Mojej suni nadałam kiedyś imię
Karuna i nie wiedziałam, co znaczyło. Tak przyszło. Wiozłam ją
samochodem, bo właśnie odebrałam od znajomych, gdy miała miesiąc
i zastanawiałam się nad imieniem, gdy nagle zaczęłam śpiewać
sylaby, z których wyszło słowo ARUNA. Śpiewałam: Kari i Aruna.
Mieliśmy także na wsi miesięczną kotkę.
I to ona otrzymała imię
Kari.
Kari i Aruna:
Jednak któregoś dnia kotka poszła sobie w świat i już nie wróciła. Wtedy
nazwałam Arunę, która wychowywała się z Kari, dla pamięci o Kari - Karuną.
Dopiero jak piesa miała dwa i pół roku
znalazłam znaczenie jej imienia: w buddyzmie: współczucie albo
raczej współodczuwanie i życzenie wolności od cierpienia oraz przyczyn cierpienia dla wszystkich istot. To jedna z Czterech
Niezmierzoności, Czterech Szlachetnych Postaw, Czterech Boskich
Siedzib, czy Czterech Boskich Stanów. I rzeczywiście piesa Karuna
jest wspaniała, pełna współodczuwania i miłości do każdego.
I w ten sposób, poprzez imię suni,
nauczyłam się czegoś nowego.
"Sześć stopni medytacji karuna
bhāvanā, które są najczęściej dostępne i stosowane dotyczy
kultywowania współczucia w stosunku do:
- siebie samego
- dobrego przyjaciela
- osoby 'neutralnej'
- trudnej osoby
- wszystkich czterech powyższych
a następnie stopniowo całego
wszechświata"
A teraz pomieszkuje z nami piękny kot Kasi, Hultaj, który jest łagodny i lubi chodzić swoimi ścieżkami. Ale czasem lubi przytulić się do Karuny:
To niesamowite... przed gdzieś tak 17 laty mieszkałam z pewnym chłopakiem... przyniósł niby dla mnie psa ale sam nadał jej imię... wymyślił Kari... przez czas w którym dorastała stała mi się najbliższym stworzeniem, nawet spałyśmy ze sobą... kiedy wracałam ze spotkań Reiki przyklejała się do mnie i chłonęła... traktowałam ją jak dziecko trochę, przelewałam miłość i radość życia. A kiedy zawaliło się wszystko, w chwilach krytycznych nim uwolniłam się w "więzienia" psychicznie i fizycznie była wielką przyjaciółką. Uwielbiałam z nią spacerować po łąkach i lasach, zabierałam ją do zaprzjaźnionej galerii, byłam taka dumna że idziemy sobie razem przez świat. Aż odeszłam na zawsze... http://anilalah.files.wordpress.com/2011/10/ana-z-kari.jpg
OdpowiedzUsuńZawsze podobały mi się takie psy, czarne i podpalane brązem ale nie rasowe, takie "kundelkowe". Rok wcześniej odeszła ode mnie Kulka, była ze mną od jesieni kiedy ją wniosłam do domu do wiosny, była tak długo jak ja. Kiedy zginęła odeszłam znowu, wyruszyłam w świat... w przeddzień śmierci wieczorem weszła na kolana i położyła łapki na moje ramiona i polizała mnie patrząc mocno w oczy. Byłam zaskoczona ale ona wiedziała, że nie mogą tu być i musiałam odejść znowu w nieznane... i nic nie mogłam zabrać oprócz wspomnień. Wszystko co kochałam musiałam zawsze zostawiać... odchodząc od chłopaka zostawiłam Kari, bo nie mogłam jej zabrać... nigdy żadem pies nie mógł należeć do mnie. Była jeszcze Diana z dzieciństwa, mieszaniec ale duży. Kochałam ja nieprzytomnie i kiedy odeszła tęskniłam długo.
Niesamowite... :-D
UsuńDziękuję kochana Anilalah za podzielenie się.