wtorek, 29 maja 2012

BOSKIE SŁOŃCE o PODWÓJNEJ NATURZE

Aton; ITN
tarcza słoneczna
jeden aspekt "boga" RA;RE
Aton był tarczą słoneczną - dokładniej, bogiem promieniowania żaru tarczy słonecznej - uważany wówczas za emanację boga Re.

Ten relief dla mnie wyraźnie przedstawia podwójną naturę Słońca.
Symbol Atona:



Atum (AT-UM)
Egipskie BÓSTWO PODWÓJNE, starożytne bóstwo egipskie, stworzyło bogów, ludzi i świat; utożsamione z bogiem Ra (Światło, Słońce); wg mitów jako pierwszy wyłoniło się z Nunu (Praoceanu, Chaosu) i będąc ojcem i matką pierwszej pary bogów o zróżnicowanej płci; "przy końcu świata ma się zlać w jedno z bogiem Ozyrysem"; wyobrażane jako postać w podwójnej koronie, której służyły szczur  ichneumon [inteligencja, wiedza, umysł] i wąż [transformacja].

Jasne Słońce to jeden aspekt podwójnego Słońca. Ciemne, Czarne lub Niewidzialne wnętrze Słońca, to drugi aspekt podwójnego Słońca.



PRZYPOMNIENIE I FAJKA POKOJU

Na początku przypomnienie sobie:


Jeśli czegoś nie rozumiesz, nie oceniaj, bo jeśli oceniasz, to znaczy, że nie rozumiesz. Jeśli nie oceniasz, to znaczy, że rozumiesz. Wtedy WIDZISZ. Póki jesteśmy w programach, patrzymy i myślimy, i oceniamy według tych programów, ale nie WIDZIMY tego wszystkiego, co poza tymi programami JEST.

Nie ma znaczenia, czy jestem kobietą czy mężczyzną. W jednym świecie rozwija się i realizuje koncepcja, że bóg stworzył świat (a może i wszystko), a w innym świecie... że bogini. Ale to są koncepcje wynikające z cykli rozdzielenia tego, co "męskie" od tego, co "żeńskie" - patriarchat, matriarchat w cyklach naprzemiennych... To są tylko i aż koncepcje, ponieważ wszystko istniało, istnieje i będzie istniało, a dokładniej JEST WIECZNYM TERAZ. Jednym z wielu pięknych symboli tego połączenia jest indiańska Święta Fajka.



To połączenie daje możliwość odetchnienia w świecie pełnej harmonii...

Każdy może "stworzyć" swoją własną "przyszłość" i swoją drogę. Piszę "stworzyć" oraz "przyszłość" w cudzysłowie, ponieważ  wszystko było, jest i będzie, istnieje WIECZNIE, więc co najwyżej pomniejsze, wyodrębnione, indywidualne ja, mogą doświadczać na nieskończone sposoby tego STWORZENIA. Poprzez wszystkie pomniejsze "ja" Całość doświadcza Siebie.

Im więcej mamy do stracenia, tym więcej... i bardziej boimy się, że możemy coś stracić. A nie mamy do stracenia nic, gdy pamiętamy, że jesteśmy Wszystkim, Całością, Jednym.

Do Wielkiej Tajemnicy każdy ma dostęp. Chociaż przez tysiące lat była skrzętnie ukrywana... przez różnych mistrzów i Mistrzów. A czarownice palone na stosie... Płonęły w "świętym ogniu miłości" z wyroku kapłanów "świętego ognia miłości - Światła"...


Czy ktoś zastanawiał się, co znaczą słowa: ja jestem Tobą albo ja jestem innym Ty? Jeśli jestem INNYM, to znaczy, że uważam siebie za np. "świetlistą" i stojącą po "słusznej stronie dobra", a ciebie za "ciemnistą/ciemnistego" i stojących po stronie zła. A ja jestem tobą, ponieważ jestem światłem i ciemnością - tak samo jak ty - JEDNOCZEŚNIE. Mam w sobie coś, co zwiemy yang i yin, męskie i żeńskie, światło i ciemność.

Tylko plus z plusem ze sobą walczą i się odpychają, plus z minusem nigdy! Harmonia jest wtedy, gdy plus z minusem współistnieją, współdziałają... najpierw w każdym z nas, a potem pomiędzy nami.


Tylko wtedy, gdy przytomni uścisku i uwolnieni z tych wzorców dobrego i złego, kata i ofiary, przekształcamy energię tych wzorców, możemy zacząć działać w czystej miłości. Nie znaczy to, że przyjmę wtedy każdy policzek, bo już nie jestem ofiarą i mogę wyznaczyć wewnętrzne granice, które będą się przejawiały na zewnątrz. Mogę zaprzestać zasilać swoją energią świat kata i ofiary, zwycięzcy i pokonanego, dobrego i złego. Jednak taki wybór należy do każdego indywidualnie; każdy indywidualnie dokonuje tego wyboru. Ale jeśli nie dokonamy tych zmian, to będziemy kontynuować „współpracę” tworzenia tego świata pełnego cierpienia, bólu i łez, przemocy i nienawiści, zazdrości i pożądliwości, świata opartego na wszelkich możliwych formach walki.

.



ZŁOTA BOGINI


WENUS
najgorętsza, ale leniwa...
Wenusjańska doba jest dłuższa od wenusjańskiego roku, znaczy że obrót Wenus wokół osi trwa 243 dni czyli dłużej niż jej obieg wokół Słońca - 224,7 dnia. I na dodatek obraca się w przeciwną stronę niż inne planety naszego Układu Słonecznego (prócz Urana jeszcze).
Jest czasami nazywana „planetą bliźniaczą” albo „siostrą Ziemi” – ze względu na podobną wielkość, masę i skład chemiczny.

babilońska
ISZTAR

Sumeryjska INANA
jako Planeta Wenus

Babilońska LILITH-IZIS


Egipska IZIS




Izis...

IZYDA
"w mitologii staroż. Egiptu wcielenie Wielkiej Macierzy; wraz z bratem-mężem Ozyrysem i synem Horusem tworzyła naczelną triadę bóstw(...) W sztuce przedstawiana z rogami krowy (jej świętego zwierzęcia) czy też z rogami księżyca i tarczą słoneczną albo podwójną koroną między nimi; z berłem lub znakiem "anh" (symbol życia), często z małym Horusem na kolanach."


Skrzydlata Wenus przybyła z NIEBA?
Skrzydlata "Wenus" Trzecim Okiem z Pakistanu




Skrzydlata "Wenus" z Trzecim Okiem z Afganistanu
źródło:


źródło:


http://ngm.nationalgeographic.com/2008/06/afghan-treasures/atwood-text/4

                                                       (WENUS) Afrodyta z muszlowymi skrzydłami
                      Przybyła z NIEBA czy z OCEANU? A może z KOSMICZNEGO OCEANU?



  (WENUS) Afrodyta bez skrzydeł, ale stojąca na "muszlowym skrzydle".




  (WENUS) Afrodyta Olbrzymka


  (WENUS) Afrodyta z dziwną koroną
Głowa Afrodyty lub kapłanki bogini, Cypru, 525-475 pne Wapień,. Muzeum Worcester Art Museum, Worcester, Massachusetts:









poniedziałek, 21 maja 2012

PODRÓŻ DO WNĘTRZA SŁOŃCA I PRZEBIEGUNOWANIE ZIEMI

W Dniu 5 maja miałam piękną wizję - medytacje w środku Słońca, którą opisałam na blogu Moje Sny, ale tutaj też przytoczę:
MEDYTACJA W CENTRUM SŁONCA

Znalazłam się we wnętrzu Słońca. W samym centrum. Byłam bardzo skupiona, skoncentrowana, właściwie to... zogniskowana. Miałam połączenie z Łonem Galatyki - Słońcem, którego wnętrze, podobnie, jak naszego Słońca, jest ciemne. Nie wiedziałam, w którym Słońcu jestem, czy tym "naszym", czy Galaktycznym Łonie, ale czułam je jakby pulsowały naprzemiennie...
Czułam przepływającą przeze mnie energię o różnych częstotliwościach. Wokół mnie krążyła energia podobna do Wielkiej Trąby Powietrznej, która zbierała z Przestrzeni różne... "stare śmieci", wzorce myślowe, idee, przekonania i "nasiona"...
Czułam wielka obfitość Jej zawartości. Czułam, jak tę Trąbę tworzą cztery wiatry płynące z czterech kierunków, zawijające się i łączące spiralnie ze sobą w Trąbie. Zwężona - najcieńsza część Trąby powietrznej kończyła się we mnie. Czułam miłość, najpiękniejszą ze wszystkich "boskich" kreacji. To była ewidentnie żeńska, Pramatczyna energia. Czułam, jak to wszystko, co zbiera Trąba, transformuje się we mnie na najczystszą miłość wszechogarniającą. Czułam nieskończony przepływ miłości i światła, które nie miało blasku. Czułam to w sobie, stwarzałam w sobie i wokół siebie Przestrzeń połączenia z nieskończonym przepływem miłości. Promieniowała ze mnie energia, która na obrzeżach kuli, w której się znajdowałam, wybuchała blaskiem ognia. Ten ogień był ewidentnie męską energią, energią.



Doświadczałam ogromnej, intensywnej Transformacji. Moje ciało wibrowało dźwiękami i zaczęłam śpiewać. Nigdy wcześniej nie wydawałam z siebie takich dźwięków. Zrozumiałam i czułam energię, jaką podwójna Istota Słoneczna dostarcza dla Ziemi i innych planet, jak tworzy i płodzi życie. Doświadczałam totalnej ufności, wdzięczności. Energia Słońca dawała Przebudzenie  nowego zrozumienia...







Natomiast 20 maja, W ciągu dnia (tak około godziny jedenaste-dwunastej) poczułam nagle nieodpartą potrzebę położenia się. Po prostu nagle poczułam, że muszę sie położyć. I tak zrobiłam. Zasnęłam i miałam piękny SEN O ŁAGODNYM PRZEBIEGUNOWANIU ZIEMI.

Siedziałam w ogrodzie na fotelu. A dzien za dniem mijały w bardzo szybkim tempie. Obserwowalm, jak Słonce wschodzi po mojej lewej stronie, ja w południe "wisi" przede mną wysoko, prawie nad moją glową i zachodzi po mojej prawej stronie. Po kilku dniach zauważyłam, że Słońce znów wzeszło z lewej strony, ale w południe znalazło się tuż nad moją głową i zaszło po prawej stronie. Następnego dnia znów Słonce wzeszło po lewej stronie, ale w południe znalazło się nad moja głową, lekko z tyłu. i zaszło tak samo, po prawej stronie. Natomiast  na następny dzien, wzeszło tak samo, na wschodzie, ale w południe, żebym mogła patrzeć na Słońce, musiałam przesunąć fotel o 180 stopni. Tak zrobiłam. Usiadłam i stare południe miałam za sobą, a starą północ przed sobą... i widziałam Słońce przede mną, prawie nad moją głową. Tym razem jednak Słonce zaszło po mojej lewej stronie... Zrozumiałam, że zmieniły się w ten sposób dla mnie kierunki północy i południa... Kolejny dzień: siedzę tak samo (już odwrócona twarzą do tego zmienionego południa) i słonce wschodzi tak samo, jak dotychczas, na wschodzie, ale to już nie jest wschód, skoro zmieniły się kierunki południa i północy...





Przypomniałam sobie, że według majańskich przepowiedni,.Ziemia ma się zatrzymać - ruch obrotowy Ziemi wokół własnej osi ma zostać zatrzymany i wtedy zmienią się kierunki świata: wschodu i zachodu. Ale z mojego snu wynika coś całkiem innego.

Wydaję mi się, z tego, co zobaczyłam we śnie, że Ziemia wcale nie musi się zatrzymać, żeby uległy zmianie kierunki: :wschód-zachód i północ-południe. Że to zjawisko może wyglądać całkiem inaczej. Z mojego snu wynika także, że przebiegunowanie będzie zachodziło bardzo łagodnie i niemal niezauważalnie. W każdym razie najbardziej łagodnie, jak to tylko jest możliwe. Cały Kosmos o to zadba.

Na Ziemi mamy:

           PÓŁNOC
WSCHÓD - ZACHÓD
           POŁUDNIE

Będziemy mieli:

           POŁUDNIE
WSCHÓD - ZACHÓD
           PÓŁNOC

A tu mamy rysunek z przedstawieniem biegunów geograficznych i magnetycznych:




___________________________________________________________________________


dodane 23.maja                          

Podobno normalnie Słońce miało taki układ pól:





 A dziś znalazłam taką informację:










(ciekawe, że na tym rysunku, południowy biegun jest zaznaczony kolorem szarym, a nie czerwonym czyli inaczej niż zazwyczaj.)
Czy w takim razie południowy biegun magnetyczny Ziemi, który znajduje się na północy geograficznej, jest dodatni? Bo jeśli tak, to...
Gdy na wysokości równika na Słońcu pojawi się ujemne pole magnetyczne, to może ono zacząć przyciągnąć dodatni biegun Ziemi i ten zacznie się przesuwać... Czy to możliwe? Wtedy mój sen o przebiegunowaniu miałby sens.







A tu jeszcze ciekawostka, dodatkowo magnetyczne  pole kwadropolarnekwadrupolowe może może działać jak soczewka i zmieniać: skupiać lub rozpraszać wiązki światła...


A gdy połączy się kilka takich pól nasze Słonko i inne, to wtedy... WOW! Możemy jeszcze zobaczyć takie zjawiska, że nawet w najśmielszych podróżach wyobraźni byśmy tego nie zobaczyli. Cały kosmos może moglibyśmy "zobaczyć"...

Tu filmik o działaniu taki kwadropulowych magnesów...

http://www.public.ipj.gov.pl/lhc/?key=2,,15

A może wtedy zobaczymy dwa Słońca?

Inne obrazy dla kwadrupola:




A tak mniej więcej wygląda płaski - dwuwymiarowy obraz środka kwadrupola:


I krzyż z majańskiego glifu - majański znak Wenus:




Wikipedia

z WIKIPEDII


źródło zdjęcia: 


To może ta transformacja Słońca rozpocznie się, kiedy Wenus "wejdzie" w pole tarczy Słońca ( w "tranzyt ze Słońcem)?















sobota, 19 maja 2012

JESTEM





Z  całego spektrum możliwości i form istnienia, które oferuje nam wszechświat, mogę wybrać to, co sobie wymarzę, wyśnię, zaprojektuję... Jednak pamiętam, że moje marzenia ogranicza moja wyobraźnia, a moją wyobraźnię ograniczają moje: myśli: programy, nawyki, wierzenia, przekonania, przywiązania i... moje emocje: lęki. Dlatego wolę sobie nie wyobrażać już niczego, dlatego wolę być odważna wchodząc do łona, w którym jest cały kosmos, a ja się w nim roztapiam...

Gdy pozbywam się tych ograniczeń, wtedy mogę dostrzec o wiele więcej możliwości niż "wcześniej" czy "przedtem". Wtedy przychodzi do mnie na dane TU i TERAZ wiedza, której nigdy wcześniej nawet wyobrazić bym sobie nie mogła. Wtedy z radością mogę nawet pozostać w tej formie istnienia, w której JESTEM. Gdy osiągam wolność, przestaje mieć znaczenie forma i miejsce istnienia. Wówczas po prostu jestem, tu i teraz, i przejawiam się w całkowitej harmonii z całym stworzeniem, ze wszystkimi formami istnienia w całym wszechświecie, który istniał, istnieje i będzie istnieć. A ja mogę podróżować w jego różnych obszarach czasoprzestrzennych.

Ja w  tobie, a ty we mnie. Jestem inną tobą. Jesteśmy swoimi lustrzanymi odbiciami. Jestem w PRA-DOMU.


My podróżujemy w czasie. Jesteśmy istotami podwójnymi. Polega to na tym, że istniejemy w czasoprzestrzeniach i poza czasem jednocześnie. To tylko pozorny paradoks, który można “zrozumieć”, kiedy odpowiednio poszerzymy “zakres świadomości”.

Śmierć jest także w pewnym sensie iluzją, ponieważ zmienność i płynność jest kosmiczną zasadą istnienia.  To Transformacja, a śmierć jest bramą takiej transformacji, w której zachodzi zmiana formy istnienia. Oczywiście mogę siedzieć w miejscu i podróżować, ale najistotniejszymi podróżami są “podróże świadomości” czyli zmienność "zakresu - spektrum częstotliwości" świadomości…



Ziemia (tak jak i inne Planety oraz Słońca) jest utworzona z ciał nieprawdopodobnej ilości różnych istot, które były w jakiejś formie, a potem ją zmieniły. Ciała, materię czasem oddajemy i przybieramy nową formę. Śmierć jest tym samym, co przyjęcie nowej formy. Dlatego życie jest wieczne, nieskończone…

Dlatego Matki Klanowe uczą zarówno miłości do każdej istoty, czy to pyłek, śniegowy płatek czy góra, czy źdźbło trawy… jak zrozumienia i miłości do transformacji – zmiany formy. One wiedzą, że nic nie umiera, a tylko zmienia formę. Można także istnieć w jednej formie “umierając” niemalże codziennie, za każdym razem rodząc się na nowo. Takimi “narodzinami” jest na przykład każdy "krok" uczyniony w celu poszerzenia “zakresu świadomości”.


Prawdziwa Miłość wkracza w życie poprzez wewnętrzną przestrzeń, nie poprzez myśli. Nie jest też emocją. Jest dużo głębsza niż jakakolwiek emocja. Myśli nie są najważniejsze w życiu. Już nie wiem, kim jetsem, bo nie potrzebne mi są myśli, które by to opisywały i do których mogłabym przylgnąć. Nie interesują mnie definicje na temat, kim jestem. Po prostu JESTEM... po co definiowac nieskończoność, która jest esencją? Defincja siebie samej lub siebie samego stworzona przez myśli jest "pułapką"... elementem gry: wchodzisz na taką karuzelę i kręcisz się, kręcisz w kółko... możesz wymiotować, a potem znów się kręcisz. W bardzo ograniczonej przestrzeni przekonań na swój własny temat i oczywiście innych też. Za pomocą swoich osądów pomniejszamy siebie i innych do... konceptów umysłowych. Osądzaniem i ocenianiem ograniczamy siebie i innych. Brak osądów otwiera przestrzeń, uwalnia nas. Możemy widzieć świat oczami dziecka, które posiada wiedzę ... Gdy nie myślę, słowa wypływają z przestrzeni... Stan wewnętrznej przestrzeni, wewnętrznej ciszy, uważności, kiedy świadomość nie jest wypełniona i zatkana formami (myśłowymi). Wszystko, co wtedy robię jest działaniem w Połączeniu, w harmonii i Miłości. Ta Miłość nie ma żadnej formy. Żyję jakby w dwóch ŚWIATACH: bez fomy i formy, duchowym i materialnym, jestem jak brama wymiarów bez formy, brama łącząca te dwa światy. Świat jest odbiciem mojego stanu świadomości.

Nie warto zastanawiać się: Jak mogę zmienić świat? Nie możemy zmienić świata, by był lepszy, jeśli sami mamy na przykład "negatywne" myśli o komś lub o czymś lub nasze działania wypływają z jakich . Warto natomiast zmieniać swoją świadomość, by na powrót połączyć się z tym, co nie posiada formy, co jest naszą wewnętrzną przestrzenią świadomości, która jest nieskończona. Nasza wola łączy się wtedy z wolą Całości. Wtedy też pojawią się... myśli,  działania...
Poszerzanie świadomości... zaprowadziło mój umysł do kojenego odkrycia: "Żródło bawi się w granicach stworzonych przez siebie ograniczeń". Jestem nieskończonym Żródłem bawiącym się swoim snem. Ja JESTEM…

...świat jest skonstruowany  zapisany w cząstkowych świadomościach form w czasoprzestrzeni. Istnieje jednak świadomość przestrzeni... w TU i TERAZ….

wrażenie jest początkiem historii…

wrażenia... ślady, blizny z przeszłości utrzymywane są przez historie i opowiadania. Mają one na nas wpływ, trzymają nas w "danej opowieści" - historii. 

Nie cierpimy w Tu i teraz dlatego, że coś się nam kiedyś przytrafiło, ale dlatego, że jesteśmy przywiązani do historii, która powstała na skutek wrażenia, jakie wynieśliśmy z danego wydarzenia. cierpimy z powodu historii z naszej przeszłości, którą sobie powtarzamy, opowiadamy w kółko.

"Naturą opowiadania ofiary jest to, że powoduje (kreuje) coraz więcej lęku zarówno u tego, co opowiada jak i u tego, który słucha opowiadania."

Wybór historii zawsze zależy od nas. Sukces lub porażka w życiu zależą od historii, jakie wybieramy dla siebie. Także to, czego doświadczamy, zależy od tego, jaką historię sobie wybieramy. 

Nie możemy zmienić przeszłości, ale możemy zmienić historię - opowiadanie o niej.
Możemy na przykład zaakceptować swoją słabość i wybaczyć sobie swoją słabość. Możemy trudną sytuacje nazwać lekcją. Przyglądamy się jej, wyciągamy wnioski i możemy zmienić historię… Zmieniając historię zmieniamy swoje życie.

Miałam dziś sen o WIDZENIU I PATRZENIU)

A tu sen o BOMBIE I POKOJU.



czwartek, 17 maja 2012

KAMIEŃ FILOZOFICZNY

Ten kamień jest tylko i aż symbolem pewnej "substancji" świadomości... a raczej nieświadomości, która staję się świadomością czyli symbolizuje proces transformacji "zwykłej" ludzkiej świadomości na "niezwykłą" o znacznie poszerzonym "zakresie".

Tzw. czarne słońce alchemików ma moc oczyszczającą i odradzającą. Symbolizuje je siarka w soli, czyli słońce w ziemi.


Alchemiczne Czarne Słońce
"Jako ostateczny cel alchemii Jung widział złączenie rozbitych części duszy, symbolicznie                       reprezentowanego jako stworzenie lapisu, kamienia filozoficznego. Podobnie psychologia Junga pracuje z konfliktami i rozpadem w życiu psychicznym i próbuje przynieść tajemniczą „unifikację” którą nazywa Całością.  
W Mowach C. G. Junga, opisuje on proces alchemiczny jako „trudny i usiany przeszkodami; dzieło alchemiczne jest niebezpieczne. Już na samym początku spotykasz ‘smoka’, chtonicznego ducha, ‘diabła’, lub, jak to alchemicy nazywali, ‘czerń’, nigredo. Spotkanie to rodzi cierpienie”. Mówi następnie, że „w ujęciu psychologicznym, dusza wrzucona zostaje w spazmy melancholii, zamknięta w swej walce z ‘cieniem’”. Czarne słońce, Sol Niger, jest jednym z najważniejszych obrazów reprezentujących tę fazę procesu i ten stan duszy. Zazwyczaj ów wizerunek jest widziany jako faza specyficzna dla wczesnego etapu dzieła i mówi się że znika „gdy nadchodzi ‘świt’ (aurora)”. Przeważnie czerń ulega rozpuszczeniu, a wówczas „’diabeł’ nie posiada już autonomicznego bytu, wracając do głębokiej jedności z psyche. Wówczas opus magnum dobiega końca: ludzka dusza staje się całkowicie zespolona”. (…)                                                                            
W kilku miejscach swych zebranych dzieł, Jung pisze o Sol Niger jako potężnym i bardzo ważnym wizerunku podświadomości. Rozpatrzenie go w kontekście nieświadomości oznacza zarówno rozpoznanie jego ogromu i nieznanych jakości, jak i umiejscowienie go w historycznym kontekście psychologii głębi oraz usiłowań ludziej psyche by przedstawić to, co nieprzedstawialne. Wyobrażanie sobie Sol Niger w ten sposób to jego ujęcie najogólniejsze, Jung wyciągnął jednak z literatury alchemicznej bogatą i złożoną, wcześniej zupełnie porozrzucaną fenomenologię tego obrazu. Czarne słońce, czerń, putrefactio, mortificatio, nigredo, zatrucie, tortury, zabijanie, rozkład, gnicie i śmierć – wszystkie tworzą rodzaj sieci wzajemnych powiązań, która opisuje przerażające, nawet jeśli najczęściej tylko tymczasowe, zaćmienie świadomości lub naszego świadomego punktu widzenia.
Nigredo, początkowa czarna faza alchemicznego dzieła, uznawana była za najbardziej negatywną i trudną operację w alchemii, a także za jedną z najbardziej numinalnych. Jednak nieliczni poza Jungiem autorzy zbadali ten motyw w jego mnogich obliczach. Poza aspektami już opisanymi, Jung widzi w owym wizerunku czerni pewne nieprzejawione utajenie, cień słońca a także Inne Słońce, powiązane zarówno z Saturnem jak i Jahwe, primus anthropos. Przeważnie Sol Niger jest zrównywany i rozumiany tylko w swym aspekcie nigredo, podczas kiedy jego bardziej wysublimowany wymiar – jego świetlistość, jego ciemna iluminacja, jego Eros i mądrość – pozostają w nieświadomości. (…) 


W alchemii, utrata światła świadczy o wypaleniu duszy, wysuszeniu i odarciu, które pozostawia jedynie kości. Przedstawione zostało to w ilustracji 1.7, którą Fabricius nazywa „Lęk i groza potępionych”.

W alchemicznym tekście Splendor Solis (1582), śmierć przedstawiona jest jako czarne słońce wypalające opustoszały krajobraz. To właśnie do tego wypalonego miejsca musimy wejść, jeśli chcemy zrozumieć Sol Niger oraz proces nigredo. żródło:


Hmmm... Jajowata merkaba...w której medytował Nostradamus - poziom fizyczny. Jajowaty "kokon" - merkaba do podróży świadomości między światami - poziom energetyczny...


Lapis lazuli






Kamień symbolizujący tę UKRYTĄ "substancję" świadomości.
Natomiast bursztyn, według tego, co sobie przypomniałam, symbolizuje przejawioną manifestację świadomości kosmicznej.


niedziela, 13 maja 2012

ZADYMIONE LUSTRO


Zadymione Lustro jest jednym z atrybutów 13. Matki Klanowej. Ale ona mogła się przejrzeć we wszystkich kawałkach rozbitego lustra.

“Wielkie Zadymione Lustro jest symbolem tego, w jaki sposób życie odbija nasz system przekonań i wszystko, co wewnętrznie uważamy za prawdę. Dym, który unosi się przed lustrem “zrobiony”. utkany jest z iluzji, które stworzyliśmy wierząc w ideę oddzielenia. Lista iluzji, które przyjęliśmy bywa ogromna (ocenianie, osądy, poczucie ważności albo poczucie odrzucenia produkują iluzje. Każde wydarzenie w życiu odbija się w tym lustrze, aby nauczyć nas czegoś o nas samych. Widzimy odbicie tego, kim jesteśmy i jak działamy w sposób nieświadomy, co i jak myślimy.

Z właściwości Wielkiego Zadymionego Lustra wynika “efekt bumerangu”: to, co robimy sobie wewnętrznie, Wielkie Lustro odbija w świecie zewnętrznym.”  - Jamie Sams.

Praca z lustrem jest bardzo prosta, chociaż wymaga sporej odwagi i uczciwości wobec samej lub samego siebie. Przeglądamy się w innych, jak w lustrach. Jeśli kogoś podziwiam, to znaczy, że ta osoba pokazuje mnie samą - pewien aspekt mojej tożsamości, pewną część mnie samej, ale taką, której nie dostrzegam i której nie jestem świadoma; która istnieje ukryta w strefie cienia, nieświadomości. Podobnie jest z tak zwanym "negatywnym" lustrem... Jeśli ktoś mnie denerwuje albo wzbudza  "negatywne"  emocje, to znaczy że taka osoba reprezentuje pewien aspekt mnie samej, mojej tożsamości, której się wyparłam (ego-ja nie dopuszcza do świadomości), która została wciśnięta w strefę cienia. Co można zrobić? Proste: piszę na kartce na przykład zdanie:

ona kłamie

albo

on jest nieuczciwy.

Czytam na głos i obserwuję reakcje ciała. Następnie przeglądając się w "lustrze" takiej osoby piszę:
ja kłamię
albo
ja jestem nieuczciwa.

Zazwyczaj w pierwszym momencie, kiedy czytamy i widzimy takie słowa dotyczące siebie, następuje próba nawykowego odrzucenia albo wyparcie się tej części prawdy o sobie. Ale jeśli zdecydujemy się odważnie na konfrontację z tą częścią siebie, która została wyparta do strefy cienia, pojawia się możliwość wyciągnięcia z nieświadomości wiedzy na swój temat na poziom świadomości i poszerzenie jej.

Zajmę się pierwszym przykładem: ja kłamię. Należy to zdanie przeczytać głośno adresując te słowa do swojego ciała i obserwując jego reakcje. Zazwyczaj pojawia się w jakiejś części ciała rodzaj bólu lub "dyskomfort". Można pójść za taką informacją i rozpocząć poprzez ciało przypomnienie sytuacji z dzieciństwa, w których byliśmy uczeni kłamstwa. Tu warto użyć energii płynącej z serca, aby te sytuacje otoczyć miłością jak w bańce.

Następny etap to przypomnienie sobie sytuacji, w której skłamałem lub skłamałam. Nie ma znaczenia czy kiedyś, dawno temu czy niedawno. Najważniejsze, żeby przypomnieć sobie jedną taką sytuację, a zazwyczaj następne zaczną po chwili wylewać się z "zapomnienia" jak woda z odkręconego kranu...

Kolejny etap to przyjęcie do świadomości tej części swojej tożsamości, której się wyparłam. Zazwyczaj pisałam coś takiego:
wyciągam ze swojej nieświadomości, ten wzorzec (np.: okłamywanie siebie i innych), który zepchnęłam w strefę cienia, tę część siebie, której się wyparłam  i obdarzam tę część siebie zrozumieniem i miłością. Ponieważ mam wolną wolą, na najgłębszym poziomie świadomości podejmuję decyzję zmiany tego wzorca. A energię tego wzorca zmieniam na... tu każdy może sam wybrać to, czego potrzebuje. W tym przypadku kiedyś wybrałam wyrażanie prawdy i uczciwość wobec samej siebie.

Stosując podobną metodę dokonałam na przykład zmiany pewnego wzorca, który uwolnił mnie od przywiązania do opinii innych na mój temat... Kiedyś w młodości uważałam siebie za "brzydką i głupią", chociaż nie byłam nawet tego świadoma... Potem dokonałam świadomej transformacji na "piękną i mądrą". Ale po pewnym czasie, gdy nacieszyłam się doświadczeniem bycia "mądrą i piękną", odkryłam, że i jeden i drugi wzorzec jest iluzją. Pierwszy wzorzec był ważny, ponieważ miałam taki zapis i obowiązywał do momentu podjęcia decyzji o zmianie tego wzorca. Wynikał z tego wzorca przede wszystkim brak poczucia własnej wartości i uzależnienie od opinii innych na własny temat.  Drugi wzorzec był ważny, aby poczuć zrównoważenie tego pierwszego. Pewnego dnia wreszcie zdałam sobie sprawę, że przestało być dla mnie istotne, w jaki sposób postrzegają mnie inni i co na mnie projektują czy jestem "głupia albo mądra" czy "brzydka albo piękna".  Przestało mieć to dla mnie znaczenie. Zaakceptowałam w pełni to, że jestem, jaka jestem... 

To doświadczenie opisałam bardziej szczegółowo w późniejszej notce: PRZEGLĄDAJĄC SIĘ W LUSTRZE ALBO W JEGO ROZBITYCH CZĄSTKACH.

Dla mnie teraz oczywiste jest, że jeśli kogoś o coś oskarżam i czuję silne emocje, to znaczy, że ta osoba “lustrzy mi” to, co ukrywam nieświadomie sama przed sobą. Takie jest moje rozpoznanie naszej ludzkiej natury działającej według nieuświadomionych wzorców. Znam kilka sposobów na rozpoznawanie tych nieświadomych wzorców, które dla mnie byłe bardzo skuteczne i dzielę się nimi. Bo dzięki temu mogłam i nadal mogę uwalniać się (przede wszystkim w sobie) od wzorców myślowych i emocjonalnych powodujących cierpienie (moje i innych) i kontynuację walki. Uzdrawiając, uwalniając siebie współdziałam w uzdrawianiu i uwalnianiu Całości. Ale każdy jest odpowiedzialny sam za siebie dokonując takich, a nie innych wyborów. 

Często nas dziwi, że ktoś wobec nas zachowuje się tak, że czujemy się jak ofiara czyichś działań. Wtedy warto popatrzeć na taka osobę jak na cząstkę rozbitego Lustra, w której możemy się przejrzeć. Czasem może być trudno przyjąć do wiadomości, że "jestem taka, jak ta osoba" albo myślimy podążając za swoim ego-ja: "przecież ja nigdy tak nie postępowałam/łem jak on czy ona w swoim życiu". Oczywiście, jednak...

Po pierwsze, wcale nie musiałaś/łeś tak się zachowywać w tym swoim życiu. Ten wzorzec może być zapisany w Twoim ciele po którymś z Twoich Przodków albo jest zapisany na poziomie energetycznym i pochodzi z któregoś z Twoich "wcześniejszych wcieleń". W zasadzie to nie ma większego znaczenia. Możliwe, że WSZYSTKO JEST W NAS, a nie ze wszystkim cząstkami SIEBIE jesteśmy w stanie się... połączyć i "pojednać". To może być względnie długi proces. Ale z mojego doświadczenia wynika, że jest on piękny, uzdrawiający i harmonizujący. Poszerza naszą świadomość SIEBIE. Czasami nie jesteśmy gotowi dostrzec pewnych części SIEBIE, więc trzeba zacząć od tych, które jesteśmy w stanie przyjąć i "uzdrowić", uwolnić w sobie, uświadomić i przetransformować. Kiedyś może się przyjrzysz bliżej tym częściom, które póki co tkwią jeszcze "głęboko ukryte".

Po drugie:
Jeśli uważasz, że ktoś Ciebie źle traktuje to czy możesz powiedzieć, że np. "On/Ona nie szanuje mnie"? To może być właśnie ta część Ciebie, której się wypierasz, którą Twoje ego - ja ukryło przed Tobą w Twojej "Sferze Cienia", a co trudno Ci zaakceptować w tej drugiej osobie - ten brak szacunku do siebie. Ten brak szacunku do siebie mógł spowodować, że znajdujesz się teraz w trudnej i bolesnej dla Ciebie sytuacji. Jeśli tak czujesz, że on/ona Cię nie szanuje, to właśnie możesz zacząć pracę z LUSTREM, aby dokonać zmiany. 

Wówczas zaczynasz pracę z LUSTREM od tego, że piszesz np.:
On/Ona mnie nie szanuje.
Potem piszesz:
Ja siebie nie szanuję.
I przyglądasz się temu najuczciwiej, jak potrafisz.
Po pierwsze mówisz te słowa adresując do swojego ciała i obserwujesz jego reakcje. Mogą pojawić się jakieś bóle, jakiś dyskomfort w pewnych częściach ciała. Np. ból w sercu, ale też możesz poczuć różne reakcje w różnych częściach ciała. To, co zacznie wypływać na poziom świadomości może czasem bardzo Cię zaskoczyć, ale zaufaj temu, co będzie się przez Ciebie przejawiać. Możesz "przypomnieć" sobie różne historie, niekoniecznie z obecnego swojego życia. To są historie poprzez które mamy możliwość rozpoznawać te wzorce.

Jeśli pojawia się ból, można się temu głębiej przyjrzeć, z czym Ci się ten ból kojarzy... to jedna z wielu możliwości - poprzez otwarcie się na przyjmowanie i gotowość na odczytywanie reakcji swojego ciała. Mogą później albo od razu zacząć się pojawić jakieś spontaniczne obrazy z młodości, kiedy nie byłaś/łeś szanowana/y i nie szanowałaś/łeś siebie, jakieś sytuacje z dzieciństwa, a nawet takie, kiedy byłaś/łeś uczona/y tego braku szacunku dla samej/ego siebie.

Potem następny etap - piszesz:
Wyciągam ze Strefy Cienia, z nieświadomości (podświadomości) tę część siebie, tę część swojej tożsamości, która.............. (np. nie szanuje siebie), wyciągam ją na poziom świadomości i przyjmuję z akceptacją, miłością i zrozumieniem.

Czytasz głośno i wolno kilka razy te słowa adresując je przede wszystkim do siebie i całego swojego ciała, jego wszystkich poziomów, wszystkich komórek i atomów. Teraz znów obserwujesz reakcje w ciele. Też mogą się pojawiać różne sygnały, obrazy lub odczucia na poziomie energetycznym.

Kolejny etap to podjęcie decyzji zmiany tego wzorca myślenia i jego konsekwencji. Piszesz np.:
Mam wolną wolę i na najgłębszym poziomie mojej świadomości podejmuję świadomie decyzję zmiany tego wzorca myślenia i działania. A energię tego wzorca zmieniam na szacunek do samej siebie.

I gdy wykonujemy taką pracę, świadomie uruchamiamy w ten sposób proces zmiany starych wzorców, przez które cierpimy.


Symbolika Lustra Na przykład lustra w starożytnej Japonii symbolizowały prawdę, ponieważ odbijały jedynie to, co było widoczne. Yata no Kagami – mityczne święte lustro symbolizuje mądrość i uczciwość. Jego nazwa oznacza dosłownie “Ośmioboczne Zwierciadło”. Zwierciadła krzywulce przedstawiały prawdę wykrzywioną. Klejnoty-krzywulce są też zwierciadłami, w których skrzywiony przez ego-ja obraz świata daje impuls naszemu duchowi do także “krzywej” interpretacji… A przeglądająca się w takim lustrze istota ludzka (kobieta czy mężczyzna) może zobaczyć tylko i aż tyle, na co pozwala jej percepcja - inaczej stan czy “zakres” świadomości.

Jung pisał o potrzebie znalezienia "jakiejś specjalnej metody, czyli umiejętności badania i kształtowania treści nieświadomych." Moja metoda jest prosta - metoda lustra. Polega na wyciąganiu z nieświadomości "starych" wzorców myślenia i działania... i transformowaniu, a w konsekwencji na uwalnianiu energii zamrożonej w podtrzymywaniu tych wzorców, poprzez które nieświadomie wciąż doświadczamy swoich karmicznych lekcji. Ta metoda  wspierana jest przez pracę z UMYSŁEM oraz pracę z CIAŁEM, ale przez SERCE z miłością dla siebie w innych i innych w sobie.  

Bywa tak, że na przykład w jednym momencie emocje i wzorce są tak silne, że nam “wywalają” i czujemy złość, więc wtedy “musimy” na kogoś tę złość przenieść (oceny i oskarżenia albo oczekiwania i podejrzenia czy nawet bezpodstawne posądzenia), bo nie rozumiemy, skąd naprawdę w nas pojawia się taka emocja. Nie rozumiemy, że owe emocje nami władają, bo mamy je zapisane w ciele i są one powiązane z takimi, a nie innymi wzorcami myślowymi. Wtedy dokonujemy projekcji na innych. A w innym momencie nasza tęsknota za pokojem, miłością, harmonijnym współistnieniem powoduje, że chcielibyśmy czuć połączenie z innymi i wtedy jesteśmy jak małe dzieci, które malują świat na różowo, bo takim chcą je widzieć. To są przejawy naszego “rozdarcia w dualizmie”.



-----------------------------------------------------

niedziela, 31 marca 2013

ZADYMIONE ROZBITE LUSTRO:





Zadymione Rozbite Lustro jest symbolem... CAŁOŚCI... rozbitej na nieskończoną ilość odrębnych części...

Nie dość, że Lustro zostało rozbite na nieskończoną ilość kawałków, to jeszcze przestrzeń pomiędzy nimi wypełnia dym iluzji.

Nie widzimy swoich wzajemnych odbić, ponieważ zasłania je nam dym iluzji.
Gdy patrzymy wówczas na siebie wzajem, widzimy coś, co nie jest "mną". Czasem widzimy to "coś" jako "ktoś": on albo ona, albo oni, czasem my, ale nigdy jako " ja"... To "coś" oceniamy, mamy oczekiwania wobec tego "czegoś", czasem chcemy kochać, ale nie potrafimy (bo nikt nie nauczył nas, czym jest miłość, a nie iluzje na jej temat), więc albo próbujemy od siebie uzależnić i przywiązać do siebie kogoś albo odrzucamy ze złością i nienawiścią - jeśli nie odwzajemnia naszych uczuć. Takie uczucie to NIE JEST MIŁOŚĆ, to fascynacja, uwielbienie, adoracja, która z łatwością zamienia się w złość, nienawiść, odrzucenie... tak czy siak WALCZYMY z innymi (częściami samych siebie), wciąż walczymy... Różnymi dostępnymi nam narzędziami. Na argumenty, na racje, na co się da... narzędzi do walki istnieje cała masa... w każdej dziedzinie życia.

Gdy dym iluzji rozwiewa się, w każdym, nawet w najdrobniejszym albo "najczarniejszym", nawet w najbardziej "powykrzywianym" kawałku Lustra porozbijanego na niezliczoną ilość części, możemy dostrzec siebie... Im więcej kawałków widzimy jako siebie, tym większa staje się nasza świadomość (samoświadomość). Im więcej tych kawałków siebie akceptujemy w sobie i przyjmujemy z wszechogarniającą miłością jako części siebie, tym bardziej zbliżamy się do Źródła, a poprzez nie - łączac te kawałki siebie w całość, stajemy się - łączymy się na poziomie poszerzonego zakresu świadomości w Jedni z Całością.