wtorek, 28 maja 2013

ZAWOŁAŁA MNIE GÓRA ŚLĘŻA


Nigdy wcześniej nie byłam NA Ślęży. Raz tylko POD. Dopiero teraz, jak mnie zawołała… Kilka dni temu pisałam:

W nocy z 14. na 15. maja przywołała mnie pewna góra, na której mam się znaleźć w dniu najbliższej pełni. Nie rozumiem jeszcze, dlaczego, ale wiem, że tam pojadę. Wiem, co mam ze sobą wziąć… I czuję wielką radość na myśl o tej podróży.

http://tonalinagual.blogspot.com/2013/05/poaczenie-i-powrot-do-tu-i-teraz.html



I POJECHAŁAM... wiedziałam, że mam tam pojechać w majową pełnię Księżycową. I tak się stało. Wzięłam ze sobą przede wszystkim fujarkę i tybetańską misę z wygrawerowaną postacią buddy w środku.
Ta fujarka jest instrumentem starosłowiańskim. (zwana fletem alikwotowym (*) ze środkowej Słowacji). To po prostu wydrążony kijek z drzewa czarnego bzu, bez żadnych dziurek 

http://www.mamuti.cz/admin/foto/koncovka.jpg
źródło zdjęcia:  http://www.mamuti.cz/experimenty/hudba.aspx


http://www.ethnoworld.eu/files/flet.alikwot1.jpg

A oto jak brzmi, gdy na niej gram: (dodane 27.07.2016)




Starzy górale mówią, że ten instrument wydaje "dźwięki duszy".

Ponieważ na Ślęzę jechałam w nocy i bez spania weszłam na górę, to byłam trochę zmęczona. Na samej górze poszłam na skałkę za kościołem po lewej stronie, wdrapałam się na nią i tam znalazłam wąską półkę nad przepaścią. To chyba naturalne (poza budynkami i wieżami) najwyższe miejsce na Ślęży. Coś mnie to miejsce przyciągnęło… Ta półka skalna z jednej strony mogła mieć 50 cm szerokości, a z drugiej prawie metr i jak się położyłam na niej, to trochę jeszcze miałam nad głową – jakieś 30 cm i pod stopami też, więc długość tej półki mogła mieć jakie 2 metry. I ze trzy godziny się na niej przespałam… :-)
Jechałam bez mapy. Intuicyjnie podjechałam na jakiś parking w Przełęczy Tąpadła chyba. I zostawiłam samochód na pustym parkingu i poszłam drogą w górę. Później okazało się, że szłam czarnym szlakiem…

Ciekawy kształt ma ta Ślęża z Radunią...

1. Na Ślęży widziałam czarną kryształową czaszkę...
2. “niedźwiedzica” była leżącym ołtarzem (do uzdrawiania). Nogi (łapy) ma przechylone w bok, i dokleili jej części betonowe, aby “stanęła”.


I zagrałam na misie. A potem zagrałam też na fujarce :-)

Na podbrzuszu Niedźwiedzicy runa GEBO na wysokości pępka…


“runa magnetyczna
runa nieodwracalna
GEBO na skalę kosmiczną to dar samego życia – świadomość istnienia odczuwana na wszystkich poziomach: ludzkim, zwierzęcym, roślinnym i mineralnym.
Gebo oznacza również dar, którego nie da się posiąść w sensie dosłownym – dar czasu dany człowiekowi przez los do zagospodarowania. 

Aby rozpoznać energię runy GEBO, pomyśl o wszystkim co bywa przedmiotem wymiany pomiędzy ludźmi, o rzeczach materialnych i wartościach duchowych – o pieniądzach, wsparciu, gościnności.
Pomyśl o tym, co mogą sobie ofiarować nawzajem człowiek i zwierzę, oraz o wymianie energii pomiędzy człowiekiem a sferą boską [modlitwa lub ofiara w zamian za błogosławieństwo czy opiekę]
Pomyśl jak bezcennym darem dla człowieka jest drugi człowiek w uczuciu miłości – jego bezpośrednia obecność, dzielenie się wszystkim, kroczenie wspólną ścieżką, poczucie jedności wobec transcendencji.
Aby otrzymać prawdziwy dar, często trzeba najpierw przyjąć postawę bezinteresownego dawcy.
Trzeba także umieć przyjąć dar – bez lęku przed zobowiązaniami.
Sens GEBO oddaje indiańska ceremonia braterstwa krwi przez dotknięcie się naciętymi do krwi przegubami rąk. 

Gebo rządzi naszymi relacjami ze światem, z ludźmi oraz innymi organizmami lub istotami.
Bez tej energii czulibyśmy się oddzieleni od świata i samotni.
Przede wszystkim dzięki GEBO możemy znaleźć partnera, który zostanie przyjacielem naszej duszy i będzie sprzyjał jej rozkwitowi.
Medytacyjna Moc Run M. Piasecka”
http://agiczneuny.blox.pl/tagi_b/249403/Gebo.html

[Taki jakby znak Przymierza?]

“Dar, prezent. Harmonia, miłość, zjednoczenie, wymiana. Miłość i wzajemne oddanie. Runa ta przypomina, że pomiędzy dawaniem a braniem powinna być zachowana równowaga, aby brać, trzeba nauczyć się też dawać. Tylko w ten sposób może zostać zachowana równowaga. Znaczenie wróżebne w rozkładach dotyczących uczuć, oznacza zaręczyny, udany związek, miłosne zespolenie. Podarunek, prezent. Harmonijna współpraca. Przestrzega przed skąpstwem i zawiścią.”
I co ciekawe, na podbrzuszu tej ślężańskiej “Niedzwiedzcy” jakby łuski rybie widziałam…
Na innym “artefakcie” stamtąd” też runa Gebo:


i tu, na “postaci z rybą”:

Przez jednych zwana męską, a przez innych kobietą z rybim ogonem.
Więc te łuski na podbrzuszu niedźwiedzicy, com je widziała… też ciekawe. Znak zodiaku Ryb?

i ciekawostka – taki oto obrazeczek:

Jest i znak GEBO na nieboskłonie: KRZYŻ po lewej stronie:
Mała Niedźwiedzica, Wielka Niedźwiedzica, a pomiędzy nimi SMOK (- Wężem przez innych zwany).
Przecież to mogły być rzeźby symbolizujące pradawne (słowiańskie ?) “znaki zodiaku” Na szczycie Ślęży stał Światowid, a wokół były różne figury i coś jak “Ołtarze PRZYMIERZA” (które reprezentują kosmicznych Przodków z różnych stron kosmosu). I przyszło mi, że Ślęża wraz z okolicą była jednocześnie ŚWIĘTYM MIEJSCEM UZDRAWIANIA i “Arką Przymierza” (skąd to skojarzenie? Sama nie wiem).

A na tej starej rycinie... Niedźwiedzica, Waga i Lew - ślężańskie rzeźby:
https://i2.wp.com/fotopolska.eu/foto/209/209194.jpg

Ta rzeźba przedstawia Lwa

“Konstelacja Wielkiej Niedźwiedzicy układa się w jedno ramię Swastyki.


Obserwowana z Ziemi co 6 godzin, gdyby połączyć jej położenia o każdej porze, w ciągu doby da nam pełną Swastykę. stanica-wlkp.blogspot.com”


_________________

Tajemnice Śląskiego Olimpu.

We wszystkich mitologiach istnieje motyw ”świętej góry”,która znajduje się w środku świata.Powstała Ona na skrzyżowaniu czterech wiatrów, jest punktem przejścia do rajskiej szczęśliwości,pragnieniem do powrotu praczasów.Tutaj leży ukryty święty kamień. Arabski historyk z IX wieku At-Tabari przekazał interesującą wiadomość o tajemnicach ”szmaragdowej ziemi”,która rozciąga się za ”szmaragdową górą”.Jest to arabska wersja irańskiej opowieści o północnej krainie z kosmicznym centrum,wyniosłym szczytem sięgającym gwiazd.Wyznaczał on granicę między dwoma światami: widzialnym i niewidzialnym. Zielonkawa poświata owej góry skrywała wejście do miasta ”wiecznej szczęśliwości”.Pielgrzym aby do niego wejść musiał przekroczyć granicę tego co było mu znane i widzialne. pokonać demony własnego wnętrza i swojej własnej wyobraźni. Ta północna kraina z tajemniczym szczytem, budziła zatem respekt i strach. Wyprawy do niej wymagały od śmiałków wielkiej odwagi. Mimo to kusiła ona swym pięknem i skarbami ponoć tutaj ukrytymi. Na oświetlonej zielonkawą poświatą ”szmaragdowej górze” rosło ”Drzewo Nieśmiertelności”,zasilane wodą z gwiazdy Wenus. Tutaj toczyła się również walka Słońca letniego z zimowym oraz śmierci z odrodzeniem. Życie bowiem jest konsekwencją istnienia dwoistości,walki dwóch sił opozycyjnych. Wokół tego miejsca krążyły kozłouche diabły,pragnąc przedostać się do centrum największej mocy a zarazem źródła życia czyli biegunowej gwiazdy polarnej. Wejscia do tego wymiaru wyższej rzeczywistości pilnował na niebie gwiazdozbiór ”Wielkiej Niedźwiedzicy”- konstelacja uważana za znak pomyślności,działający dobroczynnie. Może tym mistycznym biegunem gdzie spotyka się niebo i ziemia, który jest łącznikiem ze światem bogów jest nasza ”Święta Góra”.

__________


“J.W. – A postać z rybą ?- (pytam szybko wykorzystując moment milczenia).
T.J. – Jak mówiłam wcześniej to bóstwo płodności. Młoda dziewczyna, pól ryba pól kobieta, coś w typie rusałki. Kobieta wychodząca z wody. To, co się zachowało to tylko część. Brakuje góry i dołu. W miejscu stóp miała rybi ogon. Na rzeźbie można zobaczyć co prawda fałdy sukni, ale one przechodziły w płetwę ogonową. Symbolizowała życie, które wyszło z wody, boginię, która wyszła z oceanu. Mam wrażenie, że ją tu przyniosło… Tutejsi ludzie odebrali ją jako dar dla nich symbolizujący płodność i urodzaj. Wykonano ją z monolitycznego kawałka skały. Ale nie wycięto go z większej całości. Ten blok był samorodkiem. Trzeba by sprawdzić, co za typ skały pozostawia takie „wolne” kawałki. Postać miała prawie cztery metry wysokości. Cały czas mam ciągłe wrażenie, że ją wyrzuciła woda, że przyniesiona była przez wodę, albo przywieziona, i wyrzucona na brzeg. Może woda ją odkryła, wypłukała z piasków? Nie wiem. Widziałam wodę i jej figurę, która z niej jakby wychodziła. Stała niżej, na płaskim terenie, w dole na polanie. W wizji widziałam ją oświetloną słońcem a troje zarośniętych ludzi z długimi włosami w długich koszulach klęczało na kolanach i modliło do niej. Potem także na kolanach wycofali się. Gdy ta rzeźba przybyła, cały teren był przykryty wodą. Dookoła masywu było dużo wody, wyglądała jak morze. W promieniu trzydziestu kilometrów od centrum góry było w miarę sucho. Dalej wszystko było zalane. W miejscu Wrocławia była woda….I ta rzeźba, mam wrażenie, że ma coś wspólnego ze północą…jakby nie powstała tu na miejscu… Ona przypłynęła, może ją woda wyrzuciła na brzeg lub woda ją odsłoniła… Stala na płaskim terenie… ”
http://www.instytutbadan.com.pl/slepy.php?id=16
4. Widziałam na Ślęży skałę… gdy spojrzałam na nią aż mnie zatkało z wrażenia, bo zobaczyłam czarną czaszkę.

środa, 22 maja 2013

SARNA i JELEŃ - TO TEŻ MOI NAUCZYCIELE




Wszyscy jesteśmy dla siebie nawzajem nauczycielami i uczniami. Możemy uczyć się od siebie, wpierać, inspirować wzajemnie z szacunkiem i miłością. Każdy człowiek, każde zwierze, roślina, kwiat, minerał, kamień, a nawet przedmioty... wszystko w odpowiednim momencie może przekazywać nam ważne informacje. Również znaki - drogowskazy na Ziemi i Niebie...

Nasza dusza połączona ze Źródłem, Uniwersalny Umysł, cały wszechświat ma wspaniałe poczucie humoru. Któregoś dnia szłam ulicą i myślałam o sprawie, która wymagała rozwiązania. Pojawiło się we mnie pytanie: jak rozwiązać tę sprawę. I nagle usłyszałam zdanie wypowiedziane, a raczej bełkotliwie wykrzyczane przez leżącego w krzakach pijanego mężczyznę. Z jednej strony byłam trochę zaszokowana, bo zdanie to było okraszone wulgarnymi słowami, ale z drugiej zaczęłam się śmiać sama z siebie, ponieważ to zdanie było wskazówką, bardzo jasną odpowiedzią. Rozwiązanie okazało się bardzo proste. 

Niektórzy z nas szukają rad i nauk u guru czy mistrzów zapominając o tym, że Wielki Duch, Bóg, Wszechświat, Całość czy jak to COŚ chcesz nazwać, prowadzi z nami dialog na wiele różnych sposobów trenując nas w naszej uważności bycia w tu i teraz. 

W ubiegłym roku miałam na przykład spotkanie z Sarną. Siedziałam wtedy na medytacji trzy dni w lesie bez jedzenia i picia (Vision Quest). Oprócz różnych innych zwierząt odwiedziła mnie sarenka. Miałam z nią kontakt. Opowiedziała mi niesamowite rzeczy między innymi o ogromnym cierpieniu zwierząt, o okrucieństwie ludzi, ale przypomniała mi też swoją historię, którą także Jamie Sams zapisała w książce o "Zwierzętach mocy":

"Pewnego dnia mała Sarenka usłyszała, że wzywa ją Wielki Duch mieszkający na szczycie wielkiej Góry. Natychmiast zaczęła wspinać się stromą ścieżką. Nie wiedziała jednak, że drogi do szałasu Wielkiego Ducha pilnuje straszny demon. Demon starał się nie dopuścić żadnej istoty do Wielkiego Ducha. Usiłował przekonać je, że Wielki Duch nie chce, aby zakłócano mu spokój. W ten sposób zamierzał rosnąć w siłę i budzić strach w całym stworzeniu.

Na widok demona Sarenka, o dziwo, wcale się nie wystraszyła, choć był klasycznym szkaradnym potworem. (...) Każde normalne stworzenie natychmiast by uciekło albo umarło z przerażenia. Ale Sarenka odezwała się łagodnie:
- Bądź tak miły i przepuść mnie. Idę do Wielkiego Ducha. - Jej oczy były pełne miłości i współczucia dla tego wyrośniętego brzydala, dręczyciela słabszych.

Demon nie posiadał się ze zdumienia. Jakkolwiek starał się przestraszyć Sarenkę, nie odnosiło to żadnego skutku, ponieważ jej miłość przeniknęła do jego zatwardziałego serca. Skonsternowany poczuł, że jego twarde jak głaz serce zaczyna mięknąć, a cała postać kurczy się do wielkości orzecha włoskiego. Niewzruszona miłość i łagodność sarenki roztopiły serce demona. Jej łagodność i dobrotliwość sprawiły, że wszystkie dzieci Wielkiego Ducha mają wolny wstęp na Świętą Górę i już nie muszą się bać, że demony strachu zatarasują im drogę.


Sarna uczy nas, że mocą łagodności, uczciwości wobec siebie oraz ufności można wzruszyć serca i umysły zranionych istot, które usiłują nam utrudnić wejście na Świętą Górę. Kochając to co jasne i ciemne - niczym plamki na skórze Sarenki - stwarzamy przyjazne, bezpieczne warunki ludziom poszukującym wewnętrznej harmonii i pokoju".

Dziękuję Ci kochana Sarenko za twoje nauki.

Kiedyś przez jakiś czas miałam w domu piękną laskę, którą Huichole nazywają KAYUMARI. Nauczyłam się kiedyś pieśni Huicholi o KAYUMARI - JELONKU. 


Kayumari w tradycji Rdzennych Huicholi jest jeleniem (często niebieskim), który przynosi ludziom wiadomości od Ducha. Mówią, że tam, gdzie niebieski jeleń spaceruje, następuje uzdrawianie.


I nie wiedziałam dokładnie, co znaczyły słowa tej pieśni w języku Huicholi, tyle, że o jelonku, który prowadzi do Wielkiego Ducha. 


Ale któregoś dnia przyszły do mnie słowa tej pieśni po polsku:

"Prowadź, prowadź... nas jelonku, przez czysty umysł, prosto do Wielkiego Ducha. 
Prowadź, prowadź... nas sarenko, przez czyste serce, prosto do Wielkiej Duszy..." 

I bardzo lubiłam ją śpiewać.




JELEŃ SYMBOLIZUJE WYTRWAŁOŚĆ. " Mógł się uratować jedynie dzięki temu, że umiał pokonywać długie dystanse: wytrwale dążyć do celu narzucając sobie odpowiednie tempo i w pełni wykorzystując swoją energię (...) Jeleń uczy nas, byśmy działali w równym tempie i w ten sposób poszerzali granice własnej wytrwałości. Ludzie mocy Jelenia może nie zawsze docierają pierwsi do celu, ale za to zawsze osiągają cel." - Jamie Sams

Inna wersja jelenia i sarny:



I pamiętam, że wszystko jest doskonałe, że każda i każdy z nas  zawsze otrzymuje to, co jest jej/jemu potrzebne w naszym istnieniu, rozwoju i doświadczaniu ISTNIENIA...  Czuję wdzięczność.
___________________

wszystkie ilustracje w tej notce są tradycyjną sztuką Huicholi



POŁĄCZENIE I POWRÓT DO TU I TERAZ


22. kwietnia śniła mi się data: ZERO. Data ZEROWA. To był jakiś “majański” znak. I całą noc do mnie wracał. Zero. Zero… Pop chyba czy 'cóś'.


Majańskie Zero… przedstawiane jako muszelka… shell… "Sel/Sul, względnie Sil. “To są wszystkie epitety Bogini Waginy – czyli Sheeli względnie Syreny.” http://seksualnosc-kobiet.pl/artykuly/bogini_jako_wagina/2 Livia Ether podała link do tego artykułu. Wenus, Yemaya...
A z drugiej strony Sul-Sol… Słońce, jako żeński aspekt Słońca - Czarne Słońce… i wszystkie czarne i niebieskie (niebiańskie) boginie i Madonny...

Majańskie ZERO znajduje się w “Paszczy bogini w kalendarzu aztecko-majańskim”...  to ZERO jest językiem językiem postaci umieszczonej w środku majańskiego (azteckiego) kalendarza.

Święto Wesak związane jest z dniem narodzin, oświecenia i śmierci Buddy według tradycji przypadającym na czas majowej pełni Księżyca. Zwyczajowo, w niektórych krajach mówi się, że chodzi tu o pierwszą pełnię w Byku (znak zodiaku). W tym roku święto ma być obchodzone w dniach 24-26 maja. A pełnia przypada na 25.maja.
"Oświecenie Buddy jest najważniejszym wydarzeniem dla buddyzmu, a w związku z tym Wesak - czyli obchody Oświecenia - to najważniejsze święto w roku buddyjskim. Jest to dzień, w którym buddyści przypominają sobie ścieżkę Buddy ku oświeceniu i próbują odnaleźć własną drogę."

Wesak to bardzo radosne i kolorowe święto. W Tajlandii zapala się na tę okazję papierowo-drewniane lampiony. Często przygotowywana jest także ceremonia wypuszczenia, uwięzionych w klatkach, ptaków. A także BALONÓW (smoki, węże itp.). 



To symbole uwalniania starych wzorców, które nam już nie służą, uwalniania naszej ograniczonej przekonaniami i wzorcami świadomości.  Uwalnianie i łączenie Umysłu i 
Świadomości, mózgu, serca , a także całego ciała...

To święto transformacji i oczyszczania Umysłu, poszerzania Świadomości, oczyszczania Serca i Ciała, aby nasze połączenie z duszą i duchem stało się świadome i pełne. Ponieważ poprzez nasze dusze stajemy się połączeni ze Żródłem i Całością.



Ten obrazek kojarzy mi się z tym, co widziała Livia Ether i Anilalah na pewnej górze... i ze Szmaragdowym Strażnikiem ze snów Livii Ether i wizji oraz obrazka Anilalah... I z moją medytacją w Słońcu: http://tonalinagual-sny.blogspot.com/2012/05/medytacja-w-centrum-sonca.html


To święto ma związek z przygotowniami do Wielkiej Kosmicznej Ceremonii.
Oczyszczamy się i transformujemy fizycznie, emocjonalnie, psychicznie i duchowo. Otwieramy się w ten sposób na wyższe poziomy zrozumienia… i przygotowujemy się do tej Wielkiej Kosmicznej Ceremonii...

Tak, to synchronia... Piękna synchronia serc i umysłów, które  przypominają sobie, rozpoznają, uzdrawiają, transformują... Takich synchronii dostrzegam wokół wiele, coraz więcej, prawie na każdym kroku... synchronia, harmonia, pełnia... 

W nocy z 14. na 15. maja przywołała mnie pewna góra, na której mam się znaleźć w dniu najbliższej pełni czyli jakby w święto WESAK. Nie rozumiem jeszcze, dlaczego, ale wiem, że tam pojadę. Wiem, co mam ze sobą wziąć... I czuję wielką radość na myśl o tej podróży.
Ta góra to Ślęża.



"Tybetańczycy zawsze przedstawiają buddów na kwiatach lotosu. Lotos jest najprawdopodobniej najczystszą rośliną w przyrodzie. Wyrasta z błota, przebija się ku otwartej przestrzeni przez często zamuloną wodę i dopiero wtedy rozwija się w pełni w promieniujący blaskiem i doskonały pod każdym względem kwiat. Z tego powodu jest symbolem czystości i został uznany za miejsce, w którym wszystko się rozpoczyna. "Zrodzony z lotosu" oznacza w swej naturze czysty, nie jak nieskazitelna dziewica, która nigdy się nie kochała i niczego nie przeżywała, lecz czysty doskonałością przekształcenia autentycznych, różnorodnych doświadczeń, mających swe korzenie w prawdziwym życiu. Jest centrum zjawisk, prawdziwą energią, przyjmowaniem tego, co się pojawia, wykorzystaniem potencjału i transformacją".

Lotos - Kwiat Życia...

"(...)
Wyobraźcie sobie, że jesteście buddą, oświeconą radością, mądrością, współczuciem, nieustraszonością [nieskazitelnością] lub ochroną i znajdujecie się w centrum. Posiadacie (...) doskonałe właściwości powstałe dzięki zniknięciu waszego ego, podziału na ja i ty. Wasza energia została uwolniona, a swobodna gra umysłu i przestrzeni stała się możliwa. Siedzicie w tęczowym domu o kwadratowej [?czasem okrągłej] podstawie. Ściany wewnętrzne, te najbliżej was, są tego samego koloru, co wy i wasza rodzina buddy. Czterech wejść umieszczonych z czterech różnych stron świata strzegą strażnicy kierunków. Przy zachodniej bramie stoi czerwony, północnej pilnuje zielony, wschodniej niebieski, a południowej żółty. Pozwalają wejść do środka i otrzymać błogosławieństwo tylko tym, którzy chcą uwolnić się od swojego ja oraz wszelkich neuroz i są gotowi na otwarte, szczere spotkanie. Wewnątrz, dookoła was znajduje się osiem aspektów żeńskiej energii (jak u Hewadżry) lub cztery (jak u Demczoga)."

Budda też ma podobno swoje kolory http://www.religionfacts.com/buddhism/symbols/color.htm

Niebieski 
Czarny 
Biały - Biała Tara i biały Słoń,
Czerwony 
Zielony - Zielona Tara 
Żółty

Transformacja:
Niebieski: gniew w mądrość lustrzaną
Czarny: nienawiść we współczucie, współodczuwanie
Biały: złudzenie i ignorancję w mądrość rzeczywistości
Czerwony: złudzenie przywiązań w przenikliwą mądrość
Zielony: zazdrość w mądrość realizacji
Żółty: dumę w mądrość tożsamości (jedni).

Z Diamentowej Ścieżki i Dzogdzen:
"Jeden budda na jedną emocję
Jeśli uda nam się dostrzec prawdziwą naturę pięciu przeszkadzających emocji, zrozumiemy, że nie różnią się one niczym od pięciu oświeconych mądrości. W truciźnie gniewu i nienawiści ujrzymy mądrość podobną zwierciadłu, która ma związek z Diamentowym Umysłem. Widząc esencję dumy, odnajdziemy mądrość równości i Buddę Ratnasambawę. Badając naturę pożądania, odkryjemy mądrość rozróżniającą i Buddę Nieograniczonego Światła, Amitabę. Patrząc na zazdrość, zobaczymy mądrość wszystko spełniającą i Buddę Amogasidhi. Z kolei obserwacja niewiedzy zaprowadzi nas do odkrycia mądrości dharmadatu, czyli rzeczywistości samej w sobie i Buddy Wajroczany. Wszyscy ci buddowie mają związek z podstawowymi energiami w naszym ciele, a każda z tych energii łączy się z odpowiadającym jej uczuciem. Dlatego obserwacja natury danego uczucia nie tylko powoduje urzeczywistnienie właściwego mu aspektu mądrości, ale też przekształca jeden z elementów, z których składa się nasze ciało, w jednego z pięciu buddów. Podążając tą ścieżką, nie staramy się unikać przeżywania emocji, ale bezpośrednio przyglądać się ich istocie, co sprawia, że samoistnie przemieniają się one w pięć mądrości i w ten sposób rozwijamy oświecone właściwości. Ten rodzaj praktyki używany jest przez medytujących w tradycji Wielkiej Pieczęci oraz w Dzogczen – Wielkiej Doskonałości."


(…) gdybyśmy zrezygnowali ze świadomego przeżywania emocji, nie bylibyśmy w stanie rozpoznać mądrości, jaka jest w nich zawarta. Odrzucając pięć trucizn umysłu sprawiamy, że umyka nam możliwość urzeczywistnienia pięciu rodzajów wglądu, gdyż są one ich jedynym źródłem. Dlatego właśnie praktykując tantrę, pracujemy z przedmiotami naszych reakcji emocjonalnych tak, aby doświadczyć zawartej w nich mądrości. W ten sposób obiekty naszego przywiązania czy gniewu stają się źródłem wyzwolenia. Oznacza to, że kiedy jedna z pięciu trucizn pojawia się w umyśle, powinniśmy przyjrzeć się temu, co stanowi jej esencję, dopóki nie zrozumiemy, że żadne uczucie nie istnieje w sposób ostateczny.

Czym są emocje?
Musimy wyjaśnić sobie, co chcemy wyrazić, używając pojęcia „uczucie” lub „emocja”. Często używamy tych słów, by opisać przeżycie zachodzące umyśle, które popycha nas do działania, będąc jednocześnie reakcją na coś. To stan, którego doświadczamy, kiedy umysł funkcjonuje w sposób dualistyczny. W przypadku zwykłych ludzi jego działanie rozpoczyna się na długo, zanim to sobie jeszcze uświadomią. Uczucia są nawykowym lgnięciem, które sprawia, że odruchowo porządkujemy nasze doświadczenia w zależności od tego, co nasze ego uzna za potrzebne (pożądanie), niepotrzebne (gniew) lub obojętne (niewiedza). Im silniejsze jest to lgnięcie, tym silniejsza reakcja, aż wreszcie pojawia się ona w naszej świadomości w postaci znanych nam dobrze emocji. Powyższe reakcje nazywamy „trzema truciznami umysłu”. Do tych trucizn można także zaliczyć nadmierne przywiązywanie wagi do świata własnych przeżyć (duma), a także ocenianie naszej własnej pozycji przez porównywanie się do innych (zazdrość). Na określenie tych uczuć używamy słowa „trucizna”, ponieważ działają na umysł paraliżująco i tym samym uniemożliwiają pojawienie się wewnętrznej mądrości. "

W różnych tradycjach może być inaczej. Budda-Tara mogą mieć także kolory tęczy. Czyżby pełnej realizacji?


źródło obrazka: http://www.vivainstitute.com/2012/06/if-our-behavior-follows-our-kind-and-loving-nature/rainbow-buddha-2/

O Tarze pisałam w też innym wątku: http://tonalinagual.blogspot.com/2012/11/zmiany-energii-wzorcow-kalendarzy-czyli.html

I przypomniało mi się moje spotkanie ze Strażnikami:




Przyszły do mnie. Jakieś potwory...Wyglądały przerażająco. Przyjrzałam im się dokładniej. Były to maski. Straszne maski, przerażające... Można by powiedzieć, że "potworne" i próbowały mnie straszyć. Wiedziałam, że to jest jakaś próba dla mnie. Skupiłam się na miłości. Wiedziałam, że nie chcę ich się bać, że nie dam się zastraszyć, więc się do nich uśmiechałam i czułam miłość. One coś buczały, wydawały dziwne dżwięki i straszyły, a ja śmiejąc się powiedziałam im, że się ich nie boję, że je kocham. Wiem, czemu służą, ale dla mnie nie są straszne, lecz piękne. 














Strażników Mahakali. To oni 

STRAŻNICY...

"pozwalają wejść do środka i otrzymać błogosławieństwo tylko tym, którzy chcą uwolnić się od swojego ja (...) i są gotowi na otwarte, szczere spotkanie."




Czasem zamiast tych "strasznych" Strażników pojawią się inni - "piękni" Strażnicy w postaci np. Mistrzów lub Archaniołów, jak na przykład Mistrz Metatron albo Archanioł Raziel czy Archanioł Michał. Strażnicy, którzy "strzegą dostępu"  i uwodzą… i zwodzą… pięknymi słowami Uniwersalnego Umysłu odciętego od  Świadomości...


A w następnej notce: przypowieść o spotkaniu z sarenką i jej spotkaniu z demonem.

------

p.s. ciekawostka:



Czterej synowie Horusa
Mają kolory trochę podobne do kolorów strażników Buddy albo Buddy.
____

p.s. A uzdrawiać można tylko tych, którzy pragną uzdrowienia. Uzdrawianie (uwalnianie) na siłę, gdy istota nie podejmuje świadomej decyzji o swoim uzdrowieniu (uwolnieniu) to... manipulacja energiami.


poniedziałek, 20 maja 2013

ODZYSKIWANIE ZAGUBIONYCH CZĘŚCI SIEBIE




O świadomości i zmianie świadomości, o poszerzaniu świadomości pisałam sporo. Teraz połączę pewne części...
Podróż do Pola Świadomości Buddy. Wizja w czasie medytacji.
Około 10 lat temu na warsztatach z Brucem Moenem nauczyłam się odzyskiwania części swojej tożsamości... Można wytłumaczyć to w ten sposób, że w poprzednich wcieleniach żyłam w różnym czasie jako kobieta albo mężczyzna, jednak po śmierci jakieś części mojej Duszy utknęły i nie udały się tam, gdzie powinny. Takie części należało odzyskać i zaprowadzić w odpowiednie miejsce - coś w rodzaju nieba albo "uzdrowiska" dla dusz.
Przy okazji "odzyskiwania" pewnej swojej cząstki tożsamości, która okazała się być młodym pięknym Hindusem, wybrałam się w rezultacie w podróż uzdrawiająco-uwalniającą. Ten młody Hindus, mimo, że był bardzo oddanym uczniem podążającym za naukami Buddy, był bardzo nieszczęśliwy. Jako dziecko został pozbawiony możliwości uprawiania seksu, ponieważ rodzina przeznaczyła go do pełnienia funkcji eunucha należącego do świty pewnej królowej. Umarł mniej więcej około roku 1750. Ów Hindus o imieniu Kali, bardzo cierpiał z powodu, że jego ojciec - gdy on był jeszcze małym dzieckiem - zadecydował o jego kastracji. Kali nie mógł się z tym pogodzić i w rezultacie w wieku około 20 lat popełnił samobójstwo. Po śmierci utknął w miejscu, które było jego azylem. Spotkałam go siedzącego pod baldachimem w pustej kosmicznej przestrzeni modlącego się nieustannie do Buddy o przebaczenie. Gdy wraz z przewodnikiem zbliżaliśmy się do istoty, którą miałam odzyskać jako część mojej tożsamości, z  daleka wydawało mi się, że zbliżamy się do pięknej kobiety siedzącej w pozycji kwiatu lotosu, ale gdy zatrzymaliśmy się kilka metrów przed tą istotą, zobaczyłam młodego, pięknego mężczyznę o długich do pasa, czarnych włosach i śniadej cerze.
 tej pracy odzyskiwania moim przewodnikiem - Pomocnikiem *1) w świecie niefizycznym był wtedy bardzo stary Hindus *2) . Pojawił się obok mnie, ale początkowo nie widziałam dokładnie jego rysów. Przedstawił mi się w dziwny sposób. Kiedy zapytałam go o imię, powiedział, że prościej będzie, jak będę na niego mówiła "guru". Ale nie było takiej potrzeby w naszej podróży, abym go jakkolwiek nazywała. Kiedy już udało mi się nawiązać z Kalim kontakt, kiedy wytłumaczyłam mu, po co przybyliśmy do niego razem z przewodnikiem, przewodnik zwrócił się do niego i powiedział o tym, że już czas, by Kali poszedł dalej i wyzwolił się ze swojego niefizycznego więzienia, w którym utknął. W pewnym momencie "eteryczna" postać młodego mężczyzny zaczęła zmieniać się w coś w rodzaju energetycznej kuli, która powoli zbliżała się do dłoni starego Hindusa i usadowiła w jej zagłębieniu. Przewodnik trzymał ją delikatnie jak świetlisty kolorowy bąbel.
Wówczas udaliśmy się razem z przewodnikiem do pewnego miejsca. Poruszaliśmy się w przeźroczystych kulach, które były czymś w rodzaju pojazdów. Pamiętam taki odcinek drogi, kiedy przesuwaliśmy się lecąc tuż nad poziomem morza albo oceanu… 
Nie pamiętam, czy zanurkowaliśmy do oceanu czy polecieliśmy w kosmos. A może to nie ma różnicy? W każdym razie w pewnym momencie razem z przewodnikiem trafiliśmy do pola wypełnionego niesamowitą i gęstą energią. Było to pole przestrzeni – jak ocean bez brzegów (nie widziałam, żeby był tam jakiś brzeg) wypełnione energetycznymi „vortexami”, które drgały z różnymi częstotliwościami. Jedne tworzyły niższe, a inne wyższe stożki. Pulsowały one dźwiękami i jakby „szukały” współbrzmienia ze sobą (jak orkiestra, która nastraja instrumenty). A potem powstawały tam kosmiczne symfonie. Przewodnik wypuścił z dłoni owego bąbla, który wleciał do tego energetycznego oceanu.
I ten stary Hindus… 
właśnie sobie przypomniałam, że to przecież może był i Budda :-) (chyba niebiesko-błękitny), który "część mnie" jako Kalego zaprowadził do “Pola Świadomości Buddy" :-)
Odzyskiwałam jeszcze część mojej Duszy żyjącej gdzieś w środkowej Azji w około X - XI wieku. Ale nie mam pewności czy naszej ery czy przed naszą erą. Była to młoda kobieta o imieniu Larisa albo Arisa, która została zabita przez ojca. Jej rodzice podpisali kontrakt ślubny, gdy miała kilka lat, ale ona zakochała się w innym mężczyźnie. Gdy dziewczyna zwierzyła się ojcu ze swoich uczuć, ten, aby nie dopuścić do "hańby rodziny" zabił ją. Nie będę szczegółowo opisywać tego  odzyskiwania. W każdym razie dziewczyna w rezultacie trafiła do "nieba kobiet", w którym ich dusze były uzdrawiane z ziemskich traum. Później miałam jeszcze wiele snów i wizji, w których łączyłam się z częściami siebie, również w innych, równoległych światach... np.:

Te obie historie przypomniały mi o różnicy między prawami ludzkimi (niby boskimi), a Naturalnym Prawem Kosmicznym. Prawa ludzkie zawsze przysparzały cierpienie jednych kosztem zwiększania "zadowolenia" i zaspakajania potrzeb  innych ludzi, potrzeb nie zgodnych z Naturą.

Wywiad z Brucem Moenem Joanna Mądrzak




*1) Przewodnicy w podróżach po światach niefizycznych 

Świadome podróże w niefizyczne światy - Bruce Moen

Wydawnictwo Manawa
Rozdział 6 Przewodnicy 
Bruce Moen zajmuje się badaniem życia po życiu od 1992 roku od czasu, gdy wziął udział w programie Lifeline Instytutu Monroe. Nauczył się tam metod opracowanych przez pisarza i podróżnika po świecie niefizycznym, Roberta A. Monroe, autora książek: Podróże poza Ciałem, Dalekie Podróże, Najdalsza Podróż. Bruce Moen opracował łatwiejsze techniki, których może nauczyć się każdy chętny do badania życia po życiu. Jego celem jest zapoznanie uczestnika z tymi technikami, tak aby poprzez swoje własne doświadczenia doszedł do prawdy na temat życia po życiu. Bruce Moen dzieli się swoim doświadczeniem i wiedzą, oraz prowadzi uczestników warsztatów poprzez grupowe ćwiczenia opracowane w sposób zapewniający im bezpośredni kontakt ze światem niefizycznym. Naucza jak uzyskiwać dostęp do takich informacji od tych, którzy odeszli. Informacje te mogą zweryfikować kontakty jako rzeczywiście zaistniałe. Bruce Moen napisał pięć książek: Podróże w Nieznane (Voyages Into the Unknown) – Wyd. Limbus 2001, Podróż Poza Wszelkie Wątpliwości (Voyage Beyond Doubt) – wyd. Limbus 2001, Podróże do Życia po Śmierci (Voyages Into the Afterlife) – wyd. Limbus 2003, Voyage to Curiosity Father (w Polsce jeszcze nie wydana) i Afterlife Knowledge Guidebook, A Manual for The Art of Retrieval & Afterlife Exploration (w Polsce jeszcze nie wydana). Bruce Moen nie jest ani medium, ani osobą obdarzoną zdolnościami parapsychicznymi, komunikującą się ze światami niefizycznymi w Twoim imieniu. Jego warsztaty mają na celu nauczanie jak robić to samemu. 

*2) stary Hindus :