czwartek, 29 sierpnia 2013

ROZBIJANIE WZORCÓW POWAGI TRAGEDII I DRAMATÓW LUDZKICH



pamiętam pogrzeb dziadka… miałam wtedy ze 12. lat. Pożegnałam się z nim całując go z czułością w “martwą dłoń” i poczułam radość. Miałam odczucie, że jego niewidzialna dłoń duszy pogłaskła mnie po głowie na pożegnanie. Wiedziałam, że jego dusza jest tam, gdzie ma być. Obserwowałam dorosłych, którzy rozpaczali albo udawali rozpacz, ale udawali, że całują jego dłoń, ponieważ czuli obrzydzenie do tego martwego już ciała.

Potem, gdy wyruszył z domu kondukt pogrzebowy, w tym samym czasie dorośli powadzili różne rozmowy i plotkowali z wielką powagą, a niekiedy i ze złością na innych członków rodziny. A gdy po drodze zdarzały się jakieś sytuacje zabawne, musieli z jakichś powodów powstrzymywać śmiech, a nawet uśmiech… jeśli komuś się wymsknął, to taka osoba była natychmiast karcona albo czyimś wzrokiem albo czyjąś złośliwą uwagą “przywracającą” niesforne zachowania do “porządku”. To był jeden wielki sztucznie wykreowany spektakl tragedii…

Maria_st napisała:

No proszę...  Jakże mądrze rzekła 5.letnia Wiktoria…
Ale potem tracimy tę umiejętność… I zachowujemy się jak “niedojrzali” dorośli. “Niedojrzali”, bo ktoś nam wpakował jakieś dziwne przekonania (wzorce myślowe i zachowań), które nie pozwalają nam dojrzeć do mądrości, którą straciliśmy przez wychowujących nas innych “niedojrzałych” dorosłych , po-uczających, jak należy się zachowywać (np. bać śmierci). Buziaki dla Wiktorii.

I jeszcze druga sytuacja:

Byłam w teatrze na spektaklu. Znany AKTOR grał na scenie i mówił “wielki” (długi) monolog… stał oparty o spory miecz. Jego granie było z typu: jak wyobrażam sobie wielkiego człowieka z 17.wieku czyli mówił z wielkim patosem. Niektórzy o takiej grze aktorskiej mówią, że to “gra kubłami”. Gdy aktor zmieniał w pewny momencie pozycję, miecz (na którym aktor był oparty) lekko jakby zsunął się miedzy deski podłogi na scenie. I w tym momencie aktor stracił “stabilność” i zachwiał z powodu tego niespodziewanego ruchu miecza. Aktor wydawał się być lekko skonsternowany, ale postarał się nie pokazać tego po sobie i dalej z poważną miną wrócił do kontynuowania monologu. Dalej grał swoją rolę “kubłami”. A ja w tym momencie wybuchłam śmiechem rozbawiona całą tą sytuacją. Miałam odczucie, że to jakiś duszek stworzył taką możliwość, aby AKTOR “wypuścił trochę powietrza” ze swojego do granic nadętego balonu ego, aby nie było takie aż wrażliwe na byle podmuch wiatru  Ale AKTOR nie dostrzegł tego sygnału od DUCHA  I to jeszcze wzmocniło energię mojego śmiechu.

Tylu karcących spojrzeń wokół siebie i skierowanych na mnie nigdy wcześniej ani nigdy później nie czułam ani nie widziałam  Mimo to pozwoliłam sobie, aby mój śmiech spokojnie sobie wybrzmiał. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz