Z CZERWCA :
... przypomniało mi się dzieciństwo i robienie tak zwanych “widoczków” albo "sekretów". Szukało się odpowiedniego szkiełka, liści, jakichś kamyków i kwiatków albo płatków. Czasem używało się innych "skarbów" jak kolorowe papierki lub folię z opakowania po cukierkach... Wykopywało się dołek w ziemi, kładło liście i kwiatki, czasem kamyk lub inny "skarb" (szklane kulki na przykład), następnie przykrywało się kompozycję szkiełkiem, a szkiełko zasypywało się ziemią… potem delikatnie usuwało się ziemię ze szkiełka i robiło się… “widoczek”. To były cudne kompozycje i wspaniała zabawa… którą traktowaliśmy bardzo poważnie…
I niespodzianka… i to jaka?! Cudowna… bo przed chwilą w Google wrzuciłam hasło: "widoczek, sekret" i co znalazłam? Ano to: "Widoczek (niebko, sekret, aniołek) - kreatywna zabawa dziecięca, popularna w różnych regionach Polski w drugiej połowie XX w. "
1. tafla szkła; 2. kwiatki; 3. liście; 4. staniol [folia]; 5. ziemia
cyt.: "Zabawa polega na tworzeniu pewnego rodzaju kolażu. W ziemi, w miejscu zwykle ustronnym (np. zakątki podwórka lub boiska szkolnego) tworzone było małe zagłębienie, w którym dziecko umieszczało różne drobne przedmioty, tworząc kompozycję plastyczną, nakrywaną następnie kawałkiem szyby i przysypywaną ziemią. Jako elementy używane były zwykle drobne kwiatki, listki, koraliki, kawałki staniolu lub kolorowych opakowań[1]. Widz, którym może zostać tylko osoba wtajemniczona, aby obejrzeć widoczek, musiał oczyścić fragment jego powierzchni z ziemi, niekiedy przy użyciu własnej śliny.
Pojawiająca się w zagłębieniu w ziemi kolorowa kompozycja, przypadkowo wykadrowana przy oczyszczaniu, oglądana przez cienkie szkło, daje efekt plastyczny, często zaskakujący przez kontrast z otoczeniem i pewną nieprzewidywalność. Zabawa była szczególnie popularna wśród dzieci miejskich w czasach, gdy telewizja nie była jeszcze powszechnie dostępna. Dawała dzieciom możliwość kreacji plastycznej, a jej atrakcyjność zwiększana była elementem elitarności i dostępności tylko wtajemniczonym."
Pojawiająca się w zagłębieniu w ziemi kolorowa kompozycja, przypadkowo wykadrowana przy oczyszczaniu, oglądana przez cienkie szkło, daje efekt plastyczny, często zaskakujący przez kontrast z otoczeniem i pewną nieprzewidywalność. Zabawa była szczególnie popularna wśród dzieci miejskich w czasach, gdy telewizja nie była jeszcze powszechnie dostępna. Dawała dzieciom możliwość kreacji plastycznej, a jej atrakcyjność zwiększana była elementem elitarności i dostępności tylko wtajemniczonym."
Nigdy nie myślałam o "widoczkach" w kategoriach elitarności… Razem z moimi koleżankami z przedszkola raczej lubiłyśmy sobie wzajemnie pokazywać swoje "sekrety" i "dzieła", więc dodatkowa "atrakcyjność" w tym przypadku, oprócz "kreacji plastycznej" i kontaktu z naturą, polegała na dzieleniu się wzajemnie naszą "twórczością". No, ale może inne dziewczynki traktowały tę zabawę inaczej - bardziej "elitarnie" ;-)
I polecam w temacie: mandale Anilalach :-D
dodane 14.listopada...
fragmenty komentarzy pod notką:
Dama z Łysiczką:
"Wooow, pierwszę słyszę o tej zabawie, ale gdybym ją tylko znała to chyba mogłaby to być najwspanialsza zabawa- ale może faktycznie była elitarna.. ;) Ja miałam podobną własna zabawę- jak tylko znajdywałam się w pobliżu rzeczki, strumyka, stawu jeziorka, to układałam kompozycję z kwiatów, gałązek, listków, najczęściej na jakims większym liściu i takie oto coś układałam na wodzie... Nie mam pojęcia dlaczego ale wtedy to było oczywiste, nie musiałam znać odpowiedzi, czasami zanosiłam i układałam to pod jakims drzewem albo w innym miejscu.. teraz widze jakie to było piękne, naturalne, intuicyjne- jedność z ziemią, natura, magią życia bez zbędnego owijania w bawełnę ;PP Całuję :*"
Anilalah:
"Jestem, piękne takie mandale ... te widoczki boskie, takie niezwykłe... nie pamiętam niestety takich czułych zabaw z kwiatami z dzieciństwa, chyba ze zbieranie łąkowych cudnych piękności do wazonu... za to teraz oddaję się zabawom z kwiatami, roślinami i minerałami - moja wewnętrzna dziewczynka jest bardzo szczęśliwa a Dziękuję ... rzeczy proste są najcudowniejsze... :* :)"
margo0307:
"Sprawiłaś JESTEM, że odżyły we mnie wspomnienia z dzieciństwa :D Dziękuję...
Ja także u siebie na ogródku, robiłam takie "magiczne oczka" z kwiatkami, kamykami, listkami i co było pod ręką..., pamiętam pieska z breloczka ;) A później razem z moją sąsiadką Danusią, siedziałyśmy godzinami i przyglądałyśmy się tym "arcydziełom" :D
Mój Boże - jak dawno to było…."
Kochane Kobiety, dziękuję Wam za wpisy.
Damo z Łysiczką,
tak, tak, pamiętam jeszcze, że nad wodą (rzeką albo jeziorem) znajdywałam korę drzew i z niej robiłam łódki udekorowane listkami, kwiatkami itp. Czasem nawet razem z tatą rzeźbiliśmy czółenka. Tata mnie nauczył pracować z korą przy pomocy scyzoryka. :-) Nawet bywało, że maszty z żagielkami z liści dodawałam… Właśnie też sobie tę zabawę przypomniałam…
Anilalah,
przecież to wspaniałe, że jako dorosłe kobiety "bawimy się" w układanie mandali… To… najczystsza forma wyrażania naszego zachwytu i szacunku do Natury…
Margo0307,
czyż to nie wspaniałe przypomnieć sobie takie ważne chwile z dzieciństwa? Bo przecież to wpatrywanie się godzinami w owe "arcydzieła"… toż to najprostsza forma naszych medytacji.
Dziękuję Wam z całego serca.
Inne Maski Ziemi:
zródło: http://www.lomography.com/magazine/lifestyle/2013/11/13/joel-coopers-stunning-origami-masks
http://mementostones.blogspot.com/2010/05/feathers-masks-exploring-potential.html
dodane 14.listopada...
fragmenty komentarzy pod notką:
Dama z Łysiczką:
"Wooow, pierwszę słyszę o tej zabawie, ale gdybym ją tylko znała to chyba mogłaby to być najwspanialsza zabawa- ale może faktycznie była elitarna.. ;) Ja miałam podobną własna zabawę- jak tylko znajdywałam się w pobliżu rzeczki, strumyka, stawu jeziorka, to układałam kompozycję z kwiatów, gałązek, listków, najczęściej na jakims większym liściu i takie oto coś układałam na wodzie... Nie mam pojęcia dlaczego ale wtedy to było oczywiste, nie musiałam znać odpowiedzi, czasami zanosiłam i układałam to pod jakims drzewem albo w innym miejscu.. teraz widze jakie to było piękne, naturalne, intuicyjne- jedność z ziemią, natura, magią życia bez zbędnego owijania w bawełnę ;PP Całuję :*"
Anilalah:
"Jestem, piękne takie mandale ... te widoczki boskie, takie niezwykłe... nie pamiętam niestety takich czułych zabaw z kwiatami z dzieciństwa, chyba ze zbieranie łąkowych cudnych piękności do wazonu... za to teraz oddaję się zabawom z kwiatami, roślinami i minerałami - moja wewnętrzna dziewczynka jest bardzo szczęśliwa a Dziękuję ... rzeczy proste są najcudowniejsze... :* :)"
margo0307:
"Sprawiłaś JESTEM, że odżyły we mnie wspomnienia z dzieciństwa :D Dziękuję...
Ja także u siebie na ogródku, robiłam takie "magiczne oczka" z kwiatkami, kamykami, listkami i co było pod ręką..., pamiętam pieska z breloczka ;) A później razem z moją sąsiadką Danusią, siedziałyśmy godzinami i przyglądałyśmy się tym "arcydziełom" :D
Mój Boże - jak dawno to było…."
Kochane Kobiety, dziękuję Wam za wpisy.
Damo z Łysiczką,
tak, tak, pamiętam jeszcze, że nad wodą (rzeką albo jeziorem) znajdywałam korę drzew i z niej robiłam łódki udekorowane listkami, kwiatkami itp. Czasem nawet razem z tatą rzeźbiliśmy czółenka. Tata mnie nauczył pracować z korą przy pomocy scyzoryka. :-) Nawet bywało, że maszty z żagielkami z liści dodawałam… Właśnie też sobie tę zabawę przypomniałam…
Anilalah,
przecież to wspaniałe, że jako dorosłe kobiety "bawimy się" w układanie mandali… To… najczystsza forma wyrażania naszego zachwytu i szacunku do Natury…
Margo0307,
czyż to nie wspaniałe przypomnieć sobie takie ważne chwile z dzieciństwa? Bo przecież to wpatrywanie się godzinami w owe "arcydzieła"… toż to najprostsza forma naszych medytacji.
Dziękuję Wam z całego serca.
Inne Maski Ziemi:
Wooow, pierwszę słyszę o tej zabawie, ale gdybym ją tylko znała to chyba mogłaby to być najwspanialsza zabawa- ale może faktycznie była elitarna.. ;) Ja miałam podobną własna zabawę- jak tylko znajdywałam się w pobliżu rzeczki, strumyka, stawu jeziorka, to układałam kompozycję z kwiatów, gałązek, listków, najczęściej na jakims większym liściu i takie oto coś układałam na wodzie... Nie mam pojęcia dlaczego ale wtedy to było oczywiste, nie musiałam znać odpowiedzi, czasami zanosiłam i układałam to pod jakims drzewem albo w innym miejscu.. teraz widze jakie to było piękne, naturalne, intuicyjne- jedność z ziemią, natura, magią życia bez zbędnego owijania w bawełnę ;PP Całuję :*
OdpowiedzUsuńSprawiłaś JESTEM, że odżyły we mnie wspomnienia z dzieciństwa :D Dziękuję...
OdpowiedzUsuńJa także u siebie na ogródku, robiłam takie "magiczne oczka" z kwiatkami, kamykami, listkami i co było pod ręką..., pamiętam pieska z breloczka ;) A później razem z moją sąsiadką Danusią, siedziałyśmy godzinami i przyglądałyśmy się tym "arcydziełom" :D
Mój Boże - jak dawno to było....
Kochane Kobiety, dziękuję Wam za wpisy.
OdpowiedzUsuńDamo z Łysiczką, tak, tak, pamiętam jeszcze, że nad wodą (rzeką albo jeziorem) znajdywałam korę drzew i z niej robiłam łódki udekorowane listkami, kwiatkami itp. Czasem nawet razem z tatą rzeźbiliśmy czółenka. Tata mnie nauczył pracować z korą przy pomocy scyzoryka. Nawet bywało, że maszty z żagielkami z liści dodawałam… Właśnie też sobie tę zabawę przypomniałam…
Anilalah, przecież to wspaniałe, że jako dorosłe kobiety "bawimy się" w układanie mandali… To… najczystsza forma wyrażania naszego zachwytu i szacunku do Natury…
Margo0307, czyż to nie wspaniałe przypomnieć sobie takie ważne chwile z dzieciństwa? Bo przecież to wpatrywanie się godzinami w owe "arcydzieła"… toż to najprostsza forma naszych medytacji.
Dziękuję Wam z całego serca.