przed sobą i dlatego miałeś ów sen. Ale w trakcie odgrywania tego snu wszystkie napięcia z tym związane po pierwsze zostają “upublicznione”, więc wywleczone niejako na poziom świadomości i poprzez odegranie ich w “bezpieczny sposób” – poprzez “spektakl”, taniec, rytuał, ogólnie sztukę – zostają uwolnione.

W innym przypaku taki nieświadomy "wzorek" powoli rozwijałby się w Tobie jako nieświadomiony wewnętrzny "demon", "pasożyt", który być może pewnego dnia zacząłby flirt z żoną twego przyjaciela. Aż w końcu doprowadziłby Cię tym samym do Twojej zdrady… przede wszystkim siebie samego (bo nieświadomego, dlaczego tak się stało) oraz Twojego przyjaciela...  w końcu zniszczyłbyś nieświadomie waszą przyjaźń  Bo czym innym jest świadome rozstanie z przyjacielem, ponieważ z jakichś powodów kończy się wasza wspólna droga,  a czym innym nieświadome zniszczenie relacji.

Spróbuj sobie przypomnieć jakiś sen, w którym robiłeś/robiłaś “coś złego” (społecznie lub moralnie nie akceptowalnego) i wyobraź sobie, że odgrywasz  ten sen jako “spektakl” – rytuał mający na celu uwolnienie nieświadomych napięć w Tobie, które przejawiły się poprzez ten sen…

Cyt. z art na Mistyce Życia:

Teraz mnie "oświeciło", ponieważ nagle zdałam sobie sprawę, że owa statuetka Sziwy może mieć bardzo ważne symboliczne znaczenie - "ochronne" albo uświadamiające... W kontekście tego, co napisałam powyżej o "odgrywaniu" snów, pojawiło mi się zrozumienie, że statuetka ta jest formą "tańczącego Sziwy", który na podobieństwo rytualnego tańca ma po pierwsze: uświadamiać nam symbolikę tego tańca i wzorcowego archetypu "Niszczyciela". A po drugie ma w rezultacie ochronić nas przed nieświadomymi siłami destrukcji naszych własnych "demonów". W jaki sposób taka statuetka może nas ochronić przed nieświadomymi siłami destrukcji naszych własnych “demonów”? Ano poprzez uświadomienie sobie tego w wzorca w sobie i uwolnienie się od niego (od strachu przed zniszczeniem też). I można wtedy podziękować Sziwie za to przypomnienie...

Istnieje wiele opowieści związanych ze świętem Shivaratri i jego początków. "Siły niszczycielskie"… możemy postrzegać jako "złe" albo jako "dobre: "oczyszczające" - jako naturalny proces "transformacji"… Podobne legendy krążą o bogini Kali i przedstawiają ją jako krwiożerczego, seksualnie rozbuchanego potwora. A to interpretacje wynikające z lęku przed nieznanym, zapomnianym jej aspektem.... Te interpretacje wynikają z niezrozumienia albo z umyślnego wypaczenia znaczenia tych wzorców i archetypu, który ona reprezentuje – symbolizuje. Podobnie w kościele katolickim – przez odpowiednie interpretacje – z nauk Chrystusa pozostało niewiele z tego, czego on nauczał.


Ale jeśli ktoś potrzebuje się obawiać czegoś i zamartwiać tym, że na przykład “są czynione niebezpieczne eksperymenty w CERN”, to już wybór tej osoby… co chce zasilać swoimi myślami i obawami. Ja tam szanuję czyjeś wybory.

Ten taniec jest symbolem narodzin, istnienia i umierania (śmierci). A śmierć ciała fizycznego jest tutaj bramą, przejściem z formy do formy…



Podobny taniec odtańczył kiedyś Krisznana grzbiecie naga Kaliya


Podobną funkcję miała do spełnienia Kali, która pochłonęła demona Raktabiję




Margo0307 napisała:

Postrzegam to podobnie jak Margo0307. Ale rozumiem, że ktoś może bać się śmierci i zniszczenia, a nawet traktować to bardzo emocjonalnie i osobiście. Tylko skąd te lęki i po co? Czy one coś zmienią? Czy wprowadzą harmonię, czy raczej utrzymują wewnętrzny chaos?

Trudno być odpowiedzialnym, gdy nie wie się za co… gdy większość naszych myśli jest myślana nieświadomie i większość czynów jest wykonywana nieświadomie. I na przykład tłuczemy się (niektórzy z nas) w serce w kościele klepiąc bezmyślnie: “moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina…” nie mając często pojęcia w CZYM zawiniliśmy. Zamiast to serce uszanować i zacząć go słuchać… I zacząć przyglądać się, zacząć obserwować samych siebie… swoje myśli, swoje czyny, uczyć się odpowiedzialności za nie i bycia świadomymi, co i dlaczego: myślimy i robimy ?


I jeszcze kilka cytatów potwierdzających sens poznawania swojej "strefy cienia", uznania jej w sobie i "uzdrawiania":

1. “Poznanie naszej własnej mrocznej strony to najlepszy sposób radzenia sobie z mroczną stroną innych.” C.C.Jung

2. “To nie przypadek, że ekspresja artystyczna i rytuały stały u podstaw starożytnych cywilizacji. Sztuka stanowiła osobistą metodę wyrażania ciemnej strony psychiki człowieka i uświadamiania jej sobie. Spełniała funkcję psychoterapii. (…) Rytuały dawały uczestnikom świadomość ich wnętrza i zapobiegały tłumieniu treści psychologicznych. Dopóki ludzie w ten sposób “stawiali czoła” czy też pozwalali w ten sposób przejawiać się własnym, wewnętrznym “demonom” i akceptowali je w sobie jako swoje, nie projektowali ich na świat fizyczny ani na innych. Mieli ich świadomość.”

W ten sposób ludzie oczyszczali siebie świadomie pozwalając na przejawienie się wewnętrznych demonów poprzez taniec “rytualny” lub ogólnie poprzez sztukę.

Projekcja swoich nieświadomych aspektów “ciemnej strony – naszej strefy cienia” na innych odbywa się tylko wtedy, gdy owe własne “demony” są wyparte do nieświadomości, odrzucone i odepchnięte do owej “strefy cienia”.

3. ” Jeśli wydobędziesz na wierzch, co jest w tobie, wówczas to, co wydobędziesz, ocali cię. Jeśli nie wydobędziesz tego, co jest w tobie, wtedy to, czego nie wydobędziesz, zniszczy cię.” – Chrystus ze Zwojów z Morza Martwego.

4.”Wszyscy mamy swoje wewnętrzne “demony”, ale (…) często tymi naszymi demonami są dla nas codziennie spotykani ludzie. Ludzie, z którymi się sprzeczamy, ludzie którym zazdrościmy, lub których nienawidzimy [także ci, których posądzamy o różne straszne rzeczy...] Ci, których krzywdzimy fizycznie i emocjonalnie. I nie tylko dlatego, że im zazdrościmy albo nienawidzimy czegoś w tych ludziach, ale dlatego, że nienawidzimy tego, iż nam przypominają o nas samych [te części nas, których się wyparliśmy]. Inni odzwierciedlają te nasze cechy, których chcielibyśmy mieć więcej albo te, których nie chcielibyśmy mieć wcale. Więc co robimy?
Łagodzimy ból nie przez zmianę czy rozpoznanie własnych demonów, ale przez walkę z osobami, które nam o nich przypominają… poprzez krzywdzenie ludzi przypominających nam cechy, ktorych u siebie nie lubimy. A gdy – nie wiedząc czemu – stajemy się sfrustrowani tak, że nie panujemy nad emocjami, obwiniamy za to innych, winimy za to dosłownie wszystko, co może być katalizatorem naszej nienawiści. ”

Właśnie przypomniałam dziś w nowej notce o prostej metodzie pracy wyciągania na poziom świadomości tych części nas samych, które ukryte przed nami zepchnięte zostały do nieświadomości – metodzie LUSTRA.

5. “Pojawienie się systemów, które zmusiły człowieka do wyparcia się jednego z biegunów ludzkiej dualistycznej natury, powoduje życie w ciągłym napięciu, lękach, strachu i wewnętrznej walce. Obniża się w ten sposób odporność ludzi i całych społeczeństw. Dlaczego wciąż są niszczone plemiona szamańskie żyjące w harmonii z całą naturą, w tym także w harmonii z dualnością ludzkiej natury? Ponieważ zatraciliśmy swoje korzenie.

Ego stale czuje się niepewne i ma potrzebę kontrolowania. Ego jest w nas czymś podrzędnym, ale zachowuje się, jakby było najważniejsze. Stąd ten rozłam pomiędzy ego a nieświadomością czy jażnią. Działa tu też rodzaj kompleksu Mesjasza, gdy projektujemy ideały (rolę) zbawiciela na kogoś oczekując, że nas ocali, bo sami nie chcemy się z tym zmierzyć i zrozumieć. I dlatego czujemy się wciąż niepewnie i dlatego czujemy, że nie mamy wystarczającej siły, by kierować swoim życiem.”

p.s. Pięc powyższych cytatów pochodzi z filmu p.t. KINEMATYKA, o którym pisałam: http://www.tonalinagual.blogspot.com/2014/01/kinematyka.html

Wiem, że my (prawie wszyscy) jesteśmy jeszcze nieświadomi swoich własnych, wewnętrznych demonów, dlatego tak cierpimy. A przecież sami możemy się "uzdrowić" czy uwolnić z wpływu wszelkich "demonów" i "złych duchów" przede wszystkich uświadamiając sobie ich wyparcie i odepchnięcie ich do "strefy cienia", Także tych "duchów i demonów czyhających na nas w Astralu". (O tym między innymi traktuje na przykład joga śnienia albo bardo czy tolteckie śnienie.) Oczywiście to wymaga sporego wysiłku. Ale jest to możliwe tylko dla tych, którzy tego potrzebują, którzy są na to gotowi… w swojej podróży w nieskończoności.

Jeszcze a propos walki i pięknej przypowieści Margo0307, którą przedstawiłam w poprzedniej notce.
Miałam kiedyś śnienie o kobiecie w bieli walczącej z czarnym smokiem: http://tonalinagual-sny.blogspot.com/2004/06/kobieta-walczaca-ze-smokiem.html  Walkę tę przerwała postać olbrzymiej kobiety, która jak skała wyłoniła się z wód morza… I pamiętam swoje zdziwienie, kiedy w jednej ze swoich wewnętrznych podróży spotkałam (zamiast starej mądrej kobiety – bo taki miała cel medytacja według prowadzącej) starego hindusa, od którego dostałam piękny, żywy talizman… 

Chaos => walka =>  harmonia… (I Michaela też na to zwróciła uwagę…)


Dlaczego niektórzy ludzie chcą koniecznie zwalczać choćby "miłością" nienawiść, dobrem zło, światłem ciemność, zamiast szukać sposobów na dokonanie odpowiednich zmian, które doprowadzą do pokoju i harmonii… przede wszystkim w sobie? No chyba, że po prostu nie zależy im na tym. Walka to walka. Oczywiście, jeśli ktoś jej potrzebuje, to ją ma. Z wewnętrzną i nieświadomie kontynuowaną włącznie...

MIŁOŚĆ NIE JEST BIEGUNOWA WZGLĘDEM NIENAWIŚCI. Biegunowym pojęciem wobec NIENAWIŚCI jest UWIELBIENIE, gdyż zarówno nienawiść jak i uwielbienie zawierają w sobie ten sam „potencjał energetyczny o przeciwnej polaryzacji". 

Kto wie, może są tacy ludzie, którzy nawet nieświadomie pragną pozostać w tym wewnętrznym konflikcie? Dlatego ich ego-ja z takim zainteresowaniem "przykleja się" do myśli o różnego typu zagrożeniach i sytuacji konfliktowych w życiu osobistym, na świecie albo nawet w astralu?

Skąd to wiem? Bo sama tak kiedyś robiłam. Z doświadczenia to znam, ale uświadomiłam to sobie i dokonałam zmian. I wiem, że to możliwe. Dlatego teraz tym dzielę się w wolności od rezultatów, jakie moja pisanina może mieć lub nie mieć.


Rozpoznawanie sposobów działania naszych umysłów w tym świecie może być… wprost fascynujące… Jakie misternie utkane konstrukcje tworzy ego-ja, by tylko utrzymać nas w nieświadomości tego, co naprawdę sobie myślimy o sobie i innych, i o całym naszym świecie “Dobra i Zła”; jaki świat współtworzymy naszymi nieświadomymi myślami, przekonaniami i czynami…wraz z innymi; jakie iluzje podtrzymujemy…


p.s. Pół-żartem, pół-serio ostrzegam: jeśli jesteś nieświadomy/nieświadoma swoich wewnętrznych demonów, możesz je zawsze dostrzec we mnie - jak je na mnie nieświadomie  sobie zaprojektujesz. ;-)

_____

*) Znalazłam jeden przykład:
""Irokezi (według mnicha Fremina, który opisywał ich zwyczaje w XVIII wieku), czcili sen jako bóstwo. Wyrażnie rozróżniali pomiędzy świadomością i podświadomością, i uważali, że ukryta lub podświadoma [nieświadoma] część psyche wyraża swoje pragnienia poprzez sny. Jeśli owe pragnienia nie zostaną zaspokojone, podświadomość wpada w gniew. Irokezi praktykowali "teatr snu". (...) Podczas takich rytuałów dozwolone było przekraczanie przyjętych zasad społecznych. Miało to na celu wyrażenie podświadomych pragnień i ochronę przed chorobą ciala lub umysłu. Niezrealizowane, ukryte pragnienia uważano bowiem za podstawową przyczynę zaburzeń osobistych i społecznych.()
Można powiedzieć, że rytuały "odgrywania" snów służyły wyłącznie rozładowywaniu napięć. (...) To rodzaj psychoterapii, lecz i droga do poszerzania świadomości." - z książki "Nowy słownik snów" Tony'ego Crispa