Część 1.
Państwa i mocarstwa to umowne stwory potrzebne dla zabezpieczania jakichś, czyichś interesów. A według tzw. technokratów państwa terytorialne to relikt przeszłości. Teraz państwa to fejbuk, yutube, X itd. 😀 Ktoś dostaje bana to jak banicja - nie należy już, bo oczywiście nie nadaje się do "naszej społeczności", bo "nie przestrzega standartów, bo nie spełnia planów i oczekiwań..." tych wirtualnych społeczności.
Grupa technokratycznych interesariuszy ma teraz ambicje globalne, więc dla nich państwa terytorialne dla nich to przeżytek. Tworzenie społeczności "internetowych państw platformowych" to kreowanie wirtualnej rzeczywistości zasilanej energią ludzi. Tu tak zwana jawa i iluzja splata się ze sobą i zaprzęga nieświadomych do wpółtworzenia "nowego porządku", "nowej rzeczywistości". Bo interesariuszom o globalnych zapędach chodzi przecież o stworzenie "internetu ciał". Żeby móc "eksplorować energię ludzkich zasobów". Stąd propagandowe parcie na zrobienie ze sztucznej inteligencji autorytetu niemal we wszystkich dziedzinach życia.
No, ale sztuczną inteligencję tworzą programiści... na czyjeś zlecenie i za czyjeś pieniądze... I ci co płacą, chcieliby wykreować sztuczną inteligencję na nowego "Boga"... Bo to "sztuczna inteligencja" i sprzężeni z nią "eksperci" oraz "weryfikatorzy" mają decydować, co jest prawdą, co słuszne i pożądane, a co jest fejkiem, co niewłaściwe i nietolerowane... w nowych społecznościach wirtualnych internetowych.
Na pewno są też tacy, dla których programowanie to zabawa i pasja, więc robią to za darmo dla siebie i innych - altruistycznie. Dla nich sztuczna inteligencja nie jest "Bogiem", lecz narzędziem, które ma służyć ludziom, więc nie potrzebują z niej "robić Boga".
Frank Herbert w książce Diuna (lata 60-te xxw) napisał, że "ludzie scedowali myślenie na maszyny, nie wiedząc, że za maszynami stoją ludzie".
Robienie ze sztucznej inteligencji autorytet we wszystkich dziedzinach (że s.i. ma możliwości i wiedzę iks razy przewyższającą ludzkie), to świetna zagrywka tych, dla których sztuczna inteligencja jest/ma być narzędziem władzy i kontroli. Chodzi o to, żeby ludzie zachwycali się tą "mocą" sztucznej inteligencji albo bali się jej. Co w sumie na jedno wychodzi. Bo w obu przypadkach sztuczna inteligencja zostaje uznana za posiadającą wielki potencjał i wręcz jakąś niepoznawalną, tajemną 😏 moc. A dzięki temu może być uznawana za wyjątkowy, największy autorytet. Niemal boski. Niezła ściema.
Wychodzi na to, że bogów albo różne wersje jednego boga zawsze "kreują" jacyś ludzie "na swój obraz i podobieństwo" - bo jest on ich projekcją i jednocześnie symbolem - metaforą (aktualnych na dany czas) marzeń, ambicji i kondycji tych, którzy pragną owej "boskiej" władzy. Taki "Bóg" często staje się narzędziem do manipulowania ludźmi. A ludzie, którzy go "kreują" chowają się za nim i działają "w imieniu takiego Boga" z ukrycia. Taki "Bóg" jest tylko i aż narzędziem do sprawowania władzy. A boskość jest w każdej i każdym z nas... do zintegrowania (uświadomienia i puszczenia, uwolnienia). Podobnie jak i inne aspekty i archetypy ukryte w nieświadomości w tzw. strefie cienia ludzkiego potencjału.
W sumie nie ma znaczenia, czy jakiś Bóg jest umieszczany w Niebie czy gdzieś na Ziemi czy w maszynach, czy "robi się Boga" z umysłu i wiedzy ludzkiej czy ze sztucznej inteligencji. Bo Bóg to idea, którą można wykorzystywać na różne sposoby i w którą "mają wierzyć potencjalni poddani - niewolnicy". To są przejawy i w pewnym sensie kontynuacja "patriarchatu", który opiera się na wzorcach walki o władzę, kontrolę i wpływy. A i wiele kobiet w tym uczestniczy z wielkim oddaniem i zaangażowaniem.
O nic innego w tych grach nie chodzi, tylko o czyjeś interesy. I od tysięcy lat takie gry się toczą. Na coraz większą skalę. Wyświetlają się te gry jak scenariusze filmów z jednym tematem przewodnim, z jednym fraktalowym wzorcem zmieniającym się tylko pozornie w czasoprzestrzeni. Fraktal powiększa się przestrzennie a potem zmniejsza stwarzając w ten sposób iluzję zmienności i samoudoskonalania jednego podstawowego wzoru.
Czymś innym jednak jest samoświadomość...