poniedziałek, 5 grudnia 2016

PUSTKA I FORMA


"forma jest formą i pustka jest pustką"

:-} ️




O ZŁOŚCI...


"Trzymanie się złości jest jak chwytanie gorącego węgla z zamiarem rzucenia nim w kogoś innego; ty jesteś tym/tą, który/która zostaje poparzony/a." - Budda

więc jeśli już czujesz otwarcie na Nieznane, to przyjmiesz ten ogień, aby mógł wypalić tę złość w Tobie. I jeśli już czujesz otwarcie na poznawanie Siebie, skupisz się na coraz bardziej świadomej obserwacji Siebie, zamiast wchodzić w kolejne interakcje i nieświadome konfrontacje z innymi.

Dziękuję. :-} ️

wtorek, 15 listopada 2016

DAKINIE



Dakinie reprezentują cztery rodzaje aktywności: 
uspokajającą (uśmierzającą strach, lęk i cierpienie), 
wzbogacającą (rozwijającą świadomość), 
magnetyzującą (gromadzi wszystkie potrzebne okoliczności wspierające rozwój duchowy) 
oraz niszczącą (gniewna, stanowcza interwencja) jako pomoc w pokonaniu przeszkód na ścieżce.




także Chhinnamasta, Trikaya-vajrayogini,




Czinnamunda jako pośrednia forma Kali z Shivą 

środa, 28 września 2016

I ZNÓW O RADOŚCI ISTNIENIA




Sprawia mi radość możliwość
prze-czuwania (przenikania - odczuwania) Prawdy
i odczuwania obecności - SIEBIE
w ciele - poprzez ciało i formę...

bo nie utożsamiam się już z ciałem
ani z myślami tak, jak kiedyś... 

Nawet kiedy ciało odczuwa ból 
albo staje się mniej sprawne niż było, 
nawet ten ból ani zachodzące zmiany w ciele 
'nie odbierają' już tej Radości Istnienia, 
Obecności, Świadomości, 
która JEST 
ani wdzięczności za wszystko...
:-} ️


piątek, 9 września 2016

Kiedy wszystko "staje się" święte,




Kiedy wszystko
"staje się" święte,
to już samo
słowo "święte"
pozostaje
wewnątrz...
wszystkiego
i ujawnia się
w ciszy...

Jestem
odczuciem
istnienia ja
i to istnienie
jest
odczuwalne
na tle
niezmiennej
świadomości
jestem.

Jestem
jednocześnie
tym, co
niezmienne
i tym, co wciąż
ulega zmianie.

Jestem
naczyniem
pustki
Jestem
dźwiękiem
ciszy,
jestem
obrazem
tła
jako ja,
które jest.

istniejemy
w czasoprzestrzeniach
i poza czasem
jednocześnie.

I nie ma już
paradoksów,
nawet
tych pozornych...
gdy połączone
ze sobą w Jedni,
zanikają... 

:-} ️


poniedziałek, 11 lipca 2016

DEMONY UMYSŁU - ULEGANIE IM I ICH KARMIENIE CZY UWOLNIENIE ICH W SOBIE?


Nie wiem, dlaczego, ale czuję, że mam podzielić się z tobą pewną historią. Piękna młoda kobieta niedawno popełniła samobójstwo. Wizerunek na facebooku, jaki tworzyła o sobie i na swój temat, był "jednostronny"... zawsze wyglądała na osobę radosną, szczęśliwą, wesołą, pełną energii i intensywnie rozwijającą się duchowo... 

Ludzie, którzy znali ją tylko od tej jej powierzchownej strony, z jakiej ona chciała na facebooku siebie widzieć i być widzianą przez innych, byli zaszokowani jej samobójstwem. 

Nie wiedzieli na przykład nic o jej cierpieniu i stanach depresyjnych, nie wiedzieli o tym, że często miała myśli samobójcze, że tak naprawdę - choć wszyscy myśleli, że jest bardzo szczęśliwa ze swoimi partnerem, to jednak nie była... że kłócili się, zdradzali, wielokrotnie rozstawali się i schodzili ze sobą... Nie wiedzieli, że często zdarzało się, że czuła strach, że się czasem wściekała i krzyczała,  że odczuwała nienawiść, choć pragnęła miłości i za miłością wciąż tęskniła... 

I ludzie też nie wiedzieli, że ta piękna kobieta na przykład miała różne pragnienia, marzenia i wizje, w które wierzyła, za którymi podążała... W niektórych tych wizjach widziała demony i duchy, jedne ją atakowały, a ona próbowała je karmić, a inne podpowiadały jej, co ma robić...  Ale ona nie rozpoznawała ich jeszcze jako... duchy i demony swojego umysłu, które w rezultacie doprowadziły ją do... autodestrukcji. (*)

Ludzie wiedzieli, że ona marzyła o stworzeniu miejsca i społeczności ludzi, którzy będą żyć w harmonii, miłości, współtworzyć ze sobą i wspierać się wzajemnie, ale nie wiedzieli, że wszystkie próby, jakie czyniła w tym kierunku, prędzej czy później kończyły się jej rozczarowaniem... sobą i innymi.

I ludzie nie wiedzieli... prawie nic o jej "drugiej stronie", tak samo, jak nie chcą widzieć tego samego w sobie... Jak nie chcą dostrzec swojej "drugiej strony" w sobie... która to strona czy chcemy, czy nie chcemy, przejawia się przez nas, ale zazwyczaj nie jesteśmy tego świadomi.

Nasze ja-ego uwielbiają pokazywać się jako piękne maski, za którymi ukrywają te części siebie, które piękne wcale nie są. Nie chcemy, by ktokolwiek zobaczył nasze "słabości", nasze zmagania się ze sobą itp. "To zrozumiałe, bo i po co?" Ale przede wszystkim to my sami, tego nie chcemy zobaczyć - my jako nasze tzw. ja-ega, więc wypieramy się wciąż, wypieramy się tego, od czego nasze ja-ego nas wciąż oddziela... od innych cząstek Siebie jako Całości, Jedni - od SIEBIE, od tego, KIM/CZYM JESTEŚMY. 

Dlatego (jedni częściej, inni rzadziej) cierpimy w samotności i użalamy się nad sobą albo skarżymy się innym obwiniając jeszcze innych o nasze cierpienie, a w jeszcze innych sytuacjach... udajemy, że "wszystko jest w porządku"...."u mnie wszystko dobrze"...

No i próbujemy wszystkie "brzydkie" części Siebie ukrywać za pięknymi maskami i uciekać przed tymi "brzydkimi" częściami Siebie, a one i tak nas wciąż gonią i prędzej czy później dopadają. 

Więc jeśli nie znajdujemy w sobie odwagi, by zacząć wyciągać to wszystko, co pod tymi pięknymi maskami w nas ukryte, w pewnym momencie te piękne maski same zaczynają się rozpadać, bo rozbijają je te "straszniejsze" - wbrew naszym upartym ja- ego, które chcą być "piękne" i "kochane", ale samych Siebie nie mogą rozpoznać i pokochać..  

Tak nieświadomie działamy, co prowadzi w rezultacie do auto-destrukcji - gdy nie możemy być uczciwi wobec samych siebie i tym samym wobec innych, dlatego wolimy pozostawać nieświadomymi tego, kim/czym JESTEŚMY...

Jeśli nie znajdujemy w sobie otwartości na nieznane, na rozpoznawanie natury umysłu, żyjemy w nieświadomości i okłamujemy sami siebie i innych żyjąc w iluzji i projektując swoje iluzje na innych...

Wiem, że bywa i tak, iż często na innych projektujemy to, co w nas jeszcze nieuświadomione, a czego wypieramy się w sobie i nie chcemy tego w sobie dostrzec.  A kiedy tak robimy (w nieświadomości swojej nie wiedząc, co czynimy), to wtedy zawsze coś, co przejawia się przez innych wobec nas,może wciąż nas, drażnić, dotykać, ranić, denerwować czy gniewać... 

Dlatego zawsze, gdy coś mnie porusza, przyglądam się sobie z największą uczciwością i uważnością, jaką mogę z siebie wykrzesać. Bo wiem, że jeśli coś nas dotyka, obraża i rani itd. (wywołuje nasze gniewne emocje), to jest to tylko informacja dla nas, o nas samych. Taka informacja często zostaje odrzucana przez nas, kiedy nie jesteśmy gotowi przyjrzeć się uczciwie samym sobie. Kiedy nie ma w nas gotowości na to, by ujrzeć wreszcie to, co nasze tzw. ja-ego ukrywa przed nami, żeby mogło czuć się lepiej.

Piszę o tym, ponieważ przez kilka lat zajmowałam się "odkrywaniem Siebie". Łatwe to nie jest, o nie, ale czy ktokolwiek obiecywał nam, że docieranie do Prawdy o Sobie będzie łatwe? Docieranie do Prawdy o Sobie poprzez poszerzanie świadomości siebie - Siebie - SIEBIE i obejmowanie siebie - Siebie - SIEBIE miłością wszechogarniającą, przestaje być trudne.

Może "coś" już na te temat wiesz. ;-}

Nawet chwilowe przebłyski błogostanu, a także chwile naszego uwielbienia dla Boga zawsze będą wymieszane z chwilami "depresyjnymi", w których różne nasze myśli i czyjeś działania będą wywoływać w nas negatywne emocje. Wahadła emocji poruszają się od jednego bieguna do drugiego... Te wszystkie myśli i emocje nami jeszcze powodują tak długo, dopóki ich nie rozpoznamy, dopóki ich sobie nie uświadomimy i dopóki z nich się nie "wyleczymy" - nie uwolnimy od nich.

Nie jestem osobą, która cokolwiek wie lepiej od ciebie albo gorzej, która czuje się lepsza lub gorsza od ciebie, lecz dzielę się z tobą tym, przez co przechodziłam przez kilka lat rozpoznając na przykład kolejne warstwy kłamstw i oszustw, a nawet różnych tricków mojego ego (umysłu o ograniczonej świadomości), które były ukryte przede mną samą (za piękną maską mojego ego). W tych rozpoznaniach rozświetlało się światłem świadomości wszystko to, co kiedyś moje ego przede mną samą ukrywało - Prawdę o sobie - Sobie - SOBIE. 

Poznając Naturę Umysłu poznajemy siebie-Siebie-SIEBIE. Czuję, że ten "proces" odkrywania Siebie - SIEBIE w sobie nie został zakończony. :-} Bo może nigdy się nie kończy. Ale nie ma to znaczenia, ponieważ z taką mocą ufności, jaka jest mi dana, jestem otwarta na nieznane i na Poznawanie siebie - Siebie - SIEBIE.

Nie chcę, nie oczekuję i nie potrzebuję, żeby ktokolwiek wierzył w to, co się przeze mnie przejawia, ale - jeśli kiedyś zechcesz, to może będziesz mogła/mógł sprawdzić, czy to, czym dzielę się z tobą w Miłości, jest prawdziwe dla ciebie i czy zainspiruje cię do odkrywania siebie - Siebie - SIEBIE  i do świadomego rozbijania MASEK naszych pięknych ego, które tak naprawdę służą nam do... ukrywania przed nami naszego cierpienia i Prawdy o Nas Samych: o sobie - Sobie - SOBIE...

(*) W uzupełnieniu film między innymi o naszych "demonach umysłu" i kołowrocie cierpienia:




_________________






niedziela, 5 czerwca 2016

JESTEŚMY ARTYSTKAMI I ARTYSTAMI ŻYCIA, TWÓRCAMI I TWÓRCZYNIAMI ŚWIATÓW...

A CZY JESTEŚMY ŚWIADOMI SWOJEJ TWÓRCZOŚCI?

Każdy i każda z nas jest Artystą/Artystką Życia (wspominał o tym Miguel Ruiz w jednej ze swoich książek). 

Każdy i każda z nas jest twórcą/twórczynią, ale czy każda i każdy z nas jest świadoma/świadomy tego, co tworzy?

Czy każdy twórca - Artysta Życia jest świadomy, jakie skutki mają/będą miały jego działania, zwłaszcza, gdy nie jest świadomy tego, co z siebie „generuje”, co swoją energią podtrzymuje – jakie struktury, jakie zjawiska, jaki świat?

Nasza aktywność może mieć różne przejawy. Możesz na przykład całe życie walczyć (przede wszystkim w swojej głowie) z pewnymi zjawiskami. Możesz o nich mówić, pisać, dyskutować… Ale nie znaczy to, że cokolwiek się zmieni. Bo się nie może zmienić i nie zmienia się zbyt wiele jeśli chodzi o pewne zasady - wzorce rządzące tym światem - naszą rzeczywistością - snem, w jakim istniejemy... zaśnieni.

Może być tak, że nigdy przez całe swoje życie „nie pozwolisz” sobie, aby… poprzez wiele innych destrukcyjnych myśli pojawiających się wciąż w twoim mózgu, przebiła się choć jedna taka, która sprawiłby, że musiał/a/byś zastanowić się: dlaczego – mimo twojej aktywności – nie zmieniają się zasady i reguły świata, w którym istniejesz? Ano dlatego, że to, w co wierzymy (myślimy i generujemy z siebie w działaniach, w swojej aktywności) współtworzy tę otaczającą nas rzeczywistość.

A każde cierpienie, choroby i wojny, konflikty (w tym również wzorzec „kata i ofiary”, "pana i niewolnika", "dobrego i złego" itd.), to wszystko wynika z „niewłaściwego postrzegania”. Natomiast nie rozpoznasz swojego (a co za tym idzie także i innych) „niewłaściwego postrzegania” (czyli tzw. ignorancji) nie „zaglądając” w Siebie… Bez rozpoznania tego, co „generujesz” z siebie, gdy jesteś tego nieświadomy/a oraz bez rozpoznania tego, tego, jaki świat współtworzysz z innymi nieświadomie, nie ma możliwości wyjścia ze świata „niewłaściwego postrzegania” (z tzw. „koła karmy” albo „matrixa”). 

Na przykład pewne twoje upodobania, skłonności, działania inni mogą postrzegać jako „chore”, a jednak ty tego tak nie postrzegasz. Natomiast ty, pewne działania innych możesz postrzegać jako „chore”, dopóki sam/a siebie nie „uzdrowisz”. Po prostu tak to działa, bo takie TO jest.

Na przykład zapobieganie chorobie – gdy się już rozwinęła – bez rozpoznania przyczyn tej choroby jest tylko i wyłącznie walką z jej objawami. I jest to działanie – aktywność wyłącznie pozornie skuteczna czyli w rezultacie nieskuteczna. A to dlatego, że nie jesteśmy w stanie poradzić sobie z objawami – skutkami, jeśli nie rozpoznamy przyczyny. Inaczej jest to walka z wiatrakami, które mają większą siłę oddziaływania niż ci, którzy nie znają sposobu, by „wiatrak” zatrzymać – gdy zachodzi taka potrzeba. Możemy próbować – jak Don Kiszot – walczyć z „wiatrakami”, ale nigdy ich nie zatrzymamy, ponieważ sposoby na zatrzymanie „wiatraków” – które wymyślamy w swoim urojeniu – są całkowicie nieskuteczne. No i nie mamy odpowiedniej „energii”, by je zatrzymać.

Oczywiście, że tzw. rozwój duchowy w odcięciu od rzeczywistości świata, w którym istniejemy (choć każda i każdy z nas istnieje w innym świecie - śnie, a one w pewien sposób wzajemnie  się przenikają), może wciągnąć nas w różnego rodzaju „pułapki ego”, ponieważ każdy rodzaj ucieczki od rzeczywistości - snu, w których istniejemy, jest jak wejście w „ślepy zaułek”.

Tym, co nas rozwija i co może mieć ogromny wpływ na zmianę zasad i struktur świata - snu, w jakim istniejemy, nie jest jakakolwiek aktywność jak np. polityczne zaangażowanie, ale przede wszystkim aktywność i uczciwość w rozpoznawaniu tego, co nieświadomie robimy (myślimy, działamy i generujemy z siebie) oraz skutki tegoż. Bo chodzi o poznanie siebie i Siebie i SIEBIE, swojej wielowarstwowości, "wielowymiarowości".

Ekspansja świadomości w indywidualnych osobach następuje poprzez poznawanie siebie - Siebie -SIEBIE czyli rozpoznawanie tego, co w nas nieświadome, co wyparte, od czego zostaliśmy oddzieleni. W ten sposób poszerza się nasza świadomość siebie - Siebie - SIEBIE, a także odzyskujemy energię, która jest niezbędna do „przejścia” do innej innej rzeczywistości - innego snu - innego świata... nawet, jeśli pozostajemy w tej samej formie ciała.

Na Ziemi obecnie ludzie „żyją” w różnych rzeczywistościach - snach – światach równoległych. I część ludzi nadal pozostaje nieświadoma swojego potencjału i możliwości. Ta część ludzi jest nieświadoma tego, jakie wzorce myślowe i działania nimi „rządzą”, jakie „oprogramowania” przyjęli, z jakimi wzorcami utożsamili się w procesie wychowania i co z siebie generują.




Niektórzy nawet nie odczuwają potrzeby, aby zacząć się temu przyglądać w Sobie i zacząć rozpoznawać te wzorce, „wyciągać” je ze „strefy nieświadomości”, aby móc je zmieniać w Sobie i odzyskiwać swoją energię, która nadal podtrzymuje struktury nieświadomego „niewolnictwa”. Jednak poszerzanie swojej świadomości daje możliwość uwolnienia Siebie od przywiązania… między innymi do: wzorców myślenia i wzorców działania i przywiązania do przekonań, których skutków także nie jesteśmy świadomi - dopóki ich rozpoznamy. Dzięki temu możemy łączyć ze sobą różne cząstki Siebie, a nawet połączyć się ze SOBĄ...

A im więcej w nas świadomości Siebie i SIEBIE, tym więcej dostrzegamy jej wokół, ponieważ dzięki temu umysł łączy się z Umysłem i UMYSŁEM stając się coraz bardziej klarownym i przejrzystym.


niedziela, 15 maja 2016

CZUŁOŚĆ I UFNOŚĆ...


❤ 

Prawda jest bardzo „delikatna i nieśmiała” :-} .
Ukrywa się przed tymi, którzy są agresywni,
napastliwi, roszczeniowi i oczekujący
dowodów…

Ona objawia się tylko tym, którzy podchodzą do niej
w bardzo subtelny i czuły sposób
pełen całkowitego zaufania i odwagi na spotkanie
z nieznanym… 

I nikogo nie trzeba do niczego przekonywać,
ponieważ nigdy nikogo nie można przekonać do czegoś,
co jest wbrew jego/jej własnemu doświadczeniu
i wbrew wnioskom (lub ich braku) płynących z tych doświadczeń…

Nikogo nie trzeba do niczego przekonywać,
ponieważ nigdy nikogo nie można przekonać do czegoś,
co jest wbrew jej/jego myślom, przekonaniom, ideom, 
które indywidualne ja -ego uznaje za prawdziwe.

O tak, indywidualne ja -ego jest świadome,
ale owa świadomość siebie ja- ego jest ograniczona
strukturą – „pakietem” pewnych wzorców, 
z którymi staliśmy się utożsamieni.

Poluzowanie tej struktury ja- ego i uwalnianie siebie 
od uzależnienia od tego, z czym staliśmy się utożsamieni, 
do czego się przywiązaliśmy, sprawia, 
że stajemy się coraz bardziej samoświadomi SIEBIE. 





czwartek, 5 maja 2016

"LOT" CAŁKOWITEJ UFNOŚCI I OTWARTOŚCI NA NIEZNANE :-)

W nocy z 29 na 30 maja jechałam z Karuną na majówkę do przyjaciół w Góry Słonne i miałam wypadek samochodowy na godzinę przed dotarciem do celu podróży. Padał deszcz, jakiś samochód przede mną zaczął hamować, więc i ja dla bezpieczeństwa nacisnęłam lekko na hamulec... Wtedy wpadłam w poślizg. Samochód zaczął "tańczyć", zarzuciło, zakręciło nim aż uderzył w barierkę po drugiej stronie drogi... Widziałam za barierką strome zbocze opadające w dół na około 5- 7 metrów, a w głębi las. Kiedy samochód uderzył w barierkę, wiedziałam, że spadnę w ten dół. Zamknęłam oczy i z całkowitą ufnością, pełna otwartości poddałam się temu, co ma się zdarzyć, gotowa nawet na śmierć czy zakończenie tego życia. Poczułam wtedy rozluźnienie w ciele, jakbym znalazła się w centrum trąby powietrznej i spokój, niesamowity spokój... Zaufanie, otwartość na wszystko, co może się zdarzyć... 

Samochód spadał, koziołkował, przewracał się, dachował, rozpadał, ale gdy to wszystko zadziewało się, byłam jakby w innej przestrzeni... w centrum tego całego dynamicznego wiru zdarzenia...

W pewnym momencie poczułam, że już się wszystko uspokoiło i otworzyłam oczy... Wciąż spokojna, ufna i otwarta...

Samochód zatrzymał się na granicy lasu...

Później spotkałam się z wielką życzliwością ludzi... tych,którzy się zatrzymali i wezwali pogotowie, a nawet znaleźli mój telefon gdzieś w krzakach poza samochodem, strażaków, ludzi z pogotowia ratunkowego, policjantów...

Nie pojechałam do szpitala. Przyjechała po mnie przyjaciółka. Byłam pochlapana błotem, trochę zakrwawiona, ale okazało się, że miałam tylko kilka zadrapań na rękach i ranę powierzchowną, choć bardzo skomplikowaną "graficznie" na skroni... (porysowały ją łamane krzaki zaglądające do środka przez rozbitą w trakcie "lotu" szybę.) Karunce też nic się nie stało.

Nadal więc JESTEM - JESTEŚ-MY :-)
Miłością JESTEM. <3


piątek, 29 kwietnia 2016

ŻART PROSTO Z RAJU ZWANEGO OGRODEM EDENU :-D


Lilit.
Rycina nieznanego autora z warsztatu Carla Poellath pochodzi z księgi 
"Żywot Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa i Boga-Rodzicy Dziewicy Maryi", 1886; ed. by Jan Nepomucen Łukowski (1846-1904). 

Rycina przedstawia Lilit (uważaną za pierwszą żonę biblijnego Adama) grożącą palcem wężowi. który trzyma jabłko. Obok dwie postaci czyżby Adama i Ewy? 

Cytat z Wikipedii: "jako że Ewa została dopiero stworzona z żebra Adama, miał on żonę przed Ewą i to mogła być Lilith."

Do obrazka dodałam tekst (zainspirowana innym obrazkiem). :-)


Adam z Ewą już w tym czasie pewnie uzgadniają ten Sen, który razem odwiedzą...
A i tak... Lilith, Adam i Ewa, a nawet Wąż to JEDNA ISTOTA W SWEJ ESENCJI. :-}

Tu wersja w języku angielskim:




"The original uploader was BibliotekaRoduJung at Polish Wikipedia"

niedziela, 3 kwietnia 2016

JESZCZE COŚ O NASZYCH KŁAMSTWACH NIEUŚWIADOMIONYCH I ZMIANACH ŚWIADOMOŚCI

Notka ta jest kontynuacją poprzednich:
1. PRZYPOWIASTKA O KŁAMSTWIE
2. SUMIENIE A PRZEBUDZENIE SERCA

O kłamstwach jako wzorcu myślenia i działania "starego świata", który możemy zmienić... w sobie.

Kiedy denerwujemy się na przykład na to, co ktoś mówi albo wypisuje wiedząc, że to są czyjeś kłamstwa (bezzasadne oskarżenia, pomówienia itp.), to tylko świadczy o tym, że sami działamy jeszcze podobnie. Całkiem możliwe, że nie tak samo jak ten ktoś, ale jednak... podobnie - co znaczy, że okłamujemy sami siebie i sami generujemy jakieś kłamstwa. Lecz tak samo jak ten inny ktoś, kto kłamie, wciąż jesteśmy tego nieświadomi, że sami kłamiemy.

Bywa, że nie jesteśmy tego świadomi, że kłamiemy. Dlatego złościmy się na to, gdy ktoś inny nas okłamuje, a w skrajnych przypadkach, nawet gdy ktoś nas nie okłamuje, to i tak stajemy się na przykład podejrzliwi i doszukujemy się kłamstw tam, gdzie ich nie ma.

Kiedy sami kłamiemy, wtedy zawsze odczuwamy złość na innych, którzy kłamią, ponieważ to, co wysyłamy, wraca do nas.  Ale my nie jesteśmy tego świadomi, że kłamiemy. Dlatego złościmy się na to, gdy ktoś inny nas okłamuje. 

Kiedy zaś stajemy się świadomi tego, że sami kłamiemy, możemy świadomie dokonać zmiany tego sposobu działania (tego wzorca, "oprogramowania") i możemy przestać okłamywać siebie i innych. Oczywiście wymaga to "praktyki" oduczania się kłamania, ponieważ z powodu nieświadomej tendencji wytworzonej przez lata "praktykowania" kłamania i oszukiwania, mamy większą łatwość w okłamywaniu i oszukiwaniu siebie i innych niż w powstrzymywaniu się przed okłamywaniem i oszukiwaniem. Choć kłamstwa mogą mieć bardzo różny "kaliber", mimo to, kłamstwo, nawet takie pozornie "niewinne", zawsze pozostaje kłamstwem.

Kiedy udaje nam się dokonać tej zmiany w sobie i przestajemy kłamać, wówczas - gdy zostaniemy okłamani przez kogoś, mamy zrozumienie tego, że ten ktoś nie umie, nie może działać inaczej, ponieważ działa według pewnych wzorców (myślowych i działania), które sprawiają, że "musi" nadal kłamać. (Tak jak i my kiedyś to robiliśmy). I nawet teraz możemy czuć miłość do tej osoby i współodczuwać z nią... z powodu naszego uwolnienia od tego starego wzorca, a także zrozumienia, dlaczego ta osoba nadal tak działa (jak i my kiedyś także działaliśmy). 

I teraz zaczynamy wysyłać (generować z siebie) nowe wibracje - miłości, zrozumienia. Nowa wibracja, którą wysyłamy (generujemy z siebie) wobec starych okoliczności, sytuacji, utrwala naszą nową preferencję do istnienia w nowym stanie istnienia.  W ten sposób wyzwala się potencjał - możliwość, że także okoliczności świata zewnętrznego będą ulegały zmianie pod wpływem naszych "nowych" wibracji - zgodnie z zasadą, że to, co wysyłamy, powraca do nas. 


Nawet jeśli już wiemy, że to, co wysyłamy, wraca do nas oraz że to, w co wierzymy, ma moc kreowaniato i tak możemy być nieświadomi tego, co faktycznie wysyłamy (generujemy z siebie) i w co faktycznie wierzymy, a nie w co tylko - wydaje nam się, że wierzymy. Bo mamy jakieś wyobrażenia o sobie, jakieś iluzje na swój temat.

Kiedy już na jakiekolwiek czyjeś kłamstwo nie reagujemy złością i  jesteśmy świadomi, kiedy ktoś próbuje nas okłamać i przyjmujemy to kłamstwo ze zrozumieniem i miłością, w pewnym momencie przestajemy być okłamywani, ponieważ już nie czujemy się okłamywani i w ten sposób otrzymujemy potwierdzenie z zewnątrz, że zmiana (prawdziwa, radykalna) w nas dokonała się. Bo jeśli ktoś nadal  kłamie, to czyjeś kłamstwo nas już nie dotyka, po prostu ono nas już nie dotyczy. Jesteśmy świadome/świadomi, że ten ktoś okłamuje... siebie.

Dopiero, kiedy zaczniemy na te same okoliczności, sytuacje, zdarzenia reagować w nowy sposób, jest to sygnał, że dokonuje się w nas zmiana świadomości.

I pojawia się klarowne, przejrzyste rozpoznanie:

Czym są kłamstwa? Historiami zniekształcającymi obraz Rzeczy w Swej Istocie - rzeczy-w-istości. Po co kłamiemy? Po to, byśmy nie widzieli siebie takimi, jacy jesteśmy na prawdę, abyśmy mogli unikać odpowiedzialności za to, co myślimy, za czym podążamy i co robimy -co tworzymy, kreujemy, generujemy z siebie.

Prosty przykład: pożyczyliśmy od kogoś pieniądze, zbliża się termin oddania, a my nie mamy pieniędzy, żeby oddać, więc wymyślamy różne historie, aby siebie usprawiedliwić. Pożyczając pieniądze zawarliśmy umowę, nie tylko z tym, od kogo pożyczyliśmy, ale przede wszystkim ze sobą. 

Kiedy "zawaliliśmy jakąś sprawę" i nie możemy się wywiązać z umowy, oszukujemy siebie i innych stwarzając jakąś historię, która ma nas usprawiedliwić z naszego braku odpowiedzialności, z naszej ignorancji. Oczywiście moglibyśmy przyznać się do tego, że nie udało nam się wywiązać z umowy, jaką zawarliśmy, ale to wymaga odwagi przyznania się przed sobą i poniesienia konsekwencji. Dlatego za swój brak odpowiedzialności często „zwalamy winę” na kogoś innego lub na zewnętrzne okoliczności. A te zewnętrzne okoliczności są odzwierciedleniem tego, co w nas – na przykład naszej ignorancji i braku szacunku do siebie i do innych. Oszukujemy siebie i innych stwarzając jakąś historię, która ma usprawiedliwić nasz brak odpowiedzialności, naszą ignorancję.

W ten sposób doświadczamy naszego systemu wierzeń - to, co na zewnątrz dokładnie odzwierciedla to, co w nas. Ale okoliczności nie określają, nie determinują naszego stanu istnienia, lecz stan istnienia odzwierciedla, determinuje okoliczności zewnętrzne i to, czego doświadczamy. 

A kiedy zaczynamy uświadamiać sobie swoje kłamstwa, zdzieramy zasłonę iluzji, "dym iluzji rozwiewa się". Zobaczenie prawdy o sobie może być szokujące.


Całkiem możliwe, że gdybyśmy wszyscy przestali reagować w jakikolwiek sposób na to, co mówią czy piszą inni, a co odczuwamy jako destrukcyjne (gdybyśmy przestali innych pouczać, traktować innych z wyższością nie negując czyichś wypowiedzi i działań, nie próbując udowadniać innym swojej racji), a zamiast tego przyjęli to, co inni z siebie generują takim, jakie to jest, wówczas przestalibyśmy zasilać w jakikolwiek sposób to, co ktoś inny z siebie generuje czyli to wszystko, co inni w ten sposób zasilają i współtworzą.

Przede wszystkim można przestać tak poważnie traktować to, co inni mówią, piszą, a co my uważamy za nieprawdziwe albo wręcz kłamliwe. 


Marek:
„A ja przestaję wierzyć w to, że wszystko jest projekcją naszego umysłu, bo w takim wypadku byłbym sam jeden w świecie, jak ten przysłowiowy ” kołek w płocie”.”

Oczywiście, że nie wszystko jest projekcją umysłu, zwłaszcza twojego.:-) Z twojego umysłu-mózgu nie pochodzi wszystko. Z twojego umysłu - mózgu pochodzi tylko to, czego ty (jako indywidualne ja) doświadczasz. To, co cię otacza i czego doświadczasz jest odzwierciedleniem tego, co pochodzi z twojego mózgu-umysłu. Z mojego mózgu-umysłu pochodzi to, czego doświadczam ja. Twoje doświadczenie, moje doświadczenie jak i doświadczenie każdej i każdego z nas pochodzi z naszych umysłów. A nasze umysły są cząstkami Umysłu Uniwersalnego. Doświadczenie twoje, moje, jej, jego, wszystkich ludzi pochodzi z naszych głów - mózgów - umysłów.  

To, co pochodzi z naszych umysłów, pochodzi z Umysłu Uniwersalnego. (jako przejaw DUCHA – JA - {BOGA})

Okoliczności zewnętrzne odzwierciedlają nam to, co pochodzi z nas, z naszych mózgów-umysłów. Jeśli mózg-umysł dominuje nad sercem - świadomością, nasze postrzeganie rzeczywistości i tego, co nas otacza, (a co jest odzwierciedleniem tego, co w nas), nasze postrzeganie (zwane percepcją) jest bardziej ograniczone niż wtedy, gdy nasz mózg-umysł zaczyna współdziałać z naszym sercem-świadomością.

Subtelne odczucia z naszych serc pochodzą z Uniwersalnej Świadomości (jako przejaw DUSZY – JESTEM {BOGINI}).

Gdy ignorujemy nasze subtelne odczucia ze strefy serca, to nie jesteśmy w stanie dostrzec tego, jak i dlaczego – w jaki sposób postrzegamy rzeczywistość, która jest odzwierciedleniem i doświadczaniem tego, co w nas. To dzięki temu odzwierciedleniu doświadczamy wszystkich naszych przekonań, często i przede wszystkim tych, których nie jesteśmy świadomi  - gdy umysł-mózg pan-uje nad świadomością-sercem.

Jeśli w coś wierzymy, uznajemy za prawdę, to doświadczamy tego, w co wierzymy, co uznajemy za prawdę. Kiedy zmienia się to, w co wierzymy, co uznajemy za prawdę, zmienia się nasz stan istnienia. I wtedy powoli (względnie ;-)) okoliczności zewnętrzne zaczynają odzwierciedlać nam te zmiany, których dokonaliśmy w sobie.


Dlatego zobaczenie prawdy o sobie może być… nawet bolesne i szokujące. Więc wolimy przed sobą ukrywać prawdę o sobie (zagłuszając głos serca-świadomości) pozwalając różnym przekonaniom, koncepcjom, historiom (pochodzącymi z mózgu-umysłu), zniekształcać Rzeczy-w-Istość. Dopóty, dopóki nie podejmiemy świadomej decyzji zmiany i uwolnienia się od tego typu "starych" wzorców. Czego nam wszystkim z serca życzę. Ale wiem, że uwalniamy się wtedy, kiedy i jeśli tego potrzebujemy. ❤

Jeśli zaś ktoś jest w takich "programach", że musi, potrzebuje kłamać, to tak będzie robić. Aż w pewnym momencie zacznie dostrzegać i uświadamiać sobie te kłamstwa... poznając SIEBIE.

wtorek, 15 marca 2016

KOŁO ISTNIENIA...

Jesteśmy światłem... niewidzialnym i widzialnym, całym spektrum nieskończonego zakresu częstotliwości czyli przestrzenią, esencją i wszystkim, co się w niej i poprzez nią przejawia. 



Dwie biegunowe postawy zawsze pozostają wobec siebie „konkurencyjne”, dopóki nie zostaną zintegrowane ze sobą w nas - w naszej "wewnętrznej przestrzeni" (samo)świadomości.

Tak zwane biegunowości, skrajności, przeciwieństwa... "pionowe" i "poziome"  mogą zostać zintegrowane przez poszerzanie, ekspansję (samo)świadomości.

Gdy tak zwane biegunowości, skrajności, przeciwieństwa... "pionowe" i "poziome" zintegrujemy, to niektórzy nazywają ten "stan" istnienia  "wyjściem z dualności". Bo istnienie - tkwienie w dualności powoduje, że jak wahadła latamy od jednej skrajności do drugiej – raz dotykamy i doświadczamy jednego (bieguna), a raz drugiego (bieguna) zarówno "pionowych" jak i "poziomych". A będąc po jednej - wszystko jedno której z tych dwóch skrajnych „postaw”, stron, zawsze uważamy, że ta, z którą w danym momencie się utożsamiamy, jest lepsza od tej drugiej.

Natomiast zintegrowanie ich obu (tych skrajności) na poziomie (samo)świadomości - w sobie, umożliwia nam przejście w inny stan istnienia - z inną perspektywą postrzegania rzeczywistości. Nowa perspektywa powstaje między innymi na skutek połączenia, zintegrowania w sobie, poprzez siebie np: szacunku do życia i szacunku do śmierci, która jest jednym ze sposobów zmiany formy, stanu istnienia. Zintegrowanie różnych skrajności, przeciwieństw, umożliwia uwolnienie się od przywiązania do jednej z nich - uwalnia od identyfikacji wyłącznie z jedną z nich.



Oddzieleni mamy pozornie własną wolę, połączeni mamy połączenie z Wolą...
Zaśnieni w jednym z nieskończonej ilości snów przyjmujemy ten jeden jedyny sen za jedyną rzeczywistość.
Przebudzeni dostrzegamy, że wszystkie sny są iluzją...
Przejawiamy się w formach pozostając w pustce zakotwiczonymi...
Jesteśmy kroplą i oceanem...
I wszystko to zadziewa się/istnieje jednocześnie...
Piękne paradoksy. Uwielbiam takie paradoksy... niby pozorne paradoksy... A wszystko, co piszę i wyrażam można by ująć w jeden wielki cudzysłów. :-)
Gra świateł i cienia, taniec Sziwy, a potem odpoczynek pod stopą Kali, Śnienie Wisznu - Umysłu, któremu Lakszmi - Świadomość masuje stopy... piękne symbole, Piękna Sztuka Iluzji, która jest Rzeczy Istnością... <3
Ist-nie-nie-m, iskrą... iskrami...

wtorek, 1 marca 2016

PRZYPOWIASTKA O KŁAMSTWIE

Marek:
„Zrozumiałem że kłamstwo jest jedną z praprzyczyn zaistnienia wszelkich wynaturzeń – zaistnienia matrixa .

Z drugiej strony (...) skąd wziąć sił by stanąć przeciw całej ludzkości ,skąd wziąć wiarę iż nie jestem jedynie szaleńcem stawiającym życie bliskich dla ideału prostującego naszą przeszłość.„

To są te absurdy i pułapki „duchowego rozwoju”…

Skąd wziąć siły? Z siebie. Wystarczy… poczuć, że chce się dokonać zmiany, podjąć decyzję i konsekwentnie z odpowiedzialnością za siebie iść dalej.
Skąd wziąć wiarę? Z siebie. Wystarczy tylko zajrzeć w siebie i dostrzec tę „niemiłą” albo „przerażającą” prawdę o sobie, że jesteśmy kłamcami, że kłamiemy zawsze w jakimś interesie, a tłumaczymy te kłamstwa jakimiś „wyższymi celami”. 

Każdy wierzy w to, w co wierzy… i ponosi tego konsekwencje.

Niektórzy 'wielcy nauczyciele' ponoć uczyli, a może i nadal uczą, że można kłamać „w dobrej intencji”. Podobno nawet Dalajlama powiedział kiedyś, że kłamstwo mające pomóc drugiej osobie jest pozytywnym czynem. Nie wiem czy to fakt czy plotka. Ale czytałam o tym. Możliwe, że dla wielu ludzi właśnie tak jest… Z kolei mamy też piękne porzekadło: „Dobrymi chęciami, piekło jest brukowane”. 

No, ale i tak każdy i każda z nas z-rozumie tyle, ile z-rozumie…

Szukamy Prawdy, a upieramy się przy kłamstwach i usprawiedliwiamy je. Tak to działa.

Marek:
„Łatwiej jest tak postąpić gdy owa prawda wypowiedziana uderza rykoszetem tylko we mnie lecz i na to w niektórych wypadkach trzeba wejść na szczyt determinacji i odwagi.”

Dlatego poznanie Prawdy wymaga uczciwości, szczerości i odwagi. A jeśli jej nie mam w sobie, „nic się nie stanie”, kiedy znów skłamię… , bo „dobre intencje” przecież moje kłamstwa usprawiedliwiają… „Nic się nie stanie”… prócz tego, że… poniosę tego konsekwencje… prędzej czy później… po prostu.

Jest taka przypowieść o Milarepie, którego gonili ludzie, którzy chcieli się na nim zemścić, bo mieli swoje poważne powody. Milarepa wpadł do małej świątyni, w której mieszkał stary mnich. Ten stary mnich poczęstował zmęczonego Milarepę jedzeniem i po krótkiej rozmowie pozwolił mu zostać na noc w świątyni. Jednak zanim Milarepa zdążył ułożyć się do snu, ścigający go ludzie załomotali do drzwi świątyni. Mnich uchylił drzwi. Usłyszał różne pytania:
– Czy nie widziałeś mnichu takiego, a takiego człowieka, który musiał tędy iść?
– Czy ktoś wchodził do świątyni?
– A może wszedł do świątyni ten, którego szukamy?
Mnich nie śpieszył się z odpowiedzią. Kiedy pytający zamilkli, odpowiedział:
– Tą drogą rzadko kto chodzi.

Nie skłamał. To była odpowiedź mędrca. 
Ale aby stać się mędrcem, najpierw trzeba przestać kłamać. 

Kiedy sądzimy innych na podstawie i z powodu swojego przywiązania do różnych przekonań, tkwimy w "zaklętym kręgu" ignorancji i cierpienia, osądzania, oczekiwań i oddzielenia.

"Nie lękaj się – Nawet jeśli cały świat będzie przeciwko tobie, będzie się z ciebie śmiał, twoje towarzyszki i Przełożeni będą patrzeć na ciebie z góry, nie lękaj się …" – słowa Boga, które usłyszała Matka Teresa. 

"Bądź moim światłem"… 

środa, 24 lutego 2016

JESTEM PRZEJAWEM PUSTKI

nowe dźwiękowanie do słuchania i...
do ewentualnej "kontemplacji"... integrowania, scalania i harmonizowania SIEBIE. :-) <3



ZNAKI I WZORY...


dźwięki roz-wibrujące blokady energetyczne i... opory przed naturalnym przepływem energii. :-)

Tutaj więcej:
https://www.youtube.com/watch?v=4VLeW2180ds&list=PLCNNfwRKeVXlH_ffdSlA9MusYqU30hVWE

sobota, 6 lutego 2016

SKĄD PRZYCHODZIMY CZYLI PODRÓŻE ŚWIADOMOŚCI...

Kierunek ewolucji powiązany jest z „wchodzeniem po drabinie”, a kierunek inwolucyjny ze „schodzeniem po drabinie”. Drabina jest po to, by po niej wchodzić i /lub schodzić. :-)

Oba kierunki są tak samo „wartościowe” i naturalne w „dziele stworzenia”. I jedno i drugie ma swoje przyczyny, których nie każde ja-ego jest w stanie zrozumieć i „zaakceptować”. Ponieważ ego jest ograniczeniem w postrzeganiu swej tożsamości w danej formie i jest przywiązane do ograniczonego spektrum wzorców myślenia i działania… w oddzieleniu od środowiska zewnętrznego oraz siebie jako istoty wewnętrznie wielowymiarowej (a nawet nieskończonej). Temu służy ego, by wspierało strukturę danej formy i utrzymywało ją. Dlatego poluzowywanie struktur ego pozwala na ekspansję świadomości i umożliwia obserwowanie wielu zjawisk z innej perspektywy – poszerzanej wewnętrznej Przestrzeni Świadomości.

Dla mnie wolność wewnętrzna jest tożsama z miłością wszechogarniającą, która jest tym samym, co zrozumienie i pełna akceptacja różnorodności. Dla mnie do pełnej realizacji i odzyskania wolności potrzebujemy niezależności: od przekonań, przyzwyczajeń, schematów działania…wszelkich programów, które nam to uniemożliwiają. Rozumiemy wtedy, że istnieją różne formy, idee, koncepcje i mają one wszystkie taką samą wartość w Całości, Jedni.
Wolność to nie anarchia. Dzięki wolności możemy działać świadomie, z zaangażowaniem, z radością istnienia i realizowania wspaniałego „twórczego dzieła”. A to sprawia, że zaczynamy postrzegać nasze istnienie z całkiem innej perspektywy…


O ewolucji i inwolucji część 1.

Kiedyś napisałam notatkę o CYKLACH CZASOPRZESTRZENNYCH i podróżach świadomości oraz możliwości łączenia świadomości. Umieściłam tam rysunek:

Taka perspektywa pokazuje, że np. świadomość anioła, świadomość owcy (barana) i świadomość ludzka to ten sam rodzaj „bytu” czy „substancji energetycznej”. Takim „bytem” czy „substancją energetyczną” pośredniczącą między świadomościami tych różnych „rodzajów” istot np: anioła, człowieka i zwierzęcia może być eter – umieszczony w centrum diagramu, ale także jest to „substancja świadomości”, więc „wypełnia” ona także każdą z form i przestrzeń pomiędzy nimi. Na tym poziomie oddziaływanie (połączenie) różnych „zakresów” świadomości (przejawiające się w różnych formach) było/jest/będzie możliwe. 

Dodam jeszcze pewne informacje dotyczące podróży świadomości w różnych cyklach, co umieściłam symbolicznie na powyższym rysunku.

Proces inwolucji i ewolucji zachodzi w cyklu po okręgu. Jest to proces podróży świadomości - tak to określam. Rodzaj "drogi", którą świadomość podąża. Od jednej formy do kolejnej - zaznaczonych na okręgu. (można go otworzyć w nowym oknie, aby powiększyć rysunek).

1. Proces inwolucji zachodzi "po okręgu" (w dół) i rozpoczyna się od istnienia bezforemnego (energetycznego) pewnej "porcji" świadomości (zaznaczonej na rysunku znakiem zapytania) i wcielenia się tej "porcji świadomości" w formę... istoty boskiej. To tak, jakbyś był/a bytem energetycznym bez formy, który/a przyjmuje formę istoty boskiej.. Następnie z formy istoty boskiej pewna "porcja" świadomości przenosi się w formę istoty anielskiej, a następnie w formę istoty ludzkiej. W czasie tej "drogi" pewna "porcja" świadomości doświadcza istnienia w tych różnych formach. Dalej może następować podróż świadomości do różnych form zwierzęcych itd. Tę część "drogi" określiłam jako inwolucję ("zstępowanie", przekształcanie się "porcji" świadomości w formy coraz bardziej "zwinięte").

2. Proces ewolucji także zachodzi w cyklu "po okręgu" (w górę). I to również jest proces podróży świadomości - tak to określam. W tym przypadku "droga" rozpoczyna się od istnienia bezforemnego (energetycznego) pewnej "porcji" świadomości (zaznaczonej na rysunku znakiem zapytania), która przekształca się ("wciela się") w formę... pierwiastka. To tak, jakbyś był/a bytem energetycznym bez formy, który/a przyjmuje formę pierwiastka. Następnie świadomość doświadcza tej formy pierwiastka i dalej przenosi się do kolejnych form zaznaczonych na rysunku. Tę część "drogi" określiłam jako ewolucję ("wstępowanie" świadomości w formy coraz bardziej "rozwinięte", żłożone).

3. Linie proste poziome łączące te same formy (np. człowiek - człowiek, rośliny - rośliny itd.) symbolizują możliwość zmiany kierunku na "drodze" świadomości z inwolucyjnego na ewolucyjny lub odwrotnie.

4. Różne formy, w których świadomość się przejawia jako ograniczana tymi formami, są połączone ze sobą liniami prostymi pod różnymi katami. To są inne "drogi" podróży świadomości zawierające się w środku koła:

a) Część tych linii przechodzi przez środek - centrum z zaznaczonym eterem jako "substancją świadomości". I te linie symbolizują możliwość łączenia się świadomości przejawianej poprze różne formy / w różnych formach. Poprzez eter - w wewnętrznej przestrzeni poza czasem "substancja świadomości" zawarta w różnych formach ma możliwość łączenia się ze sobą, integrowania tych różnych części ze sobą i harmonizowania ich poprzez daną formę. I tak na przykład istota ludzka poprzez owe centrum poza czasem może łączyć się z cząstkami świadomości w innych formach: minerałów, zwierząt, aniołów, bogów itd. (tym także innych formach ludzkich). To tzw. telepatia.

b) Linie proste wychodzące z punktu oznaczonego znakiem zapytania i przechodzące do innych punktów symbolizujących różne formy istnienia symbolizują "drogi" świadomości od istnienia bezforemnego (energetycznego) pewnych "porcji" świadomości do przyjmowania różnych.

c) Linie proste wychodzące z różnych punktów oznaczających różne formy do innych punktów oznaczających inne formy symbolizują możliwość bezpośredniego przejścia świadomości z jednej formy do innej.

W artykule, do którego podawałam link powyżej http://tonalinagual.blogspot.com/2011/11/cykle-czasoprzestrzenne.html , a w którym zamieszczony jest ów powyższy obrazek, znajduje się także drugi obrazek. Jakby "klepsydry":

I podstawę tej "klepsydry" tworzy pierwszy rysunek. A na górze podwójnego stożka jest umieszczone inne koło z formami istnienia innego świata. Nie wypisywałam ich. To mogą być również różne formy poza ziemskie czyli także planety, księżyce, słońca i gwiazdy, a nawet galaktyki.
To połączenie różnych "porcji" świadomości zachodzi "po spirali" (czerwona linia) w procesie ewolucyjnym albo po prostej - przez centrum - punkt zerowy przy świadomych podróżach cząstek świadomości i integrowaniu świadomości przejawiającej się w różnych formach. (Miałam kiedyś doświadczenie połączenia ze... świadomością Słońca i świadomością Galaktyki).

Wszystkie przejścia z formy do formy mogą odbywać się w sposób nieświadomy lub całkowicie świadomy tego przejścia.

Wiem, że oba rysunki symbolicznie przedstawiają ogrom zjawiska "podróży świadomości" i różnorodności "dróg" - możliwości przejścia z formy do formy oraz łączenia świadomości przejawiającej się poprzez różne formy i w różnych formach.

O ewolucji i inwolucji część 2.

Słowo ‚inwolucja’ samo w sobie nie ma pejoratywnego zabarwienia, to po prostu z łaciny – involution-, involutio, od involvere znaczy „zawinąć, owinąć”, od in- i volvere, „zwinąć”. (Coś się z-a-wija, zagęszcza np. energia do stanu materii).

Kiedy inwolucję nazwiemy i utożsamimy z upadkiem, to już nadajemy inwolucji pejoratywne zabarwienie. A kiedy zamiast słowa ‚inwolucja’ zaczynamy używać słowa ‚upadek’, wtedy zdecydowanie proces taki zaczynamy postrzegać jako „negatywny, zły”. I to może budzić naszą frustrację z powodu oceniania procesu inwolucji („zwijania”) w sposób negatywny. A nawet zaczynamy się go bać. I odcinamy się w ten sposób od bardzo ważnej, integralnej części Całości „dzieła stworzenia”. Dlatego część z nas – jako nieświadome istoty ludzkie (ego) – negujemy na przykład to, kim jesteśmy i odcinamy się od tego procesu, który spowodował, że staliśmy się ludźmi – „istotami duchowymi w ciałach odzwierzęcych”. Tęsknimy za tym, czym „byliśmy kiedyś” i tak się na tej tęsknocie skupiamy, że ignorujemy możliwość przypomnienia sobie i zrozumienia procesu, w jakim uczestniczymy.*)

Natomiast ewolucja z łaciny – evolutio znaczy rozwinięcie, rozwijanie – jako… „ciągły proces, polegający na stopniowych zmianach”.

W czym ewolucja jest lepsza lub gorsza od inwolucji? W tym samym, w czym ‚rozwijanie’ jest lepsze lub gorsze od ‚zwijania’. Więc… to zależy… Od czego zależy? Od naszych przekonań, konceptów i wzorców myślowych, według których oceniamy te procesy – zjawiska albo jako negatywne albo jako pozytywne. Po prostu.

*) Bo…
ŚWIADOMOŚĆ doświadcza siebie samej poprzez nieskończenie wiele różnych… wzorków i form (np. energetycznych, mentalnych, psychicznych, emocjonalnych, fizycznych – materialnych), które są formami UMYSŁU. ŚWIADOMOŚĆ doświadcza siebie za pomocą odpowiedniego „narzędzia” – UMYSŁU. Każde słowo, każda myśl, każda idea, koncepcja to już cząstki UMYSŁU za pomocą, których ŚWIADOMOŚĆ doświadcza SIEBIE.

piątek, 22 stycznia 2016

CAŁY WSZECH I ŚWIAT W KAŻDEJ KROPLI ZAWARTY JEST

Przypowieść o Kropelce.

Była sobie, istniała... forma prosta, czysta, przejrzysta i doskonała... czyli Kropelka.
Pewna Kropelka przez jakiś czas widziała tylko to, co wokół ją otaczało. Nie wszystko jednak, co na zewnątrz siebie widziała, jej się podobało. Ale gdy chciała i próbowała coś zmienić na zewnątrz, to coś ją w środku bolało. Nie rozumiała, dlaczego? "Co ma wspólnego to, co boli w środku z tym, co dzieje się na zewnątrz?" - myślała. Nie pamiętała (ponieważ zapomniała), że sama kiedyś zapragnęła doświadczyć, jak to jest kropelką być. I swoją świadomość całego Oceanu do tej formy kropelki ograniczyła.

Aż któregoś dnia... poczuła, że coś ją "woła" z jej wnętrza i wtedy spojrzała w siebie. To, co zobaczyła, spowodowało w niej wielki zamęt, chaos, a nawet jeszcze większy ból niż kiedykolwiek wcześniej odczuwała. Inny to był ból. Przeżycie to, to doświadczenie było dogłębne, zachwycające i bolesne jednocześnie. Ale Kropelka nie zrozumiała nic z tego, co w swoim wnętrzu zobaczyła. Nawet się trochę tego przestraszyła. Jednak wciąż coś jakby z jej wnętrza przywoływało ją, więc znów i znów zaczęła raz po raz zaglądać w wgłąb siebie... I powolutku zaczęła przyzwyczajać się do tego, co widzi w sobie. Najpierw widziała małe fragmenty, różne cząstki tego, co widziała także na zewnątrz siebie. 


Aż nadszedł taki moment, że w swoim wnętrzu zobaczyła, że to wszystko, co widziała na zewnątrz, w niej samej się zawiera. I nie tylko to. To było szokujące odkrycie. I nastąpiło Przebudzenie z jej ograniczenia świadomości do bycia wyłącznie Kroplą oddzieloną od całego OCEANU.
Wreszcie zrozumiała, przypomniała sobie, że to, co widzi na zewnątrz jest odbiciem, refleksem tego, co w niej zawarte jest. I teraz już mogła, ale nie musiała ani nie potrzebowała niczego zmieniać: ani tego, co na zewnątrz ani tego, co wewnątrz, ponieważ w niej zawierało się WSZYSTKO, cały, nieskończony OCEAN... cały wszechświat... Natomiast teraz mogła podróżować po różnych obszarach i czasoprzestrzeniach swojego wnętrza, zmieniając swoje formy... wreszcie świadoma tego, czym jest i dlaczego...

Cały wszech i światy nieskończone w Kroplach się zawierają...
I Kropelki na chwilę zapominają, że zawsze w Oceanie pozostają zanurzone… i jednocześnie cały Ocean (wszechświat) wokół nich, zawsze w nich się zawiera...
Wystarczy tylko sobie przypomnieć... to tylko kwestia zmiany perspektywy... znaczy... przebudzenia się w Kropli samo-świadomości tego, czym jest w swej Istocie.  

"Tym, czym ty jesteś - tym właśnie jest świat.
Bez twojej przemiany, przemiany w tobie, nie może być żadnej przemiany świata." - J. Krishnamurti

czwartek, 14 stycznia 2016

KALENDARZ MAJÓW - CYKLE LONG COUNT i MONT GLYPH A ROZWÓJ UMYSŁU I ŚWIADOMOŚCI

notatki...

Jeden z cykli - "trybików" skomplikowanego kalendarza Majów zwany Long Count trwa 1872000 dni (około 5126 lat gregoriańskiego kalendarza, 13 baktunów x 144 000 dni). Dlatego 1872001. dzień jest jednocześnie pierwszym dniem następnego cyklu. 
(I rozwiązałam zagadkę, z którą wielu naukowców nie potrafiło się „zmierzyć”. :-), bo wiem, że początek każdego nowego cyklu Long Count zaczynał się od zapisu pięciocyfrowego: 0.0.0.0.0., a nie 13.0.0.0.0. I każdy taki cykl kończył się zapisem 13.0.0.0.0.)

Z dawnych zapisów majańskich znany jest zapis końca jednego cyklu Long Count jako 
13.0.0.0.0. 4. Ahau, 8 Kumku. 
Był to ostatni dzień cyklu Long Count. Kojarzony jest z datą 11. sierpnia 3114 r. p.n.e.
Dlatego kolejny cykl Long Count rozpoczął się następnego dnia i powinien być zapisany jako
0.0.0.0.0. 5. Imix, 9. Kumku z datą 12. sierpnia 3114 r. p.n.e.

Imix, Imox znaczy Krokodyl i ten cykl Long Count zaczął się i trwał (1872000 dni czyli około 5126 lat gregoriańskiego kalendarza) pod znakiem, władaniem "wibracji wzorców" Krokodyla.*) Tu skojarzenie z egipskim bogiem Sobek**)

Data 21 grudnia 2012 roku n.e. była przypisana zapisowi 13.0.0.0.0. 4 Ahau 3 Kankin, ale według mnie częściowo mylnie. Owszem, druga część zapisu przypisana do tej daty jest prawidłowa: 4 Ahau 3 Kankin, ale pierwsza powinna być zapisana jako 12.19.19.17.19. Czyli dacie 21 grudnia 2012 roku n.e. powinien odpowiadać majański zapis:
12.19.19.17.19. 4 ahau 3 kankin

Dacie 22 grudnia 2012 roku n.e. powinien odpowiadać majański zapis:
13.0.0.0.0. 5.imix 4 kankin. I był to ostatni dzień cyklu Long Count w znaku Imix - Krokodyl.*) Znak przynależący do tzw, słonecznych znaków majańskich. Symbolizował (symbolizuje)między innymi nowy potencjał, nowe początki...

Dacie 23 grudnia 2012 roku n.e. powinien odpowiadać majański zapis:
0.0.0.0.0. 6 Ik 5 kankin.

Od 23. grudnia 2012 roku rozpoczął się nowy cykl Long Count w znaku Iq, Ik - Koliber

Spójrzmy na to z większej perspektywy.
Na Wielki CYKL – MONT GLYPH składa się 13 cykli Long Count. Początek Wielkiego cyklu MONT GLYPH i pierwszego w nim cyklu Long Count:

0.0.0.0.0, 1 Caban, 0 Kayab (26.luty 23 615 r.p.n.e).
koniec cyklu Long Count
13.0.0.0.0, 1 Caban, 15 Keh (9 lipiec 18 490r.p.n.e) 
w tym cyklu pojawia się nowa istota ludzka na Ziemi i zaczyna się jej rozwój, między innymi mózgu – obu półkul.

Następny cykl Long Count od
0.0.0.0.0, 2 Etznab, 16 Keh (10. lipiec 18 490 r.p.n.e.)
do
13.0.0.0.0, 2. Etznab, 11 Mol (18. listopad 13 365) r.p.n.e
rozwija się PRAWA PÓŁKULA – ŚWIADOMOŚĆ zbiorowa gra pierwsze skrzypce.

Następny cykl Long Count
od 0.0.0.0.0. 3 Cauac, 12 Mol (19. listopad 13 365r.p.n.e.) 
do 
13.0.0.0.0, 3. Cauac, 7 Sotz (31.marca 8 239 r.p.n.e) 
wtedy rozwija się LEWA PÓLKULA – UMYSŁ/EGO zbiorowe gra pierwsze skrzypce.

Następny cykl Long Count
od 0.0.0.0.0, 4 Ahau, 8 Sotz (1. kwietnia 8239 r.p.n.e.) 
do 
13.0.0.0.0. 4 Ahau, 8 Kumku (11. sierpnia 3114 r.p.n.e) 
wtedy rozwija się PRAWA PÓŁKULA – ŚWIADOMOŚĆ indywidualna gra pierwsze skrzypce.

Następny cykl Long Count
od 0.0.0.0.0, 5 Imix, 9 Kumku (12. Sierpnia 3114 p.n.e.) 
do 
13.0.0.0.0, 5 imix, 4 Kankin (22. Grudnia 2012 n.e.)
w tym cyklu rozwija się LEWA PÓLKULA – UMYSŁ/EGO indywidualne gra pierwsze skrzypce.

Następny cykl Long Count czyli OBECNY
od 0.0.0.0.0, 6 Ik, 5 Kankin (23.grudnia 2012 n.e.) 
do 
13.0.0.0.0, 6.Ik, 0 Yax (5 maja 7138 n.e.) 
w tym cyklu obie półkule będą synchronizowały się ze sobą, aby mogły przejawić się i działać w PEŁNI i w HARMONII… z sercem i przejawiać się poprzez nasze ciała, i dokonywać głębokich zmian (ewolucyjnych).

Kolejny cykl Long Count będzie wiązał się z kolejną zmianą wzorców kosmicznych i rozpocznie się
od 0.0.0.0.0, 7 Akbal, 1 Yax (6 maja 7138 n.e)
I początki kolejnych cykli Long Count:
0.0.0.0.0, 8 Kan, 17 Sek – 25 styczeń 17389 roku
0.0.0.0.0, 9 Chicchan, 13 Muwan – 8 czerwiec 22 514 roku
0.0.0.0.0, 10 Cimi, 19 Zak
0.0.0.0.0, 11 Manik, 5 Yaxkin
0.0.0.0.0, 12. Lamat, 1 Sip
0.0.0.0.0., 13 Muluc, 2 Kayab

Obecny WIELKI KOSMICZNY CYKL trwający 13. cykli Long Count (24336013 dni) skończy się 23. listopada 43015 roku jako 13.0.0.0.0, 13 Muluc. 2 Kayab, 
a w dniu następnym zacznie się kolejny WIELKI KOSMICZNY CYKL trwający kolejnych 13. cykli Long Count w zapisie majańskim:
0.0.0.0.0, 1 Oc, 3 Kayab
0.0.0.0.0, 2. Chuen, 19 Keh
0.0.0.0.0, 3 Eb, 15 Mol
itd…
jeśli nie zajdą jakieś większe zmiany w geometrii Układu Słonecznego wędrującego w przestrzeni kosmicznej wraz Galaktyką. :-)

Poprzez nas i w nas wibrują, śpiewają, grają, tańczą… i doświadczane są przejawy tych wszelakich częstotliwości przeróżnych drgań, dźwięków, wibracji, wzorów, które manifestują się w nas i poprzez nas, także w i poprzez materię…

Jedna osoba kiedyś mi powiedziała, że nieskończoność dla niej jest przerażająca. Mnie nie przeraża. Nieskończoność mnie po prostu fascynuje.


Te cykle i różne "wibracje kosmiczne" miały i mają ogromny wpływ na to, co dzieje się na Ziemi.
I tak w pierwszym cyklu, gdy pojawiła się nowa istota ludzka około 25 630 lat temu, człowiek porozumiewał się z człowiekiem telepatycznie. A także ze zwierzętami. I odczuwał połączenie ze wszystkim, co go otaczało.

Dlaczego te zdolności naturalne człowieka zaczęły zanikać? Jak mówi Anna Breytenbach (w zalinkowanym filmie w poprzedniej notce) – stało się tak z powodu, że człowiek zaczął hodować zwierzęta i rośliny w celach konsumpcyjnych – wtedy podporządkował sobie zwierzęta i przestał je traktować jako równych sobie członków innego gatunku. Zaczął je traktować jako „gorszy gatunek”. Według Anny Breytenbach miało to miejsce około 12. tysięcy lat temu. Zgadzam się z tym, ponieważ musiało to mieć miejsce w 3.cyklu Long Count czyli w okresie między 13 365  a 8 239 r.p.n.e., (kiedy zachodził rozwój umysłu/ego). 

Dlaczego telepatyczna komunikacja człowieka ze zwierzętami zaczęła zanikać? Ponieważ wtedy miało miejsce pierwsze wielkie ochłodzenie klimatu – „epoka lodowcowa”… oraz był to okres rozwoju lewej półkuli mózgu istoty ludzkiej.

Według przekazów Rdzennych Ludów przed epoką lodowcową człowiek był roślinożercą i miał kontakt telepatyczny z roślinami i zwierzętami. Kiedy ochładzał się klimat, zwierzęta zgodziły się (tak, człowiek otrzymał od zwierząt zgodę), by pomóc przeżyć ludziom. I poświęciły swoje życie (przypowieść staroindiańska o poświęceniu Antylopy w książce Jamie Sams pt. "Zwierzęta Mocy"). Wtedy także np. wilki zostały udomowione, ponieważ żywiły się resztkami zdobywanymi przez ludzi. Kiedy zakończyła się ta epoka, ludzie tak przyzwyczaili się do dużo łatwiejszego zdobywania pokarmu, że nie wrócili do wcześniejszego sposobu odżywiania się. No i pojawiły się nowe „wzorce kosmiczne”…

Zanikanie telepatycznego połączenia człowieka wynikało… z powodu tego, co napisałam wyżej oraz z powodu dynamicznego rozwoju EGO i tworzenia „struktur piramidalnych” tworzonych społeczności.

Według przekazów, mądrości starożytnych Majów, Hopi i innych Rdzennych Ludów Obu Ameryk (i nie tylko), co około 5126 lat następowała „zmiana Słońca”, co znaczyło zmianę wzorców, wibracji kosmicznych mających wpływ na rozwój planety Ziemia oraz wszystkich istot żyjących na planecie Ziemia. Na przykład tzw. „kalendarz Long Count” służył do wyznaczania kolejnych okresów „Słońca”.

I także około 5126 lat temu (na początku epoki "Słońca Krokodyla") pojawiły się na Ziemi nowe „wzorce kosmiczne”. Przejawiły się np. przez nowego egipskiego "słonecznego" boga Sobka oraz przez „nowy system babiloński”, który miał zadanie wspierać intensywny rozwój lewej półkuli mózgu czyli tzw, EGO. Wtedy człowiek-wybraniec zaczął podporządkowywać sobie nie tylko zwierzęta, ale także i innych ludzi. Bo ponoć wtedy „pojawił się Bóg” i ponoć dał ludziom taki przekaz:

«Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi».

No i PANOWANIE się rozpoczęło… I wtedy człowiek całkowicie zaczął tracić połączenie telepatyczne z innymi istotami.

Obecnie rozpoczął się okres kolejnego, nowego „Słońca” (6. Słońce w 5. Świecie?), w którym obie półkule mózgu istoty ludzkiej zaczęły być harmonizowane ze sobą. Oraz mózg jest harmonizowany z sercem. I dzięki temu powracać będzie łączność telepatyczna człowieka z człowiekiem oraz z innymi istotami, z innych gatunków istot: kamieniami/minerałami, roślinami i zwierzętami. I nie tylko.

Oczywiście, że to, co opisałam, to były/są ogólnie działające wzorce – wibracje kosmiczne w tych kolejnych epokach „Słońc”, natomiast my jako indywidualne istoty ludzkie także mamy zróżnicowane wibracje. Więc jedni bardziej ulegają takim ogólnie panującym wzorcom, wibracjom, a inni mniej.

Okres „Pięciu Słońc” to okres około 25630 lat (rok platoński precesji obrotu Ziemi). Dlatego Majowie już od kilku lat zapowiadali wejście w „Nowe Słońce”. (Choć mówili, że nie wiadomo, które?) Ja nazywam ten okres „Piątym Światem Harmonii” (6.słońce w 5.Świecie), w którym „kosmiczne wibracje” symbolizowane przez „Kolibra” – energię eteru/serca w połączeniu z energią „Centrum Galaktycznego” zaczęły wspierać ten proces… harmonizowania obu półkul mózgu i harmonizowania mózgu z sercem. Co ma i będzie miało ogromny wpływ na rozwój świadomości i umysłu człowieka oraz ewolucji istoty ludzkiej.

Rozwój lewej półkuli mózgu doprowadził do tego, że ego pięknie się rozwijało, ale jest to „narzędzie” służące rozwojowi człowieka… jak specyficzne „okulary”, „soczewka” umożliwiająca nam postrzeganie i rozumienie otaczającego nas świata, coraz bardziej inteligentne działania i rozwój. Ten rozwój, aby nam sprzyjał, powinien zachodzić w harmonii z NATURĄ. W innym przypadku następuje to, z czym mamy do czynienia – destrukcja środowiska planety. Ale wiadomo, nawet siekiera czy nóż mogą być użyte do pomocy człowiekowi albo przeciwko innemu człowiekowi czy innym istotom. I podobnie stało się z rozwojem ego. I np. „lokalnie” zbyt dynamiczny rozwój EGO spowodował destrukcyjne oraz autodestrukcyjne działania.

To się zmienia, powoli, ale się zmienia. Być może jeszcze nasze przywiązanie do „starych wzorców myślowych” (wibracji), do przekonania o tym, że to, co „odzwierzęce” w człowieku jest jego wielkim „złem i ograniczeniem”, nie pozwala niektórym z nas dostrzec tego, że zmiany już się zaczęły i będą kontynuowane. I będziemy „powoli” widzieć skutki tych zmian ewolucyjnych coraz wyraźniej. Jeśli zaś ktoś nie chce tego widzieć, to nie mam zamiaru nikogo do niczego przekonywać. Może kiedyś te zmiany zaczną być dostrzegane przez coraz więcej ludzi. Nie wiem. Ale wiem, że tych zmian każdy dokonuje przede wszystkim w sobie, poprzez siebie.

No cóż… jedno życie trwa krótko w porównaniu na przykład z wielkimi okresami czasowymi…
Można zadać jeszcze pytanie: Po co nam jakieś "procesy inkarnacyjne"? Po co nam jakaś "karma"… tworzenie jej, huśtanie się na huśtawce dobra i zła, jakieś procesy "zerowania karmy" itp.? Gdy spojrzymy na to z innej perspektywy, nie tylko jednego życia, a wielu, bardzo wielu, dostrzeżemy, że to jest jak…" Zabawa" w Prawo Przyczyny i Skutku, jak "Kosmiczny Taniec" energii o zróżnicowanych: częstotliwościach i zagęszczeniu, jak "Granie Symfonii" przejawiające się także w najróżnorodniejszych formach materii... :-)

Dodane 23.01.2016
Jak mógł wyglądać świat, w którym rozwijała się lewa półkula? Wiemy mniej więcej, bo to ten świat, który trwał i rozwijał się przez ostatnie 5126 lat… A my jesteśmy jego „owocami”.
A jak mógł wyglądać świat, w którym rozwijała się prawa półkula? Możemy sobie co nieco wyobrazić na podstawie tego, o czym na poniższym filmie opowiada Jill Bolte Taylor. Oto film o funkcjonowaniu lewej i prawej półkuli pt. „TED – Jill Bolte Taylor i jej wylew zrozumienia [PL]”

https://www.youtube.com/watch?v=iP6OQMyjGL4

__________________

*) KROKODYL - znak przynależący do tzw, słonecznych znaków majańskich. Symbolizował (symbolizuje) nowy potencjał, nowe początki... ?


Według mnie był to "bóg Słońca" (jeden z wielu kolejnych "następujących po sobie), który "panował" przez ostatnie 5126 lat. ;-)


Neit***) "Matka Sobka"...  Amazonka - bogini wcześniejszego "Słońca"?