sobota, 15 listopada 2014

POZNAWANIE SIEBIE



Miałam wiele snów i „wizji”, których znaczenie – tak czułam – potrzebowałam rozpoznać i zrozumieć. Pewne rzeczy i sprawy potrzebowałam rozpoznać, skoro się we mnie ujawniały np. „gdzie kiedyś byłam i co robiłam, skąd takie sny śniłam” itp. Najpierw powodowała mną... ciekawość odkrywcy. Potem podążanie z pokorą za tym, co się przejawia przeze ze mnie (dla mnie). Natomiast to są/były raczej indywidualne odkrycia i rozpoznania umożliwiające… poznawanie siebie. I odkrywanie pewnych cząstek „starożytnej wiedzy” bywa niektórym z nas potrzebne do zrozumienia między innymi tego, czym jest prawda, a czym są kłamstwa. Jednakże każdy z nas indywidualnie dochodzi (prędzej czy później) do tego wyzwalającego (zbawiennego) odkrycia. Nie wiem, czy każdemu będzie to dane w tym życiu – wcieleniu… tego nie wiem.

Jeśli kłamiemy, ale jesteśmy w rozproszeniu, nie dostrzegamy swoich własnych kłamstw. Kłamiemy, bo tak jest wygodniej dla naszych nienasyconych, wybujałych, swoiście pięknych i doskonałych... ego-ja. A my nawet nie jesteśmy tego świadomi. Tylko, gdy podejmujemy decyzję bycia uczciwymi wobec siebie, całkowicie i bezwarunkowo, dopiero wtedy zaczynamy rozpoznawać swoje własne, wcześniej nieuświadomione kłamstwa.

Z tego, co doświadczyłam i wiem, to i tak każdy z nas dokonuje tych odkryć sam i wtedy, kiedy jest na to gotowy. Po prostu przyjmujemy i rozumiemy różne rzeczy o SOBIE i na swój temat, kiedy jesteśmy na to gotowi. Dopóki będziemy się dystansować, oddzielać i oceniać działania innych nie dostrzegając tego, że wszyscy jesteśmy cząstkami Całości, to nadal będziemy siebie” oszukiwać” – nadal nasza samo-świadomość będzie ograniczana różnymi wzorcami, których jeszcze nie odkryliśmy w sobie. I wszystko, co wtedy uznajemy za prawdę, jest po prostu iluzją albo inaczej „kłamstwem” na temat tego, kim JESTEŚMY, Powoli, w różnym „tempie” i każdy na swój sposób zaczynamy to jednak odkrywać. Ale wcale nie jest to zależne od naszego chcenia lub nie chcenia. To po prostu przychodzi wtedy, kiedy ma przyjść. Zawsze otrzymujemy to, co jest nam potrzebne. Bo wszystko JEST doskonałe...

Dzielę się… tym, co czuję i wiem, ale niczego od nikogo nie oczekuję, że ktoś zrozumie ani nie obawiam się, że ktoś nie zrozumie tego, czym się dzielę. Ponieważ wiem (jestem świadoma), że każdy z nas rozumie innych „po swojemu” i na tyle, na ile umożliwiają nam te wzorce myślenia, działania, przekonania i idee danej osoby, które odcinają nas od możliwości zrozumienia innych. Im mniej jesteśmy do takich wzorców przywiązani, przyklejeni, im bardziej jesteśmy od nich niezależni, tym większe zrozumienie mamy dla innych. A tym samym dla siebie samych.

A i tak każdy z osobna robi to, co mamy do zrobienia i działa zgodnie z tym, co umysł lub serce jemu/jej/mnie/tobie dyktuje.

Jeżeli nawet wiele się nauczyliśmy i być może nawet potrafilibyśmy wyjaśnić naszą wiedzę, ale sami nie stosujemy jej w swoim życiu, możemy wpadać w pułapki, ponieważ nauki te trzeba włączyć do swego umysłu i... uwolnić się od wiedzy. Co to znaczy? Znaczy to, że nie wszystka wiedza służy naszemu rozwojowi, ale wszelkie nauki dają nam możliwość ich doświadczenia. A nie wszystkie i nie każde jednak doświadczenie jest nam potrzebne na ścieżce naszego rozwoju.

Z reguły nasz zwyczajny umysł jest całkowicie uwikłany w światowe aktywności i relacje (wzorce), do których lgnie. Jeżeli naprawdę chcemy poważnie zaangażować się w proces transformacji (przebudzenia), potrzebujemy uwolnić się od tego uwikłania. Oznacza to, że musimy być coraz bardziej uważni, abyśmy mogli się rozwijać stając się bardziej świadomi i praktykując…świadomą obecność. Ale w zasadzie ta świadoma obecność może być po prostu istnieniem w harmonijny, zrelaksowany sposób... Po "mojemu": tak, po prostu... sobie... jestem, 

„Nigdy nie będziemy tak mądrzy czy urzeczywistnieni, byśmy nie musieli już liczyć się z prawem przyczyny i skutku. Oznacza to, że nawet zupełnie niewielkie działania są istotne i że wszystko, co robimy ma znaczenie.” (*)
Ale z drugiej strony, gdy tak po prostu... sobie jesteśmy, to nie ma to żadnego znaczenia i ma jednocześnie. Więc i myśleć o tym, czy to ma znaczenie, czy nie ma - już nie potrzeba. Jesteśmy sobie i robimy to, co mamy do zrobienia.

Pamiętanie o prawie przyczyny i skutku, ma zasadnicze znaczenie.
Sposób w jaki wykorzystujemy nasze życie decyduje o tym, czego będziemy doświadczać w przyszłości: w naszym życiu, w snach, wizjach, a nawet po śmierci… Właśnie teraz mamy na to wpływ. 

„Ponieważ istnieje tak wiele metod, a my tak bardzo się od siebie różnimy, powinniśmy zobaczyć, jaki sposób postępowania najlepiej odpowiada naszym zdolnościom i intuicji. Kiedy otrzymamy już właściwe dla nas metody, powinniśmy je praktykować, by osiągnąć rezultaty. [choć bez przywiązania do metod i rezultatów i bez uzależniania się od nich].”  (*)

Metody mogą być nawet zabawne...

Jeśli nie będziemy trzymać się przekonania, że inni nie mają prawa do swoich poglądów – tak odmiennych od naszych, ale będziemy działali uznając prawo każdego do innych poglądów, to poglądy nie będą nas dzielić. A na pewno, nie będą prowadzić do konfliktów, walki ani wojen.

Szanując czyjeś poglądy możemy prowadzić dialog, ale nie musimy na nikogo obrażać się, gdy ktoś myśli inaczej niż my/ja-ty i ma inne poglądy czy inne przekonania. A nawet, jeśli ktoś nas próbuje obrazić albo my tak to „odczytujemy”, że ktoś nas próbuje obrazić, dotknąć, straszyć itp..

O wypartych częściach siebie (raz jeszcze).

Przyjęcie do świadomości wypartych części siebie (zarówno ofiar jak i oprawców) oraz uświadomienie sobie, wybaczenie sobie i zrozumienie swoich wzorców działań jako ofiar i oprawców, pozwala na wyjście – uwolnienie się z pułapki, którą sami podtrzymujemy i zasilamy swoją energią. Często zamiast tego szukamy sposobów, które wymagają doładowywania naszej energii i nadal sami musimy ją kraść od innych, chociaż często robimy to nieświadomie. Nadal uprawiamy manipulacje i różną magię też nieświadomie. Nadal zasilamy te same wzorce i programy – UTRZYMUJEMY JE – tkwiąc w nich też nieświadomie.

Tacy ludzie są jak upadli bogowie, którzy zasłaniają się swoim człowieczeństwem, bo wyparli się swojej boskości. Wyrzucili ją gdzieś daleko w niebo albo kosmos i tęsknią być może za boską sprawiedliwością albo za boskim dobrem. Inni próbują udowadniać ‘ważniejszość’ jednych bogów nad innymi bogami….albo szukają/oczekują jakiejś boskiej sprawiedliwości czy nawet apokalipsy itp. itd. A my jesteśmy połączeni ze wszystkimi istotami, w tym także i tymi „boskimi” i ze Źródłem i Całością, Wszystkim, Co Istnieje. Możemy sobie o tym przypomnieć. Jak jesteśmy już na to gotowi.


OTO przykład tworzenia konstruktów myślowych zmieniających znaczenie uniwersalnych (także pradawnych) słów mądrości… Uniwersalnych PRAW(D). Mamy zdanie, które zostało zapisane w jakimś „prastarym” języku jako:

"Wszystko jest moją rodziną".

Ktoś kiedyś je tłumaczył i zinterpretował w taki sposób:

"Moja rodzina jest wszystkim".

A rozumienie tych słów jest związane z tym, w jaki sposób ludzie rozumieją znaczenie słowa „rodzina”. Istnieje zatem ogromna możliwość interpretacji tak skonstruowanego zdania w zależności od ogólnie przyjętych wzorców postrzegania i rozumienia pojęcia tzw. „rodziny”. (Obecnie często to zdanie traktowane jest jako „wzorcowe” dla utrzymania pewnych struktur „patriarchalnego świata” ( o zaburzonej harmonii).

Inaczej jest w przypadku takiej konstrukcji zdania:

WSZYSTKO JEST MOJĄ RODZINĄ.

Jako ludzkość, Całość jesteśmy „tożsamościowo” jedną RODZINĄ. Mało tego, wraz ze zwierzętami, roślinami, minerałami itd, wszyscy jesteśmy – jako Dzieci Ziemi – jedną RODZINĄ. A możemy też ekspandować swoją Przestrzenią Świadomości jeszcze dalej… obejmując cały kosmos i wszechświat…


BYCIE I WIEDZA

Kiedyś Margo0307 podesłała mi  cytat:

"Wiedza to jedna rzecz, a rozumienie to coś całkiem innego. Ludzie często mylą te pojęcia i nie potrafią jasno uchwycić, na czym polega różnica pomiędzy nimi.
Sama wiedza nie daje rozumienia. Ani rozumienie nie rośnie poprzez wzrost samej tylko wiedzy.

Rozumienie zależy od stosunku wiedzy do bycia. Rozumienie jest wypadkową wiedzy i bycia.

Wiedza i bycie nie mogą się zanadto rozbiegać, bo wtedy okaże się, że rozumienie jest odległe od każdego z nich. Jednocześnie stosunek wiedzy do bycia nie ulega zmianie wraz za wzrostem samej wiedzy.

Zmienia się on tylko wtedy, gdy bycie wzrasta równolegle z wiedzą. Innymi słowy, rozumienie rośnie tylko wraz ze wzrostem bycia. W potocznym myśleniu ludzie nie odróżniają rozumienia od wiedzy. Myślą oni, że większe rozumienie zależy od większej wiedzy. Gromadzą zatem wiedzę, czy też to, co nazywają wiedzą, ale nie wiedzą, jak gromadzić rozumienie i wcale ich to nie niepokoi. A przecież osoba przyzwyczajona do obserwowania siebie z pewnością wie, że w różnych okresach swego życia rozumiała ona jedną i tę samą ideę, jedną i tę samą myśl, w całkowicie odmienny sposób. Często wydaje jej się dziwne, że tak błędnie mogła pojmować coś, co jej zdaniem teraz rozumie właściwie. I jednocześnie zdaje ona sobie sprawę z tego, że jej wiedza nie uległa zmianie i że na dany temat wiedziała ona przedtem dokładnie tyle samo co teraz. Co zatem uległo zmianie? Zmieniło się jej bycie. A kiedy zmienia się bycie, to i rozumienie musi się zmienić". - Uspieński, "Fragmenty Nieznanego Nauczania"

DODANE z komentarza pod notką: 
19 listopada 2014 14:01
Ostatnie dwie noce były dla mnie intensywne. Pojawiają się i przepływają przeze mnie jakieś fale bardzo intensywnej energii. Obserwuję wtedy tę energię przepływającą przez ciało. I niby tylko tyle... Czasem jakieś myśli jakby chciały się zaplątać typu: 
"chcę - nie chcę, chcę - nie chcę, chcę - nie chcę, chcę - nie chcę, chcę - nie chcę, chcę - nie chcę, chcę - nie chcę" 
albo 
"bez sensu - ma sens, bez sensu - ma sens, bez sensu - ma sens, bez sensu - ma sens, bez sensu - ma sens, bez sensu - ma sens". 
:-D
Wcale nie jest łatwe tak po prostu to obserwować. ;-) Bo umysł uwarunkowany chciałby zadać różne pytania np. "Ale czego chce, a czego nie chce?"
albo 
"co ma, a co nie ma sensu? "
Itp. :-D
Ale kiedy po prostu to obserwuję, to takie pytania już się nie pojawiają. Co za ulga... 

DODANE 24.listopada 2014
A dziś, po raz kolejny "odkryłam" ;-), że w "odpoczywaniu", relaksowaniu ciała jest dużo więcej świadomości niż w... potrzebie obserwacji. :-) I przyjmowanie wszystkiego takim, jakie jest... i świadome reakcje - działanie na to, co się przejawia...





_________________________

(*) cytaty z książki "Dzogczen - STAN DOSKONAŁOŚCI SAMEJ W SOBIE" - Czogjal Namkhai Norbu.
_________________________

JESTEM pustką i wolą JEDNI

14 komentarzy:

  1. "Wiedza to jedna rzecz, a rozumienie to coś całkiem innego..."

    Piękny art JESTEM, dziękuję :)
    Świetnie to zwerbalizował autor - prawda ? :)

    Myślę, że ten brak zrozumienia pokutuje w nas w wyniku braku świadomości na temat naszej duchowej natury, którą tak trudno jest nam dostrzec, bo niemal wszyscy opieramy nasze rozumienie otaczającej nas Rzeczy Istności łącznie z nami samymi ;) na dostarczanych nam wrażeniach przez nasze fizyczne zmysły i mało kto zwraca uwagę na wrażenia płynące z subtelnych, duchowych poziomów naszych uczuć :)
    Myślę, że religie miały na celu uzmysłowić nam fakt naszej TROISTEJ NATURY ale... niestety przekaz religijny został niezrozumiany, a co gorsza wykorzystany do manipulacji - no i mamy to co mamy... ;)
    Ale..., tak jak powyżej słusznie zauważyłaś: "...każdy z nas dokonuje tych odkryć sam i wtedy, kiedy jest na to gotowy..." ponieważ "...każdy z nas indywidualnie dochodzi (prędzej czy później) do tego wyzwalającego (zbawiennego) odkrycia. Nie wiem, czy każdemu będzie to dane w tym życiu – wcieleniu… tego nie wiem..."
    I ja tego nie wiem ;) widzę jednak, że wszystko wokół przyspiesza a więc także przyspiesza nasze rozumienie, jestem więc dobrej myśli :D gdyż widzę to obserwując siebie ;)
    I choć czasem zdarza mi się jeszcze zboczyć ze "ścieżki światła" ;) i wpaść w stare, utarte koleiny oceniania, to zadziewa się to raz to rzadziej i coraz bardziej świadomie "przywołuję siebie do porządku" i kroczę naprzód :)
    Kiedyś miałam taki sen o " NOWYM", który nieprawidłowo zinterpretowałam... Dziś już wiem co on - ten sen - oznaczał... :)
    Namaste JESTEM :)

    OdpowiedzUsuń
  2. JESTEM, odnalazłam zapis mojego snu nt. "przejścia w NOWE", o którym wspomniałam wyżej i postanowiłam go tu wkleić, może zainspiruje kogoś do przemyśleń ;)
    Jeśli uznasz, że zaśmiecam wątek - to proszę usuń ten post bez oporów ;)

    Dzisiaj [ 20-08-2011] miałam sen..., bardzo dziwny sen, który niełatwo mi opisać słowami...

    Śni mi się, że jestem w mieszkaniu, ale w moim starym mieszkaniu, jeszcze przed remontem.
    Bardzo to dziwne - myślę, bo pamiętam, że w dwa lata temu wszystko było remontowane i wymieniane...
    Idę do kuchni i widzę wszystkie stare meble i starą aparaturę...
    Wszystko to wydaje mi się jakieś takie mało funkcjonalne i brzydkie, a przecież nie tak dawno całkiem nieźle nam służyło...
    Odwracam się w drugą stronę i w oddali widzę pokój,- ach wspaniale -, pokój jest już >teraźniejszy<, więc zadowolona idę w jego kierunku..,
    przez moment [ COŚ ] coś odwraca moją uwagę a kiedy znowu spoglądam na pokój - ten [ ZNOWU ] jest "stary",
    to ten pokój przed remontem...
    - Co u licha ? - myślę i zastanawiam się co to ma znaczyć...
    Znowu oglądam się za siebie, tym razem jednak celowo odwracajac uwagę od pokoju, i gdy znów na niego spoglądam, to on znów jest "nowy"....
    Myśli mi się kłębią w głowie, przelatują jedna za drugą ... i nagle przychodzi zrozumienie...

    To jest przejście..., więc tak wyglada przejście... Wraz z nadejściem zrozumienia, ogarnia mnie wielka radość, chcę się cieszyć i podzielić z kimś tą wspaniałą wiadomością..., chcę powiedzieć by nikt się bał, bo nie ma czego... Szczęście mnie wprost rozpiera i próbóję unieść się w górę, biegnąc do pokoju....
    Z łatwością podskakuję na dość znaczną wysokość, by za chwilę łagodnie opaść na dół...
    Nie fruwam, a raczej nie utrzymuję się w górze cały czas, (choć chciałabym), jednak nie przeszkadza mi to, gdyż mam świadomość, że jest to kwestia nauki, tak jak jazda na rowerze, czy samochodem, przyjdzie czas, że i to opanuję należycie... :D
    Kiedy pierwsze oszołomienie tym cudownym odkryciem mija, teraz już nieco spokojniej przyglądam się całemu mojemu domowi, który raz jest stary "przed remontem", by za parę sekund zmienić się w ten nowy...,
    idę do przedpokoju... Jest on bardzo duży i jakiś dziwny, ani stary ani nowy, jest inny...
    Postanawiam niczemu się nie dziwić, tylko obserwować...
    Mój wzrok pada na komodę w przedpokoju, na której leży wielki niebieski, a raczej turkusowy kot... z czarnymi uszkami... Jest piękny : ) Podchodzę do niego by go pogłaskać ale on sie zrywa i ucieka, wyskakując wysoko ( na oko - jakieś 5 m) w górę, gdzie znajduje się okno...
    Mówię do niego, by się mnie nie bał, że tylko chcę go pogłaskać i pogadać... (śmiać mi się teraz chce, gdy to piszę - pogadać z wielkim turkusowym kotem...hi,hi,hi), on jednak w tym momencie zmienia postać w młodego ok.25, 30-sto letniego mężczyznę i mówi mi... coś ważnego, ale ja niestety tego po obudzeniu nie pamiętam... :(

    Obudziłam się szczęśliwa i... spokojna..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, kochana Margo0307. Dziękuję za Twoje podzielenie się Sobą.
      Cieszę się, że teraz rozumiesz swój sen. To dopiero odczucie... Zrozumienie...

      'widzę jednak, że wszystko wokół przyspiesza a więc także przyspiesza nasze rozumienie, jestem więc dobrej myśli :D gdyż widzę to obserwując siebie ;) "

      Też mam podobne odczucia. Nawet moje serce ostatnio często bije szybciej, co ze zdziwieniem ostatnio zaobserwowałam w ciele. Choć mam znacznie więcej w sobie spokoju i harmonii niż kiedyś.

      Ostatnie dwie noce były dla mnie intensywne. Pojawiają się i przepływają przeze mnie jakieś fale bardzo intensywnej energii. Obserwuję wtedy tę energię przepływającą przez ciało. I niby tylko tyle... Czasem jakieś myśli jakby chciały się zaplątać typu:
      "chcę - nie chcę, chcę - nie chcę, chcę - nie chcę, chcę - nie chcę, chcę - nie chcę, chcę - nie chcę, chcę - nie chcę"
      albo
      "bez sensu - ma sens, bez sensu - ma sens, bez sensu - ma sens, bez sensu - ma sens, bez sensu - ma sens, bez sensu - ma sens".
      :-D
      Wcale nie jest łatwe tak po prostu to obserwować. ;-) Bo umysł uwarunkowany chciałby zadać różne pytania np. "Ale czego chce, a czego nie chce?"
      albo
      "co ma, a co nie ma sensu? "
      Itp. :-D
      Ale kiedy po prostu to obserwuję, to takie pytania już się nie pojawiają. Co za ulga... ;-)

      Usuń
    2. " "chcę - nie chcę, chcę - nie chcę, chcę - nie chcę, chcę - nie chcę, chcę - nie chcę, chcę - nie chcę, chcę - nie chcę"
      albo
      "bez sensu - ma sens, bez sensu - ma sens, bez sensu - ma sens, bez sensu - ma sens, bez sensu - ma sens, bez sensu - ma sens".
      :-D"
      Ahahaha :) Piękne i jakże znajome , przejawia sie to teraz w ostatnim czasie w rozmowach z różnymi ludźmi, chcę czy nie chcę i kto, co - wiele rozmów do tego się sprowadza, "rozpuszcza" się jakieś "ja" i to co po nim pozostaje to odbijająca się kuleczka po wewnętrznych ściankach jakieś wielkiej pustej piłki - ma sens, nie ma sensu, kto, co, chcę czy nie chcę? Coś co kiedyś było jakimś mocnym konstruktem pozostaje dziecięcą zabawą - nie ma już odwrotu a jednocześnie coraz mniej strachu, coraz więcej zaufania, mimo, że coraz mniej w tym wszystkim czegokolwiek :) to się nawet nie potrafi odbudować w coś stałego bo zostało dostatecznie zdemaskowane, a jeśli nawet zaistnieje potrzeba odbudowania to i tak pozostaje świadomość że to nie jest trwałe i niczego w niczym nie zmienia, nie dodaje ani nie ujmuje tylko zaist.... Pozostaje ciekawość jako ciekawość, jesli pojawia się kłębowisko myśli sa kłębowiskiem myśli , nawet strach jesli sie pojawi jest po prostu strachem zupelnie bez znaczenia... Tak jak napisałaś czysta obserwacja nie rodzi juz pytań, bo zadający je umysł zostaje zdemaskowany... wszystko jest tym czym jest bez dążenia, pragnienia zmiany czegoś, osiągnięcia... i wtedy to co się odbija jako rzeczywistość jest czyste, pozbawione oceny, dodatkowego opisu... czysta energia, taniec form.... Dla mnie też ostatnie dni i noce sa mocne.... dni znacznie lżejszie, ciało jest bardziej uwolnione, nie trzyma się sztywnych ram właściwego zachowania, nie obciążone procesami w "głowie", w nocy bywa trudniej, bo ciało jest zbyt rezedrgane i to wszystko się intesyfikuje, sny tylko symbilocznie wskazują na rozpad, wyjście z labiryntu, uproszczenia względem skomlplikowania, wszystko w tak jawny i oczywisty sposób się ukazuje na "tacy".. I jeszcze jedno odkrycie z ostatnich dni: kiedy się martwimy , kiedy jest w nas jakis strach to przeważnie dlatego, że nie jesteśmy do konca ze sobą szczerzy a tym samym wikłamy rzeczywistość i komplikujemy coś co w swojej jawności byłoby proste. Im bardziej jestem szczera a życie staje sie po prostu jawne, niczego nie chowam niczego nie zniekształcam dla jakichs swoich korzyści, tym mniej we mnie strachu i to jest piękne... Niby proste ale jakże przez wieki wieków ukryte i tym samym trudne :) Im mniej pytań tez mniej strachu, im mniej 'ja' też mniej strachu bo nie ma kto sie bać.... ale strach może być jednocześnie takim 'barometrem' pomagającym zobaczyć ile jeszcze 'ja' i gdzie się ono jeszcze ukrywa ;) Kolejna obserwacja ze teraz wszystko się ujawnia i jakby demaskuje jakby na bieżąco- coś sie pojawia co dotyczy 'mnie' i od razu znika jesli w nawet maleńkim stopniu się tego złapałam, jakaś wizja, jakaś wiedza... tak jakby nastał czas zrzucania z bufora :) Natomiast to co sie dzieje nie jest jakimś wzniosłym mistycznym stąpaniem po dwyanie z róż przy akompaniamencie chórów anielskich , tylko zwyczajnym prostym byciem i życiem... paradoks ze cos czego sie kiedys zupełnie nie widziało i czekało na coś 'wyjątkowego' staje się wszystkim i wypełnia wszystkie luki :) Pozdrawiam, przytulam... Aho !

      Usuń
    3. Witak Kochana Damo z Łysiczką.
      Dziękuję za podzielenie się SOBĄ z przestrzeni, z miejsca, w którym JESTEŚ...
      Bardzo bliskie jest mi to, o czym piszesz...
      Nawet granica między snem, śnieniem a tzw. rzeczywistością się zaciera...
      Dziękuję <3

      Ostatnio przychodzi do mnie wiedza, która scala różne cząstki pochodzące z różnych tradycji i z różnych stron świata... w Jedno. Ale przychodzi ona dlatego, że teraz, w wolności mogę ją przyjąć. Bo wypełnia się jakaś "umowa" ;-)
      "Jesteś tu po to, by zrozumieć ten świat, a potem będziesz wiedziała, co dalej."

      "Wypala" się tzw. karma... i ta energia przetwarza się jak w "alchemicznym tyglu"... :-)
      "Święty graal" to nasze ciała, "alchemiczny tygiel" czy "misa uzdrawiającej mocy" to nasze... ciało połączone ze wszystkim, co istnieje... jest tyle nazw, słów, w których zapisane jest to samo... "zdarzenie": "zrozumienie i miłość prowadzą do wyzwolenia (przebudzenia), choć nigdy nie było (nie jest) to wyzwolenie (przebudzenie) celem... ot, taki niby paradoks. :-)

      I przyjmuję to, co się przejawia z całkowitą ufnością...

      Także przytulam Cię i pozdrawiam serdecznie...

      Usuń
  3. Podzielę sie snem z ostatnich dni :)
    Sniłam o pewnej historii... Była sobie historia i w niej tak wiele się działo, nie mam pojecia co dokładnie, nie wiem nic zupełnie ale wiem, ze byłam w gęstej historii, dynamicznie się tam wydarzały różne rzeczy, postaci sie pojawiały, cos z czegoś wynikało i do czegoś prowadziło, było tego dużo a odczucie bycia to jak być w sieci zdarzeń, głęboko w labiryncie..... nastepne ta historia zamieniła się w opowieść - dużo opisów ze szczegółami, skrupulatnie opisujących to co działo sie w histroii, dużo tekstu, gesto zapisane strony jedna za druga całej książki czy długiej opowiesci o tej historii :) Nadal było to geste i szczegółowe, ale pojawił sie pewien dystans- pewne oddzielenie, już nie była w histroii, juz czytałam z zaangażowaniem o historii... następnie ta opowieść zamieniła się w kilkanaście zdań - luźno ze sobą połączone, opowiadające o opowieści ale w prosty sposób, może coś w rodzaju streszczenia... dużo wiekszy dystans , znaczne uproszczenie.... następnie tych kilkanaście zdań zwnou sie przerzedziło i zostało kilka słów.... nie miały sensu jako pojedyncze słowa bo były wyrwane z kontekstu, ale wciaż nawiązywały jakoś do histtorii, opowieści, strzeszczenia, latały wokoło mnie w bardzo luźny sposób, w przestrzeni i bardzo chciałam złapac choć jedno z nich na koniec, zeby coś jednak uchwycić.... włożyłam w to pewien wysiłek i złapałam jedno słowo z tego wszystkiego: mleko ! :D I obudziłam sie z tym słowem na ustach.... zabawne bo umysł jeszcze chciałby znaleźć jakis sens, jakieś zrozumienie całej historii a tu taki absurd...mleko... Później zobaczyłam, że niekoniecznie absurd, akurat skończyło się mleko do kawy a ja rano z przyjemością napiłabym się kawy i to było coś czego brakowało w domu ;) Cały długi mozolny gęsty proces zamienił się stopniowo rozlużniając swoją strukturę w coś co można potraktowac czysto praktycznie, albo zostawić zupełnie bez rozumienia :)) Spodobało mi się to podejscie do tematu :))

    W innym śnie przyszła do mnie informacja, że to nie umysł jest "problemem" lecz ten kto go postrzega.. W jakims sensie to rozumiem, ten który obserwuje, ten który rozumie, ten który szuka wytłumaczenia, ten, który chce nadawać znaczenie.... Nie neguje tego kogoś/czegoś ale jest "on" wciąz jakoś związany z tożsamością, która ma mocna tendencje trzymać się w kupie, trzymać się czegoś, być w jakiejś stałej formie... Cudowne i doskonałe jak wszystko... Ja też nie wiem czy obserwuję czy rozluźniam ciało, widzę jak każda akcja w umyśle ma swoją reakcje w ciele, każda utrzymuje jakąś znaną wczesniej strukturę ciała z określonymi napięciami itd itd.... Może zmęczone ciało, inteligentne samo w sobie jest gotowe sie rozluźniać a "ja" nie mam z tym nic wspolnego.. Przestałam szukać praktyk, technik, medytacji, czegokolwiek co dawało poczucie kontrolowania tego co ze soba robię, czym jestem i jak wpływam na ciało... Teraz ciało działa samo z siebie.. i czuje się cudownie zwyczajnie...
    Dziekuję i przytulam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, kochana Damo z Łysiczką za Twoje dzielenie się... sobą.

      I także przytulam serdecznie.

      Usuń
  4. "..Przestałam szukać praktyk, technik, medytacji, czegokolwiek co dawało poczucie kontrolowania tego co ze soba robię, czym jestem i jak wpływam na ciało...
    Teraz ciało działa samo z siebie.. i czuje się cudownie zwyczajnie... "

    To bardzo podobnie jak ja, również od pewnego czasu zaniechałam praktyk medytacyjnych, do których specjalnie się przygotowywałam..., zapalałam kadzidełko, świeczkę itp...
    Teraz uświadomiłam sobie, że podczas różnych "prozaicznych", codziennych czynności - jak sprzątanie mieszkania, obieranie warzyw na obiad czy podlewanie kwiatków..., samoistnie - można powiedzieć - wpadam w trans zbliżony do medytacyjnego z pełną świadomością otaczającej mnie Rzeczy Istności :)
    Twój sen z mlekiem... dziwny ale może to wcale nie o poranną kawę chodzi ?
    Może o to, byś zrezygnowała z picia kawy z mlekiem ?

    Ja także ostatnio (przedwczoraj), obudziłam się ze słowami na ustach: Czystość, Przejrzystość i Fair Play... i wiem dokładnie w jakim kontekście słowa te zostały mi zaprezentowane :) - ma to być SPOSÓB NA ŻYCIE w obecnym czasie :)
    Najdziwniejsze jednak jest to, że śnił mi się również pan Tadeusz Xymena Modzelewski, autor książki "Naukowe Manowce"...
    Tyle, że...nie znałam tego pana i nie czytałam Jego książki, przeczytałam jedynie kilka Jego wspaniałych artów :) Kilka m-cy temu dowiedziałam się, że zmarł i... bardzo mnie to poruszyło ?!

    OdpowiedzUsuń
  5. mleko... symbol...

    - ofiarowania siebie (ego)
    - miłości matczynej
    - podstawowego, pierwszego pokarmu
    I Droga Mleczna... Mateczka Galaktyka...

    Margo0307:
    "Twój sen z mlekiem... dziwny ale może to wcale nie o poranną kawę chodzi ?
    Może o to, byś zrezygnowała z picia kawy z mlekiem ?"


    Jakaś koncepcja? ;-)
    nie widzę powodów, bym miała zrezygnować z pysznej, aromatycznej kawy z mlekiem.
    I kocham tiramisu ;-)...
    Polecam z całego serca filmik pod tym tytułem "Bajka na dobranoc"- https://www.youtube.com/watch?v=ipP8QB1DYa4

    "Kilka m-cy temu dowiedziałam się, że zmarł i... bardzo mnie to poruszyło ?!"

    Margo, umieramy tak samo wtedy, kiedy w jakiś sposób jesteśmy na to gotowi... tak, jak doświadczamy tego, na co jesteśmy gotowi i rozumiemy to, co jesteśmy gotowi zrozumieć itd... :-D Przecież wiesz. ;-)

    Kiedy umrę, "chciałabym", by zaprzyjaźnieni ludzie cieszyli się z tego, że odeszłam, ponieważ... śmierć jest bramą do istnienia w nowej formie... Tylko zbytnie przywiązanie ego-ja do tej jednej, aktualnej formy życia powoduje, że cierpimy z powodu czyjejś choroby lub śmierci. Że użalamy się nad innymi zamiast po prostu dać im wsparcie i "emanować" miłością.

    Wiesz, że miałam raka... I przyjęłam taką możliwość, że mogę chorować i umrzeć. Przyjęłabym to z pokorą - jeśli byłoby mi to dane. Taką wówczas podjęłam decyzję. Ale również podjęłam (w tym samym momencie) decyzję, że zrobię wszystko, by siebie samą "uzdrowić" ze wzorców, które stały się przyczyną tej choroby, a poziom fizyczny choroby był dla mnie najmniej istotny. To miało miejsce chyba już 10 albo 11. lat temu. Póki co żyję i cieszę się zdrowiem... I "nie pozwoliłam" nikomu martwić się moją chorobą. Byłam "mądrzejsza" o doświadczenie mojej mamy, która umarła na raka, a którą opiekowałam się przez prawie rok, ten ostatni z jej życia. I czuję za to także dla niej wielką wdzięczność. I nie rozpaczałam po jej śmierci. Przyjęłam jej śmierć z pokorą, a nawet ulgą, że jej cierpienie zakończyło się.

    <3

    OdpowiedzUsuń
  6. "...Ale również podjęłam (w tym samym momencie) decyzję, że zrobię wszystko, by siebie samą "uzdrowić" ze wzorców, które stały się przyczyną tej choroby.."

    Tak wiem i rozumię także Twoje doświadczenie - uzdrowiłaś przyczynę - skutek zniknął :)
    Może właśnie dlatego stało się ono Twoim udziałem ? ;) Tak mało jeszcze wiemy..., ale też i tak WIELE... :D
    Odejście pana Modzelewskiego odczułam dotkliwie z powodu tego, że... "tak szybko" zakończył dzielenie się swoją wiedzą... :) Bardzo lubiłam czytać arty tego pana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, kochana Margo0307, że dzielisz się sobą.

      I serdeczności "moc" czyli WIELE przesyłam <3

      Usuń
  7. W zasadzie nie wiem i nie ma to znaczenia, czy usunęłam skutki czy rzeczywiście i na ile "skutek zniknął?. W każdym razie choroba nie rozwinęła się - to wiem i czuję. :-) I cieszę się życiem takim, jakie jest.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joanna Zadrożna, dziękuję i pozdrawiam serdecznie.

      Usuń