ZAKOŃCZENIE WALKI...
Każdy z nas ma tak zwaną wolną wolę. O wolnej woli pisałam np. w notce UMOWNIE WOLNA WOLA. I o tym, że nasza umownie wolna wola może łączyć się z Wolą Całości. Aby ten akt mógł nastąpić, najpierw musi nastąpić pojednanie...
Przypomniałam też ostatnio na blogu Nnki to, co pisałam o walce:
Ten świat opiera się na walce. Tkwimy rozdarci w dualizmie, w którym dwie siły, chociaż są podstawowymi siłami kreacji, ruchu, wszelkich twórczych działań i całego istnienia, traktujemy jako siły przeciwne, przeciwstawne. Walczymy o: życie, o utrzymanie, o zdrowie, o miłość, o sukces, o pieniądze, o szacunek, o wolność, o braterstwo, o równouprawnienie, o niezawisłość, o idee, o religie, o wiarę, o przekonania, o racje… w zasadzie jako ludzkość walczymy o wszystko. Albo walczymy za: ojczyznę, rodzinę, ojca, matkę, córkę, brata,… też jako ludzkość walczymy za wszystko. Walczymy też z: i tu każdy może sobie dopowiedzieć, z czym sam walczy. A ci, którzy chcą zniszczyć siły zła, wpadają w pułapki zła utrzymując stan walki – dobra i zła. Z pewnego punktu widzenia to jest dobre, tak samo, jak dobre jest zło, które musi istnieć dla dobrego człowieka, aby miał on jakiegoś przeciwnika – złego, by mógł uważać się za dobrego. I by móc udowadniać innym i sobie, że jest dobrym. Musi udowadniać? Dlaczego? Bo to mu pozwala na kontynuację walki na – jeśli nie fizycznym, to psychicznym i mentalnym planie. Więc kontynuuje tę walkę dobra ze złem. Że nieświadomie? Ale to działa! Dobry człowiek prowadzi walkę ze złym i staje się… kim? Również złym … wpada w pułapkę i staje się złym nieświadomie. Cierpią zarówno dobrzy i źli, choć próbują konsekwentnie zaprzeczać, że nie cierpią, wypierają to cierpienie do podświadomości. Zaczynają używać coraz bardziej inteligentnych form manipulacji i za pomocą swojej umownie wolnej woli próbują swoje własne przekonania narzucać innym – swoim wrogom. Dlaczego? Po co? Ano aby oni także mogli stać się takimi samymi „dobrymi” ludźmi, jak inni “dobrzy”.
Dopiero zrozumienie tego mechanizmu pozwala nam zakończyć walkę, zakończyć Grę, w której zawsze musi być zwycięzca i pokonany, kat i ofiara, ten dobry i ten zły…(…)
Dopiero zrozumienie tego mechanizmu pozwala nam zakończyć walkę, zakończyć Grę, w której zawsze musi być zwycięzca i pokonany, kat i ofiara, ten dobry i ten zły…(…)
Maria_st w komentarzu do tych słów napisała do mnie:
No cóż, ja wiem, że każdy ma swoje teorie i skojarzenia. A skąd mam wiedzieć, co Ty czujesz wewnątrz? A skąd Ty wiesz, co ja czuję lub ktoś inny czuje wewnątrz? Bo mówią, że czują? Bo płaczą? Bo krzyczą? Bo nic nie mówią? Bo się użalają? Bo się na innych wściekają? Bo opowiadają nam różne historie o innych, o sobie? Bo walczą z innymi nie wiadomo o co i dlaczego? A skąd mam wiedzieć, co myślisz? Bo pisać i mówić możemy różne rzeczy.
A ja według Ciebie jestem puszką konserwy bez duszy? No może i tak być. ;-D
Jakoś przejawiam się, a inni widzą mnie tak, jak widzą, według własnych przekonań i możliwości postrzegania innych...
Ja nie mówię nikomu, co ma czy powinien czuć. Niczego nikomu nie zamierzam wmawiać. DZIELĘ SIĘ tym, co czuję, co wiem, a każdy ma swój rozum, swoje odczucia i swoje zrozumienie!!!! To wiem, tego jestem świadoma. NIC NIKOMU NIE ZAMIERZAM NARZUCAĆ. WYPOWIADAM SIĘ. Ja szanuję wybory innych, a nawet oceny innych. Oceniaj innych i mnie, ile chcesz – to Twój wybór i Twoja wola.
Po prostu ze mną na przykład rezonuje taka cząstka prawdy:
“To, jak postrzegasz innych, mówi więcej o tobie niż o nich. Nie możesz kochać lub nienawidzić jakiejś cechy drugiego człowieka, jeśli nie odzwierciedla cechy, którą kochasz lub nienawidzisz w sobie. Odczuwasz pociąg do ludzi podobnych do siebie, nie darzysz sympatią ludzi przejawiających cechy, za którymi nie przepadasz u siebie. Postrzegasz innych przez pryzmat swoich przeszłych doświadczeń, uczuć i myśli. Zwykle jesteś przekonany, ze twój sposób postrzegania ich jest obiektywny i nie związany z twoimi własnymi problemami.
“To, jak postrzegasz innych, mówi więcej o tobie niż o nich. Nie możesz kochać lub nienawidzić jakiejś cechy drugiego człowieka, jeśli nie odzwierciedla cechy, którą kochasz lub nienawidzisz w sobie. Odczuwasz pociąg do ludzi podobnych do siebie, nie darzysz sympatią ludzi przejawiających cechy, za którymi nie przepadasz u siebie. Postrzegasz innych przez pryzmat swoich przeszłych doświadczeń, uczuć i myśli. Zwykle jesteś przekonany, ze twój sposób postrzegania ich jest obiektywny i nie związany z twoimi własnymi problemami.
(…)
Spróbuj jednak spojrzeć na swoje życie tak, jak gdybyś otrzymywał od innych ważne informacje przypominające lustrzane odbicie.
Jeśli przyjmiesz to założenie, każde spotkanie da ci sposobność zbadania twojego stosunku do siebie samego i do uczenia się.
(…)
możesz tez uznać, że ludzie, których oceniasz negatywnie, dają ci cenną sposobność dostrzeżenia tego, czego w sobie nie akceptujesz.
Za każdym razem, kiedy ktoś cię zezłości, zrani lub zirytuje, masz okazję uleczyć skutki dawnych wybuchów złości, napadów bólu czy rozdrażnienia. Być może dostrzeżenie w innych słabości stworzy ci szansę, by okazać im życzliwe współczucie, a może to dobry moment, żeby uleczyć skutki nieświadomych ujemnych ocen, jakim w duchu poddawałeś własną osobę.” cytaty z książki Cherie Carter-Scott – “Jeśli życie jest grą – oto jej reguły”.
Rozpoznawanie prawdy o sobie to wspaniały proces, bywa jednak trudny. Ale przynosi niesamowitą wiedzę i rozpoznanie. Wiedzę, która staje się "poszerzoną" świadomością, niektórzy nazywają ją mądrością. Wiem, że trudno i jak trudno jest czasem zobaczyć prawdę o sobie. Trzeba mieć wiele odwagi w sobie i uczciwości wobec siebie. Nie pisałabym o tym, gdybym przez to nie przechodziła sama wielokrotnie. Przechodząc przez to w pewnym momencie byłam bliska szaleństwa, gdy ego nie chciało puścić… a czasem zdarzały się momenty, że przelatywała mi przez umysł myśl, że oszalałam. Jednak udało mi się w ten sposób wiele, bardzo wiele wzorców w sobie “oczyścić”, a w zasadzie uwolnić, przetransformować i zharmonizować..
Maria_st napisała:
ja mam podobnie. Jestem istotą czującą, ale być może czującą trochę inaczej niż Ty. Czyż musimy być identyczne?
Identyczne mogą być tylko klony. Jeśli mogę wybierać, wolę nie być takim klonem, ale może kiedyś byłam albo będę... Na przykład jako atom. Poszczególne atomy są podobno identyczne, zwłaszcza te z identyczną liczbą "protonów, neutronów i elektronów" - tak mówią... Więc może to klony?
Twój wybór jest Twoim wyborem, a mój jest moim. Ty wybierasz, czy pomagasz, komu pomagasz, czy się wtrącasz czy nie, a jak się nie chcesz wtrącać, to się nie wtrącasz… Twój wybór. Żyjesz tak, jak żyjesz, czyż to nie cudowne? Będziesz chciała zmienić coś, zmienisz, czyż to nie piękne? Będziesz chciała się złościć, to się pozłościć, będziesz chciała się śmiać: ha, ha, ha., to się pośmiejesz, będziesz chciała o czyichś słowach powiedzieć: “pieprzenie kotka przy pomocy młotka”, to mówisz. I nie dziwisz się, że ktoś tak mówi o twoich słowach.
Maria_st napisała:
przeciwstawiam sie dobru–jestem dobra paranoja…pomieszanie…absurd"
A po co się przeciwstawiasz? Przestaniesz się przeciwstawiać, to może skończy się paranoja… pomieszanie… absurd?
Livia Eher napisała do mnie:
A dla mnie dokonywanie wyborów to jedno i związane jest z odpowiedzialnością za podejmowane decyzje, a przeciwstawianie się czemuś lub komuś to drugie i jest powiązane z prowadzeniem walki z tym kimś lub czymś. Dla mnie to różnica, to kwestia zrozumienia, a nie poglądów, to kwestia nazywania "rzeczy" po imieniu"... to kwestia różnych "stanów" świadomości. Nie oceniam, nie mówię, że któryś z tych "stanów" jest lepszy, a inny gorszy.
Czym innym jest WYRAŻANIE siebie i tego, co wiemy, odczuwamy, myślimy. Nie mam nic przeciwko temu, że ktoś chce się przeciwstawiać czemuś lub komuś. Jednak moje rozumienie rzeczywistości może być po prostu różne. Mam takie samo prawo do wyrażania siebie, jak inni. Ale ja nie mam zamiaru niczemu się przeciwstawiać, bo taki jest mój wybór na teraz.
Podam taki przykład: jest koło podzielone średnicą na pół: po prawej jedna strona, po lewej druga strona, a po środku… linia. Możesz iść tą linią i widzieć obie strony, a możesz też spaść na jedną lub drugą stronę. Lecz niezależnie, na którą stronę spadniesz, tam zawsze będzie światło i dobro, a po tej drugiej – ciemność i zło… Mogę "być" też "wszędzie": po lewej, po prawej i na linii pomiędzy. To kwestia "zakresu"świadomości. Wtedy zanika dobro i zło, wtedy zaczynam widzieć rzeczy takimi, jakie są. Bez oceniania...
W innym miejscu Livia Ether napisała do mnie:
No tak, teraz już wiem. No i proszę, jaka ciekawa projekcja Livii "mojej" osoby. Właśnie w ten sposób, poprzez nasze sny też mogą się wyłaniać ze strefy cienia nasze własne demony. Ostatnio przeżyłam bardzo pouczające doświadczenie...
Miałam 19.kwietnia sen: CZARY MARY I NIC.
A w nim...
Przyszedł do mnie pewien “szaman” – mistrz bractwa i próbował “mnie zaczarować”, przeprogramować. Wiedziałam, że to, co normalnie robię jest im z jakichś względów niewygodne i robią różne rzeczy, żeby temu zapobiec. Siedziałam obok tego szamana, miałam jakby inną “konsystencję” ciała, nie poruszałam się “normalnie”, lecz przesuwałam się trochę jak duch. Ale przysiadłam przy tym szamanie i przyglądałam się, co on robi… i wiedziałam, że to nie działa. A on robił swoje. Nie wiedział mnie.
I też po pewnym czasie ów maestro zobaczył, że jego “czary” nie działają. Nawet nie był zły, ale po prostu nie chciał wierzyć, bo nie rozumiał, dlaczego to nie działa. Bo od tysięcy lat zawsze działało... Dalszej części na razie nie będę opisywać, przeskoczę do sekwencji, w której usłyszałam jego myśl o mnie: "Chciałbym, żebyś wybuchła i się rozpadła". Odpowiedziałam mu w myślach (telepatycznie), że może następnym razem się rozpadnę, ale i tak to nie będzie w ten sposób, jaki on chce i dlatego, że on tak myśli. Ale on chyba nie usłyszał tego, co mu “odpowiedziałam”.
Nie zamierzam się rozpaść, bo komuś przeszkadza moje istnienie. Każdy ma prawo do istnienia.
Nie zamierzam się rozpaść, bo komuś przeszkadza moje istnienie. Każdy ma prawo do istnienia.
______________________
Tak napisałam zaraz po śnie, a potem w rezultacie się rozpadłam... Nie wiem, jak to opisać, bo trudno to opisać słowami, ale spróbuję...
Następnego dnia po tym śnie bardzo źle się poczułam. I przez prawie tydzień dochodziłam do siebie. Potrzebowałam bardzo dużo energii, by utrzymać się w centrum siebie i w połączeniu ze Źródłem. Stąd pojawiło się duże osłabienie organizmu. Procesy, które we mnie się zadziewały były podobne do czegoś, co przeżyłam już kiedyś... wtedy rozrywały mnie energetyczne kule "ludzkich historii" (opisałam to doświadczenie tutaj: CZYSTY UMYSŁ I CZYSTE SERCE).
Tym razem jednak było inaczej. Tym razem to jakby jakieś kule "ludzkich historii" chciały mnie do siebie przyciągnąć. Gdy się temu "przyjrzałam wewnętrznym widzeniem", poczułam że znajduję się jakby w ogromnej, pustej przestrzeni, a coś z dala próbowało mnie przyciągać... To "coś" było jak idee albo myśli, przekonania? wzorce? które chciały, bym się do nich "przykleiła". Bardzo dużo wysiłku kosztowało mnie, by utrzymać się w sobie, w swoim centrum w połączeniu ze Źródłem. Słowa: "możesz mieć wszystko" brzmiały od czasu do czasu w mojej głowie jak krzykliwy slogan reklamowy Uniwersalnego Umysłu. A różne "towary" w tym Kosmicznym "Super Markecie" chciały mnie do siebie przyciągnąć.
Przez pierwsze dwa dni różne "cosie" mnie przyciągały do siebie, a ja czując, że aby wrócić do centrum, nie mogę się do nich przyklejać, więc odbijałam się chcąc wrócić do swojego centrum, do Źródła. Ale z jakiegoś powodu nie byłam w stanie wrócić, bo za każdym razem, gdy się odbijałam, rzucało mnie w inną stronę. Na drugi dzień już udawało mi się utrzymywać przez jakiś czas w stanie pogłębionej świadomości w centrum, w połączeniu ze Żródłem... Z dnia na dzień coraz dłużej udawało mi się pozostawać "w centrum".
Czułam wówczas jakby to były stany “zerowania” czy też “resetowania” wzorców matrixa. Momentami wręcz bolesne to było. Bolały mnie oskrzela i płuca. Kiedy odwiedziła mnie moja przyjaciółka, przypomniała mi, że skoro mam problem z oskrzelami i płucami, to dobry byłby turkus. Od razu go założyłam i nosiłam od tego dnia. Wiedziałam, że oskrzela i płuca informowały mnie o nie dawaniu sobie prawa do życia, swobodnego oddechu...
W tych dniach prawie w ogóle nie spałam. Było to bardzo intensywne wewnętrznie doświadczenie. Ale w nocy towarzyszyły mi kryształy i kamienie, przede wszystkim niebieskie, turkusowe i zielonkawe i duże serce... szmaragdowe (...). Pomagały mi. *)
Proces rozpoznania treści i informacji, jakie przyniósł mi ten sen, trwał jeszcze dłużej, ponieważ odkrywałam kolejne warstwy tego, co jeszcze miałam do odkrycia i przetransformowania w sobie. Kiedy po tygodniu udało mi się wreszcie wrócić do siebie, do swojego centrum i połączenia ze Źródłem, nagle "ozdrowiałam", wróciła niesamowita energia i radość.
Proces rozpoznania treści i informacji, jakie przyniósł mi ten sen, trwał jeszcze dłużej, ponieważ odkrywałam kolejne warstwy tego, co jeszcze miałam do odkrycia i przetransformowania w sobie. Kiedy po tygodniu udało mi się wreszcie wrócić do siebie, do swojego centrum i połączenia ze Źródłem, nagle "ozdrowiałam", wróciła niesamowita energia i radość.
Po kolejnych kilku dniach znowu poczułam w sobie duże poruszenie energetyczne i emocjonalne. Od razu skupiłam się na tych odczuciach i przyszło do mnie kolejne odkrycie: w tym moim śnie z szamanem ów szaman - mistrz reprezentował mojego wewnętrznego Animusa. Zrozumiałam, że to we mnie jest jakiś ukryty konflikt między Animusem i Animą; że mój wewnętrzny Animus i jakieś nieuświadomione jeszcze do tej pory wzorce próbują powstrzymać moją Animę przed pełnią wyrażania siebie taką, jaka jest. A moja wewnętrzna Anima nie wie, co z tym zrobić. Nie wiedziałam, co mogę zrobić, by odzyskać wewnętrzną harmonię i szacunek pomiędzy Animą i Animusem. I wówczas zrozumiałam, że tym razem mam się całkowicie rozpaść...
Kolejna noc była znów momentami trudna. Chociaż już wcześniej pracowałam wielokrotnie nad wzorcami zarówno ze strony męskich jak i żeńskich przodków, tym razem po prostu przyjmowałam wszystko, co jeszcze zostało do przyjęcia i rozpuszczałam w miłości i wdzięczności, poddając się całkowicie rozpuszczaniu... I przypomniał mi się kolejny sen O ŚWIECIE KRADZIEŻY ENERGII I WYJŚCIU Z NIEGO. W tamtym śnie trzykrotnie podejmowałam decyzję o rezygnacji z życia w systemie "kradzieży energii" dla przetrwania. Trzy razy podejmowałam decyzję i rozpadałam się, rozpuszczałam, zanikałam... "w niebyt"... (do trzech razy sztuka :-)
Przechodziłam podobne procesy wielokrotnie, ale za każdym razem jakbym wchodziła coraz "głębiej". Tym razem jednak wieczorem postanowiłam przejść jak najbardziej świadomie przez proces rozpadnięcia się. Zaczęłam rozpadać się ŚWIADOMIE i miałam odczucie, że rozpadam się po to, by potem scalić siebie - nie wiem, jak to określić - w całkowitej harmonii... w Całość? To był długi proces. Momentami wchodziłam w stany świadomego śnienia, różne gęstki energetyczne rozbijały się, rozplątywały, jak atomy rozpraszały na fotony coraz słabiej widzialne, ale wciąż pulsujące energią o zróżnicowanych częstotliwościach, jednak tym razem w coraz większej harmonii współbrzmienia. Najpierw rozpadała się moja Anima... Potem za nią "poleciał" Animus... Wiem, że to dziwne, ale czułam, że to rozpadnięcie się w sposób całkowicie świadomy, z totalną ufnością i wdzięcznością za wszystko, czego kiedykolwiek, w jakiejkolwiek formie doświadczyłam było jedynym działaniem, które mogłam wykonać tu i teraz.
Obudziłam się rano. Z taką energią, jakiej chyba nie pamiętam. Tak "spójna" w sobie, jak nigdy wcześniej (w tym życiu). Teraz jestem bardzo szczęśliwa i wdzięczna za to, że mogłam przez to wszystko przejść. i jeszcze wielu "odkryć" dokonałam... Poprzez sny śnienie, zwłaszcza świadome śnienie mogę się także rozwijać i poznawać Siebie.
Tak, to fakt, po tym śnie z szamanem "rozłożyło" mnie. Nie tylko mnie rozłożyło, bo "rozpadłam się" nawet... Ale się "poskładałam". I jak widzę, innych też rozkłada z różnym skutkiem. Jestem też w fajnym towarzystwie, bo właśnie obejrzałam film z Tadeuszem Owsianko, który opowiedział, jak to jego ostatnio “rozłożyło”.
O tak, kiedyś zwalałam winę za całe zło na innych… I potrafiłam się złościć. O tak. Ale to, co jest przeszłością zostawiam, zwłaszcza, gdy uzdrowiona, przetransformowana. I nie mam zamiaru nieść urazów do innych. I nikogo o nic nie obwiniam. Ani niczego nie oczekuję. Trudne doświadczenia to są lekcje, których potrzebowałam i być może jeszcze będę mieć różne doświadczenia, może niektóre z nich będą także trudne. Natomiast dzięki nim między innymi przypomniałam sobie wiele i to, że w tej chwili dla mnie jedną z najważniejszych rzeczy jest świadome reagowanie w różnych sytuacjach: tu i teraz. Świadome bycie w tu i teraz. I rozumiem, co to znaczy.
Nie tylko zrozumiałam, ale głęboko uświadomiłam sobie - ponieważ udało mi się z tego uwolnić - że czyjeś projekcje są czyimiś projekcjami, a moje projekcje są moimi... mojego indywidualnego ja. Dlatego nie chcę już projektować nic na innych. Chcę w innych widzieć doskonałe cząstki Całości. Przecież wszyscy wspólnie współtworzymy tę ziemsko- ludzko Rzeczywistość, ten Sen Planety Ziemia...
Nie, nie walczę już z nikim, bo tak, jak napisałam wcześniej, podjęłam już dawno decyzję: koniec walki. I ta intencja jest realizowana, przemienia się w moją wewnętrzną rzeczywistość, określa mój nowy sposób działania... i wciąż się zmieniam...
Potem któregoś dnia napisałam notkę pt. KIEDY CZŁOWIEK STAJE SIĘ GWIAZDĄ (... zobaczyłam wyraźnie, że kiedy człowiek przestaje czerpać, brać, zabierać czy kraść energię od innych... kiedy człowiek ma bezpośrednie połączenie ze Źródłem, z Kosmicznym łonem, z którego czerpie energie, wówczas staje się "Gwiazdą", która świeci "swoim" światłem... dzięki połączeniu z Całością...)
Livia Eher napisała też takie słowa:
Nie mówiłam ani nie pisałam, że dokonywanie ocen jest złe. Ale owszem, pisałam np.: "nie oceniaj ". Dla mnie czym innym jest dokonywanie wyborów związane z odpowiedzialnością za podejmowane decyzje, a czym innym ocenianie siebie i innych, które jest powiązane z odcinaniem się i wypieraniem się tych "innych części Siebie - (a przecież Ja Jestem Tobą, a Ty Jesteś Mną). I oczywiście, że ja mogę się mylić. Ja nie muszę mieć racji. Może nie udaje mi się czasem i może dokonuję jeszcze jakichś ocen, a może już nie są to oceny? Po prostu wybieram to, co ze mną rezonuje, te części prawdy, które z jakichś powodów są mi bliskie, ale nie odrzucam tych, które - powiedzmy że - mają "inne wibracje czy częstotliwości". Robię to, co mam do zrobienia i robię tak, jak czuję...
Dla mnie nieocenianie innych jest ważnym elementem ścieżki, którą obecnie podróżuję. Tu odsyłam do mojej notki p.t. ŚWIĘTA PODWÓJNOŚĆ, a w niej do części O CZTERECH UMOWACH TOLTEKÓW i nieocenianiu.
Uczyłam się nie oceniać innych, nie osądzać, lecz rozumieć i kochać.
Ja nie wydaję sądów. Nie sądzę. Dzielę się z innymi, chociaż inni mogą to dzielenie się postrzegać na różne sposoby. Wyrażam siebie tak, jak czuję i kiedy czuję. W tu i teraz. No cóż, nie we wszystkich tematach, które poruszamy, mamy takie same odczucia i wiedzę. Poza tym jestem i przejawiam się taką, jaka JESTEM.
Szanuję Siebie w Tobie i Ciebie w Sobie, więc jeśli Ja-Ty – z powodu tego, że nie zgadzasz się z tym czy owym, czym się dzielę – czujesz się atakowana lub atakowany, to nie dlatego, że ja ciebie atakuję, lecz dlatego, że Ty tak to odbierasz, tak to czujesz. Znam to z własnego doświadczenia. Tak samo robiłam. Ja szanuję wybory innych, a nawet oceny innych. A Ty kochane Ty... oceniaj innych i mnie, ile chcesz – jeśli tego potrzebujesz, przecież to Twój wybór i Twoja wola.
Szanuję Siebie w Tobie i Ciebie w Sobie, więc jeśli Ja-Ty – z powodu tego, że nie zgadzasz się z tym czy owym, czym się dzielę – czujesz się atakowana lub atakowany, to nie dlatego, że ja ciebie atakuję, lecz dlatego, że Ty tak to odbierasz, tak to czujesz. Znam to z własnego doświadczenia. Tak samo robiłam. Ja szanuję wybory innych, a nawet oceny innych. A Ty kochane Ty... oceniaj innych i mnie, ile chcesz – jeśli tego potrzebujesz, przecież to Twój wybór i Twoja wola.
Ja JESTEM, żyję, a życie jest dynamiczne i zmienne. Moje życie jest wspaniałą podróżą. I Jestem wdzięczna wszechświatowi za WSZYSTKO. Z mojej wiedzy wynika, że zawsze dostaję od Wszechświata dokładnie to, co jest mi potrzebne na mojej ścieżce w mojej Podróży. I widzę, że tak się dzieje również z innymi, chociaż - widzę - nie wszyscy są tego świadomi.
I jeszcze coś....
Z tego, co sobie przypomniałam (ale nikt nie musi w to wierzyć :-), w tak zwanym Punkcie Zero następuje otwarcie wszystkich ziemskich tak zwanych "portali". Wtedy myśl automatycznie staje się rzeczywistością, i nie ma tu oczekiwania na rezultaty swojego myślenia - kreowania, wszytko będzie działo się natychmiast……. dokładnie, tak jak zostało pomyślane.
W takim momencie następuje takie "zagęszczenie równoległych rzeczywistości", że aż trudno to sobie wyobrazić.
Na przykład:
Myśl o tym, że się dematerializujesz, będzie powodowała, że zaczniesz się dematerializować.
Myśl o ataku kosmitów będzie powodowała, że zobaczysz ten atak kosmitów.
Myśl o tym, że chcesz się bronić i mieć pistolet, będzie powodowała, że w ręku będzie pojawiał się pistolet.
Nasze myśli i emocje to też energia o danej częstotliwości. Każdy swoimi myślami w takim momencie stworzy "tu i teraz", natychmiast taką rzeczywistość, o jakiej będzie myślał.
Ludzi zaleje iluzja... To będzie coś w rodzaju potopu, ale ludzkich projekcji. To będzie moment POZORNEGO totalnego chaosu.
I tak było za każdym razem w dziejach i historii Ziemi: wtedy następuje ZMIANA KODÓW w trakcie otwierania portali z powodu takich, a nie innych INTENCJI, bo intencja jest myślokształtem lub “obrazem”, który “zasysa” energię w takim momencie zgodnie z jej częstotliwościami. Stąd na Ziemi istniało wiele różnych cywilizacji, różnych bogów i różne systemy z patriarchalnym i matriarchalnym włącznie.
Tak się dzieje, ponieważ w takim momencie wszystkie ludzkie myśli są zasilane dodatkową kosmiczną energią.
Tak, jakby wszechświat w “Punkcie Zero” przekazał człowiekowi możliwość stania się “bogiem“, który nie tylko stwarza, ale jednocześnie doświadcza natychmiast swojej kreacji… I kojarzy mi się to raczej z możliwością uwolnienia tak zwanej karmy, z pełną wolnością woli… rzeczywiście wręcz niesamowitą… Dla jednych "wejście w Punkt Zero" może stać się pułapką, a dla innych momentem przejścia czyli czegoś, co trudno nawet sobie wyobrazić albo wręcz nie można sobie wyobrazić, ponieważ jest to NIEZNANE..
Tak, jakby wszechświat w “Punkcie Zero” przekazał człowiekowi możliwość stania się “bogiem“, który nie tylko stwarza, ale jednocześnie doświadcza natychmiast swojej kreacji… I kojarzy mi się to raczej z możliwością uwolnienia tak zwanej karmy, z pełną wolnością woli… rzeczywiście wręcz niesamowitą… Dla jednych "wejście w Punkt Zero" może stać się pułapką, a dla innych momentem przejścia czyli czegoś, co trudno nawet sobie wyobrazić albo wręcz nie można sobie wyobrazić, ponieważ jest to NIEZNANE..
Od tego, jakie będą ludzkie myśli w TYM momencie, będzie zależało, co się stanie na Ziemi z ludzkością.
Chcecie to wierzcie, chcecie nie wierzcie i między bajki włóżcie. :-)
______________________
p.s. Ostatnio bardzo zarezonowały ze mną słowa Tadeusza Owsianko:
“Ja wiem, że jeśli ja się mylę, to przyjdzie taki moment, kiedy się o tym przekonam (…), więc czego ja mam się bać?” - z filmu, który wyżej przedstawiłam.
Dzielę się sobą, swoim doświadczeniem, swoimi "odkryciami", ale nikogo do niczego nie namawiam. I dziękuję za możliwość dzielenia się.
In lakesh a laken.
*) Kamienie na przykład w takich sytuacjach może nie są ratunkiem, ale
mogą tworzyć "mentalną" grupę wsparcia. Są jak "kotwice" albo "sprzymierzeńcy". Zwłaszcza,
jeśli mamy na przykład połączenie z kamykami na poziomie świadomości.
Witaj......tyle tych słow, ze jakos nie mam ochoty czytac...ostatnio mało mówie, mało pisze....mało czytam na zewnatrz
OdpowiedzUsuńMaria_st pisze
Livia pisze
pisze
pisze
pisze
Jestem co chcesz tym pisaniem sobie udowodnić ?
Ja Cie kocham taka jaka jestes i nie rozpisuje o tym na prawo i lewo.
Odniosłam sie do Twego komentarza :
Maria_st pisze:
Czerwiec 13, 2013 o 23:14 (Edytuj)
” Dobry człowiek prowadzi walkę ze złym i staje się… kim? Również złym … wpada w pułapkę i staje się złym nieświadomie. Cierpią zarówno dobrzy i źli, choć próbują konsekwentnie zaprzeczać, że nie cierpią, wypierają to cierpienie do podświadomości.”
pieprzenie kotka za pomoca młotka…na dwoje babka wróżyła…..i nic nie wywróżyła…
Teorie, teorie i tylko teorie……..
to co piszesz kojarzy mi sie z robotyzacja człowieka…puszka konserwy bez duszy……nie czuj, nie myśl…..tak ma byc i juz….
Kar—-ma za to że zyje ?
nie pomagaj, nie wtracaj sie a moze odwrotnie……..zobacz, pomóż i nie oczekuj w zamian niczego.
dlaczego ludzie czuja sie tak bardzo samotni w tłumie–dlaczego…….bo taka ich kar–ma
……to raczej głupota, egoizm, wyobcowanie …..kar—ma to cos co kłamie……samo w sobie to słowo nie podoba mi sie ……..zniewala, rzuca na łopatki i ogłupia
To słowo….KAR__MA usprawiedliwia to co teraz sie dzieje……..
ktos morduje…bo kiedys ktos go skrzywdził, molestuje dzieci..bo….bo ..bo…mozna wyliczac i pisac…bo..bo ..bo to słowo mani—-pu–luje .
Uwazam ze nie ma czegos takiego jak karma, czakra , zlo, dobro………to imaginacja…..symulacja….ŚWIATŁA…
czy tęcza nie jest piekna ?
dlaczego wiec my jesteśmy tacy brzydcy ?
twory słowne sa dla nas waniejsze niz to co czujemy wewnatrz ?
przeciwstawiam sie złu—jestem zła
przeciwstawiam sie dobru–jestem dobra
paranoja…pomieszanie…absurd
Dziękuję Matio_st za Twój komentarz. Każdy czytający, gdy najedzie myszką na Twoje słowa zacytowane przeze mnie w powyższej notce i naciśnie przycisk, to otworzy mu się link z całą Twoją wypowiedzią. Zazwyczaj, jeśli mam taką możliwość - gdy używam jakichś cytatów, to są "zalinkowane" do całych wypowiedzi.
Usuń"tyle tych słow, ze jakos nie mam ochoty czytac...ostatnio mało mówie, mało pisze....mało czytam na zewnatrz"
Gdy za dużo słów, jak dla Ciebie i nie masz ochoty czytać, to nie czytaj. Ale z jakiegoś powodu musiałaś mnie o tym poinformować :-D Dziękuję.
Ciekawe, napisałaś do mnie (ten koment powyżej) wcześniej, na blogu ś.p. Nnki, a teraz go wkleiłaś tu, ale kompletnie nie interesuje Cię moja odpowiedź na te Twoje słowa. No, ale tak masz... rozumiem :-D A tak piszesz sobie, bo piszesz... I tak, kto chce, to sobie przeczyta, a kto nie chce, to sobie nie przeczyta... Rozumiem.
Pozdrawiam serdecznie
Margo odniosę się tylko pokrótce do samej oceny. To nie jest tak, że my musimy robić cokolwiek, by przestać oceniać, ponieważ przekonanie że jest jakaś praca do wykonania generuje jeszcze większy konflikt wewnętrzny i cały czas jesteś w iluzji kontroli. Danie przestrzeni oceniającym myślom, bez prób "transformacji" czy "przepuszczania" to wszystko, co jest potrzebne. A przez danie przestrzeni nie mam na myśli żadnej konkretnej koncepcji "trzymania przestrzeni" czy co tam jeszcze się słyszy od czasu do czasu, tylko proste "relaksowanie się" do przepływających myśli. To tylko chmury na niebie. Pozdrawiam, Paulina
OdpowiedzUsuńwitaj kochana Paulino.
Usuńdziękuję za pozdrowienia.
Dziękuję za Twój komentarz i za to, że podzieliłaś się swoją wiedzą i swoim doświadczeniem.
"To nie jest tak, że my musimy robić cokolwiek, by przestać oceniać, ponieważ przekonanie że jest jakaś praca do wykonania generuje jeszcze większy konflikt wewnętrzny i cały czas jesteś w iluzji kontroli."
Nie zauważyłam, bym napisała gdzieś, że musimy coś robić. :-) Nie mam też przekonania, że musimy wykonać jakąś pracę. Ale wiem, że mogę albo po prostu wykonać jakąś pracę... czasem pewne prace mam do wykonania i nie mam takiego doświadczenia, że jakaś praca do wykonania generuje większy konflikt wewnętrzny. Pewną praktykę też można nazwać pracą, którą się wykonuje ze sobą albo ćwiczeniem albo medytacją... Po prostu: robię to, co mam do zrobienia. Dokonywanie świadomych wyborów nie jest iluzją kontroli, zwłaszcza gdy czuję i wiem, co mam do zrobienia. Jest też etapem do świadomego bycia tu i teraz.
Owszem, praca, która jest w konflikcie z naszymi przekonaniami może powodować, a nawet powiększać wewnętrzny konflikt. Jednak wewnętrzny konflikt r o z p o z n a n y wprowadza wewnętrzną harmonię.
"Danie przestrzeni oceniającym myślom, bez prób "transformacji" czy "przepuszczania" to wszystko, co jest potrzebne. "
Tak, "danie przestrzeni [swoim] oceniającym myślom" to była dla mnie istotna praktyka w moim procesie samo-poznania i transformacji. Ale nie mogę powiedzieć, że to jest wszystko, co jest potrzebne. Tak, to było mi potrzebne w danym momencie mojego "rozwoju".
Rozumiem, o czym piszesz. Ta przestrzeń jest potrzebna do obserwacji. A w rezultacie do zrozumienia procesów, a nawet zasad działania naszych umysłów. Komuś może być to potrzebne, a komuś nie.
Na przykład najpierw robiłam ćwiczenie pustego umysłu przez jakiś czas. To była praktyka odsyłania wszystkich myśli i utrzymania umysłu pustego jak wnętrze piłki :-) Jak nauczyłam się tego, to przeszłam do następnego etapu: pozwalałam, by różne myśli, w tym te oceniające przepływały "przeze mnie" czy raczej przez mój umysł i w tym czasie oddychałam rozluźniając ciało i obserwując, jak dane myśli rezonują w ciele (np. z różnymi emocjami). Potem przeszłam po jakimś czasie do następnego etapu praktyki: wizualizacji "rozpruwania" wzorów myślowych, które już mi nie służyły. Pozostawała z nich tylko energia. Ten etap był mi potrzebny. Był związany też z pracą w ciele i uwalnianiem pewnych zapisów z ciała.
Potem nastąpił kolejny etap praktyki: dokonywania wyboru, jakim myślom daję możliwość przepływania przez mój umysł. Tu nie chodzi o kontrolowanie myśli, lecz o świadomy wybór. To był etap dokonywania świadomego wyboru i uczenia się odpowiedzialności za myśli, jakie się we mnie czy przeze mnie "myślą". Ponieważ, gdy myśli przepływają przez nas, ulegają "wzmocnieniu"... Taka jest moja wiedza i doświadczenie. Potem nastąpił kolejny etap...
Wówczas utworzyła się we mnie poszerzona "wewnętrzna przestrzeń" dla przyjmowania myśli o ocenach i projekcjach innych osób na mój temat. Ale sama już nie dokonywałam oceny tych projekcji i ocen płynących "z zewnątrz". Zaczęłam wtedy przyjmować oceny i projekcje innych. Potem nastąpił kolejny etap...
Poza tym widziałam, jak na poziomie energetycznym odbywa się proces przesyłania myśli o kimś i konsekwencje takiego działania. Stąd wiem, jak ważne jest, jakie myśli przepływają przeze mnie i co one "robią" z nami i innymi. Piałam troszkę o tym tu: http://www.tonalinagual.blogspot.com/2013/04/praca-z-energia-i-bablami.html : jak człowiek myśli o kimś źle i zły na tę osobę, nieświadomie wysyła taki bąbel energetyczny emocji i myśli w kierunku tej osoby (bez względu na odległość), taki bąbel “przykleja się” do nieskończonych i cieniusieńkich jakby “niteczeki”, którymi na Ziemi (i nie tylko) wszystko jest połączone ze sobą. I leci taki bąbel w przestrzeń… Widziałam wielu ludzi w ten sposób działających i zrozumiałam ten mechanizm wzajemnego oddziaływania na poziomach energetycznych ludzi. (...)
UsuńA jeśli chodzi o "transformacje" i "przepuszczanie" to - z mojego doświadczenia wynika - są to dwa różne sposoby działania. Nie wiem, jakie są Twoje doświadczenia, ale dla mnie "przepuszczanie" to właśnie przyzwolenie na ów przepływ "oceniających myśli", a transformacja to... po prostu inny proces. :-)
Pozdrawiam Cię serdecznie
Hej Margoniu,
OdpowiedzUsuńdzięki za odpowiedź :) w moim doświadczeniu nie ma granicy między myślami które są "moje" - czyli należą do body-mind'u o etykiecie "Paulina", a "innymi". Wszystkie są "moje", bo należą do Jednego :) W Jednym jest Jeden ruch, jeden proces, czasami opisywany jako wiele procesów - w zależności od stopnia naszej otwartości na Świadomość. Ale to jest tylko semantyka, sama nie odnalazłam odpowiednich słów, by opisać to, czym to jest (z tego co widzę, przez to, że język w swojej naturze jest dualistyczny, nazwać się tego nie da ;-) ) no właśnie i kluczowym pytaniem, jest kto transformuje i kto przepuszcza co? Można to sprowadzić do czystej wibracji myśli i rzeczywistego, świadomego wyboru wibracji, w której doświadczamy, ale żeby móc "wybrać" wyższą wibrację, musimy czuć się komfortowo z dyskomfortem oceniających myśli o niższej wibracji :) w przeciwnym razie podążamy za doznaniem (bólu/przyjemności) i nadal nie jesteśmy w pełni, bo jest jakaś dziura, którą próbujemy zapchać. Takie to gadanie o jednym i tym samym ;))
Pozdrawiam ciepło,
Paulina
Witaj kochana, dziękuję.
Usuń"w moim doświadczeniu nie ma granicy między myślami które są "moje" - czyli należą do body-mind'u o etykiecie "Paulina", a "innymi". Wszystkie są "moje", bo należą do Jednego :)"
To cieszę się razem z Tobą. W Twoim doświadczeniu już nie ma oddzielenia, granicy... I nawet, gdy to rozdzielenie odpuściło nagle, bez żadnych pośrednich etapów, to też wspaniale. W moim przypadku było ważne to rozpoznanie, co "moje", a co "nie moje". To był etap.
"W Jednym jest Jeden ruch, jeden proces, czasami opisywany jako wiele procesów - w zależności od stopnia naszej otwartości na Świadomość."
Tak, i do tego połączenia każdy z nas indywidualnie dochodzi i to na różne sposoby :-) Ale właśnie ja :-) odczuwam tę "wielość ruchów" jako Jednię i dla mnie nie ma w tym paradoksu, bo jakoś - nie wiem jak :-) łączę ten paradoks w sobie. Miałam wielokrotnie takie doświadczenie, kiedy poczułam Jedność w wielosci i całkowitą akceptację wszystkich form calosci...różnorodności.
"Ale to jest tylko semantyka, sama nie odnalazłam odpowiednich słów, by opisać to, czym to jest (z tego co widzę, przez to, że język w swojej naturze jest dualistyczny, nazwać się tego nie da ;-) ) "
Ale możemy próbować nie tyle nazwać, co uchwycić za pomocą słów, dlatego używamy pewnych przypowieści opisując na przykład sposoby dochodzenia do tych "stanów" Świadomości Jedni, Połączenia... A nie same stany, bo te najtrudniej opisać - uchwycić w słowa.
Miałam na przykład kiedyś takie "barwne" przypomnienie, w którym widziałam Kryształową Czaszkę i padające na nią wzory świetlne (myślowe), które odbijały się od jej powierzchni. Jakby w samej Czaszce nie było żadnych zapisów (pusty umysł), ale różne wzory świetne były "projektowane" na nią i jednocześnie odbijane przez nią.
Stałam się na ten moment tą Kryształową Czaszką... :-) a raczej poczułam, jak moja czaszka z kości zamieniła się w kryształową. :-)
W tym momencie zrozumiałam, że nawet jeśli ja, jako indywidualna cząstka przestaję "generować" z siebie RÓŻNE WZORCE: przekonania, wyobrażenia o innych, projekcje, oceny czy oczekiwania, to i tak inni - inne indywidualne cząstki Jedni robią to "na mnie". Poczułam jednak wyraźnie, że oczyszczenie "Czaszki" ze wszelkich zapisów pozwala na dostrzeżenie projekcji płynących w kierunku Kryształowej Czaszki.
Następnie zrozumiałam, że jestem teraz gotowa przyjąć w siebie te wszystkie projekcje płynące "z zewnątrz" w moim kierunku. Skoro jesteśmy Jednią, oddzielonymi od siebie i zróżnicowanymi cząstkami Jedni, to także to, co "na zewnątrz" JEST MNĄ. A te wszystkie projekcje płynące "z zewnątrz" TEŻ są moimi projekcjami, moją kreacją, którą kiedyś wygenerowałam z siebie. I wtedy przyszedł czas przyjęcia w siebie i przetworzenia tych wszystkich wzorów w energię wszechogarniającej miłości w SOBIE.
"no właśnie i kluczowym pytaniem, jest kto transformuje i kto przepuszcza co? Można to sprowadzić do czystej wibracji myśli i rzeczywistego, świadomego wyboru wibracji, w której doświadczamy, ale żeby móc "wybrać" wyższą wibrację, musimy czuć się komfortowo z dyskomfortem oceniających myśli o niższej wibracji :) "
UsuńMożliwe, że na to "kluczowe pytanie" każdy odpowie sobie sam (każda cząstka Jedni). Dla mnie nie ma "wyższych" czy "niższych" wibracji, ale są zróżnicowane. Postrzegam to inaczej... Nie ma „wyższych” lub „niższych” wibracji, choć potocznie wiele osób tak mówi i pisze. Są fale o większej albo mniejszej amplitudzie drgań albo większej (gęstszej) lub mniejszej (rzadszej) częstotliwości drgań. Są fale bardziej lub mniej „zagęszczone” wymiarowo. Przestrzenie i wymiarowo zróżnicowane i mogą na danym obszarze występować jednocześnie. Mówi się potocznie o wyższej lub niższej częstotliwości drgań (wibracji), ale wówczas wyższe częstotliwości drgań są związane z mniejszymi amplitudami i krótszą długością fali względem jakichś wyższych amplitud czy zróżnicowanej długości fali.
Eter zwany piątym żywiołem, z tego, co widziałam i zrozumiałam, ma taką "właściwość", że w nim harmonijnie są połączone wszystkie rodzaje częstotliwości (wibracji). Eter łączy w JEDNĄ WIELOWYMIAROWĄ PRZESTRZEŃ wszystkie przestrzenie różno wymiarowe wypełnione różnymi wibracjami. Teraz już nie wybieram "wyższych" czy "niższych" wibracji, do przejawiania siebie. Jestem Połączona. I działam w Połączeniu. Łączę się z Intencją, która przeze mnie się przejawia. Nie wybieram "wyższych" czy "niższych" wibracji, ale łącze je w sobie w harmonii. Mogę to opisać za pomocą innej przypowieści:
Obecnie prowadzącą mnie intencją jest... harmonia. I bardziej odczuwam "ciałem" niż myślę "umysłem".
Kiedy nasze serce wypełnia energia... nazwę ją energią piątego żywiołu - eteru, a "z zewnątrz" zbliżają się świetliste bąble albo nici, które mają różne częstotliwości (wibracje), to one stykając się z eterem w sercu łączą się z energią, którą też czasem nazywam sobie "wszechogarniającą miłością". :-) Gdy w ten sposób te inne wibracje łączą się z eterem w sercu, zmienia się ich własna wibracja w punktach styku z energią eteru w sercu. I dotychczas stała częstotliwość danego wzorca staje się zróżnicowana, bo harmonijnie połączoną z wibracją "wszechogarniającej miłości" w moim sercu.
Ale "końcówki" tych nici nadal mają te "swoiste" wibracje/częstotliwości. A końcówki takich różnych nici nadal mają zróżnicowane wibracje/częstotliwości. Wtedy umysł pozostaje "pusty". Obserwuję, rozumiem i czuję miłość. I gdy mam na przykład coś powiedzieć, wówczas po prostu mówię. Mało myślę. Prawie wcale. ;-) I przeze mnie przejawia się to, co ma się przejawić. I robię to, co mam do zrobienia.
I być może mamy trochę podobnie, tylko inaczej to opisujemy, ponieważ nie jesteśmy identycznymi "klonami" ;-)
Serdeczności czyli energię miłości płynącą z Serca do Serca porzez Galaktyczne Serce :-) ... przesyłam Tobie.
Cześć
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że nie w temacie.
Mogła byś mi dać maila do siebie ? bo mam pytanko :)
angelrage@o2.pl
Witaj. Napisałam maila.
Usuń