poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Spotkanie w Domu Pomiędzy Dwoma Dzbanami - Z PODRÓŻY 5-6-7 sierpnia






Spotkanie w Domu Pomiędzy Dwoma Dzbanami było niesamowite. Czuję ogromną wdzięczność. Wiem, że to wszystko miało się zdarzyć, ale nie miałam żadnych oczekiwań, więc to, co się wydarzyło, było cudowne, zaskakujące i pozostało głęboko w moim sercu…

Nie da się tego wszystkiego opisać  Ale chcę się podzielić tym, co dla mnie najważniejsze. Rozmowy z Livią… wypełniające, niedokończone, nieskończone, dopełniające się, … miłość, przepływ, zrozumienie… uważność i roztańczenie… i przeskoki kwantowe z tematu na temat… Rozmowy z Jarkiem… podobne, może trochę bardziej uporządkowane i dotykające mniejszej ilości wątków, ale momentami dogłębnie… tych zaledwie kilku wątków…

SNY
 Z 5.na 6.sierpnia miałam w Domu Pod Dwoma Dzbanami dwa sny. Oto, co z nich zapamiętałam:

1. Rodzina Livii pokazała mi jakieś dokumenty w foliowej kopercie. Wśród kilku kartek tych dokumentów, na samym wierzchu było pióro, a w zasadzie tylko złamana część biało-czarnego pióra. Delikatnie wyjęłam dokumenty z koperty. Patrzyłam na to złamane w połowie pióro i nagle zobaczyłam, że w swojej prawej dłoni trzymam jego drugą część. Przyłożyłam ją do tej części pióra leżącej na dokumentach, a wtedy… obie części połączyły się ze sobą… Trzymałam teraz w dłoni całe piękne biało-czarne (miejscami tez trochę szare) pióro. Pióro orła, a może kondora? A może uniwersalne biało-czarne pióro?

2. Małe oczko wodne, nad którym siedziałam późnym wieczorem i przyglądałam się gwiazdom odbijającym się w jego lustrzanej tafli przesiąkniętej granatową czernią nocnego nieba, przyśniło mi się w nocy… jako Wielka Misa Uzdrawiającej Mocy. Wcześniej miałam ten sen o dwóch stawikach przeciętych groblą u Oliwii i Darka. Zrozumiałam, że każdy zbiornik wodny, każde oczko wodne, nawet kałuża i każda kropla może być Misa Uzdrawiającej Mocy, jeśli jesteśmy w stanie zobaczyć w nich nocne niebo z gwiazdami i zrozumieć ich uzdrawiającą moc…

Przez jedną kroplę wody jesteśmy połączeni z wodami we wszechświecie… połączeni z CAŁOŚCIĄ. Dlatego pijąc wodę zawsze błogosławię ją przesyłając jej miłość i prosząc o jej błogosławieństwo.

Wspaniale i coraz precyzyjniej SKŁADAJĄ SIĘ PUZZLE i cząstki ROZBITEGO KRYSZTAŁOWEGO LUSTRA.

Byłam poruszona tymi snami i jak tylko rano wstałam, od razu podzieliłam się z Jarkiem i Livią oraz z całą Rodziną.

6.sierpnia
SPOTKANIE Z LIPĄ – JASZCZURĄ na górze Chełm.

Pod górę podjechaliśmy razem z Livią, Jarkiem i Nadusiem…Nadinkiem. (Nad –Inkiem  Prowadziła mnie Livia. Wyglądała zjawiskowo, jak jakaś jaśniejąca postać wypełniona ponad brzegi i granice swojego ciała miłością i zrozumieniem. Czułam też, że jest przejęta i podekscytowana. Ale to może moje uczucia zlewały się z jej uczuciami…

Szłyśmy z Livią na górę. Słońce już chyba zachodziło. Na środku drogi leżał duży grzyb. Obie zwróciłyśmy na niego uwagę. Powiedziałam coś o świętych grzybach…
 Przystanęłam przy leżącym na polance wielkim kamieniu, który mnie zawołał. Przywitałam się z nim, a on pokazał mi historię zapisaną w wyrzeźbionych w jego strukturze obrazach. Widziałam orła siedzącego na gałęzi, jaszczurkę, niedźwiedzicę o uzdrawiającej mocy, która przybyła z konstelacji Siedmiu Sióstr (Wielkiej Niedźwiedzicy). A potem ujrzałam jeszcze postać jadącą na tej Niedźwiedzicy…

Nagle pojawił się nad nami sokół. Zrobił jeden krąg, a później drugi. Posłaniec niebios przyniósł pozdrowienie od naszych przodków, dziadków i babć, i przypomnienie, aby przyjąć dar, jaki na nas czeka na górze. Przypomniał mi on także o zachowaniu przytomności umysłu w rozczytywaniu znaków i odpowiedzialności za dar widzenia rzeczy całościowo.

Gdy wyruszyłyśmy dalej, idąc patrzyłam na drogę przede mną i spostrzegłam trzy kawałki patyków, które mijałam; były różnej wielkości i różnie ułożone na drodze przed moimi nogami, w tej samej mniej więcej odległości od siebie, ale jeden za drugim. Te trzy patyczki, gdy złożyłam je razem w swoim widzeniu, złożyły się w strzałę pokazującą kierunek… Szłyśmy dalej.

W pewnym momencie spojrzałam na drzewo stojące przy drodze po prawej stronie. To było podwójne drzewo połączone swoimi dwoma pniami idealnie prostą, pionową linią. Poczułam, że to drzewo- Strażnik. Podeszłam do drzewa i przywitałam się. Miało podwójną energię: męską i żeńską w swoich dwóch pniach. Opowiedziało mi, że w ten sposób doświadcza jedności podwójnego istnienia jako żeńskość i męskość w pełnej harmonii ze sobą, obie części wzajemnie się wspierają i dzielącą na bieżąco swoim doświadczeniem. Słuchałam najuważniej, jak mogłam tej krótkiej opowieści. To Drzewo powiedziało mi jeszcze, że czas, bym poszła dalej i w tym momencie ruszyłam w kierunku Starej Lipy. Gdy spojrzałam na drogę, w odległości około 10.metrów przede mną po prawej stronie, przy Starej Lipie stała promienna Livia, a po lewej stronie stała Karuna odwrócona tyłem do drogi. Przy Karunie zobaczyłam małego Lisa, który patrzył na mnie, jakby czekał na mnie. Po krótkiej chwili lis ruszył głową – jakby mnie zapraszał, abym odważnie poszła dalej. Ruszyłam. Już po powrocie przypomniałam sobie: Krew przechowuje Vis Vitalis – siłę życia, energię duszy. Gdy zagęszczona, to tak, jakby zamrożona… może dlatego lodowce się rozpuszczają?
Vitalis… Wita – lis… WITA(ł) mnie LIS… na górze przed lipą…siła życia, energia duszy… No tak…

Gdy podchodziłam do Lipy, Livia stała poruszona i czekała na mnie, aby mnie przedstawić Lipie. Poczułam nawet pewne jej zniecierpliwienie, ale nie jestem pewna, czy to było zniecierpliwienie Livii  Spojrzałam na Lipę i zatkało mnie. W jej kształcie dostrzegłam końcówkę kosmicznego tunelu, po którym schodziła na Ziemię wielka Jaszczurka. Tuż przy ziemi w kształcie Lipy zobaczyłam coś jak jamę – norę łączącą kosmiczny tunel z Ziemią.


Jenny przy świętej Lipie (- fot Livia lub Jarek)

Przywitałam się z Lipą całując Jaszczurę w głowę. Poczułam w tej głowie pulsacje energii, przytuliłam się do tej głowy i położyłam na niej swoją prawą dłoń. Potem poczułam jeszcze pulsacje energii w jej sercu i przytuliłam się swoim sercem. Następnie poczułam pulsację w jej brzuchu, na który położyłam swoją lewą dłoń. Wtedy Lipa zaprosiła mnie do środka, do „jamy”. Moja głowa „weszła” w jej głowę od wewnątrz (było tam wklęsłe miejsce na moją głowę). Jedną nogą stanęłam w jednej „komorze”, a drugą w drugiej i przysiadłam. Lipa-Jaszczura zaczęła swoją opowieść… Wydawałam z siebie dźwięki, które rozpoznałam jako język Jaszczurki – mówiłam jej językiem, a jednocześnie słyszałam, co ona mówi do mnie:

Dusza Jaszczury została zaproszona do ciała Lipy wiele lat temu i w nią weszła.
Jaszczury przybyły na Ziemię, bo takie było ich kosmiczne zadanie. Przybyły po to, by wykonać swoje zadanie; podobnie robią to inne istoty w różnych cyklach ziemskich współtworząc i realizując kosmiczny plan, w którym uczestniczyły także Jaszczurki. 

Jaszczury, Krokodyle są z jednej rodziny. A teraz jest czas powrotu tych istot (a właściwie ich dusz) do Domu i zakończenia ich ziemskiego zadania. Ale żeby mogło to nastąpić, potrzebne jest zrozumienie tego, co miały do wykonania na Ziemi. Zrozumienie i wybaczenie tych wszystkich negatywnych projekcji, którymi niektórzy ludzie w nienawiści wynikającej z ich nieświadomości i braku zrozumienia przesyłają Jaszczurom.


Intencje Jaszczurek były czyste: miały podzielić się swoimi darami i przekazać je istotom żyjącym na Ziemi. Są śniącymi i między innymi śnienia uczyli tych ludzi, którzy chcieli sobie przypomnieć, kim jesteśmy i po co tu jesteśmy. To one przyniosły ze sobą w darze także święte rośliny lecznicze [i chyba święte grzyby, ale tego dokładnie nie pamiętam] o kryształowej świadomości. Ich krew zasiliła energią Ziemię. Ich ciała zasiliły ciało Ziemi. Ziemia potrzebowała tej energii. To były jedne z wielu darów Jaszczurek dla zasiewu na Ziemi w ostatnim cyklu ziemskim opiewającym na… nie pamiętam dokładnie, ale chyba jakieś … 130 000 lat. 



Potem zaczęły przeze mnie przepływać dźwięki, które Lipa określiła jako dźwięki Serca – Słońca układu słonecznego, z którego pochodzą Jaszczurki. Gdy je wydawałam z siebie, były jak pulsacja o kilku zmiennych częstotliwościach. Słyszałam też (jakby w sobie albo tuż obok) głos, który mi wtóruje i harmonijnie współbrzmi…

 Czułam ogromną wdzięczność za to SPOTKANIE, rozpierała całe moje ciało i zaczęłam śpiewać pieśń z jednym słowem: dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję...

Dzień wcześniej Livia, gdy mówiła mi, że chce mnie zaprosić na spotkanie z Lipą, powiedziała także, że może bym wzięła ze sobą ajahuaskę, aby te dwa drzewa się spotkały ze sobą. Tak zrobiłam. Wyjęłam buteleczkę z wywarem z chakruny (jedno drzewo) i ajahuasci (drugie drzewo) z południowo-amerykańskiej dżungli i pobłogosławiłam Lipę i duszę-ducha Jaszczury kroplami wywaru. Spotkały się w ten sposób i połączyły ze sobą duszo-duchy trzech drzew… Wówczas Lipa-Jaszczura powiedziała mi, że te święte rośliny, tak samo jak i święte grzyby rosnące na całej Ziemi, miały służyć ludziom do poszerzania świadomości, do uwalniania się z wzorców i ziaren, które przyniosły nam w darze. To tak, jakbyśmy dostali dwa sposoby doświadczania życia ziemskiego: ten, który utrzymywał nas w odcięciu od pamięci i podtrzymywał nasze indywidualne istnienia poprzez które doświadczaliśmy życia na Ziemi oraz ten, który poszerzał naszą świadomość i dawał przypomnienie połączenia z Całością… 

Teraz te dwa dary skojarzyły mi się z dwoma pigułkami z filmu Matrix: Neo miał do wyboru dwie pigułki. A w tym wypadku wygląda na to, że wzory i ziarna odpowiadają w pewnym sensie jednej pigułce, a święte rośliny drugiej. Spożycie oby naraz daje świadomość doświadczeń, które przeżywała ludzkość w okresie "ostatniego zasiewu".



Mam też do przekazania informację - PRZYPOMNIENIE od duszy Drzewa-Jaszczury, że

święte rośliny, które miały służyć odzyskiwaniu pamięci i świadomości, zaczęły w pewnym momencie być używane i nadal jeszcze są używane przez niektóre osoby oraz szamanów, curranderos - ayahuasceros do utrzymywania ludzi w pewnych systemach, od których ludzie są nadal uzależnieni czyli podtrzymywania pewnych wzorców i systemów przekonań albo transmisji wiedzy podtrzymującej stare struktury "matrixowe".Tacy curranderos leczą, ale także po części uzależniają od siebie innych ludzi. I traktują te rośliny jako narzędzie dające im władzę nad ludźmi, utrzymujące ich w pozycji "mistrzów, guru czy kapłanów" zamiast sprzymierzeńców i pomocników. Czas, aby ludzie zrozumieli, że należy je używać do poszerzania świadomości i uzdrawiania przywiązania do przekonań i wzorców wszystkich ziaren obecnego zasiewu.

Przekazuję także podziękowania od Duszy Drzewa-Jaszczury  dla tych uzdrowicieli, którzy działają na całej Ziemi i pracują z medycyną (wywarami ze świętych ziół oraz grzybami) wspierając proces uzdrawiania ducha i uwalniania naszych dusz oraz  poszerzania naszej świadomości.


Przypomniałam sobie teraz także, że w dzieciństwie widziałam w kształtach firanek przykrywających czerń nocnego nieba jaszczurki, węże, żaby … których bardzo się bałam. Wówczas krzyczałam i prosiłam mamę, żeby zostawiała zapaloną lampę w moim pokoju. Potem któregoś dnia w wakacje mama wzięła do ręki małą zieloną żabkę i pokazała mi ją. Opowiadała mi o niej, jaka jest miła w dotyku i jak ona żyje, czym się żywi, a potem zachęciła mnie do tego, bym wzięła ją na rękę. Tak zrobiłam. To było bardzo miłe, kiedy żabka nagle poruszyła się i połaskotała wnętrze mojej dłoni swoją nogą. Od tego czasu skończyły się moje nocne koszmary. Potem bardzo lubiłam obserwować jaszczurki i wygrzewające się w słońcu węże. I przestałam się ich bać, a nawet je pokochałam.


NAD MISĄ UZDRAWIAJĄCEJ MOCY
Późny wieczór, już było ciemno. Od strony tarasu świeciło mocne jasne światło oświetlające taflę oczka wodnego. Nie mogłam w nim dojrzeć gwiazd. I z powodu tego światła dziś, mimo, że gwiazd było pełno na niebie, nie odbijały się one w lustrzanej tafli wody. Rozmawiałam z Jarkiem. Nachyliłam się nad taflą wody, jakbym chciała zajrzeć do niej i zobaczyć swoje odbicie. Najpierw dostrzegłam swój wyraźny cień, dużo ciemniejszy od powierzchni wokół cienia. A w nim dostrzegłam najpierw jedną jasno świecącą gwiazdę. Zaczęłam się śmiać z radości… I zwróciłam się do Jarka mówiąc, że zobaczyłam swoje odbicie. Śmialiśmy się razem. Powiedziałam, że patrząc logicznie na to zdarzenie, mogłam zobaczyć tę gwiazdę odbitą w Misie Uzdrawiającej Mocy, ponieważ mój cień „rozproszył” (przesłaniając) światło z tarasu i zamiast swojego odbicia zobaczyłam gwiazdę w środku swojego ciemnego, prawie czarnego cienia. Moim odbiciem była gwiazda jasno świecąca na tle mojego cienia… Gdy spojrzałam drugi raz, zobaczyłam jeszcze kilka innych gwiazd.



——
 I jeszcze fragment rozmowy z Jarkiem:
 - Kim jesteś?
 - Gdy rozmawiam z kimś, staram się pamiętać, że rozmawiam z samą sobą przejawiającą się w innej formie: z innymi darami i doświadczeniami… Słucham uważnie szanując siebie w sobie i siebie w tobie, w każdym innym „ja”. Tu i teraz jestem, słucham uważnie, co ta inna „ja” mówię, a potem, jeśli tak czuję, dzielę się swoim doświadczeniem albo tym, co przepływa przeze mnie… w miłości, harmonii, zrozumieniu i połączeniu z tą osobą czy istotą.

W tych dniach poczułam głęboko i doświadczyłam w tej rozmowie i wszystkich rozmowach z Rodziną, co znaczy świadomość słów: „In Lak’ech Ala K’in” – tłumaczone jako: jestem (inną/innym) tobą, a ty jesteś mną lub... ja w tobie, a ty we mnie.

Z miłością i zrozumieniem, że JESTEŚMY JEDNYM w nieskończonej ilości form i przejawów… tulę do serca nas wszystkich.


z 6. na 7.sierpnia w Domu Pomiędzy Dwoma Dzbanami.
SPOTKANIE Z WICHREM I CHMURAMI


LIVIA napisała:“W nocy obudzil nas niezwykly i silny wiatr… Nie pamietam podobnego wiatru w tym miejscu i od razu poczulam, ze ma zwiazek z Bialym Piorem [tak mnie - JESTEM wówczas Livia nazywała, bo było to także moje imię przez pewien czas], ktora tez sie obudzila i wyszla nawet na zewnatrz…Noc wczesniej w trakcie pobytu u nas miala sen o dwoch polowkach jednego piora, ktore skladala w calosc… Ponadto gdy ujrzala nasze oczko wodne skojarzylo jej sie ze snem o pewnym stawiku bedacym Misa Uzdrawiajacej Mocy…”

I jeszcze coś z notki Liviu:
“«Cauac» w języku maya znaczy: chmura burzowa, burza, nawałnica, wicher, piorun. Podobnie jak burza oczyszcza atmosferę, a wiatr przegania ciemne chmury, by znów mogło zaświecić słońce, tak archetyp «Cauac» zapowiada odnowę, regenerację sił, uzdrowienie relacji międzyludzkich. Siła „Wichru transformacji” będzie zależeć od świadomości ludzi.” [ ze strony H.Kotwickiej]
 

I dalsze moje (JESTEM) doświadczenia z tej nocy... Rzadko mi się to zdarza, ale tej nocy nie mogłam zasnąć. Poszliśmy spać po pierwszej w nocy. Układałam sobie to, co wydarzyło się tego dnia. Długo nie mogłam zasnąć, ale wreszcie zasnęłam. Coś mi się przyśniło, coś co mnie przebudziło, ale nie pamiętam, co to było… Na zewnątrz hulał niesamowicie silny wiatr. Leżałam w łóżku w pokoju Sarki (dziękuję Sarko) i czułam, jakby we mnie roztańczyły się energie o różnych częstotliwościach i mieszając się ze sobą pędziły z tym wiatrem. Poruszały od środka moje fizyczne ciało i energetyczne ciała w taki sposób, jakby jakaś wielka istota potrząsała mną na wszystkie strony. Czułam szczęście i gęstość zdarzeń ostatnich kilku dni. Ale jednocześnie ogromne poruszenie. Ten wiatr razem z chmurami czułam w szpiku kości i w każdym atomie mojego ciała. Nosiło mnie, chciałam wstać, biegać, tańczyć. Nawet pomyślałam, żeby sięgnąć po bęben, zacząć na nim grać i zacząć śpiewać. Coś chciało się wydobyć przeze mnie, zharmonizować, połączyć… Ale w domu spały inne osoby i dzieci. Nie chciałam burzyć ich śnienia. Około czwartej rano jednak nie wytrzymałam i wstałam. Zeszłam do kuchni. Jarek także nie spał i coś robił przy kuchence. Przywitaliśmy się i wyszłam na ganek. Zobaczyłam wręcz kolorowe, chociaż tylko w zimne barwy przybrane, gęste, pędzące po niebie chmury. Jeszcze wróciłam na moment do pokoju po koc, którym się owinęłam i usiadłam na ganku na bujanym fotelu. Razem ze mną wyszła Karuna (piesa). Posiedziała chwilę, ale pokazała mi, że chce wrócić do domu. Zostałam na ganku sama.

Bujałam się rytmicznie. Fotel stał przy oknie sypialni. Nie chciałam go przesuwać gdzie indziej, by nie obudzić dzieci. Nuciłam więc cicho pieśń… zrozumienia, wybaczenia, miłości i połączenia. Harmonizowałam przepływające przeze mnie dźwięki. Patrzyłam na rozciągający się przede mną cudowny widok.

Wichura zaczęła rozpraszać te piękne, ciężkie chmury, które najpierw pędziły z ogromną prędkością, ale miałam wrażenie, że zataczają ogromne kręgi albo spirale i wracają nad Misę Uzdrawiającej Mocy, jakby chciały do niej powrócić, by przez nią przejść… by w niej się rozpuścić, roztopić…

Ktoś wystawił małego pieska (szczeniaka) Sarki na ganek. Malec wysikał się dzielnie i podszedł do mnie. Próbował niezdarnie wdrapywać się na moje nogi. Wzięłam go na kolana. On wtulił się w koc i zasnął. Nuciłam dalej… chmury powoli rozpraszały się, a niebo stawało się coraz bardziej czyste. Gdy zaczęło wschodzić Słońce, na niebie pozostały jedynie ślady tych gęstych, ciężkich chmur. Te ślady wyglądały jak białe smugi malowane skrzydłami wielkiego Białego Motyla. Teraz już mogłam pójść spać. Zasnęłam głębokim snem i już nic mi się nie śniło. Albo się śniło, ale nic nie zapamiętałam. Albo to wszystko było Pięknym Snem

Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję…

I zapiski Livii Flower Dream z naszego spotkania:

"Hej Białe Pióro! Tak się cieszę, że wreszcie się spotkałyśmy i że byłaś ze mną przy Lipie.. Coraz bardziej widzę jak niesamowite było to nasze spotkanie., ach….. postaram się to wkrótce opisać… Dziękuję Ci Kochana i życzę wspaniałej podróży oraz pobytu nad morzem.. Sarka jutro wraca na Bursztynowe Wybrzeże… Przed nami też okres podróżniczy, ale póki co jeszcze jesteśmy tutaj, Pomiędzy Dwoma Dzbanami 52… Naprawdę, tak się cieszę, że tu zawitałaś wraz z Karuną (wciąż powraca do mnie jej obraz z czerwoną chustką na szyi).. czerwonej niczym krew… a czerwona saszetka leżała dokładnie tam gdzie ją zostawiłaś, pod Lipą.. niczym święte zawiniątko;) p.s na Chełmie przy Lipie byłyśmy wieczorem 6 sierpnia i już po przyszedł mi na myśl tzw. KOD HIROSZIMA o którym wspominała u siebie Nnka: http://nnka.wordpress.com/about-2/"

oraz

"póki co zamieszczam ten opis z naszego spotkania tutaj, a potem dodam do nowej notki..Wieczorem 6 sierpnia wraz z JESTEM/Białe Pióro (która przyjechała do nas dzień wcześniej) odwiedziłyśmy Górę Chełm i starą Lipę na niej rosnącą.. Poprosiłam Białe Pióro aby zabrała ze sobą A ponieważ czułam że zarówno ona jak i A powinny się z spotkać z Lipą.. W wejściu na górę towarzyszyła nam Karuna, wspaniała psia towarzyszka Białego Pióra, a Jarek (zgodnie z jego wolą) wraz z małym Nadjanem zostali w dole.. W miejscu, w którym ostatnim razem zauważyłam ogromnego ptaka teraz niemalże pośrodku ścieżki leżał duży grzyb, na co obie z Białym Piórem zwróciłyśmy uwagę, a już chwilkę później ujrzałyśmy unoszącego się nad polanką sokoła, którego Białe Pióro określiła mianem posłańca. Ptak, którego widziałam wcześniej był o wiele większy, przynajmniej tak mi się wydawało.. Idąc dalej Białe Pióro zatrzymał przy sobie na jakąś chwilkę jeden z rosnących w pobliżu ścieżki Buków, a ja poszłam dalej, w kierunku Lipy.. Tuż za mną dreptała Karuna.. Po chwili moim oczom ukazała się stojąca w oddali za Lipą kapliczka.. na ganeczku przed nią stała jasna, smukła i świetlista postać, choć właściwie był to tylko sam zarys postaci, jakby promienna aura.. Skojarzyłam ją z Matką Ziół – Bylicą – z doświadczeniem z Kręgu dla Przodków w dniu 23 lipca… W końcu dotarłam do Lipy odczuwając na jej widok duże wzruszenie… Przywitałam się z nią i dosłownie w tej samej chwili otrzymałam znajome już pozdrowienie pod postacia mocnego dudniecia.. szarpniecia.. jakby pociagniecia za dłoń.. Czułam też, że Białe Pióro z Lipą powinny pobyć ze sobą sam na sam, a w trakcie czekania na nią usłyszałam jak z Lipy wydobywa się głos oznajmiający – hej Białe Pióro no chodź wreszcie! Słońce zaszło już na dobre, robiło się coraz ciemniej i ciemniej, a las wokół spowijała coraz intensywniejsza aura tajemniczości.. W pewnym momencie ujrzałam jak tuż obok mnie przebiega Karuna tyle że z czerwoną chustką na szyi co mnie mocno zaskoczyło jako że nie zauwazyłam wcześniej tej chustki na Karunie… Spojrzałam na nia raz jeszcze i po chustce ani śladu, ale pozostało błyskawiczne skojarzenie które w związku z nią się pojawiło, a mianowicie chodzi o doświadczenie z 26 lipca z czerwoną energią przypominającą zwiewną szatę, która przybrała postać Wędrującego Wilka…. Kiedy wreszcie zauważyłam zmierzającą powoli w kierunku Lipy Białe Pióro miałam wrażenie, że to nie ona, a ktoś inny, choć bardzo znajomy.. Obraz ten bardzo szybko się rozpłynął pozostawiając jednak po sobie bardzo silne i głębokie odczucie.. Pierwszy kontakt Białego Pióra z Lipą przepełniało ogromne wzruszenie… Też byłam poruszona i tak jakbym już skądś znała tę scenę… Po krótkiej wymianie zdań zostawiłam je (Białe Pióro i Lipę) same ze sobą, czując aby odejść w kierunku kapliczki i gdy tylko stanęłam na jej progu uświadomiłam sobie że właśnie zajęłam miejsce owej jasnej postaci, którą widziałam wcześniej wchodząc na górę.. Po szybkim wejściu w nieco odmienny stan świadomości dobiegł mnie w pewnym momencie niezwykły, choć jednocześnie bardzo bliski śpiew.. To śpiewała Białe Pióro.. Po chwili usłyszałam jak wtóruje jej jeszcze inny głos, bardziej męski.. Choć trudno mi teraz powiedzieć skąd dobiegał.. chyba tak jakby z drugiej strony…. Widziałam też jak w kierunku Lipy zlatywało się teraz wiele jasnych energii/energetycznych istot, co błyskawicznie cofnęło mnie do doświadczenia z maja 2008 roku… Kiedy LIPA pociągnęła mnie do tańca w Kręgu, a wraz z nami tańczyło wiele, wiele innych istot… Gdy ponownie wróciłam do tej chwili usłyszałam radosne i rozśpiewane – dziękuję, dziękuję, dziękuję… Tkwiła w tym taka moc, że aż mnie dreszcze przeszły.. Pod wpływem tego przypomniałam sobie o śpiewie pewnego mężczyzny, którego spotkałam w Kręgach Kamiennych w Odrach… Niby stroił Kamienie… jednak dla mnie wyglądało to raczej niczym zmysłowy taniec kobiety z mężczyzną…… Wracając jednak do Lipy to gdy wreszcie podeszłam do Białego Pióra usłyszałam z jej strony, że Lipa jest jedną z tzw. śniących, oraz.. że to Jaszczurka.. i że one też już pragną uwolnienia oraz powrotu…. Białe Pióro gdy to mówiła była głęboko wzruszona, choć z drugiej strony bardzo podekscytowana.. Wiem, że otrzymała także pewien niezwykły przekaz od Lipy dotyczacy Ayahuaski, ale wolalabym żeby o tym napisała sama.. Dodam jeszcze tylko, że Białe Pióro dokonała błogosławieństwa Lipy z udziałem właśnie A. oraz Chakruny.. Opowiedziała mi też, że w momencie kiedy stałam przy Lipie, a ona podchodziła pod górę to tuż obok mnie stał LIS ale Karuna przebiegająca obok w ogóle go nie zauważyła, podobnie jak i ja.. dla Białego Pióro LIS ten nabrał jednak naprawdę dużego znaczenia i w tym momencie zacytuje jej slowa ktore zamiescila w komentarzach:


***Schodzilysmy z gory w duzej ciszy od czasu do czasu tylko cos szepczac.. poczulam, aby nie mowic zbyt wiele i swoimi wrazeniami podzielic sie raczej na drugi dzien.. Na pograniczu polanki przywitala nas ogromna roztanczona i jasniejaca postac Jarka bujajacego malego Nadusia w chuscie.. Jarek z kolei odebral nas jako wychodzace z lasu rownie ogromne jasne eteryczne zjawy… Troszke jakbysmy odbijali siebie nawzajem w lusterku…Po powrocie do domu, do Pomiędzy Dwoma Dzbanami 52 uswiadomilam sobie ze wlasnie mamy 6 sierpnia i ze byc moze wizyta u Lipy wlasnie w tym dniu nie jest przypadkowa.. Wczesniej pytalam Biale Pioro o jej stosunek do Ślęży a ona mówiła coś o rozpadzie atomowym, z kolei ja opowiadałam coś o Oppenheimerze i o tym czlowieku zajmujacym sie gwiazdami neutronowymi i czarnymi dziurami, ktory ma juz wkrotce stac sie nowym wlascicielem PDD52.. Wszystko to teraz do mnie wróciło…w rozmowach czesto pojawiali sie Majowie, a na moment takze Tesla….. i oczywicie Atlantyda…..W nocy obudzil nas niezwykly i silny wiatr… Nie pamietam podobnego wiatru w tym miejscu i od razu poczulam, ze ma zwiazek z Bialym Piorem, ktora tez sie obudzila i wyszla nawet na zewnatrz…Noc wczesniej w trakcie pobytu u nas miala sen o dwoch polowkach jednego piora, ktore skladala w calosc… Ponadto gdy ujrzala nasze oczko wodne skojarzylo jej sie ze snem o pewnym stawiku bedacym Misa Uzdrawiajacej Mocy…Mam nadzieje ze Biale Pioro opisze te sny…juz po jej wyjezdzie zrozumialam, ze to miejsce na terenie siedliska, ktore okreslila mianem miejsca zapisow pokrywa sie w pewnym sensie z lokalizacja zachodniego portalu, oraz bialego wiru… w kazdym badz razie patrzac z okna sypialni tak to wyglada… w dodatku ten pasaz ktory pokazala, jego trasa jest zbiezna z podziemnym tunelem widzianym w snie przez Jenny, oraz przeze mnie w wizjach… to jest caly energetyczny kanal…. zarowno mnie jak i Jenny wskazali go niezwykli majanscy poslancy… Biale Pioro zlokalizowala go idealnie…….I to na razie tyle, tak bardzo na szybkiego, ale z pewnoscia mam niejedno do dodania, a wiec cdn…"

Wszystko też w jakiś sposób powiązane jest z notką Livii: Doświadczenia z Kręgu dla Ziemi (26 lipca 2012).

DODANE 30.LIPCA 2013:

Maria_st podała na blogu Livii Ether linka do pięknego opowiadania Ewy Czarkowskiej pt. UKRYTA W TREŚCI, CZARODZIEJSKA PRZYPOWIEŚĆ ! 

Uświęcona lipa opublikowanej w dniu 21.07.2013. Ta piękna opowieść przypomina moje spotkanie z Lipą z dnia 6. sierpnia 2012 roku…

2 komentarze: